The Forest - pierwsze wrażenia

Paweł Pochowski
2014/08/10 15:00
8
0

O rozbitkach z samolotowych katastrof mówi się zazwyczaj per "szczęściarze". Główny bohater The Forest wypadek co prawda przeżywa, ale szybko przekonuje się, że miał w całej tej sytuacji niezwykłego pecha.

The Forest - pierwsze wrażenia

Bo jak inaczej określić sytuację, w której prawdziwym koszmarem nie jest sama katastrofa, a to, co dzieje się po niej? Początek nie sugeruje niczego niezwykłego. Budzimy się we wraku, w głowie huczy nam jak po tygodniowej imprezie, dookoła pełno ciał niepierwszej świeżości, a całość skąpana jest we krwi pasażerów, którzy z samolotu nigdy nie wysiedli. Rozglądamy się dookoła, zbieramy co potrzebniejsze fanty, przegryzamy szybko resztki z obiadu i popijamy napojem gazowanym. Do kieszeni chowamy palmtopa, latarkę, bandaże i leki, w rękach zaś dzierżymy znalezioną przy wyjściu siekierkę i w taki oto sposób stawiamy swoje pierwsze kroki na nieznanym lądzie. Dookoła wraku wala się pełno rzeczy, włącznie z zamkniętymi walizkami współpasażerów. Na szczęście znamy kombinację otwierającą każdy zamek (siekiera + porządny zamach), a w walizkach czeka na nas wiele dobrego. Szabrowanie ekwipunku tragicznie zmarłych? Bardzo nieładnie, ale niestety w The Forest problemy natury moralnej należy zostawić sześć kilometrów nad ziemią. A więc mniej więcej na takiej wysokości, na jakiej lecieliśmy samolotem zanim zaliczyliśmy nagłe spotkanie z ziemią.

Posiadany przez bohatera (całkiem przypadkiem) poradnik surwiwalu podpowiada nam co robić dalej. Miejsce w plecaku szybko się kończy, a pierwszy deszcz przypomina nam o tym, że warto byłoby się ogrzać. Zbieramy więc patyczki, kamienie i liście i zaczynamy stawiać pierwsze budowle - szałas oraz ognisko. Spieszymy się, bo powoli zapada mrok. Wraz ze zwiększoną przez nas aktywnością przyciągamy uwagę rdzennej ludności wyspy. I to jest właśnie ten pech, o którym wspominałem na początku. Tubylcy nie są do nas pozytywnie nastawieni. Zapomnijcie o kordonie powitalnym oraz chlebie i soli dla nowego gościa. Staropolska gościnność nie znajdzie u nich poklasku, zamiast tego zaczną nam się bacznie przyglądać z bezpiecznej odległości. Szybko jednak okaże się, że nie tylko nie są do nas neutralnie nastawieni, co interesuje ich pewna posiadana przez nas rzecz - mięso. To na własnych kościach. Oczywiście możemy bronić się siekierką, ale tubylcy nie są nieśmiertelni. Są to twarde, trudne do ubicia sztuki, szczególnie, że często poruszają się w większych grupach. Są zwinni i szybcy, a ponadto starają się nas okrążyć i często, gdy walczymy z jednym, drugi przypuszcza atak na nasze plecy.

Jeżeli nie pierwsze, to maksymalnie drugie czy trzecie starcie skończy się naszą przegraną, co wyjątkowo na początku gry nie oznacza śmierci. Tracimy przytomność, a odzyskujemy ją w ciemnych jaskiniach, będących domem dla tubylców. Tutaj też odkrywamy ciała pozostałych współpasażerów zawieszone do góry nogami pod sklepieniem oraz sporo ich ekwipunku włącznie z bardzo przydatnym pistoletem na flary. Nie ma jednak wiele czasu na rozglądanie się, bo trzeba brać nogi za pas i uciekać stąd jak najdalej. Często tubylcy przychodzą tuż po chwili i kończą to, czego nie zrobili wcześniej, a nasza przygoda z The Forest kończy się przykrą planszą z napisem "przeżyłeś zero dni". I wtedy uświadamiamy sobie, jak słabo nam poszło.

Dokładniejsza eksploracja jaskiń pozwoli odkryć jeszcze jedną ważną rzecz - potwory. Gdyby krwiożercy tubylcy nie byli już sami w sobie wyjątkowo niebezpieczni to jeszcze okazuje się, że to zaledwie pikuś przy monstrach zamieszkujących jaskinie. Serio, chodzą tam tak paskudne i przerażające kreatury, że klimat gry robi się gęstszy niż podczas zabawy w Silent Hill. I to chyba najlepiej świadczy o gatunku reprezentowanym przez tą produkcję, jest to najczystszej postaci surwiwal-horror, w którym twórcy starają się, byśmy czuli się jak najbardziej przerażeni, zaszczuci i walczyli o przeżycie za wszelką cenę.

