Need for Speed - recenzja

Paweł Pochowski
2015/11/03 18:00
2
0

Szał na Szybkich i Wściekłych minął, ale kultura motoryzacyjna nadal ma wielu fanów wśród graczy. Otrzymali oni właśnie bardzo dobry tytuł.

Need for Speed - recenzja

Brak Need for Speeda w katalogu wydawniczym Electronic Arts na rok 2014 był dla mnie sporym szokiem. Był to pierwszy taki przypadek od roku 2002, gdy na rynku pojawił się Need for Speed: Hot Pursuit 2. Szczerze powiedziawszy, nie rozumiem też dlaczego seria zbierała tak wiele hejtu przez ostatnie lata. Oczywiście wydany przez Criterion Games remake Hot Pursuit oraz Most Wanted, a także przygotowany rok później Rivals, nie były szałowymi grami, ale seria miała już w przeszłości znacznie większe wpadki w postaci Undercover czy nawet The Run. We wspomnianych produkcjach w gruncie rzeczy jeździło się całkiem nieźle, jak na zręcznościowe wyścigi. Jednocześnie nie rozumiałem też skąd niechęć twórców wobec powrotu do klimatów znanych z Underground. Podpytałem nawet kilka lat wstecz polski oddział Electronic Arts podczas prezentacji któregoś tam NfS-a o to, co z tym Undergroundem, ale w sumie nie uświadczyłem żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi poza "raz i drugi stworzyliśmy coś takiego, a teraz od kilku lat gracze marudzą już tylko o Undergrounda". Dla mnie, było to uzasadnione, bo obydwie dotychczasowe gry z tej serii były jednymi z najlepszych w całej historii serii. Nic dziwnego, że gracze marzyli o powrocie do tamtego motywu tylko w unowocześnionej wersji.

Zdziwiłem się też, gdy nowy Need for Speed okazał się być restartem całej serii zamiast otrzymać podtytuł Underground 3. Cóż, być może twórcy chcieli w ten sposób zamaskować prawdziwy charakter gry i złowić więcej potencjalnych klientów na bajkę o tym, że są tu elementy leżące u podstaw całej serii. Nie drodzy panowie, nie ma. Nie jeżeli za podstawę serii uznamy pierwsze części, które ukazywały się na rynku w latach 90-tych. Nie było tam miejsca dla ulicznych aut, którym doklejaliśmy spoilery czy wielkich wlotów powietrza na masce. Dla mnie nowy Need for Speed to kontynuacja Undergrounda - tak postrzegałem tą produkcję od samego początku, a po przetestowaniu gry nie mam co do tego już żadnych wątpliwości. Oczywiście bynajmniej nie jest to żaden zarzut, a po prostu stwierdzenie faktu i wyjaśnienie sytuacji.

Poznaj legendy

Nowy Need for Speed rozpoczyna się wprost standardowo dla serii. Nikt nam co prawda nie ukradł samochodu, nie trafiliśmy także do szpitala, co najlepsze nie wcielamy się także w policjanta pracującego pod przykrywką. Jesteśmy po prostu... sobą. Bezimiennym, bezgłosowym miłośnikiem upalania samochodu po mieście, który przypadkiem łapie kontakt z ekipą zajmującym się tym na poważnie. Spike wciąga nas do paczki, w której jest także specjalistka od tuningu Amy, miłośnik driftu Manu czy chociażby jeżdżąca wraz ze znajomymi Robyn. Od Travisa nabywamy pierwsze auto i zaczynamy pojawiać się na nieformalnych spotkaniach, w między czasie otrzymując od każdego z członków informacje o tym, co dzieje się na mieście.

