Salt and Sanctuary - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2016/03/23 12:00
0
0

Praise the Salt!

Salt and Sanctuary - recenzja

Zabawę rozpoczynamy od stworzenia bohatera. Niezbyt rozbudowany kreator pozwala na wybranie jednej z kilku dostępnych klas postaci i dodatkowego przedmiotu, a także zdefiniowanie wyglądu naszego protagonisty. Po chwili trafiamy na statek, gdzie spotykamy postać niezależną, która wprowadza nas w opowieść. Następnie stawiamy czoła kilku przeciwnikom, by po chwili wejść na arenę z bossem. Giniemy od pierwszego ciosu monstrualnego wroga i dowiadujemy się, że mieliśmy chronić księżniczkę. Nie zdołaliśmy jednak wykonać tego zadania, a nasz statek rozbił się nieopodal wyspy, na której toczy się akcja Salt and Sanctuary - oto zarys fabularny produkcji, w której historia nie jest podawana wprost, a zakończenie pozwala na swobodną interpretację wydarzeń.

Salt and Sanctuary, choć jest dwuwymiarową platformówką akcji nastawioną na walkę z przeciwnikami, mocno inspiruje się Dark Souls. Zamiast ognisk, które pełniły funkcję punktów kontrolnych w produkcji From Software i pozwalały na rozwijanie statystyk postaci, mamy tutaj tytułowe sanktuaria. Obok możliwości levelowania postaci znajdziemy w nich także postacie niezależne, ale najpierw musimy je odblokować poprzez znalezienie specjalnych przedmiotów, które ofiarujemy przy sanktuariach. NPC oferują możliwość ulepszania broni, kupowania przedmiotów czy - w późniejszym czasie - teleportowania się między kolejnymi lokacjami. Za pokonywanie wrogów nie otrzymujemy dusz, lecz sól, która pozwala na zwiększanie poziomu doświadczenia. Kiedy jednak zginiemy w trakcie walki, musimy dotrzeć do miejsca naszej śmierci, by ją odzyskać. Mamy na to zaledwie jedną szansę. Z przeciwników wypada także złoto. Nie tracimy go aż tak często i wydajemy je wyłącznie na zakup przedmiotów.

Walka ma charakter zręcznościowy. Dostępny jest zwykły i ciężki atak, jak również możliwość zadawania ciosu z wyskoku. Chcąc uniknąć obrażeń korzystamy z tarczy lub wykonujemy przewroty. Salt and Sanctuary umożliwia także parowanie, czyli wytrącanie przeciwnika z równowagi w momencie wyprowadzenia ataku, co pozwala na zadanie krytycznych obrażeń oponentowi. Nie uświadczymy tu jednak backstabów, czyli ciosów w plecy, bowiem w dwóch wymiarach - rzecz jasna - nie da się okrążyć przeciwnika. Jeśli musimy zregenerować energię życiową bohatera, korzystamy ze specjalnych butelek, których liczba jest ściśle ograniczona (ale możemy ją z czasem zwiększyć), ale odpoczywając przy sanktuarium uzupełniamy zapas tych przedmiotów. Możemy także nabyć dodatkowe odłamki lecznicze, ale nie odnawiają one całego paska życia naszego bohatera.

Salt and Sanctuary wzoruje się na Dark Souls także jeśli chodzi o konstrukcję świata. Co rusz natrafiamy na bramy za którymi znajduje się dźwignia. Wiemy, że musimy dojść do tego miejsca od drugiej strony, by otworzyć skrót. To tylko przykład, bo sposobów na odblokowywanie przejść między lokacjami jest znacznie więcej. Już po kilku godzinach rozgrywki zdobywamy możliwość chodzenia po suficie, co otwiera przed nami zupełnie nowe opcje w zakresie eksploracji. A dalej otrzymujemy dodatkowe umiejętności i robi się jeszcze ciekawiej. Dzięki temu z czasem odnosimy wrażenie (i słusznie), że poruszamy się po jednym, wielkim terenie. Brak trzeciego wymiaru nie pozwala jednak dostrzec tego, co znajduje się w oddali, więc często błądzimy po miejscówkach i nie wiemy dokąd zaprowadzą nas kolejne drzwi.

