Śmierć Stalina po brytyjsku, czyli jak skutecznie skompromitować terror

Kamil Ostrowski
2018/04/30 14:30
4
0

Zakazana w Rosji brytyjska komedia poza tym że śmieszy, potrafi na pewnej płaszczyźnie przerazić.

Śmierć Stalina po brytyjsku, czyli jak skutecznie skompromitować terror

Koncepcja kreacji fabuły na zasadzie „tak straszno, że aż śmieszno” nie jest zupełnie nowa. Kiedy jednak za temat śmierci najstraszniejszego tyrana w dziejach (kwestia dyskusyjna, ale przynajmniej jednego z najstraszniejszych) wezmą się osoby operujące piekielnie sprawnie angielskim humorem, może wyjść z tego tylko film który nie bez powodu zostaje zakazany przez Kreml. W Rosji najwyraźniej nie słyszeli o Efekcie Straisand, wobec czego fakt, że w nad Wołgą tego obrazu nie zobaczycie, stał się potężną reklamą.

W zasadzie jestem skłonny nawet zrozumieć skąd się takie podejście władz rosyjskich wzięło. Nie żebym się z tym zgadzał – w żadnym wypadku nie jestem za stosowaniem jakiejkolwiek formy cenzury. Widzę po prostu, jak sprawnie poszło twórcom Śmierci Stalina ośmieszanie najważniejszych figur w historii współczesnej Rosji i okolic. Reżyserowi i aktorom idzie to tak sprawnie, że z widza faktycznie potrafi zejść pewien rodzaj… zbożnego strachu przed stalinizmem jako historyczną machiną śmierci.

Film zaczyna się w momencie, w którym Stalin jeszcze żyje. On i jego przyboczni leniwie imprezują i pracują nad bieżącymi sprawami w daczy dyktatora pod Moskwą. Beria przedstawia najnowsze „listy śmierci”, które następnie ma przekazać swoim enkawudzistom. Gdy wieczór chyli się ku końcowi, Stalin w specyficznych okolicznościach dokonuje żywota. W tym momencie zaczyna się prawdziwa jatka. O ile bowiem wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do kontrolowanego chaosu, tak jak poradzić sobie z chaosem niekontrolowanym? A czym innym jest rzeczywistość bez Giganta u steru. Komu się podlizywać? Czyje życzenia spełniać, aby utrzymać się przy życiu? Kogo się obawiać, a z kim wiązać nadzieje?

Źródłem śmiechu w Śmierci Stalina jest głównie oswojenie się wszystkich mieszkańców ZSRR do wszechobecnej śmierci, terroru, strachu, wazeliniarstwa i absurdalnie niesprawiedliwych zasad gry, w której wygraną jest tylko dożycie do kolejnego dnia, miesiąca, roku. Absolutnie nikt, od zwykłych zjadaczy chleba, aż po ministrów i generałów, nie może czuć się bezpiecznie. Co lepsze, nawet gdy wymordowana i wywieziona zostaje cała rodzina, w dalszym ciągu należy jak najgłośniej sławić mądrość systemu. Nie ma żadnego miejsca na dyskusję, wszyscy mówią jednym głosem. A za zdrajcę uznaje się tym, którzy najsłabiej wiwatują. Sparodiowane zostało to wyśmienicie.

GramTV przedstawia:

Śmierć Stalina to również popis całej plejady wyśmienitych aktorów. Ciężko jest tutaj jednoznacznie wskazać, który z przybocznych Wielkiego Wodza (wszelkie prawa zastrzeżone) wysuwa się na prowadzenie. Na pewno w pamięć zapadają Steve Buscemi jako śliski Nitka Chruszczow, Simon Russel Beale jako okrutny Beria, Jeffrey Tambor w niełatwej roli Gieorgija Malenkowa i absolutnie kradnący każdą scenę w której się pojawi Jason Isaacs jako marszałek Żukow. Podkreślam jednak jeszcze raz – wszyscy aktorzy radzą sobie genialnie, balansując w swojej grze na pograniczu kina i teatru.

