Andrzej Pilipiuk "Oko Jelenia: Sowie zwierciadło" - recenzja książki

Małgorzata Trzyna
2015/04/11 11:00
2
0

Świat został uratowany, wszyscy żyli długo i szczęśliwie... czy aby na pewno?

Oka Jelenia: Sowie zwierciadło to kontynuacja poprzednich części. Nie sięgnąwszy uprzednio po inne tomy, nie ma sensu porywać się na tę książkę - w przeciwnym razie trudno będzie się połapać, o co chodzi i kto jest kim, nie mówiąc już o licznych nawiązaniach do wcześniejszych wydarzeń. Ci, którzy czytali, wiedzą już, czego się spodziewać - wartkiej akcji, niewykonywalnych zadań, z którymi bohaterowie muszą sobie jakoś radzić, a kiedy wszystko zaczyna się układać... pojawiają się kolejne komplikacje. Ci, którzy nie czytali, ale lubią fantastykę, mogą śmiało sięgnąć po tę serię.

Andrzej Pilipiuk

Po przeczytaniu szóstego tomu Oka Jelenia nie spodziewałam się kontynuacji. Wszystkie wątki zostały zakończone i nie pozostało nic innego jak cieszyć się szczęśliwym zakończeniem. Andrzej Pilipiuk miał jednak w zanadrzu jeszcze kilka niespodzianek: postanowił nie tylko wyjaśnić, jak potoczyły się dalej losy Staszka i Heli, ale też pokazać, co zrobili rodzice młodzieńca, gdy okazało się, że ich syn po prostu zniknął.

W poprzednich odcinkach

Głównymi bohaterami powieści są Marek Oberech, nauczyciel informatyki, i Stanisław Grążel, uczeń. W pierwszej części poznajemy ich tuż przed katastrofą - do Ziemi zbliża się rój meteorytów z antymaterii, który wkrótce zniszczy całą planetę. Śmierć nie jest jednak pisana Markowi i Staszkowi, gdyż w ostatniej chwili zostają oni uratowani przez kosmitę, Skrata, który w zamian za ocalenie życia żąda wypełnienia pewnej misji - odnalezienia tytułowego Oka Jelenia. W ten sposób obaj bohaterowie zostają przeniesieni o kilka stuleci wstecz, do XVI-wiecznej Norwegii. Tam poznają Helenę Korzecką, szlachciankę z XIX wieku, również uratowaną przez Skrata. W ten sposób ich losy splatają się ze sobą. Przybysze z różnych epok, którzy znaleźli się niespodziewanie w przeszłości, muszą poradzić sobie nie tylko z niemożliwym wręcz zadaniem wyznaczonym przez kosmitę, ale też dostosować się do niezwykłych warunków i wykazać się zaradnością, starając się przetrwać w tych trudnych czasach.

Po wielu perypetiach zdaje się, że wszystko zaczyna się układać. Szósty tom Oka Jelenia kończy się w taki sposób, że czytelnik ma wrażenie, że zło zostało pokonane, a panom nie zostaje już nic innego, jak tylko oświadczyć się damom ich serc, wyprawić huczne weseliska i żyć długo i szczęśliwie. Gdyby w ten sposób cykl się zakończył, byłabym całkowicie usatysfakcjonowana. Tymczasem okazało się, że - jak to w życiu bywa - bohaterowie znów dostali cegłą w łeb (oczywiście, nie dosłownie).

W poprzednich odcinkach, Andrzej Pilipiuk

Gorsza strona Oka Jelenia

Na początku siódmego tomu mamy okazję przypomnieć sobie pokrótce, jak wyglądały szalone przygody Marka, Staszka i Heli. Marek, który powrócił do XXI wieku, zostaje uprowadzony. Porywacze zostali przedstawieni w sposób stereotypowy - pojawia się m.in. szczurowaty szpieg oraz gruby biznesmen z piękną kobietą u boku. Marek w telegraficznym skrócie przedstawia im swe dzieje, a jego słowa brzmią tak niedorzecznie, że gdybyśmy nie wiedzieli, że mówi prawdę, nigdy nie dalibyśmy mu wiary. Trudno było nie uśmiechnąć się w tym momencie - autor zdaje się mówić do czytelników "tak, wiem, jak to brzmi". Porywacze zachowują się raczej dziwnie, gdyż początkowo nie potrafią nawet wyłuszczyć jasno swych żądań, a później zaczynają wierzyć w opowieść Marka zamiast potraktować ją jako wytwór jego chorej wyobraźni.

Warstwa science-fiction nie należy do mocnych stron książki - trudno przyjąć z entuzjazmem takie rozwiązania, jak meteoryty z antymaterii czy gadające, mechaniczne stworzenia z przyszłości, które jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki przenoszą ludzi w czasie i wskrzeszają z martwych, a jednocześnie nie potrafią samodzielnie odnaleźć interesującego ich przedmiotu. Warto jednak przymknąć na to oko i skupić się na drugiej, ważniejszej warstwie, jaką jest możliwość przeniesienia się w przeszłość i poznania zwyczajów naszych pradziadów.

Dobra strona Oka Jelenia

GramTV przedstawia:

W siódmym tomie trafiamy do XIX-wiecznej Polski okupowanej przez Carską Rosję. Realia te zostały odtworzone z dużą dbałością o detale. Mamy okazję przyjrzeć się, jak przecież nie tak dawno temu - 150 lat zaledwie - żyli nasi przodkowie, jakie panowały zwyczaje, w co się ubierano, co jadano... i w jaki sposób wyglądało rycerskie pożegnanie śmiałków wyruszających wykonać zadanie, w którym niechybnie zginą. Barwne opisy pozwalają bez trudu wyobrazić sobie dawną Polskę, ale nie są przesadnie obszerne i nie ma szans nudzić się choćby przez krótką chwilę. Szkoda, że lekcje historii w szkole nigdy nie prezentowały się choćby w połowie tak interesująco.

