Teoria wszystkiego - recenzja filmu

Kamil Ostrowski
2015/02/07 16:00
3
0

Miałem duże oczekiwania w stosunku filmowej biografii genialnego astrofizyka i może właśnie z powodu zderzenia wyobrażeń z rzeczywistością, przeżyłem spore rozczarowanie.

Teoria wszystkiego - recenzja filmu

Nie będę ukrywał, że na Teorię wszystkiego czekałem niczym przysłowiowy pies z wywieszonym jęzorem. Chociaż materia naukowa produkowana przez Stephena Hawkinga jest mi w ogromnej mierze obca, to postać sparaliżowanego naukowca darzę od lat wielkim podziwem, a w przypływie nastroju potrafię nawet spróbować zagłębić tajniki jego naukowych teorii robiąc kolejne podejście do jego książek.

Jak pewnie większość z Was wie, Stephen Hawking to astrofizyk, który od wielu lat zajmuje się teoretycznymi zagadnieniami, wśród nich m.in. czarnymi dziurami. Stał się bardzo znany po wydaniu popularnonaukowej Krótkiej historii czasu, a także dzięki urokowi jego niesamowitej historii. W młodym wieku u Hawkinga zdiagnozowano stwardnienie zanikowe boczne, efektem czego od wielu lat jest niemalże całkowicie sparaliżowany (obecnie może wykonywać tylko szczątkowe ruchy policzkiem). To i tak więcej, niż można by się spodziewać - przebieg choroby u naukowca jest nietypowy, zazwyczaj bowiem osoby z tym schorzeniem umierają po kilku latach, wraz z tym, jak objawy choroby stają się coraz silniejsze.

Zdiagnozowany na studiach Stephen Hawking pierwotnie popadł w depresję, chciał porzucić pracę naukową, zaczął pić. Ostatecznie, m.in. dzięki wsparciu swojej żony, wziął się w garść i wrócił do studiowania, zrobił doktorat, potem profesurę. Wszystko to ku wielkiemu zdziwieniu swoich przyjaciół, a później całego świata - jego choroba powinna go bowiem przecież już dawno zabić. Więcej na temat historii nie będę Wam zdradzał - dodam jeszcze tylko, że mimo tego, że Hawking jest od dziesięcioleci sparaliżowany, to nie przeszkadza mu w prowadzeniu aktywnego życia - również osobistego. Dziś ma 72 lata i uważany jest za jednego z najważniejszych fizyków swojego pokolenia, jest symbolem i popularyzatorem aktywnego poszukiwania zrozumienia dla wszechświata.

Niesamowita historia Stephen Hawkinga jest niezaprzeczalnie siłą napędową Teorii Wszystkiego, a zarazem jedną z niewielu zalet tego obrazu. Nie da się ukryć, że życie napisało najlepszy scenariusz, jaki reżyser może sobie tylko wyobrazić. Początek dobrze zapowiadającej się kariery, potem wieść o chorobie, pierwsze trudności, ale i pierwsze sukcesy naukowe, aż do momentu pełnego paraliżu. I kiedy wydaje się, że to koniec, okazuje się, że nie - bohater pozostaje w świecie żywych, jakby na przekór całemu światu. Wydaje się to wręcz niemożliwe, ale nie można przecież wyrzucić scenarzyście, że stworzył historię nieprawdopodobną!

GramTV przedstawia:

Kiedy o Teorii Wszystkiego się opowiada, albo kiedy skondensuje się ją do parominutowego zwiastuna, wszystkie wydaje się być na swoim miejscu. Odtwórca głównej roli gra bardzo dobrze, wszelkie nagrody i nominacje były jak najbardziej zasłużone - od pierwszych scen możemy zauważyć, jak naturalną niezgrabność udaje się przemycić się Eddiemu Redmaynowi. Płynnie przechodzi też przez kolejna stadia choroby, wraz z upływem czasu coraz wyraźniej demonstruje to, jak wielkim problemem staje się wykonywanie nawet prostych czynności. Bezbłędna rola.

