UemeU - testowaliśmy nowy sandbox Omnigon Games

Łukasz Wiśniewski
2014/09/23 09:00
3
0

UemeU to coś więcej niż gra. Twórcy nadali swemu projektowi dumne określenie sandbox nowej generacji. Przyjrzeliśmy się możliwości tworzenia światów i przetestowaliśmy zabawę awatarami.

UemeU - testowaliśmy nowy sandbox Omnigon Games

Gdy ojcowie (i matka) cyberpunka opisywali przyszłość sieci, pełna była ona wizji wirtualnych światów z awatarami, ich domami i miejscami spotkań. Historia zweryfikowała to bardzo brutalnie. Podstawą kontaktów są dziś narzędzia społecznościowe oparte o standardowy interfejs graficzny. Nie ma wirtualnej rzeczywistości 3D w której spotykałby się ogół użytkowników. Owszem, były próby. Takie Second Life na przykład. Żaden z takich projektów nie osiągnął namiastki sukcesu sieci społecznościowych. Na dodatek wszelcy aktywiści sieciowi, cyberprzestępcy i Białe Kapelusze trzymają się od nich z daleka. Dlatego platformy do tworzenia wirtualnych światów i awatarów pojawiają się dziś jako narzędzia rozrywkowe. Zabawki. Projekt UemeU zalicza się właśnie do tej kategorii.

Wyobraźcie sobie mieszankę niektórych z pomysłów Second Life z elementami kojarzącymi się z kultowym już Minecraftem. Taki jest właśnie projekt UemeU - sandbox pozwalający powołać do istnienia nasze wirtualne odpowiedniki, budować co zechcemy, tworzyć rozmaite gry. Do tego ekipa z Omnigon Games postanowiła, że ich produkt powinien wyglądać w miarę porządnie, ale jednocześnie nie wymagać potężnych komputerów. Dlatego postawili na silnik Unity, który z samej swej natury jest bardzo skalowalny do potrzeb projektu. Dzięki temu UemeU zadziała na PC bez względu na to, czy waszym systemem operacyjnym jest Windows (od XP wzwyż), Linux (dystrybucje Ubuntu), czy dowolny OS X.

Projekt UemeU bazuje na udziale użytkowników, bo przecież to oni w dużej mierze będą tworzyli rozmaite rzeczy w oparciu o udostępnione narzędzia. Sama nazwa wywodzi się z fonetycznej zbitki You-Me-You (z domieszką wyspiarskiego akcentu ma się rozumieć). Nie dziwi więc fakt, że już teraz, w fazie alpha trwa wielki nabór użytkowników. Ekipa Omnigon Games współpracuje z nimi w niemal wzorowy sposób. Jako, że projekt tworzą typowi pasjonaci, wspierani przez niezależnego brytyjskiego wydawcę i dewelopera, czyli znaną przede wszystkim dzięki grze RuneScape firmę Jagex, nie ma jakiegoś potwornego budżetu. Dlatego już we wczesnej fazie za dostęp trzeba zapłacić, niejako zainwestować w rozwój. Nie za wiele, bo niecałe 11 funtów, ale dla Polaka może to już być suma wymagająca rozważenia...

Zabawę z UemeU można podzielić na dwie wyraźne części. Pierwszą z nich jest tworzenie. Narzędzia do tego przeznaczone są bardzo rozbudowane, bo też sandbox totalny musi mieć je potężne. Do tego dochodzi cały czas rozrastająca się biblioteka obiektów. Ekipa z Omnigon Games rozpoczęła projekt ze spora bazą doświadczeń, dzięki czemu juz na starcie zadbano o to, by biblioteka gotowych obiektów była wygodna do przeszukiwania. Tak więc przekopując się przez rozmaite kategorie, możemy dodawać kolejne elementy do naszej wizji. Oczywiście obiekty są tworzone zarówno przez autorów, jak też i przez użytkowników. Jak w każdym projekcie opartym zawartość tworzoną przez społeczność, pojawia się pytanie o kontrolę. Wiadomo, że pojawią się rzeczy - nazwijmy to - nieobyczajne. Wiadomo też, że w którymś momencie ktoś zahaczy o jakieś prawa autorskie. Zarówno Jeremy Hindle, szef studia, jak też odpowiedzialny za kontakt ze społecznością Dave Landrum, zapewniali mnie, że są na to przygotowani i mają w zanadrzu odpowiednie rozwiązania.

<

O ile jestem w stanie to określić po prezentacji, to poza granicami wyznaczonymi przez możliwości silnika użytkownicy maja w UemeU pełną swobodę w tworzeniu. Średniowieczne zamki, futurystyczne miasta, wnętrza statków kosmicznych, obce światy - wszystko jest w zasięgu ręki. Wystarczy mieć wyobraźnię i - w wypadku rozbuchanej wyobraźni - nieco czasu. Jak zostało wspomniane, do wielu celów wystarczy przekopanie biblioteki dostępnych obiektów. Po wybraniu za pomocą wielkiej widmowej ręki umieszczamy je tam, gdzie nam pasuje. Prawdziwi demiurgowie nowych światów powinni jednakże zaczynać od podstaw. Czyli wybierać podstawowe bryły i owym łapskiem kształtować je w pożądany kształt. Potem oczywiście nadchodzi czas na tapetowanie, czyli nakładanie tekstur. Piaskownica dla przyszłych twórców gier? Trochę tak...

