Tropico to dobrze znana fanom strategii ekonomicznych seria, która do tematu władzy podchodzi z charakterystycznym dla siebie luzem i ironią. Czwarta część tego obrazu nie zmienia - i całe szczęście. Gracz wciela się rzecz jasna w rolę El Presidente, a jego zadaniem jest doprowadzenie do glorii samego siebie, a władanej przezeń rajskiej wyspy do dobrobytu. Po bliższym przyjrzeniu się sytuacji panującej w minipaństwie położonym gdzieś na samym środku niczego łatwo jednak dojść do wniosku, że wcale tak różowo nie jest. Problemy wewnętrzne doskwierają w wielu wymiarach, a i światowe mocarstwa wymagają, by tu je pogłaskać, tam je posmyrać. A jak za bardzo smyramy inne, to gotowe się na nas obrazić. W Tropico 4 nie wolno lekceważyć też sił natury, które potrafią dopiec w najmniej - jak to zwykle bywa - odpowiednim momencie. Zresztą, na kataklizm nigdy nie ma dobrego momentu. Ale po kolei.
Recenzję autorstwa Pepsiego znajdziecie klikając w poniższą belkę. Życzymy przyjemnej lektury!