Cześć z nich reprezentuje wspomnianych przed premierą pięć sposobów rozgrywki. Bezprawie to igraszki z policją i robienie na mieście zadymy. Styl odnosi się do driftu, tuning do przerabiania auta, prędkość do tradycyjne wyścigi, ekipa natomiast skupia się na wspólnej zabawie. Każdy ze styli ma swoją własną ikonę - bratanie się z poszczególnymi członkami ekipy i branie udział w wyścigach, o których nas informują, to sposoby na poznanie, próbę zaimponowania, a na koniec rywalizacji z ikonami motosportu pokroju ekipy Risky Devil, Magnusa Walkera, Nakai-Sana, Morohoshi-Sana czy Kena Blocka. Fabułę gry poznajemy oglądając nagrane z udziałem prawdziwych aktorów cut-scenki, łączone zresztą z animacjami generowanymi w czasie rzeczywistym. Robią świetne wrażenie, choć twórcy przesadzili moim zdaniem reżyserując poszczególne ujęcia w mocno przejaskrawionym, ziomalskim stylu, przez co całość momentami zakrawa o śmieszność. Ale cóż, scenariusz Need for Speeda, nawet tego kinowego, zawsze oscylował wobec podobnych motywów, nie pozostało mi nic innego, niż przymknąć na to oko i brnąć naprzód. Żałowałem jednocześnie, że kieruję kompletną niemową, która nie potrafi przywitać się z kumplami czy powiedzieć kilku zdań w odpowiedzi na ich opowieści. Rozumiem, że twórcy specjalnie nie wprowadzili żadnego określonego głównego bohatera, by każdy mógł się z nim łatwiej utożsamić - niezależnie od płci, wieku czy koloru skóry.

Poznaj legendy, Need for Speed - recenzja

Śmieszyły mnie też dziesiątki telefonów od znajomych, które były tylko i wyłącznie monologami z ich strony, a skoro już o nich wspominam, to liczba połączeń, którymi jesteśmy zasypywani, jest wprost absurdalna. Dziękowałem za każdą chwilę, w której nie słyszałem brzęczenia komórki, a nie było ich wiele, bo notorycznie odbierałem od swoich przyjaciół po trzy-cztery telefony pod rząd. Czasem o tej samej treści co kilka minut wcześniej, lub ponaglające, bym gdzieś wpadł na umówiony wyścig. A to już frustrowało, przecież "doskonale o nim wiem, wpadnę, gdy będę chciał". Pisałem o tym w betateście licząc na to, że do czasu pełnej wersji zostanie to poprawione. Póki co niestety tak się nie stało.

Byle szybciej, byle dalej

Rywalizując w poszczególnych zawodach twórcy gry generalnie rzecz biorąc nie odkryli absolutnie nic nowego. Jeżeli chodzi o wyścigi same w sobie - momentami wieje wręcz monotonią. Jest sprint, wyścig na okrążenia, drift, drift z ekipą, drift połączony z limitowanym czasem na przejazd trasy (nazwany tu szumnie gymkhaną, według mnie błędnie), pojedynki jeden na jednego, jazda na czas w kilku konfiguracjach i to tak właściwie spora większość. Czasem podczas wyścigów wplącze się gdzieś policja, często zresztą bezlitośnie odkrywając skrypty napędzające poszczególne wyścigi. Zmagania są jednak przyjemne i bardzo grywalne, między innymi dzięki niezłemu modelowi sterowania, do którego wrócę za chwilę. W tym momencie chciałbym wspomnieć za to o niezłym poziomie trudności - wyścigi na niskim czy średnim poziomie objeżdżamy z palcem w nosie, ale wraz ze zdobywaniem "szacunku" na ulicy możemy ścigać się przeciwko coraz lepszym zawodnikom. Wtedy nie jest już tak łatwo, choć zależy to od dyscypliny. Start w wyścigu z najlepszymi autami odstającym od stawki wozem to samobójstwo, tym bardziej, że nie ma miejsca na żaden błąd, a jeden dzwon eliminuje szanse zwycięstwa. Osobiście najprzyjemniejszy był dla mnie drift, a wraz z treningiem, stawał się też coraz łatwiejszy. Wygrywanie zawodów oznaczonych jako "trudne" wcale takie nie było, co nie zmienia faktu, że ślizganie się bokiem daje wiele dobrej zabawy i dla mnie było podstawowym sposobem na spędzanie z grą czasu. Także pościgi z policją są niezłą frajdą, szczególnie, że ta nie odpuszcza zbyt łatwo, ale jednocześnie nie jest aż tak upierdliwa, jak w przypadku Rivals.