Nie byłbym uczciwy, gdybym nie wspomniał o pewnego rodzaju rodzimej specyfice oglądania Śmierci Stalina. Filmu takiego nie mogliby stworzyć Polacy, Czesi, Węgrzy czy Rosjanie, chociaż ci ostatni raczej z powodu dziwacznego odrodzenia się szacunku dla okrutnego dyktatora (jeżeli wierzyć przekazom medialnym). Chociaż twórcom udało się wprowadzić mnie w nastrój wyśmiewania się z absurdu terroru, przejaskrawienia buraczanej złości, paranoicznej karykatury strachu, tak przez dłuższy czas nie mogłem pozbyć się się z bagażu emocjonalnego wynikającego ze zła i bezpośrednich krzywd, jakich doznali Polacy (w tym moja rodzina), z rąk Stalina i aparatczyków z jego otoczenia. Powstawały już filmy, które wyśmiewały dyktatorów – Hitlera, Stalina i innych. Jednakże nigdy obiektem śmiechu nie był bezpośrednio sam terror. To jakby próbować strawić komedię o Holokauście w której Mengele dowcipkuje na temat operacji przeprowadzanych na Żydach. Zgaduję, że w Izraelu ciężko by się ją oglądało.

Mimo powyższego dobrze się bawiłem i stwierdzam, że trzeba Śmierć Stalina docenić. To piekielnie inteligentny, dowcipny i świetnie zagrany film. Twórcy przyjęli formułę wcześniej niespotykaną - wyśmiewania absurdów terroru. Z kina wyjdziecie z mieszanymi uczuciami, aczkolwiek z absolutną pewnością, że obejrzeliście dobry film.

Śmierć Stalina spodoba się miłośnikom wisielczego i brytyjskiego humoru. Lubiliście serię Monkey Island? Spodoba Wam się również ten film.

Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
04/05/2018 12:37

Odnośne tego śmiania się z Rosji, to jeszcze może odnośne tego, jak przedstawiane są w Polsce i na Zachodzie media rosyjskie, czyli że są zakłamane, propaganda itp. A media polskie i zachodnie to prawda oświecona? Taka sama propaganda, jak w Rosji, wręcz identyczna i wiem co mówię. Mój ulubiony przykład z Syrią, gdzie Rosja wspiera Assada (którego popierają wszyscy chrześcijanie tam żyjący, ale o tym albo się nie wspomina, albo krótko lakonicznie, by nie mówić dlaczego), a Zachód wspiera organizacje terrorystyczną pod nazwą umiarkowanej opozycji. W naszych mediach mówiło się, że Assad bombardował szpital kilka razy i ginęli tam ludzie, a więc Assad ten zły. Ale nikt z zachodnich i polskich mediów nie powie, że ta tzw. umiarkowana pozycja robiła swoje bazy właśnie w szpitalach czy szkołach, specjalnie wręcz, bo jak będą bombardowani i ludzie zginą to światu powiedzą, że Assad ostrzeliwuje szpital czy szkołę, podczas gdy tak naprawdę Assadowi chodziło o bazę terrorystów. Tego z oficjalnych zachodnich mediów się nie dowiesz. Masz mieć z góry pogląd negatywny do Assada. Tak samo z tą bronią chemiczną, którą Assad miał użyć w momencie, kiedy już praktycznie wygrał. Kto używa takiej broni w chwili, kiedy zwycięstwo jest kwestią czasu? Nikt rozsądny. Ale USA mówi o dowodach, że Assad użył (zapewne takie same jak w przypadku Iraku i broni masowego rażenia). Mogła równie dobrze to być ustawka terrorystów wspieranych przez Zachód, aby Europa przycisnęła Assada. Ale oczywiście nasze media oraz zachodnie już wiedzą lepiej, już zapadł wyrok, że to Assad. Ja wolę w tej kwestii zachować umiar, ale nasze media i politycy nie. Czym się różnimy więc o Rosji? Priorytetami, bo my popieramy tych, ale propaganda i kłamstwo w mediach jest identyczne. Zachód to Rosja, a Rosja to Zachód jeśli chodzi o propagandę.