Co ważne, nie budujemy jedynie tekturowej scenografii. W UemeU rządzimy też prawami fizyki i zjawiskami pogodowymi. Materiały mogą mieć różną masę, w związku z czym różnie będą się zachowywać w razie interakcji z nimi. Pejzaż pełen latających wysp, przesuwających się na wietrze? Czemu nie... Siłą rzeczy latające świnie nie są już żadną oznaką dni ostatecznych. Oczywiście tak samo możemy dobierać oświetlenie i bawić się nim. Pod względem możliwości edytora projekt studia Omnigon Games naprawdę zasługuje na dumą nazwę mu nadaną: sandbox nowej generacji. Przy odrobinie szczęścia i zdobyciu odpowiedniej popularności, możemy się spodziewać naprawdę niesamowitych kreacji. Jasne, że grafika jest nieco umowna. Ale czyż ta z Minecrafta - jeszcze bardziej umowna - komukolwiek w czymkolwiek przeszkodziła?

GramTV przedstawia:

Czymże byłby jednak najbardziej dopracowany świat czy obszar, gdyby nie można było go pozwiedzać? Gdy już skończymy z budowaniem, możemy stworzyć swojego awatara. Tu zaczyna się druga część zabawy. Oczywiście przy kreowaniu naszego alter-ego mamy też dużą swobodę. Od strony wizualnej możemy skorzystać z pełnej gamy detali, a jeśli idzie o strój, to podobnie jak przy tworzeniu świata, ogranicza nas głównie wyobraźnia. No i może - w wypadku osób mniej kreatywnych - rozmiar dostępnej biblioteki, czyli ilość rzeczy wygenerowanych przez innych użytkowników. Krótko mówiąc: fani ubierania laleczek (będącego przecież jedną z najważniejszych cech cRPG) powinni być zadowoleni. Na koniec najlepsze, czyli projektowanie umiejętności. Nasz awatar służy do zabawy, więc przyda mu się nieco zdolności. Tu swoboda jest juz mniejsza, bo musimy zmieścić się w pewnej puli, by zachowana została równowaga między graczami.

Testowaliśmy nasze awatary na specjalnie przygotowanej mapie, mocno geometrycznej (kojarzyła mi się nieco ze starym TRONem). Skoki, biegi, wślizgi, interakcja - było co robić, choć jeden z kolegów branżowych cały czas trollował nasze eksperymenty, strzelając do nas (tak, o tobie mowa, Papkin). Z radosnej eksploracji zabawa zmieniła się więc na jakiś czas w podchody i polowania - ale w sumie świadczy to o możliwościach i elastyczności UemeU. W pewnym momencie zaczęła nad nami pojawiać się wielka ręka, a to coś dorzucają, a to zmieniając. To jeden z przedstawicieli Omnigon Games dołączył do zabawy z poziomu serwera. Tak więc przekonaliśmy się, że przy odpowiednich elementach dałoby się stworzyć wieloosobową rozgrywkę w stylu Dunegon Keepera...

Jeśli poruszamy się w obrębie swojego projektu, możemy dowolnie przełączać się pomiędzy dwoma trybami zabawy. Przy projektowaniu nowych miejsc i implementacji fizyki takie błyskawiczne wskakiwanie w buty postaci testującej działanie świata to wielka wygoda. Skałka jest ciut za wysoka, by na nią wskoczyć? Proszę bardzo, trochę ją dopasujemy. Grawitacja działa nie tak jak zaplanowaliśmy? Zaraz będzie lepiej. Jeśli człowiek sobie przypomni, ile czasu czasem spędzał przy znacznie skromniejszych edytorach dołączanych do gier, to aż strach pomyśleć, na jak długo można wsiąknąć w UemeU. Zwłaszcza, ze nagroda będzie wspólna zabawa ze znajomymi i duma, gdy zechcą skorzystać ze stworzonych przez nas gotowych elementów do meblowania świata. Bawić się zresztą można różnie, nie koniecznie za pomocą awatarów. Ot, dajmy na to gra w szachy. projektujemy piękną szachownicę, nietuzinkowe figury i rozgrywamy z kimś partyjkę poprzez sieć.

Chyba widać, że Jeremy Hindle i Dave Landrum zarazili mnie nieco swoim entuzjazmem. Uważam, że UemeU jest projektem na tyle nowatorskim i ambitnym, że warto trzymać za niego kciuki. Oczywiście twórcy zdają sobie sprawę, że skaczą na głęboką wodę. Taki sandbox nie odniesie sukcesu, jeśli nie zdobędzie jakoś serc graczy. Płatna formuła jest tu też pewnym utrudnieniem w zdobyciu masowej popularności. Tak czy inaczej, warto mieć ten projekt na oku, bo przy pewnej dozie szczęścia może nieco namieszać... A jeśli ktoś ma ochotę przyjrzeć się UemeU od środka, to warto skorzystać z promocyjnej ceny, bo z czasem, wraz z rozbudową, będzie ona rosła.

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
03/10/2014 21:35

[M - AK]

Usunięty
Usunięty
03/10/2014 21:35

[M - AK]

Headbangerr
Gramowicz
24/09/2014 12:55

Dobrze napisane - "przy pewnej dozie szczęścia" może nieco namieszać. Jeśli twórcy mają problem ze sfinansowaniem tego projektu i nie zdobędą kasy, będzie lipa. Pozostaje im zaoferować dużo fajnej i ciekawej zawartości w fazie wczesnego dostępu, żeby ktoś chciał za to zapłacić.




Trwa Wczytywanie