Byle szybciej, byle dalej, Need for Speed - recenzja

Sztuczna inteligencja nie jest tak mocno "gumkowa", jak to drzewiej w Need for Speedach bywało, czasem jednak skrypt popycha rywalizujących z nami zawodników do większej aktywności. Śmiesznie to wygląda, bo jak na zawołanie z dwóch stron wyprzedza nas czasem kolumna trzech-czterech przeciwników. Czasem wtedy, gdy jadę z prędkością maksymalną. Za chwilę jednak zwalniają i zostawiam ich w tyle, przy prędkości o 30-40 procent niższej. Gdzie ulatuje moc z ich auta? Nie mam pojęcia. SI przeszkadza natomiast podczas zawodów grupowych. Czasem musimy driftować obok kolegi z ekipy, jeżeli nie jesteśmy blisko, punkty się nie liczą, szkoda tylko, że ten nie zwraca na nas uwagi. Jeżeli w coś walniemy, pojedzie przed siebie nie bacząc na to, że zostaliśmy z tyłu. Zresztą obserwowanie, jak synchronicznie próbują driftować zawodnicy kierowanie przez konsolę to niezły ubaw. Wychodzi im to mocno koślawo, co chwilę uderzają w siebie, barierki lub innych uczestników ruchu. Nad tym elementem Ghost Games mogło popracować trochę dłużej.

Wszystkie te zawody rozgrywają się na terenie fikcyjnego miasta Ventura Bay, które jest wirtualnym odpowiednikiem Los Angeles. Tutaj ponownie twórcy gry nie wyciągnęli królika z kapelusza, poszczególne dzielnice są wręcz powrotem do przeszłości - mamy tu ścisłe centrum miasta, dzielnice przemysłową, górskie trasy poza miastem i spinającą to wszystko autostradę. Zaprojektowano to wszystko całkiem fajnie i z wieloma naprawdę świetnymi trasami do jeżdżenia. Dodatkowo na mapie znajduje się wiele fajnych i urokliwych miejsc, ale odkrywanie ich nie ma żadnego sensu - gra udaje trochę produkcję z otwartym światem, dodano więc do niej poboczne aktywności. Możemy szukać ciężarówek z dodatkowymi częściami do auta, miejsc z ładnymi widoczkami oraz wyznaczonych punktów, w których należy wykręcić bączka. "Szukanie" to jednak nie adekwatne słowo, bo takie miejsca na mapie zaznaczają się same, gdy jesteśmy blisko. Szkoda, gdyby nie ten jeden element, byłby lepszy powód, by zanurzyć się w Ventura i poznać zakamarki miasta. Z utęsknieniem wspominam poszukiwanie sklepów z Underground 2. Tutaj takiej możliwości niestety graczy pozbawiono. Miasto straszy także pustką. Krążą po nim tylko pojedyncze auta i maksymalnie kilku innych graczy. Ich obecność potrafi czasem przeszkadzać, szczególnie podczas wyścigu, a to bywa frustrujące. Codziennie mamy także dostęp do specjalnych zadań, które zapewniają dostęp do nowych części, póki co nie trafiłem jednak na takie, o które chciałbym się starać. Były bowiem słabsze lub tak samo dobre jak te, które miałem akurat zamontowane w swoim aucie. Nagrody mogłyby więc być cenniejsze, by staranie się o nie faktycznie było opłacalne.

Godzina na ulicy, trzy w garażu

Skoro jesteśmy już przy Underground 2, pytanie brzmi czy w nowym Need for Speed model modyfikacji samochodu jest przynajmniej równie rozwinięty? Otóż tak. Jest on nie tyle równie dobry, co wprost lepszy. Co prawda nie dodamy do samochodu neonów, nie wybierzemy ręcznie głośników czy wzmacniacza, ale chyba nikomu nie będzie tego brakować przy mnóstwie innych opcji modyfikowania wyglądu aut. Zmieniamy bowiem nie tylko całe "body kity", co poszczególne elementy jak maska, zderzaki, progi, spoilery czy koła - w zależności od posiadanego samochodu, bo nie do wszystkich każda z części jest dostępna. Modyfikacje są jednak szczegółowe, możemy zmienić szerokość rozstawienia kół czy kąt ich pochylenia, pomalować osobno obręcz felgi, jak i jej dodatki, zamontować odmienną felgę dla każdego z kół. Także malowanie auta i nakładanie poszczególnych naklejek to opcja na całe godziny zabawy, możemy bowiem niezwykle precyzyjnie w rozbudowanym kreatorze dostosować miejsce, wielkość, kolor i inne parametry każdego z vinyli. Osobiście wciągnęło mnie to na całe godziny i wiem, że w garażu Need for Speed spędzę jeszcze całe tygodnie, dopieszczając projekt w najdrobniejszych detalach. Brakuje mi tu co prawda opcji odbijania całego stworzonego wzoru na przeciwnym boku auta, ale ponoć opcja ta ma jeszcze szansę się pojawić. Trzymam za nią kciuki.