Na docenienie zasługuje też sposób prowadzenia narracji - zupełnie inaczej, kiedy przenosimy się w przeszłość, inaczej, gdy jesteśmy w czasach współczesnych. Ludzie w każdej epoce wysławiają się w inny sposób, mają zupełnie inny sposób myślenia, zasady, moralność, obyczaje. Autor wplótł również tu i ówdzie pieśni z XIX wieku. Nie zabrakło też nawiązań do współczesnej popkultury - np. książek Jacka Komudy, "Harry'ego Pottera", komiksów "Kajko i Kokosz" czy gry "Wiedźmin".

Dobra strona Oka Jelenia, Andrzej Pilipiuk

Bohaterowie są bardzo sympatyczni i przez cały czas trzymałam kciuki za realizację ich planów. Co prawda zarówno zakończenie szóstej części, jak i wzmianki tu i ówdzie w tomie siódmym pozwalały wysnuć pewne wnioski na temat ich dalszych losów, ale nawet one nie mogły uspokoić mnie na tyle, by nie próbować potrząsnąć Staszkiem i zapytać go, co właściwie wyprawia, czemu idzie na pewną śmierć, czemu postępuje szlachetnie (czytaj: głupio) - chociaż w głębi duszy przecież wiem, że tak jest właściwie, że prawdziwi bohaterowie to nie tacy, co umykają w krzaki na widok wroga, ani nie tacy, których interesuje jedynie własny zysk, ale właśnie ci, którzy są zdolni do poświęceń.

Tom siódmy kończy się dobrze, podobnie jak tom szósty (oczywiście dla tych, którzy przeżyli). I tym razem możemy liczyć, że doczekamy się wesela, po którym wszyscy będą żyli w spokoju. Chyba że za rogiem czeka jeszcze jeden obwieś z cegłą. Może czeka? W książce pozostały wątki, którymi łatwo otworzyć - niby wytrychem - drzwi do następnej części. Jednak jeśli autor postanowi wyrzucić wytrych i pozwoli bohaterom wreszcie odetchnąć, zakończenie będzie w pełni satysfakcjonujące.

Słowem podsumowania

Oko Jelenia można albo kochać, albo nienawidzić. Kochać za pokazanie realiów historycznych, za wartką akcję, za ciekawą fabułę, za sympatycznych bohaterów, do których łatwo się przywiązać. Nienawidzić za warstwę science-fiction - lub wzruszyć ramionami i potraktować jedynie jako pretekst do przeniesienia się w przeszłość. Zresztą, w siódmym tomie nie ma nad czym się pastwić, bo skupiamy się głównie na dziejach Staszka, który trafił do XIX-wiecznej Polski. W porównaniu z poprzednimi odsłonami, niewiele jest elementów science-fiction, a i tutaj nie pojawia się nic, czego nie było wcześniej. Jeśli przeczytaliście sześć pierwszych tomów, siódmy zapewne również przypadnie wam do gustu. Jeśli nie... warto nadrobić zaległości, gdyż seria oferuje wciągającą opowieść, w której autor wykorzystuje swą rozległą wiedzę o historii - nie tylko Polski.

Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
11/04/2015 12:35

Przeczytałem wszystkie poprzednie części i muszę powiedzieć, że... nie polecam. Książki nudne, bohaterowie przez większość czasu nie robią praktycznie nic. Góruje tutaj główny bohater, który chyba spędził w tej sadze więcej czasu w różnych "więzieniach" niż protagonista "Skazanych na Shawshank".Do tego czuć, że książki nie były pisana dla fabuły, bohaterów czy innych IMO bardzo istotnych rzeczy w literaturze. Te tytuły to zebrana wiedza autora o życiu w XVI wieku.No i ileż razy można czytać, że bohater je wodnistą zupę(i podkreślam, uwaga - PODKREŚLAM, koniecznie trzeba napisać, że z kaszą, bo czytelnik za pierwszym razem nie zrozumie, że ziemniaków się w tamtych czasach nie uświadczyło).

Usunięty
Usunięty
11/04/2015 12:17

No to się zdziwiłem. Nie jestem fanem polskich autorów, nie tylko fantasy, ale akurat seria Oko Jelenia bardzo przypadła mi do gustu. Nie spodziewałem się części siódmej, gdyż pamiętam wywiad z Pilipiukiem, który mówił, że miał pomysł na 7 książek, ale po chaosie twórczym i licznymi rozmowami z wydawcą i edytorami jakoś udało mu się zmieścić całą historię w 6 tomach i zamknąć wszystkie wątki. Tym bardziej zdziwiłem się, gdy zobaczyłem nieznany mi tytuł z tej serii i to jeszcze recenzja na gram.pl.Co do samej recenzji, muszę przeprosić. Przeczytałem tylko wstęp i podsumowanie, żeby nie popsuć sobie przyjemności z czytania, bo kątem oka zerkałem już na mam nadzieję niewielkie spojlery. Pióro Pilipiuka nieraz potrafi być niesamowicie przewidywalne, a czasem pojawia się w historii coś zupełnie nieprzewidywalnego, dlatego też akurat w przypadku tej recenzji, przepraszam cię autorko, wolę dmuchać na zimne.