Warframe - recenzja

Sławek Serafin
2013/06/19 18:08

Futurystyczni samuraje walczą z Obcymi w jednej z najładniejszych, jeśli nie najładniejszej, grze z segmentu free-to-play.

Od początku mi się w Warframe źle grało. Samouczek, pierwsze misje, dużo biegania i strzelania. A właściwie czajenia się i strzelania, bo gdy tylko zaczynałem biegać i strzelać to robiło się bardzo źle. Sprawa wygląda tu bowiem tak, że albo się skradamy i pozostajemy niezauważeni, wykańczając nielicznych przeciwników zanim zdążą podnieść alarm, albo liczebność wrogów rośnie do poziomu tak wysokiego, że autentycznie brakuje nam amunicji do wykończenia ich wszystkich. A skradać się jest bardzo trudno, wręcz niemożliwe to jest, bo choć gra na takie zachowanie pozwala, to tak naprawdę nie została do tego zbytnio przystosowana. Ale próbowałem, próbowałem bardzo i długo. I ciągle mi nie wychodziło. Frustracja narastała, niechęć do Warframe też. A potem okazało się, że po prostu źle w tę grę grałem.

Warframe - recenzja

Warframe w zasadzie nie ma fabuły. Ma w tle uniwersum, całkiem fajnie pomyślane zresztą, nic specjalnego ani oryginalnego, ale jest wystarczająco ciekawe. Otóż jest sobie przyszłość i jest sobie nasz biedny Układ Słoneczny. Biedny, bo został podbity i opanowany przez różne kosmiczne szumowiny, które panoszą się w nim teraz, jak u siebie w domu. Ale nic to, pomoc nadchodzi, w formie legendarnych wojowników tenno. W swoich futurystycznych zbrojach wkraczają do akcji i czego nie zastrzelą ze swoich karabinów i pistoletów, to zasieką bronią białą. Tenno to, całkiem niespodziewanie, my, gracze. I tyle, jeśli chodzi o fabułę i tło. Cała reszta scenariusza to konstelacje kolejnych misji, półlosowo generowanych w ramach zestawów związanych z ciałami niebieskimi w naszym Układzie Słonecznym. Zaliczenie jednej misji odblokowuje następną, zaliczenie zestawu daje dostęp do innych planet i tak dalej.

W co tu gramy? W strzelanko-siekankę z widokiem z perspektywy trzeciej osoby i rozbudowanym elementami zbieracko-łowieckimi. Nasz bohater ma dwie spluwy i miecz oraz zestaw specjalnych umiejętności i zdolności, zależnych w dużej mierze od tego, jaki mamy rodzaj pancerza. Jeden dostajemy na początku, za darmo, wybrany z trzech dostępnych. Pozostałe trzeba sobie bez problemów kupić w sklepie, za ciężką gotówkę, bądź też mozolnie zbudować, znajdując najpierw potrzebne schematy i surowce. Niestety droga darmowego wojownika jest długa, wyboista i usiana powtarzaniem ciągle tych samych misji, żeby "wyfarmić" z nich potrzebny sprzęt. Zwłaszcza zaś wtedy, gdy ów wojownik, nieświadom panujących tutaj reguł, gra samotnie. A w Warframe nie gra się samotnie.

Zrozumiałem to w momencie, gdy po siódmym podejściu do jednej z misji postanowiłem, że spróbuję zagrać w nią z innymi ludźmi, nie sam. Przełączyłem tryb z "solo" na "online" i okazało się, że Warframe to całkiem inna gra, niż na to wyglądało. Gdy grałem sam, było frustrująco, męcząco, powolnie. Kiepsko. A z ludźmi, nawet losowymi, bez komunikacji? Dynamicznie, wybuchowo, emocjonująco. Akcja non stop i to w miejscach, gdzie poprzednio musiałem się czaić jak tchórzofretka. No, niebo a ziemia. I nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Szkoda tylko, że planując samotne granie, wybrałem sobie pancerz, którego główną cechą jest czasowa niewidzialność. Niewidzialność to świetna sprawa gdy się skradamy, tyle że jest kompletnie nieprzydatna w grach kooperacyjnych, gdzie skradanie się nie ma sensu, bo cała nasza czwórka prze do przodu jak wściekłe lemingi. Lemingi uzbrojone po zęby i zostawiające za sobą śmierć, zniszczenie i stosy łusek. Gdybym widział, że tak się w to gra, to bym nie brał niewidzialnego pajaca, tylko coś dziko ofensywnego... No, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