Teraz niby śmiech, bo Rosja zakazała filmu o wyśmiewaniu Stalina, a u nas nie było podobnie z filmem o Mahomecie czy larum o Ojcu Mateuszu, aby zakazywać puszczania takich rzeczy?

Usunięty
Usunięty
04/05/2018 12:23
19 godzin temu, johnyguliano napisał:
Dnia 1.05.2018 o 09:54, BLyy87 napisał:
Cytat

"To jakby próbować strawić komedię o Holokauście w której Mengele dowcipkuje na temat operacji przeprowadzanych na Żydach. Zgaduję, że w Izraelu ciężko by się ją oglądało".

Taki film niestety nigdy nie powstanie, bo zaraz lewicowo/liberalni politycy oraz media pełni nienawiści zaatakowaliby ten film oraz twórców oskarżając ich o antysemityzm i myślę, że w całej Europie byłby poddany cenzurze rodem z PRL (tak jak dziś w przypadku Rosji), a więc zakazany. Taki film prędzej stworzyli Arabowie (którzy Żydów sympatią nie darzą i mieliby gdzieś co o tym sądziłaby liberalno/lewicowa Europa) niż Europejczycy.

Dobrze powiedziane. Taka tendencja panuje od zawsze - tych "złych" można wyśmiewać, ale tych "naszych dobrych" nie wolno, chociaż dobrze wiadomo, że nic na świecie nie jest czarno-białe. A sama lewica i tak każdy żart czy uprzejmą uwagę, potraktowałaby jak śmiertelną zniewagę ...

Wystarczy dodać, jak cały świat się oburzał o komedii, która robiła sobie jaja z Mahometa. Jakby naśmiewali się z Holocaustu to larum byłoby jeszcze większe. I gdzie tutaj wolność artystyczna? My i Zachód śmiejemy się z Rosji, a przecież w naszej Europie byłoby identycznie, jakby się śmiano z Holocaustu, tak jak z Mahometa. PO czy Wyborcza mówi o wolności artystycznej odnośnie Klątwy (Klątwa powinna być pokazana, ale w teatrze dla plebsu, a więc ulicznym albo finansowanym z prywatnych pieniędzy, bo tak było od początku historii teatru, natomiast w historii teatru, który był utrzymywany przez państwo nie wolno było podważać kultury czy religii, a wręcz ją promować, więc osobiście zakazałbym Klątwy, nie ze względu na cenzurę, a ze względu na to, że ta sztuka mija się z celem teatru publicznego ), a jakie piski były jak w Ojcu Mateuszu uchodźca miał być tym złym, że to ksenofobia i islamofobia, szerzenie strachu i inne pierdoły.

 

johnyguliano
Gramowicz
03/05/2018 16:41
BLyy87 napisał:
Cytat

"To jakby próbować strawić komedię o Holokauście w której Mengele dowcipkuje na temat operacji przeprowadzanych na Żydach. Zgaduję, że w Izraelu ciężko by się ją oglądało".

Taki film niestety nigdy nie powstanie, bo zaraz lewicowo/liberalni politycy oraz media pełni nienawiści zaatakowaliby ten film oraz twórców oskarżając ich o antysemityzm i myślę, że w całej Europie byłby poddany cenzurze rodem z PRL (tak jak dziś w przypadku Rosji), a więc zakazany. Taki film prędzej stworzyli Arabowie (którzy Żydów sympatią nie darzą i mieliby gdzieś co o tym sądziłaby liberalno/lewicowa Europa) niż Europejczycy.

Dobrze powiedziane. Taka tendencja panuje od zawsze - tych "złych" można wyśmiewać, ale tych "naszych dobrych" nie wolno, chociaż dobrze wiadomo, że nic na świecie nie jest czarno-białe. A sama lewica i tak każdy żart czy uprzejmą uwagę, potraktowałaby jak śmiertelną zniewagę ...




Trwa Wczytywanie