Medal of Honor: Warfighter - wrażenia z pokazu

Tadeusz Zieliński
2012/04/17 10:22

Reanimacja serii Medal of Honor mogła się podobać lub nie, ale jednego nie można jej odebrać – jak mało która gra w historii była autentyczna. Może grafika nie była najpiękniejsza, może były błędy, może multiplayer był mierny, ale kampania dla jednego gracza pozwalała poczuć jak wygląda wojna. Wkoło przygód Klechy, Voodoo, Matki i Królika unosiła się atmosfera wiarygodności, której ze świecą można szukać w takich grach jak Call of Duty.

Reanimacja serii Medal of Honor mogła się podobać lub nie, ale jednego nie można jej odebrać – jak mało która gra w historii była autentyczna. Może grafika nie była najpiękniejsza, może były błędy, może multiplayer był mierny, ale kampania dla jednego gracza pozwalała poczuć jak wygląda wojna. Wkoło przygód Klechy, Voodoo, Matki i Królika unosiła się atmosfera wiarygodności, której ze świecą można szukać w takich grach jak Call of Duty. Medal of Honor: Warfighter - wrażenia z pokazu

Kiedy rozmawia się z Gregiem Goodrichem ze studia Danger Close, autorów Medal of Honor 2010 pracujących obecnie nad Warfighterem, można odnieść wrażenie, że ta gra nie powstaje z myślą o graczach. Słowo „szacunek” odmieniane jest przez wszystkie przypadki, a obok niego zwykle znajduje się nazwa jednej z kilku jednostek specjalnych, które pojawią się w MoH 2012. Ta gra powstaje dla żołnierzy – przy jej powstawaniu pracują żołnierze, napisali ją żołnierze, konsultowana jest przez żołnierzy... Im więcej człowiek dowiaduje się o stosunku sił specjalnych (nie tylko amerykańskich) do tego projektu, tym większy ma szacunek dla niego i jego autorów. Bo by zasłużyć sobie na zaufanie tych kolesi trzeba się naprawdę napracować.

Nate i Kevin, dwóch byłych członków Navy SEALs, po jednej z misji wykonywanych w „pewnym kraju o bardzo dusznym klimacie”, usiedli w namiocie i stworzyli Vent Book. Miał to być taki pamiętnik-wentyl, którym upuszczą troszkę pary zbierającej się w trakcie wykonywania tak niebezpiecznej i stresującej pracy, jak bycie operatorem w jednostce specjalnej. Zapisywali w tym Vent Booku swoje przemyślenia, wspomnienia, czasem jakieś detale, które wiązały się z wykonywanymi misjami. Ten Vent Book w pewnym momencie trafił w ręce Goodricha. Ten przeczytał całość w ciągu jednej nocy, dał książkę żonie, a w dwa dni później miał podjętą decyzję – to trzeba przerobić na grę wideo. Prace nad MoH 2010 dobiegały już końca, ale planowano oczywiście część następną. Już wtedy powstał pomysł, aby Warfighter nie dotyczył tylko jednej bitwy (a tak było w przypadku każdej wydanej dotąd części Medal of Honor), ale różnych wydarzeń toczących się na całym świecie, powiązanych ze sobą przy pomocy głównego wątku. Tym wątkiem okazał się PETN, materiał wybuchowy, który ostatnio zasłynął swoją obecnością w bucie pewnego nieudanego terrorysty.

PRYWATNA WOJNA

Pościg za dostawcami PETN będzie osią opowieści. Głównym bohaterem będzie zaś Klecha (Preacher) czyli jeden z towarzyszy świętej pamięci Królika, protagonisty MoH 2010. Pewnie nie tylko on, ale o nim się głównie mówi. Wątek światowych łowów będzie przewodni, ale autorzy od początku podkreślają, że bardzo ważny będzie także wątek osobisty – stosunku Klechy z jego żoną, która nie może wytrzymać życia na nieustannym wulkanie. Jak powiedzieli Kevin i Nate – około 90% związków operatorów jednostek specjalnych kończy się rozwodami, więc nie można po prostu o tym nie wspomnieć, w grze która aspiruje do miana bycia „autentycznym doświadczeniem”. PRYWATNA WOJNA, Medal of Honor: Warfighter - wrażenia z pokazu

Ta autentyczność to całkiem ważna sprawa. Oceniając gry ludzie często posługują się kryterium realizmu - „ta gra nie jest realistyczna, a tamta jest”. Ustalmy pryncypia – gry realistyczne prawie się nie zdarzają. Nawet najbardziej zaawansowany symulator lotu, odpalony na wielkim monitorze, sterowany przy pomocy wolantu za 2 tysie nie odda sił działających na pilota – przeciążenia, turbulencji czy nawet podmuchów wiatru. A jeśli mówimy o strzelaninie FPP, to jedyne czego można próbować, to oddać atmosferę, bo przecież gracz nigdy nie poczuje prawdziwego błota gdy rzuca się na ziemię, kopnięcia karabinu snajperskiego, gdy oddaje strzał na 500 metrów czy zapachu prochu rozchodzącego się w powietrzu. Odczuć realistycznych oddać w grach się nie da, ale autentyzm to już zupełnie inna sprawa.

