Rynek pierwszoosobowych wojennych strzelanek zdominowany jest od lat bez wątpienia przez utrzymane w hollywoodzkim klimacie interaktywne filmy wojenne, których najlepszymi przykładami są serie Call of Duty i Medal of Honor. Od czasu Return to Castle Wolfenstein dokonał się niesamowity postęp zarówno w kwestii oprawy graficznej, jak i ogólnych możliwości silników gry, żeby wspomnieć choćby o coraz to bardziej zaawansowanej fizyce. Kiedy jednak bliżej przyjrzeć się choćby tym dwu wspomnianym wcześniej seriom, widać przecież wyraźnie, iż są to w prostej linii spadkobiercy Wolfensteina – w podstawowych założeniach maksymalnie oskryptowanej rozgrywki tak naprawdę niewiele się zmieniło.Pełen tekst znajdziecie tutaj