GramTV przedstawia:

W dzień zajmujemy się głównie zbieraniem zapasów, tworzeniem przedmiotów oraz budowaniem. Polujemy więc na króliczki i jaszczurki, które następnie opiekamy nad ogniem uważając, aby jedzenie zbytnio się nie zasmażyło, a jaszczurczą skórę wykorzystujemy ponadto jako nasz pancerz. Ogień jest naszym przyjacielem, więc zbieramy kamienie i kijki, by budować paleniska, w które następnie dorzucamy liście - ogień daje nam ciepło, pozwala na usmażenie jedzenia oraz odstrasza dzikich, jest więc niezbędny do przeżycia. Chodząc po lesie zbieramy roślinki i kwiatki, ścinamy także drzewa, których kłody wykorzystujemy przy budowie ogrodzenia czy budowli - nie musimy spać w szałasie, ale stworzenie większej konstrukcji czy ogrodzenie jej palisadą jest zadaniem długotrwałym i męczącym, podczas którego trzeba brać pod uwagę takie czynniki jak energię bohatera, głód, pragnienie, wyziębienie organizmu oraz oczywiście naszych milusińskich sąsiadów.

Do zbudowania już teraz jest wiele ciekawych budowli - od prostych ogrodzeń, przez miejsca na zbieranie drewna, ogniska, aż po pułapki na dzikich oraz odstraszające ich "totemy" składające się z... części ciała pokonanych wrogów. Po zabiciu przeciwnika rąbiemy więc jego ciało na kawałki, a głowę, ręce oraz nogi zabieramy ze sobą, by następnie nabijać je na pale i podpalać, dając tubylcom jasno do zrozumienia, że nie mają tu czego szukać (nie, żeby w jakikolwiek sposób brali to pod uwagę, ale fakt faktem, że możemy ich trochę postraszyć). One wszystkie przydają się w nocy, gdy kładziemy się spać blisko ognia wewnątrz naszego szałasu zastawiając się, czy tym razem dzicy dadzą nam spokój. To właśnie w nocy ich aktywność zwiększa się i przychodzą do nas całą chmarą, z dziwnym "czarodziejem" z czymś świecącym nad głową włącznie. Efekt uzupełniany jest przez klimatyczną muzykę i nieprzenikniony wręcz mrok. Jeżeli nic dawno nie napędziło Wam stracha, The Forest prawdopodobnie ma na to lekarstwo.

Wyspa skrywa przed nami wiele ciekawych tajemnic - można na niej odnaleźć kilka jaskiń oraz wiosek, ciała zabitych współpasażerów (jednym z zadań będzie znalezienie wszystkich), drugą część samolotowego wraku oraz jacht kogoś, kto najprawdopodobniej przypłynął na wyspę i znalazł totalnie nie to, czego szukał. Można także zbudować tratwę, a kombinowanie z różnymi elementami udowadnia, że głównym ograniczeniem w tworzeniu jest tylko i wyłącznie nasza wyobraźnia. No może jeszcze nie teraz, ale w pełnej wersji gry z pewnością tak będzie.

The Forest znajduje się we wczesnej fazie i na razie gra nastawiona jest tylko i wyłącznie na zabawę w pojedynkę. Twórcy pracują co prawda nad kooperacją, ale biorąc pod uwagę aktualny stan gry (wersja alfa, 0.05) - jego zaimplementowanie może jeszcze potrwać. Brak innych graczy może być największą wadą oraz zaletą jednocześnie. Początkowo cieszyłem się, że nikt nie skacze na mnie z drzew zabijając mnie i okradając z posiadanego ekwipunku niczym w DayZ czy innych produkcjach o podobnej tematyce. Z czasem zaczyna brakować urozmaicenia, towarzystwa oraz rąk do pomocy, czego rozwiązaniem byłaby właśnie obecność kumpla czy nawet postronnego gracza. Jedno jest jednak pewne, The Forest ma olbrzymi potencjał i jest świetną produkcja łączącą w sobie elementy horroru oraz surwiwalu. Jeżeli twórcy będą konsekwentnie tworzyli swoje dzieło i nie zagubią się w gąszczu pomysłów, idei i wiecznego poprawiania - może z tego wyjść pierwszorzędna produkcja z gameplay'em na całe tygodnie.

Komentarze
8
SerwusX
Gramowicz
11/08/2014 14:50

@UPSkoro dopiero po 10-20h robi się monotonnie, to chyba warto zapłacić za te kilkanaście godzin? Wiele gier z endingiem obecnie oferuje znacznie krótszą kampanię. ;)

eske
Gramowicz
11/08/2014 04:38

Kurcze, cały czas odnoszę wrażenie, że gra po 10-20 godzinach zabawy zacznie stawać się monotonna. Czy są to słuszne obawy? Pytanie skierowane do osób posiadających wczesną wersję gry. :)

Usunięty
Usunięty
10/08/2014 23:17
Dnia 10.08.2014 o 18:41, Malevyn napisał:

je*łem na plecy

Mam nadzieję, że nie bolało.




Trwa Wczytywanie