Autentyczność to przywiązanie do detalu. To odpowiednie słowa wypowiadane w odpowiednich sytuacjach. To dokładnie odwzorowany sprzęt, poczynając od badgy przyklejanych rzepami do munduru, na właściwym trzymaniu pistoletu Glock 17 kończąc. To wiarygodny scenariusz, który w przypadku Warfightera opierać się będzie na misjach wykonywanych w różnych miejscach na całym świecie. Jak mówi Greg Goodrich: Każdą misję można połączyć z jakimś prawdziwym wydarzeniem, z jakąś misją wykonywaną przez operatorów jednostek specjalnych. Tę autentyczność czuć było w MoH 2010 i wszystko wskazuje na to, że będzie ją czuć w Warfighterze.

GROM z jasnego nieba

GramTV przedstawia:

Nie tylko akcja nowej gry nabierze bardziej globalnego wymiaru. Będzie tak również z obecnością jednostek innych krajów. Każdego Polaka dumą powinna napawać obecność GROMu, zwłaszcza, że nasi żołnierze nie są traktowani tylko jako kwiatek do kożucha. Kiedy Nate i Kevin opowiadali dziennikarzom zgromadzonym w siedzibie Danger Close o tym co poradzili, gdy zapytano ich kogo mamy dodać do gry?, ich pierwsze słowa brzmiały „GROM”. I powiedzieli to na sali pełnej reporterów z Niemiec czy Anglii, których jednostki (KSK i SAS) również znajdą się w Warfighterze. GROM z jasnego nieba, Medal of Honor: Warfighter - wrażenia z pokazu

GROM ma szacunek Amerykanów, bo wielokrotnie udowadniał, że należy do TIER 1. Nasi żołnierze są pierwszej klasy fachowcami, którzy walczyli wtedy, gdy wszyscy inni już się wycofali. I jak powiedział nam świeżo emerytowany operator jednostki, który do Los Angeles pojechał na konsultacje – GROM nigdy nie nawalił. Rzućcie zresztą okiem na oficjalny trailer gry, nasi zostali tam wymienieni zaraz po SEAL-ach.

Obecność polskiego operatora w siedzibie Danger Close gwarantuje, że nasza obecność w grze będzie równie autentyczna, jak cała reszta zawartości. Mieliśmy okazję zobaczyć zdjęcia referencyjne mundurów – każdą klasę (bo oczywiście w jednostkach specjalnych również są klasy, czy raczej specjalizacje żołnierzy) obfotografowano z każdej strony z daleka i z bliska. Przygotowano olbrzymią dokumentację uzbrojenia i dodatkowego sprzętu, takiego jak na przykład przenośny moździerz czeskiej produkcji. W polskim wojsku tylko operatorzy jednostek specjalnych mają prawo dobierać własne uzbrojenie, więc każdy z nich ma całkowicie niepowtarzalny sprzęt, a przez to i wygląd.

GROM w singlowej części gry nie będzie dostępny. Żołnierze pojawią się w misjach (obstawiamy Bośnię) i będą współpracować z Klechą i jego kompanami, ale zagramy nimi tylko w multiplayerze, w którym pojawią się jako oddzielna jednostka do wyboru. Dodatkowo, dla wszystkich którzy złożą preordery, dostępna będzie dodatkowa klasa GROMowca (a oprócz tego snajper SEALsów, ale kogo to obchodzi ;) ). Dowództwo jednostki bardzo zainteresowało się współpracą z EA, bo to przecież doskonała promocja. Jak dotąd GROM pojawił się w SOCOMie, ale tak naprawdę jego obecność sprowadzała się do tytułu. Teraz nie tylko odegra rolę w scenariuszu, ale także pojawi się jako grywalna siła. A jak powiedział nasz znajomy operator - „do GROMu może wstąpić każdy, bo u nas jest miejsce dla bardzo różnych specjalizacji”. Nawet komputerowcy mają szansę, bo przecież ktoś musi sterować samolotami zwiadowczymi i robotami.

WEJŚCIE NA TWARDO

Jak na razie pokazano niewiele – jedną misję w Isabela City na Filipinach, gdzie Team Mako (czyli Klecha, Voodoo i reszta) odbijali zakładników przetrzymywanych w częściowo zburzonym budynku. Cała akcja działa się w trakcie tropikalnej burzy, więc pomieszczenia co chwila rozświetlane były błyskawicami, a za oknami lało jak z cebra. Animacja ruchu bije na głowę to co widzieliśmy w części poprzedniej. Tam tylko chwilami żołnierze zachowywali się jak prawdziwi ludzie, tu wszystko wygląda jak motion capture pierwszej klasy. Team Mako wprawnie oczyścił parter i zabrał się za walkę na piętrze. Tu niestety problemem okazało się gniazdo ciężkiego karabinu maszynowego, blokujące główną galerię. Jedynym sposobem było oflankowanie – gdy przechodzimy przez zamknięte drzwi, możemy wybrać sposób w jaki to zrobimy. Jeśli chcemy zachować dyskrecję, wybieramy opcję wejścia cichego. Jeśli chcemy zaskoczyć przeciwników, wrzucamy do środka granat błyskowy. A jeśli chcemy wszystkich od razu pozabijać to ciskamy granat, po wcześniejszym wysadzeniu zapory ładunkiem wybuchowym.