Ciekawie zrealizowano system rozwoju naszego bohatera. Choć wybór klasy postaci w Salt and Sanctuary, tak jak w Dark Souls, określa jedynie początkowe statystyki protagonisty i elementy wyposażenia, możemy podążyć dowolną ścieżką i zamienić na przykład wojownika w maga lub odwrotnie. Nie możemy jednak korzystać ze wszystkich przedmiotów znajdujących się w inwentarzu. Kiedy wydajemy sól w sanktuariach, by awansować na kolejny poziom doświadczenia, gra automatycznie zwiększa naszą energię życiową, a kolejne statystyki ulepszamy za pomocą bardzo rozbudowanego drzewka umiejętności (niestety, jest ono bardzo nieczytelne ze względu na sporą liczbę zdolności do odblokowania). Jeśli przykładowo znajdziemy ciężką zbroję, musimy zdobyć daną zdolność przy levelowaniu, by móc ją założyć. To samo dotyczy broni i tarczy.

GramTV przedstawia:

Eksplorowanie świata sprawia niesamowitą przyjemność mimo średniej jakości oprawy graficznej (gra tę wadę nadrabia jednak świetnym klimatem). Zwiedzając kolejne lokacje bardzo łatwo można dostrzec, że autorzy zbyt często stosowali technikę "kopiuj i wklej" poszczególnych tekstur. Mimo tych zastrzeżeń, Salt and Sanctuary nie traci zbyt wiele, bo to, co najważniejsze, czyli mechanika walki, projekt świata i zróżnicowanie lokacji sprawiają, że gra wciąga od początku aż do samego końca. I nie jest to przygoda na jedno dłuższe popołudnie, bowiem ukończenie produkcji zajęło mi aż 25 godzin. W tym czasie zwiedziłem wszystkie miejscówki, pokonałem obowiązkowych i pobocznych bossów, jak również starałem się odnaleźć jak najwięcej sekretów.

Wspólnym mianownikiem Salt and Sanctuary i Dark Souls jest również gameplay oparty na umiejętnościach gracza. Statystyki postaci i dostępne wyposażenie mają tutaj drugorzędne znaczenie, bowiem liczą się przede wszystkim zdolności osoby siedzącej przed telewizorem. Oznacza to, że gra - pomimo wysokiego poziomu trudności - mocno zachęca do podejmowania rozmaitych wyzwań. Mowa tu chociażby o ukończeniu gry słabą bronią czy pokonywaniu bossów na pierwszym poziomie doświadczenia. Trzeba wspomnieć także o sporym replayability. Jeśli przeszliśmy grę rozwijając siłę i korzystając z ciężkich broni, warto skończyć grę ponownie, tym razem zręczną postacią, a następnie sprawdzić w akcji dostępne czary i zaklęcia. Poza tym zawsze można spróbować swoich sił w trybie New Game Plus, gdzie wrogowie są silniejsi, ale my dysponujemy rozwiniętą już postacią. Dostępna jest także opcja kooperacji lub rywalizacji dla dwóch osób na jednej kanapie.

Na sam koniec zostawiłem małą niespodziankę. Wydawać by się mogło, że za przygotowanie takiej produkcji musi odpowiadać niezależne studio zatrudniające choćby kilkanaście osób. W istocie gra Salt and Sanctuary powstała w dwuosobowym Ska Studios założonym przez małżeństwo. Michelle Silva stworzyła oprawę wizualną, natomiast James Silva zajął się całą resztą. Aż ciężko w to uwierzyć, prawda?

Salt and Sanctuary to rozbudowana, wciągająca, zróżnicowana i emocjonująca przygoda, która spełni oczekiwania fanów Dark Souls, ale także przypadnie do gustu osobom niemającym styczności ze wspomnianym tytułem studia From Software. Dlatego, że to po prostu dobrze zaprojektowana, przemyślana i absorbująca produkcja, która nie tylko inspiruje się kultowym dziełem azjatyckiego developera, ale dorzuca sporo własnych pomysłów, tworząc interesujące połączenie.

8,5
Praise the Salt!
Plusy
  • walka sprawia ogromną satysfakcję
  • emocjonujące walki z bossami
  • zróżnicowany świat
  • mnóstwo rodzajów broni
  • ciekawy system rozwoju postaci
  • zachęca do wielokrotnego ukończenia
Minusy
  • nieczytelne drzewko umiejętności
  • średnia oprawa graficzna
  • dostrzegalny efekt kopiowania tekstur
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!