Blighttown w 60 klatkach na sekundę i nie tylko - recenzja Dark Souls Remastered

Adam "Harpen" Berlik
2018/05/23 16:00
6
1

Dark Souls Remastered to idealny przykład, jak powinny wygląd odświeżone wersje gier.

Blighttown w 60 klatkach na sekundę i nie tylko - recenzja Dark Souls Remastered

Przyznam szczerze, że nie do końca wierzyłem w powodzenie misji o nazwie Dark Souls Remastered. Oryginał ma dość specyficzną, momentami po prostu brzydką grafikę, której upiększenie w jakikolwiek sposób mogłoby negatywnie wpłynąć na unikatowy klimat produkcji. Mimo – delikatnie rzecz ujmując – nie najlepszej warstwy technicznej, dzieło studia From Software nadrabia liczne niedociągnięcia w tym aspekcie za sprawą fenomenalnego art designu. Wystarczy wspomnieć o Anor Londo, Painted World of Ariamis, Firelink Shrine czy The Duke’s Archives. W żadnym z tych miejsc nie doświadczymy szoku z powodu oszałamiającej grafiki. Oszałamia za to projekt lokacji i atmosfera, jaka w nich panuje.

Na szczęście Dark Souls Remastered zostało wykonane jak należy. Klimat pozostał nietknięty, a grafika jest odrobinę lepsza. Na uwagę zasługuje fakt, że od teraz grę można uruchomić nawet w 4K, ale na standardowym PlayStation 4 w rozdzielczości 1080p również widać różnice między odświeżonym, a pierwotnym wydaniem. Wszystkie tekstury są ostrzejsze, modele przeciwników bardziej wyraźne, a zbroje naszego bohatera (lub bohaterki) mają więcej detali.

Dodatkowe szczegóły można również zaobserwować w trakcie eksploracji krainy Lordran, ale gdzieniegdzie trafimy na efekty graficzne, których próżno szukać w Dark Souls z 2011 roku. Biegnąc po lawie w Lost Izalith widać, że nasza postać na moment zajęła się ogniem, a zjeżdżając na arenę z Bed of Chaos zostawiamy ślady. Takich sytuacji, w których można zrobić małe „wow” jest nieco więcej (lepszy efekt błyskawic na młocie Smougha, dokładniejszy model Quelaag czy też wyższej jakości efekty eksplozji podczas walki ze Stray Demonem). Nie brakuje jednak momentów, gdzie nietrudno odnieść wrażenie, że wersja Remastered wygląda tak samo jak oryginał. To tylko pozory, bo wyższa rozdzielczość i poprawione oświetlenie nieustannie „robią robotę”.

Skoro już o lokacji Lost Izalith mowa, to warto dodać, że doczekała się ona daleko idących poprawek. Sam Hidetaka Miyazaki, czyli guru serii Dark Souls ze studia From Software przyznał kiedyś, że wspomniana miejscówka nie została dokończona. Choć teraz czasu na dopracowanie było znacznie więcej niż przed laty, autorzy odświeżonego wydania nie zmodyfikowali rozgrywki tam (ani nigdzie indziej) w żadnym stopniu. W związku z tym po pokonaniu Centipede Demona nadal przebiegamy lawę wypełnioną „setką” tych samych wrogów, którzy zostali tam umieszczeni na zasadzie „kopiuj i wklej. Mimo wszystko poprawiono wygląd samej lawy, a oświetlenie zastosowane w Dark Souls Remastered sprawiło, że gracz po prostu widzi więcej niż w oryginale, co ułatwia nawigację po obszarze.

GramTV przedstawia:

Przed premierą remastera Dark Souls wielką niewiadomą była również sytuacja w Blighttown, które zostało określone przed graczy mianem Lagtown z bardzo prostej przyczyny. To właśnie tam gra ewidentnie „gubiła” najwięcej klatek, a liczba FPS-ów w skrajnych przypadkach oscylowała w granicach dziesięciu, może dwunastu. Uniemożliwiało to komfortową rozgrywkę i powodowało frustrację niemal w każdym przejściu. Teraz po wejściu do Blighttown, czy to przez Valley of Drakes czy też z Depths, nie doświadczymy żadnych spadków płynności animacji. Dark Souls Remastered w każdej z lokacji działa bez zarzutu.