GramTV przedstawia:

Wygląd to jedno, modyfikacja osiągów - drugie. Ghost Games oddaje w nasze ręce nie tylko multum części do wymiany w samochodzie (silnik, napęd, hamulce, wydech, jest tego sporo), co także możliwość dowolnego dostosowania ustawień. Zmieniamy ciśnienie w tylnych i przednich kołach, dostosowujemy balans hamulców czy moc, z jaką działa ręczny; nitro ustawimy na czas lub moc działania, ustalamy wysokość zawieszenia niezależnie na każdą z osi - a wszystkie te modyfikacje wpływają na to, jak prowadzi się auto. Wszelkie zmiany przybliżają zachowanie się samochodu albo w stronę driftu, albo w stronę przyczepności, potrzebnej podczas wyścigów. Grzebiąc w samochodzie zmieniamy więc tak właściwie jego sposób zachowania się na drodze, co jest bardzo realistyczne mimo tego, że gra jest zręcznościówką w czystym wydaniu. Podstawowy model jazdy jest trochę ociężały, ale już po zakupie kilku części i modyfikacji ustawień możemy go zmienić. Sprawić, by auto łatwiej wchodziło w drifty i zachowywało się podczas nich stabilniej, albo wprost przeciwnie - dopasowując ustawienia tak, by zapewnić sobie jak najlepszą przyczepność. Każdy z samochodów ma więc jakby swój własny model jazdy, nie tylko więc można, ale wprost należy przygotować osobne egzemplarze dla różnych wyścigów. Osobiście inne auto miałem do driftu, a inne do zwykłych wyścigów i tylko brak możliwości zmiany auta bez przebijania się przez loadingi utrudniało mi przełączanie się pomiędzy nimi. Jeździ się jednak całkiem przyjemnie i jest to główny powód, dla którego Need for Speed to w gruncie rzeczy bardzo grywalny i przyjemny tytuł.

Pozostając chwilę i w garażu, i w temacie aut, chciałbym wspomnieć, że może Need for Speed nie posiada tak rozbudowanej listy samochodów jak inne konsolowe ścigałki, ale za to jest to bardzo przemyślany zestaw. Łącznie wozów jest ponad 50, a w śród nich znajdziemy takie perełki jak BMW M3 E46, E92, Evolution II E30; Ford Mustang Boss 302, GT; Honda Civic Type-R, NSX Type-R; S2000; Mazda MX-5 1996 (i 2015), RX7 Spirit R; Mitsubishi Lancer Evolution; Nissan 180sx Type X, GT-R Premium, Silvia Spec-R, Skyline GT-R, a także Porsche 911, Toyota GT86 i nawet podczciwego Golfa pierwszej generacji. Fani motoryzacji wiedzą już, że ogranie tych aut to naprawdę konieczność i zadanie na wiele godzin. A pozostaje jeszcze grupa nie ulicznych, a luksusowych samochodów klasy "super", które trochę nie pasują mi do charakteru zabawy, ale są. Mowa tu chociażby o Ferrari 458 Italia, Ferrari F40, Lamborghini Aventador LP 700-4 czy Mercedes-AMG GT.

Godzina na ulicy, trzy w garażu, Need for Speed - recenzja

Całe życie pod górkę

Skoro jesteśmy już przy "utrudniaczach" zabawy, trochę ich tu jest. Mam wrażenie, że gdyby Ghost Games miało jeszcze więcej czasu, finalna gra mogłaby być przyjaźniejsza dla gracza. Osobiście pragnąłbym chociażby uproszczenia włączenia wyścigów z poziomu mapy. Aktualnie możemy bowiem albo wyznaczyć trasę dojazdu do punktu startowego dla danych zawodów, albo teleportować się na miejsce. Teleportacja oczywiście zajmuje chwilę, gdy pojawimy się na miejscu musimy jeszcze potwierdzić chęć wzięcia udziału w zawodach, które dopiero w tym momencie zaczynają się ładować. Jak gdyby chęć teleportacji na miejsce odbywania się danych zawodów nie była już czytelnym komunikatem pt. "chcę wziąć w nich udział". Co więcej, start zawodów wykonać można stojąc autem w odpowiednią stronę, gdy auto ustawione jest odwrotnie, nie da się tego zrobić. Nie rozumiem, dlaczego, skoro i tak oglądamy najpierw filmik, a potem auto ustawione jest w domyślnym miejscu - nie ma tu lotnego startu, jak to bywało w NFS od Criterionu.