Każdy pancerz awansuje na poziomy gdy z niego korzystamy, podobnie jak każda z naszych broni. Co ciekawe, bronie są autonomiczne, czyli możemy ich używać w każdym pancerzu, dowolnie je wymieniając. Im więcej poziomów, tym więcej miejsca na wstawienie modyfikacji - tak zwane mody stanowią tutaj podstawę łupów i choć nie są przedmiotami w ścisłym znaczeniu tego słowa, spełniają dokładnie taką samą rolę, jak przedmioty właśnie, które wypadają nam z wrogów w grach action-RPG, takich jak Diablo. Warframe jest bliskim kuzynem tego typu gier, inaczej widzianym, inaczej granym, lecz bazującym na tym samym pociągu do pasienia swojej postaci za pomocą coraz lepszych znalezisk. Mody występują w asortymencie bardzo szerokim i są przeznaczone dla każdego rodzaju sprzętu, oferując różne pasywne premie w stylu większej szansy na trafienie krytyczne czy dodatkowych obrażeń od żywiołów. Oczywiście, mody dzielą się na zwykłe, rzadkie, unikalne i tak dalej, a każdy można też wzmocnić, pompując go energią innych modów, jeśli mamy jakieś niepotrzebne. Ogólnie jest się czym bawić i polowanie na kolejne mody staje się główną siłą napędową naszej zabawy w Warframe, zupełnie tak jak gonienie za łupami w Diablo. Tyle, że tutaj mamy jeszcze szansę na zdobycie schematów nowych broni oraz pancerzy i surowców niezbędnych do zmontowania tychże według owych schematów. To daje motywację całkiem silną. Tak silną, że chce się powtarzać misje po kilka razy, tylko po to, by "wyfarmić" z nich potrzebny mod czy składnik.

Łatwo jest powtarzać misje i nie nudzi się to szybko, bo tak naprawdę nie ma dwóch takich samych. Owszem, jedna konkretna będzie miała zawsze ten sam rodzaj przeciwników i ten sam cel - a tak swoją drogą, zróżnicowanie zadań jest tutaj całkiem spore, rodzajów misji jest naprawdę dużo - ale układ mapy będzie zawsze inny. I zawsze znajomy. To taki paradoks wynikający z tego, że mapy w misjach są generowane w sposób półlosowy. Pół, bo składają się ze stałych segmentów dopasowywanych do siebie w losowy sposób. Nie wiem, ile tych modułów jest w tym momencie w grze, pewnie grubo ponad sto, podzielonych na różnego rodzaju kategorie w stylu: statek kosmiczny, stacja badawcza, fabryka, kopalnia czy tam inne lodowe jaskinie. I do każdej misji generator bierze kilkanaście z nich, jednolitych tematycznie, łączy je w losowy sposób, umieszcza gdzieś metę, start i główny cel, a potem wpuszcza w to graczy. Genialne. Serio, genialne. Jasne, w miarę szybko zaznajomimy się z większością modułów, ale i tak za każdym razem mapa będzie inna, inaczej będziemy ją przemierzać, wrogowie będą w innych miejscach i tak dalej. Nawet w dokładnie tej samej misji, którą po wielokroć powtarzamy. Dzięki temu gra pozostaje świeża dłużej niż mogłoby się wydawać, że to możliwe.

GramTV przedstawia:

A nawet gdyby taka nie była, to pewnie i tak fajnie by się tłukło te potworki. Są tu kosmiczne zmutowane zombie, są zaawansowane roboty-mordercy, są też opancerzeni komandosi i oczywiście niezły wybór różnego rodzaju bossów. I są groźni, wszyscy. Mają różne wzorce zachowań, ale wszyscy są niebezpieczni, nie tylko z uwagi na przewagę liczebną, ale też dlatego, że czasem potrafią się wykazać sprytem i są całkiem mobilni, nie pozostają w miejscu, ale zmieniają pozycje i korzystają z osłon. Nic wymyślnego, ale wystarczy, żeby zyskać sobie szacunek gracza, którego po raz kolejny zabito w ogniu walki. I dlatego też lepiej grać w drużynie - samemu jak się ginie, to się ginie, a kolega to może odratować w ostatniej chwili ze skraju śmierci. I my jego też, oczywiście.

I w ogóle będziemy sobie pomagać na różne sposoby, bo oprócz gnatów i ostrzy w Warframe są też umiejętności specjalne. Każdy pancerz ma cztery takowe, układem przypominające nieco zdolności postaci z gier MOBA, takich jak League of Legends czy DOTA 2 - mamy trzy zwykłe i czwartą, dużo mocniejszą, taką superumiejętność, jak ultimate z LoLa właśnie. Na początku zbyt wielkiego użytku z nich nie ma, ale potem, gdy rośnie poziom wyzwań i drużyny zmuszone są ściślej ze sobą współpracować, zaczynają odgrywać coraz większą rolę. Można nawet planować taktyki i ustawiać drużyny pod synergię umiejętności konkretnych pancerzy, nie mówiąc już o tym, że w późniejszych misjach nie wystarczy już mieć czterech jakichś tam tenno - będzie potrzeby tank, będzie potrzebny ktoś kto leczy, ktoś z obrażeniami obszarowymi i ktoś, kto bije jeden konkretny cel, ale za to mocno. Jak w rajdach w grach MMO. Bo Warframe to w zasadzie gra składająca się z takich rajdów, tyle że widzianych z innej perspektywy i rozgrywanych w inny sposób, zręcznościowo, widowiskowo, dynamicznie.

