Mała, wielka gra - recenzja Gorogoa

Adam "Harpen" Berlik
2018/01/26 18:30
0
0

Najlepsza gra logiczna ostatnich lat.

Mała, wielka gra - recenzja Gorogoa

Gorogoa potrafi chwycić za serce, jak mało która produkcja wydana na przestrzeni ostatniej dekady. To dzieło jednego niezależnego twórcy zaprojektowane z pomysłem i pasją. Gra przywracająca nadzieję na to, że wciąż można wymyślić coś nowego. Nawet osoby mające do czynienia z elektroniczną rozrywką od zarania dziejów poczują w niej tak mocno oczekiwany powiew świeżości. Górnolotne słowa, może i tak, ale Gorogoa autorstwa Jasona Robertsa jest najzwyczajniej w świecie niesamowita.

Już same zrzuty ekranowe z Gorogoa potrafią zwrócić uwagę na tyle, że aż chciałoby się mieć takie ilustracje na ścianie w pokoju. Styl nie jest może specyficzny, oryginalny czy też wyszukany, ale nie zmienia to faktu, że każda pojedyncza scena została przygotowana w najdrobniejszych szczegółach. Kolorystyka, perspektywa, znaczenie – wszystko tutaj idealnie się ze sobą komponuje, tworząc jedną całość z kapitalną wręcz, niespotykaną wcześniej rozgrywką.

Gorogoa wygląda jak typowa układanka. Przesuń kadr w lewo, do góry, na dół lub w prawo, a bohater zrobi coś, by popchnąć fabułę do przodu. W istocie tak jest, ale tylko poniekąd, bo w końcu mamy do czynienia z grą logiczną, więc nasze zadanie nie ogranicza się do rozwiązywania banalnych łamigłówek. Czasem może okazać się, że chwytając za jeden obrazek i przenosząc go w inne miejsce sprawimy, że tło za oknem zniknie, a my będziemy musieli dopasować do niego inne. W kolejnej zagadce spróbujemy zapalić lampę. W innym kadrze, na tym samym miejscu pojawi się gwiazda – to znak, że właśnie ona pozwoli zyskać dostęp do światła – teraz tylko trzeba połączyć ze sobą oba elementy, by dowiedzieć się, co będzie dalej.

GramTV przedstawia:

Jeśli jednak zakończylibyśmy na tak prostych założeniach, Gorogoa przeszła by się sama, ale na szczęście prościutkie zagadki z czasem ustępują miejsca tym bardziej wymagającym, w których niekiedy ich rozwiązanie jest wynikiem szczęścia, a innym razem głębokiego myślenia nad tym, co powinniśmy zrobić. Na przykład w sytuacji, kiedy musimy ustawić odpowiednią godzinę na zegarze znajdującym się na wieży poprzez... podgrzewanie wskazówek. Mimo wszystko w grze niemal przez cały czas idziemy do przodu, a kiedy zablokujemy się, to jedynie na krótko, co sprawia, że ciężko tutaj czuć frustrację, a osiąganie postępów w zabawie nieustannie sprawia ogromną radość. Na tyle, że ma się ochotę zawołać innych domowników, by pokazać, jak główny bohater po prostu idzie po drabinie... Taka to gra!

Skoro już o naszym protagoniście mowa, to warto napisać coś więcej o fabule gry. Ta nie istnieje w formie, jaką znamy z innych tytułów. Gorogoa całą historię opowiada za sprawą metafor i symboli, a tego, o czym traktuje scenariusz, nikt nie powie nam wprost, więc możemy go dowolnie zinterpretować. Jedni oczywiście mogą uznać to za wadę, ale prawda jest taka, że recenzowana produkcja wyróżnia się na tle innych w każdym aspekcie, również pod względem przedstawienia kolejnych wydarzeń.

Gorogoa nie należy do rozbudowanych gier, co oznacza, że do napisów końcowych docieramy po trzech godzinach. Tyle jednak wystarczy, by zachwycić się dziełem autorstwa Jasona Robertsa, którym żyje się jeszcze po wyłączeniu komputera. Dlaczego? To proste, gra skutecznie skłania do refleksji. Rozmyślamy o tym, co zrobił bohater, dlaczego postąpił, tak, a nie inaczej i kim był ten mężczyzna pojawiający się w kolejnych scenach. O czym opowiedziała gra, dlaczego rozwiązywaliśmy takie, a nie inne zagadki i czy Gorogoa na pewno pokazała, że można wymyślić jeszcze coś kompletnie nowego?

Okazało się, że można. Gorogoa nie bez powodu ma przytłaczająco pozytywne komentarze na Steamie. Sam również jestem zachwycony, dlatego też wystawiam "dziewiątkę", bo gra oferuje niezapomniane przeżycie. Choć jest liniowa, kiedyś z pewnością ukończę ją ponownie, ciesząc się pięknie ukazanym światem i unikatową mechaniką rozgrywki. Tymczasem polecam wam zapoznanie się z tym nietuzinkowym dziełem, o ile nie odstraszy was stosunkowo wysoka cena ustalona na poziomie 54 złotych.

9,0
Grzech nie zagrać
Plusy
  • świetnie wykonane ilustracje
  • fabuła nieopowiedziana wprost z możliwością dowolnej interpretacji zdarzeń
  • unikatowa mechanika rozgrywki polegająca na dopasowywaniu obrazków i znajdujących się w nich kształtów (choć nie tylko)
Minusy
  • cena mogłaby być niższa, bo całość trwa raptem trzy godziny
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!