Co dalej? Odpalenie gry trwa ładnych kilkanaście sekund, gra nie oferuje kamery z wnętrza, ale za to całkiem zmyślnie zaprojektowaną możliwość robienia zdjęć podczas jazdy. Z jednej strony nie musimy więc wychodzić do osobnego menu i zatrzymywać zabawy, z drugiej nie ma możliwości dostosowania filtrów, ostrości czy ustawienia kamery - trochę szkoda, pieczołowicie przygotowanemu autu aż chciałoby się wykonać sesję zdjęciową. Problem polegałby pewnie na tym, że NfS jest "zawsze online", przez co w trybie wolnej jazdy włączenie mapy czy telefonu wcale nie powoduje, że rozgrywka pauzuje, a auto staje w miejscu. To oczywiście nie jest aż tak uciążliwe, ale już brak możliwości włączenia gry bez sieci - owszem. Jeżeli przez jakieś problemy nie będziecie mieli przez kilka dni dostępu do internetu, Need for Speeda przez ten czas po prostu nie włączycie. Inna "przeszkadzajka" to komunikaty wyjaśniające na początku podstawę rozgrywki. Ich wyświetlanie to chory pomysł, zasłaniają połowę ekranu często podczas właśnie rozpoczynającego się wyścigu - nie ma więc czasu na ich przeczytanie, a w konsekwencji ich wyświetlenie okazuje się bezowocne.

Całe życie pod górkę, Need for Speed - recenzja

Wspomniałem o kamerze, z przyjemnością mogę poinformować, że widoki zza samochodu są aż trzy, w tym tylko przy jednym z nich auto "ucieka na bok" zmieniając w ten sposób perspektywę, z której patrzymy. Na prezentacji gry na E3 wyglądało to słabo, ale już podczas rozgrywania driftów czasem lubiłem sobie taki widok zaaplikować i z przyjemnością z niego korzystałem. Z reguły tylko przez moment, ale fajnie, że nie ma przymusu, by w ten sposób oglądać zabawę i jest to całkowicie opcjonalne.

Piękna jest noc bezsenna

W nowym Need for Speedzie trwa wieczna noc - czasem jest to moment tuż przed zmrokiem, czasem sam jej środek, czasem na horyzoncie pojawiają się już pierwsze promienie wschodzącego słońca. Jedno jest pewne, w każdy warunkach świat gry wygląda po prostu świetnie. Padający deszcz zalega na jezdni, przez co ta niczym tafla wody odbija wszelkie światła neonów i lamp, które mijamy. Rozświetlone z daleka miasto to zresztą jeden z najpiękniejszych widoków w grze, ponieważ to właśnie oświetlenie odgrywa w oprawie wizualnej ogromną rolę. Produkcja diametralnie inaczej wygląda przy mniejszym oświetleniu, na zboczach gór, inaczej w samym centrum, a inaczej chociażby w tunelach - niektóre latarnie świecą na niebiesko, inne na pomarańczowo, każdorazowo świat gry i nasze auto wyglądają po prostu pięknie. Stronę wizualną Need for Speed można po prostu chłonąć, ponieważ jest to jedna z ładniejszych wydanych ostatnio gier wyścigowych.

Piękna jest noc bezsenna, Need for Speed - recenzja

Wraz z bardzo dobrą grafiką produkcja oferuje także świetną stronę audio - odgłosy aut są soczyste i dają kopa, dodatkowo zmieniają się wraz z modyfikacjami samochodu. Aktorzy także zrobili kawał niezłej roboty, dano im do czytania głupie kwestie, ale brzmią przekonująco i całkiem profesjonalnie. Ostatni element to oczywiście soundtrack, na którym roi się od wielu różnych gatunków muzycznych. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Osobiście niektóre piosenki spodobały mi się bardziej, inne mniej, ogólnie jednak całość pasowała do zabawy i umilała mi spędzony z grą czas - a właśnie o to w tym wszystkim biega.

