Michał Gołkowski - Komornik - recenzja

Joanna Kułakowska
2016/03/16 14:45
0
0

Pewnego wieczoru spadły gwiazdy, potem wydarzyły się inne biblijne atrakcje. A na końcu i tak potrzebny był Komornik, co ze swadą opisał Michał Gołkowski.

Mówi się, że człowiek jest koroną stworzenia, ukochanym dzieckiem Boga, któremu ów wszystko wybaczy, gdy tylko okaże skruchę. To dlatego Gabriel, uwielbiany przez widzów antagonista z filmu Armia Boga, tak bardzo nienawidził synów i córek Adama i Ewy. Dlatego też motyw aniołów biorących sprawy w swoje ręce oraz ich zazdrości o ludzkość jest nader popularny w literaturze i kinematografii. Mówi się także, iż Bóg zasnął lub odszedł, zniechęcony tym, co się dzieje. Albo że człowiek jest twardy jak karaluch - tylko ludzie, szczury i karaluchy miałyby przetrwać atomową zagładę. W książce Michała Gołkowskiego ludzie mogą pochwalić się ową zdolnością trwania wbrew wszystkiemu, nawet gdy nadchodzi apokalipsa. Owszem, w powodzi ognia, przy akompaniamencie artyleryjskiego ostrzału i huku rakiet, ale choć autor znany jest ze stalkerskich klimatów, tym razem atom nie ma z tym nic wspólnego. Apokalipsa jest jak najbardziej Pańska, choć sam Pan najwyraźniej o wszystkim zapomniał.

Michał Gołkowski - Komornik - recenzja

Na początku wszystko wydawało się kanoniczne, a przez to wręcz groteskowe, bo czyż niebiańskie zastępy wyposażone w prymitywną broń przeciwko ludziom, którzy używali zaawansowanej technologii i, nie wydają się na swój sposób komiczne? W dodatku cała akcja Końca Świata obliczona była może na 200 milionów, a nie kilka miliardów nieszczęśników, skutkiem czego brakowało mocy przerobowych, by całą czeredę zapędzić na Sąd Ostateczny (gdyby ludzie na czas się opamiętali, mieliby spore szanse w walce z zaświatową menażerią i skrzydlatymi indywiduami). Lecz to jeszcze, nomen omen, nie koniec - gdy nadszedł czas, Niebiosa się otworzyły, umęczoną Ziemię zalała boska jasność, a śmiertelnicy odetchnęli z ulgą, że wreszcie wszystko będą mieli z głowy. Czekali - jedni z przerażeniem, inni z nadzieją - ale nic się nie wydarzyło. Bóg nie nadszedł. A bajzel pozostał. I trzeba przyznać, że Michał Gołkowski kapitalnie oddał go na kartach Komornika.

Koniec okazał się początkiem czegoś nowego - totalitarnego, groteskowego systemu działającego na pokręconych zasadach (opartych, co ciekawe, raczej na Starym Testamencie), parodii życia będącej w gruncie rzeczy przedłużoną agonią bez nadziei na odrodzenie cywilizacji lub sensowny kres w Zaświatach. Jednakże ludzie zawsze chcą pożyć jeszcze trochę, a Wysłannicy okazali się zdumiewająco niedostosowani do kontaktu z "bożym dziełem". Zmuszeni do powolnej eksterminacji niespodziewanej liczby śmiertelników, próbowali utworzyć dobrowolne obozy masowej zagłady i zakładali prawdomówność przesłuchiwanych delikwentów, nie rozumiejąc natury kłamstwa. W rezultacie ci bez problemu wyprowadzali ich w pole najbanalniejszymi i najbardziej nieprawdopodobnymi łgarstwami. W powieści Gołkowskiego znalazło się jednak rozwiązanie - ktoś z Góry wpadł na pomysł powołania do życia Aniołów Apokryficznych w myśl idei, że istoty stworzone w ludzkiej wyobraźni będą do ludzi wystarczająco podobne, by ich zrozumieć. Ci zaś zastosowali ludzki wynalazek - spychologię stosowaną - i do ścigania grzeszników i innych opornych dusz, czyli szeroko pojętej egzekucji masy upadłościowej, powołali po prostu innych ludzi. Główny bohater, Ezekiel Siódmy, jest takim właśnie Komornikiem.