Dark Souls Remastered wprowadziło także kilka udogodnień. Gracz nie musi już używać dusz (lub „humanitek”) pojedynczo, ale może wykorzystać kilka naraz, wybierając odpowiednią liczbę w opcjach. Pod tym względem odświeżone wydanie pierwszych Soulsów robi użytek z rozwiązania zaproponowanego w Dark Souls II i Dark Souls III. Można również opuszczać przymierza i dołączać do innych za pomocą nowej opcji, która pojawiła się przy ogniskach. Zabawę ułatwia ponadto fakt, że świeżo zdobyte przedmioty nie są automatycznie przypisywane do menu skrótów. Na koniec trzeba również wspomnieć o dodatkowych opcjach w menu. Istnieje możliwość zmniejszenia rozmiarów interfejsu, co będzie niezwykle przydatne w sytuacjach, kiedy gramy na bardzo dużym ekranie. Sami możemy również przypisać przyciski na padzie do konkretnych akcji, więc jeśli nie odpowiada nam atak pod R1, to nic nie stoi na przeszkodzie, by to zmienić.

I wreszcie – serwery dedykowane. Nie zliczę, ile razy w Dark Souls na PlayStation 3 widziałem znak innego gracza, a chcąc go podnieść, gra informowała mnie że przywoływanie sojusznika zakończyło się niepowodzeniem. Czasem pomagało restartowanie świata przy ognisku, niekiedy trzeba było wyłączyć i włączyć grę. Teraz koniec z tym, bo multiplayer w Dark Souls Remastered doczekał się ważnych poprawek. Dołączanie do innych użytkowników odbywa się bezproblemowo, niezależnie od tego, czy preferujemy tryb kooperacji czy też PvP. Ponadto, tak samo jak w Dark Souls III lub Bloodborne, można ustawić specjalnego hasło, by łączyć się tylko z wybranymi graczami. Z kolei samo zwiększenie liczby osób w jednej sesji (z czterech do sześciu) nie jest do końca jest trafionym pomysłem. Sześciu wojowników zarówno podczas walki z bossem, jak i w trakcie eksploracji to odrobinę za dużo.

Na koniec zostawiłem jednak najlepsze. Wiecie, że za Dark Souls Remastered nie odpowiada From Software, ale polska firma QLOC? Oczywiście nie jest to debiut rodzimej ekipy, która już wcześniej została zauważona w branży za sprawą świetnie wykonanych projektów (czy to remasterów właśnie, czy też konwersji bądź lokalizacji) tworzonych na zlecenie Capcomu, Warner Bros. czy Rockstar Games. Jak widać tym razem także sprostała zadaniu, efektem czego jest najlepsza wersja pierwszych Soulsów jaka kiedykolwiek trafiła na rynek. To znaczy trafi, bo premiera 25 maja zarówno na PlayStation 4, jak i Xboksie One oraz PC. Latem tytuł ukaże się również na Switchu.

9,0
No to jeszcze poproszę remake Demons Souls i będę w niebie
Plusy
  • ulepszenie grafiki i oświetlenia nie wpłynęło na klimat!
  • działa w 60 klatkach na sekundę (także w Blighttown) nawet w 4K
  • różne dodatkowe efekty graficzne o których mowa w tekście
  • kilka nowych przydatnych funkcji w samej grze
  • serwery dedykowane
  • możliwość zmiany skali interfejsu
  • opcja ręcznego przypisywania przycisków na kontrolerze
Minusy
  • multiplayer dla 6 graczy (trochę za dużo, 4 wystarczy)
Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
26/05/2018 00:09

O, w końcu Day-One Patch. Szybko.

Usunięty
Usunięty
24/05/2018 20:58

Nie zgadzam się.  To jest to samo DS w nowych barwach i przystępne na rok 2018.  Ja rozumiem że nie można wymagać by było coś poprzestawiane itp ale błędy jak chain back stab można było usunąć.  Można by przyczepić sie jeszcze że na PC DSfix to jest prawie to samo ale recenzja dotyczy PS4 wiec nie ma o czym mówić. To jest poprawny remaster tak na 7. Nie gloryfikujmy średnicy. (nieco za mocne w tym przypadku stwierdzenie)

PS. minusa nie rozumiem xD

 

Usunięty
Usunięty
24/05/2018 08:54

W recenzji winno zaznaczone być, iż tyczy ona wersji konsolowej. Gdzie wyższa rozdzielczość i zmienione pare tekstur to rzeczywiście novum.

Wersja PC-towa, jako remaster, wypada raszej blado. Z nowości to chyba "łykanie" kilku dusz na raz... Cała reszta już była i to w niecałą godzinę po premierze 6 lat temu. FullHD i downsampling z 4k - był, 60 fps - było, skalowanie interfejsu - było + ustawianie półprzeźroczystości, podmiana tekstur na wyższej roździelczości - była, poprawione aspekty online - były za sprawą innego moda niż DSfix/GeDoSaTo (już zapomniałem jak się zwał).

W Blightown, fakt, były spadki... do 40 fps czasem nawet, o jej... I co zostaje z nowości?

Ciekawi mnie troche, czy te 60fps to znów zablokowane będzie? Bo co z posiadaczami monitorów 144Hz czy chociażby 75Hz?




Trwa Wczytywanie