Czyli jak, same plusy? No, nie same, co to to nie. Ale sporo ich jest, bo do wymienionych powyżej trzeba dołożyć naprawdę bardzo, bardzo porządną oprawę techniczną - gra jest wyjątkowo ładna i nieźle też brzmi orientalnymi motywami muzycznymi. Minusy jednakowoż też ma. Naczelnym problemem jest tutaj to, ile czasu potrzeba spędzić w mimo wszystko ciągle takich samych misjach, żeby odblokować sobie nową broń czy pancerz. A także ceny tychże w sklepie, wyjątkowo wysokie jak na grę darmową. Owszem, w Warframe gra się przyjemnie i relaksująco, ale jeśli chcemy na poważnie poświęcić się rozwijaniu swojej postaci i pakowaniu pancerzy oraz broni, to będzie to zajęcie prawie etatowe... chyba, że zdecydujemy się mocno w to wszystko zainwestować nie czas, a pieniądze. I nie byłoby to aż takie złe, gdyby nie to, że Warframe to gra kooperacyjna i... tylko kooperacyjna. To znaczy, przepraszam, w nowej aktualizacji, która wprowadziła dojo, czyli lokacje domowe, które klany graczy mogą sobie same projektować, dano także możliwość przeprowadzania pojedynków między członkami klanu. Takich trochę rytualnych pojedynków - to nie prawdziwe PvP. A granie z innymi, ale nie przeciwko innym, nie tylko w końcu się nudzi, ale też jest nieco bezcelowe na dłuższą metę. Jeśli już mam w jakąś grę sieciową inwestować setki godzin, to raczej będzie to taka, w której będę mógł sprawdzać swoje rosnące umiejętności przeciwko innym grającym, a nie taka, w której chłopcem do bicia jest Sztuczna Inteligencja. Bo bicie tejże przestaje być szybko wyzwaniem dla intelektu i przez to traci sens. Tak jak i granie w Warframe.

To jest bardzo dobra darmówka, nie zrozumcie mnie źle. Dobrze pomyślana, świetna technicznie, dynamiczna i widowiskowa, a także wciągająca dzięki systemowi rozwijania i ulepszania pancerzy oraz broni. Ale mając do wyboru gry darmowe, w których jest to wszystko plus emocje związane z mierzeniem się z innymi ludźmi, zawsze wybiorę te drugie. Kooperacja jest dużo lepsza od samotnego grania, jasne, że tak. Rywalizacja jednak jest dużo lepsza od kooperacji. W Warframe rywalizacji brak, nawet jeśli jest wszystko inne. I dlatego nie widzę powodu, by grać w to dłużej.

7,5
Naprawdę niezłe, ale szkoda, że nie strzela się do ludzi...
Plusy
  • bardzo ładna grafika
  • modułowe, półlosowo generowane mapy
  • silnie działa na instynkt zbieracki
  • dynamika grania kooperacyjnego
  • za darmo!
Minusy
  • drożyzna w sklepie
  • tylko kooperacja, bez rywalizacji
  • samotne granie nie ma sensu
Komentarze
23
DreamsCatcher
Gramowicz
04/07/2020 10:40

Chyba byłby najwyższy czas na odświeżenie recenzji, gram w Warframe od samego początku i porównując grę z 2013 roku, do jej obecnej formy, to już dwie zupełnie różne gry. Także komentarze poniżej, że gra w 2013 to już finalna wersja i pewnie nic, lub mało co się w niej zmieni, jak pokazały kolejne lata, mija się mocno z prawdą;)

Usunięty
Usunięty
03/10/2013 21:55

Mnie ta gra bardzo wciągnęła. Początki rzeczywiście są dość ciężkie, szczególnie dla kogoś, kto gra solo. Gdy już się zdobędzie kilka poziomów i parę modów, to gra staje się przyjemna. Wbrew temu co napisał autor również solo i to właśnie warframe Loki (z niewidzialnością)

Usunięty
Usunięty
21/06/2013 10:18

> > Gdzie ta bardzo ladna grafika./...?>> Czas zmienić sprzęt, to bardzo dużo gier uzyska lepszą jakość. Wierz mi, wiem co piszę...Przyznam racje. Co ja sobie myslalem kupujac GTX 670 OC za 1650,-, czas wysuplac 4200,- na GTX Titan co ?Nie ma to jak "inteligentne" odpowiedzi ludzi. Komentuje grafike jaka mial autor.




Trwa Wczytywanie