Motyw Boga, który zniknął (jeśli nie w ogóle, to przynajmniej z oczu aniołów), nie jest czymś nowym. Podobnie skutki przejęcia sterów przez anioły. Funkcjonowanie opartego na ścisłej hierarchii, fanatyzmie i absurdalnej biurokracji (nie)porządku mogliśmy śledzić w utworach z Cyklu Anielskiego Mai Lidii Kossakowskiej. Samowolę aniołów w upiornej, dziwacznej scenografii oglądamy w serii Opowieść Penryn o końcu świata Susan Ee. Korespondujący z Komornikiem motyw istoty skuszonej, by dla anielskich mocodawców ścigać sobie podobnych w zamian za nietykalność i profity, znajdziemy w cyklu Kłamca Jakuba Ćwieka. Lecz Gołkowski poprowadził fabułę swej powieści, akcentując inne elementy. Podobnie jak u Ćwieka jest ona ironiczna i pełna humoru, oferując czytelnikom i czytelniczkom fantastykę rozrywkową, nie siląc się na bombardowanie przemyśleniami (co nie znaczy, że kilku tu nie znajdziemy), lecz to humor znacznie bardziej gorzki, ironia mocniej gryząca, a sceneria kuriozalna i krwawa niczym obrazy Hieronima Boscha.

GramTV przedstawia:

Autor w zasadzie epatuje okrucieństwem, ale równoważy to satyrą oraz kilkoma wzruszającymi scenami. Koncentruje się na absurdzie niepewnej egzystencji Komorników, Legionistów z Cytadeli i zwyczajnych mieszkańców "Piekła na Ziemi", na tym, jak usiłują sobie radzić, na zwyczajach, jakie zostają wprowadzone. Gołkowski za pośrednictwem wykreowanych przez siebie Wysłanników prezentuje interesującą ideę, sprzeczną z instynktownymi odczuciami na temat aniołów i wizerunkiem propagowanym przez popkulturę. Zarówno u Kossakowskiej, jak i Ćwieka są to istoty mające wady, często bardzo ludzkie, ale choć bywają aroganckie, próżne, chciwe i małostkowe, są bezsprzecznie potężne, piękne, inteligentne i wspaniałe (nawet mankamenty ich charakterów budzą podziw). Anioły ukazane w Komorniku to albo psychopatyczne kreatury, albo specyficzne ni to bestie, ni to automaty. Nawet Anioł Apokryficzny przypomina de facto sprytną Sztuczną Inteligencję. Generalnie wszyscy oni są bezdusznymi maszynami, przez co zostaje uwypuklony wymiar człowieczeństwa, a najgorszą rzeczą wydaje się jego strata - czemu przez cały czas opiera się Ezekiel Siódmy, tytułowy Komornik, który wciąż tęskni za odebraną mu podstępem rodziną i, mimo cynicznych tekstów, usiłuje przemycać odrobinę przyzwoitości do swej niewdzięcznej pracy.

Z głupotą i ślepym przywiązaniem do wydumanej doktryny łączy się inny ciekawy wątek - pilnowanie "koszerności" świata. Nic, czego nie ma w Biblii, nie ma racji bytu, w związku z tym niszczona jest technologia, a nawet budynki zbudowane po II w. n. e. Budzi to skojarzenia nawet nie tyle z ultraortodoksyjnymi chrześcijańskimi społecznościami, które ignorują zdobycze techniki jako rzecz grzeszną, ile z niedawnymi wydarzeniami w Palmyrze i innych miejscach, gdzie islamscy fundamentaliści niszczyli archeologiczne skarby, bo były niezgodne z Koranem. Gołkowski wyraźnie lubi wskazywać zafiksowanie na pokucie i karze za grzechy oraz niepokojącą krwiożerczość wyznawców Jedynie Słusznej Religii Miłości i Pokoju (to zresztą wspólne cechy wszystkich przedstawicieli różnorakich Jedynie Słusznych Religii).

Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż choć fabuła wydaje się prosta i dość chaotycznie prowadzona (złożona w dużej mierze z pretekstowych barwnych epizodów), wyłania się z niej zamysł czegoś większego. Autor Komornika zadbał, by w powieści pojawiły się elementy sugerujące, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż sugeruje to Góra, i nie wszystko można zrzucić na karb apokaliptycznej fuszerki. Wskazują na to wątki tzw. Rewersu (planeta została zatrzymana, w rezultacie na jednej stronie panuje żar nieustannie płonącego słońca, na drugiej lodowata ciemność, a względnie wygodnie żyje się w niewielkiej strefie pośredniej), sfinksa, ewolucji w dawnym zoo oraz samo zakończenie utworu. Gołkowski zadbał również, by akcja toczyła się wartko, bawiąc i jednocześnie strasząc, świat był intrygujący, a główny bohater ciut mniej płaski niż blat stołu, na którym położymy książkę. Zresztą chętnie śledzimy jego poczynania - trudno nie darzyć choć odrobiną sympatii wyszczekanego zgryźliwca, który umie spuścić łomot, ale niekiedy go dostaje. Komornik to bezpretensjonalna, lecz nieodmóżdżająca makabreska, która często przywołuje uśmiech, a czasami zimny dreszcz. Warto przeczytać i poczekać na kolejne tomy.

  • Tytuł: Komornik
  • Autor: Michał Gołkowski
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Wydanie: Oprawa miękka
  • Cena: 39,90 zł
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!