Prezentacja kończyła się zupełnie niepotrzebną (acz całkiem widowiskową) sceną ucieczki łodzią motorową. Oczywiście pod ostrzałem. Automatyczny granatnik MK-19 siał zniszczenie, dając jednocześnie okazję do popisu Frostbite'owi. I jak można się domyśleć – eksplozje odbierały dech w piersiach. Nie da się ukryć, że misja śmierdziała na kilometr Call of Duty, ale mamy szczerą nadzieję, że pełna wersja będzie skupiała się bardziej na misjach wykonywanych przez żołnierzy, niż robieniu z ich pracy filmu akcji. WEJŚCIE NA TWARDO, Medal of Honor: Warfighter - wrażenia z pokazu

Engine Frostbite 2.0 sprawdza się doskonale i widać, że wcześniejsza współpraca z DICE opłaciła się. Autorom udało się idealnie uchwycić grę świateł przy wystrzałach, doskonale radzą sobie z efektami trafień (w końcu pojawił się ragdoll, dzięki czemu przeciwnicy normalnie padają na ziemię), dopracowali animację i efekty środowiskowe. Jedyne co na razie wygląda słabo to efekty wybuchów granatów, ale ponoć właśnie takie mało widowiskowe są... autentyczne.

Aby przekonać nas o autentyzmie, autorzy zabrali nas na strzelnicę, gdzie mieliśmy okazję wypróbować parę zabawek, które pojawiają się w grze. Cały dzień strzelania z LaRue PredatAR 5,56, czy LaRue OBR 7.62 (zgadnijcie jakiej firmy broń pojawi się w Warfighterze?) przekonał nas, że żadna strzelanina nie odda tych wrażeń realistycznie. Powody już podawaliśmy wcześniej – po prostu prawdziwe to prawdziwe i nie ma to tamto. Ale gracz, który z bronią miał do czynienia tylko na ekranie monitora nie poczuje się przy tych wszystkich karabinach zagubiony. Strzelanie w grach uczy pewnych podstawowych zasad, takich jak choćby branie poprawki na odległość. Celowanie również jest podobne, więc trafienie w cel, albo przynajmniej zaraz obok niego, nie jest takim problemem, jakim mogłoby się wydawać. Broń długa jest prosta w obsłudze, czego nie da się powiedzieć o pistoletach. To co widzimy w grach zupełnie nie oddaje rzeczywistości – takiego Glocka trzyma się znacznie mniej pewnie niż karabinek szturmowy, a trafienie w cel jest dużo trudniejsze. Można spudłować nawet z odległości trzech metrów, a co dopiero mówić o strzelaniu w ruchu i pod wpływem stresu. Ale nauczyliśmy się przynajmniej jak powinno się prawidłowo chwytać broń, dzięki czemu mogliśmy później zauważyć, że w większości gier robi się to jak trzeba. Sesja z systemami bojowymi (tak mówią o karabinach operatorzy) z jednej strony nauczyła nas pokory, ale z drugiej pokazała, że nawet okularnicy mogą się do czegoś przydać, gdy sytuacja będzie tego wymagać.

Reanimacja Medal of Honor była udana. Nawet jeśli komuś się ta gra nie spodobała, to wyniki sprzedaży mówią same za siebie. Danger Close udowodniło, że ma na serię pomysł, a zaufanie żołnierzy jednostek specjalnych, które udało się zdobyć w roku 2010, w 2012 ma szanse zaprocentować znacznie lepszą i bardziej dopracowaną grą. A my już nie możemy się doczekać, aż zagramy w multi jako GROMowcy.

Komentarze
15
Usunięty
Usunięty
18/04/2012 16:52

Skoro widzieliście misję na Filipinach wiecie może kim jest ten żołnierz, który jest podobny do Cpt. Price''a z Call of Duty? Na trailer''ze był bardzo do niego podobny i się zastanawiam kim on będzie w Warfighter.

Usunięty
Usunięty
18/04/2012 12:40

mnie interesuje tylko multi w tej grze :) jesli bedzie taka sama kupa co poprzedni moh to na pewno gry nie kupie

Usunięty
Usunięty
18/04/2012 12:26

Dnia 17.04.2012 o 13:19, matthew87 napisał:

A to jest ciekawe, bo multi w MoH stworzyło DICE, które przecież zrobiło niezłe multi w BF3.

No właśnie i gdybyś Ty robił konkurencje swemu flagowemu produktowi to chciał byś aby dobrze wyszło ? :)




Trwa Wczytywanie