Reasumując, nowy Need for Speed to powrót do czasów Undergroundu i to powrót wykonany w bardzo przemyślany i kompleksowy sposób. Gra jest rozbudowana na wielu płaszczyznach i oferuje spore możliwości dostosowania modelu sterowania do własnych preferencji. Samochodów nie jest może ogromnie wiele, ale znajduje się tam sporo fajnych bryk, których dopieszczanie w garażu trwać może całe godziny. Scenariusz nie jest najwyższych lotów, ale nie jest to przypadek przy pracy, a specjalny zabieg - część graczy może być zadowolona. Z technicznego punktu widzenia gra pewnie zyskałaby na dodatkowych miesiącach produkcji - być może udałoby się twórcom zrezygnować z kilku przeszkadzaczy, a inne elementy zaprojektować w bardziej przyjazny dla użytkownika sposób. Ogólnie jest jednak całkiem dobrze, ponieważ tytuł jest grywalny i oferuje świetną zabawę, która po pewnym czasie robi się co prawda trochę monotonna, ale przejście wszystkich "ścieżek rozgrywki" to zadanie na dobrych kilkanaście godzin minimum. Osobiście mam nadzieję, że nowy Need for Speed będzie bazą, którą twórcy ulepszą i za rok lub dwa zaoferują nam jej kontynuację, która będzie już maksymalnie doszlifowana i dopieszczona w każdym detalu. Wtedy z przyjemnością wystawię ocenę wyższą niż aktualna.

Need for Speed na PlayStation 4 nie tylko wygląda świetnie, ale także bardzo dobrze działa. Niestety, wersja na Xbox One nie ustrzegła się małych problemów. Po pierwsze, rozdzielczość na konsoli Microsoftu została ograniczona do 900p, na PlayStation 4 wynosi ona 1080p. Nie jest to problem, ponieważ nawet na Xbox One "gołym okiem" trudno zauważyć różnicę, a gra i tak jest śliczna. Drugi i bardziej palący problem to spadki animacji. Na Xbox One gra nie trzyma stałej liczby 30 klatek na sekundę, gdy na ekranie sporo się dzieje, animacja znacznie zwalnia i potrafi gubić nawet kilka klatek, co rzutuje na przyjemność z zabawy. Także wersja na PS4 potrafi czasem zwolnić, ale nie jest to ani tak częste, ani tak mocne, jak w przypadku konkurencyjnej konsoli. Jeżeli macie obie konsole, lepiej zdecydujcie się na wersję gry przygotowaną z myślą o PlayStation 4.

8,0
Need for Speed jest w tym roku równie dobry, jak przejażdżka sportowym autem. Głośno, trzęsie i nie ma radia, ale jest radość i dobra zabawa
Plusy
  • dobry model sterowania z szerokimi możliwościami dostosowania go do własnych preferencji
  • niezłe auta
  • rozbudowany tuning mechaniczny i wizualny
  • pięć sposobów zabawy
  • grywalność
  • czasem niezły poziom trudności
  • oprawa graficzna!
  • miłe dla oka filmiki przerywnikowe
  • zabawa na minimum kilkanaście godzin
Minusy
  • SI miewa gorsze momenty
  • telefony, telefony
  • scenariusz jest na poziomie Disneya
  • niektóre elementy mogłyby zostać lepiej zaprojektowane
  • brak możliwości odbicia naklejek po drugiej stronie auta
  • brak możliwości włączenia gry bez internetu
  • przydałby się bardziej rozbudowany tryb foto
  • brak kamery z wnętrza samochodu
  • 30 fps zamiast 60, z delikatnymi, okazjonalnymi spadkami
Komentarze
2
Melchah
Gramowicz
03/06/2020 23:24

Dobrze, że recenzent wspomniał o braku kamery z wnętrza. Dla mnie to bardzo ważne. Gra mogłaby być świetną odskocznią od "poważnych" wyścigów, ale jeśli nie ma widoku z kokpitu - nie ma zabawy. Szkoda, jest za grosze w sklepie Sony w promocji.

Gamers' Republic
Gramowicz
07/08/2019 22:03

Bardzo rzetelna recenzja. Mi również bardzo podoba się ta gra i bawiłem się w niej jakieś 40 - 50 godzin. Jedyny element, który mi w niej nie odpowiada to muzyka - dużo bardziej wolałem ścieżkę z pierwszej części Underground. Moją opinię przedstawiłem w filmiku https://youtu.be/bLcM8xvKP4g oraz opisałem w recenzji NFS dostępnej pod adresem http://mobilne-technologie.regionalnie.com/gry/recenzja-need-for-speed-2015-ostatnie-dobre-i-nielegalne-wyscigi-od-ghost-games/.