Niestety, nie można tego samego powiedzieć o pozostałych postaciach. Felicity Jones jako Jane Hawking jest śliczna, ale papierowa, nie mówiąc o lekko irytującym Charliem Coxie grającego przyjaciela rodziny - Jonathana Jonesa. Te dwie postaci obok odtwórcy głównej roli pojawiają się bardzo często, tym bardziej szkoda, że nie udało się ich uczynić bardziej wiarygodnymi. Wielka szkoda, że prawie zupełnie pominięto relacje i życie dzieci naukowca - pojawiają się jako małe brzdące, nieco starsze brzdące, a później już jako dorośli, ale nie mający nic do powiedzenia, stanowiący niejako scenografię.

Reżyserowi też raczej średnio idzie budowanie nastroju. Sceny romantyczne niespecjalnie grają nam w duszy, wydają się wymuszone. Sceny smutku, walki z chorobą są oczywiście poruszające, ale to poruszenie nie rodzi się na ekranie, a w naszych głowach. W naszych myślach ciągle jest przecież historia Hawkinga jako całość, no i świadomość, że naukowiec żyje naprawdę, a jego losy właśnie tak się potoczyły (co, jak warto wspomnieć po raz "enty", jest samo w sobie przecież niesamowite). Do tego dochodzą rozterki, rozgoryczenie, moralność Kalego... wątków jest kilka, ale wszystko pozostaje niestety płytkie, naciągane i bez polotu. Efekt jest taki, że spodziewamy się, że tempo będzie rosło powoli, czekamy na moment kulminacyjny, na cokolwiek... Niestety, niczego się nie doczekałem - tempo i natężenie "akcji" jest równe jak zapis pulsu hrabiego Draculi, a ładunek emocjonalny, jakie niosą za sobą kolejne sceny, jest z paroma drobnymi wyjątkami, równie nieuchwytny jak bozon Higgsa. Teoria wszystkiego jest po prostu nudna.

Pod względem warsztatowym film jest jak wycięty z szablonu dla dramatu biograficznego. Estetyka jest poprawna, ale nic ponadto - po pierwszej, ciekawej kolorystycznie scenie, reżyser nie pozwala sobie na żadne szaleństwa. Muzyka brzmi jak zbiór "stocków" z sieci. Nawet zwracając uwagę na pracę kamery dojdziemy do wniosku, że jest poprawna, ale absolutnie nieciekawa. Znowu nuda.

Gdyby nie to, że historia Stephena Hawkinga jest niesamowicie ciekawa, to Teorię wszystkiego uznałbym za film absolutnie przeciętny, a nawet kiepski. Jednakże scenariusz, który fizykowi napisało życie, rekompensuje wiele braków - nudę artystyczną, warsztatową i koncepcyjną. Jeżeli jesteście zaznajomieni z biografią tego naukowca, chociażby dzięki dokładnej lekturze jego strony na Wikipedii, to spokojnie możecie sobie darować Teorię Wszystkiego. Czekają Was dwie godziny podpierania opadającej głowy. Jeżeli natomiast o Hawkingu macie informacje szczątkowe, wiecie piąte przez dziesiąte, że to "facet od czarnych dziur na wózku", to możecie pokusić się o seans. Nie sposób nie zostać poruszonym, przez fantastyczną historię Hawkinga.

Komentarze
3
kotlecik5
Gramowicz
08/02/2015 15:46

Takie pytanie, czemu nie wystawiacie ocen, zalet ani wad filmom, jak to robicie w przypadku gier? :P

Usunięty
Usunięty
07/02/2015 18:35

Fakt recenzje są świetne. I na sam film też bym z wielką chęcią się wybrał :)

Usunięty
Usunięty
07/02/2015 17:23

Tak czytam te wszystkie recenzje i któregoś pięknego dnia chyba się w końcu skuszę na ten film.




Trwa Wczytywanie