Zginiesz nim zdążysz powiedzieć: High Hell to gra z niewykorzystanym potencjałem

Adam "Harpen" Berlik
2017/11/15 16:00
0
0

Szybka, bezkompromisowa rozwałka, wysoki poziom trudności, klimatyczna grafika i - niestety - brak ciekawej zawartości - oto High Hell.

Zginiesz nim zdążysz powiedzieć: High Hell to gra z niewykorzystanym potencjałem

High Hell to gra obok której trudno przejść obojętnie. Przyciąga nie tylko ze względu na dość specyficzną oprawę graficzną (od razu przywołuje na myśl wydaną przed wielu laty strzelankę XIII powstałą na bazie komiksów) oraz nietypowe projekty rozmaitych wrogów. Kiedy zagłębiamy się bardziej w to, co produkcja autorstwa Terriego Vellmanna (Heavy Bullets) i Doseone (Enter the Gungeon i Gang Beasts) ma do zaoferowania, okazuje się, że High Hell mógłby być idealną propozycją dla fanów FPS-ów tęskniących za dawnymi czasami. Mógłby, ale nie jest, bo ciekawa koncepcja nie idzie tu w parze z udaną realizacją.

Jasne, old school niejedno ma imię i nie wiedzieć czemu, ale przypomina mi się sytuacja z pierwszą odsłoną Need for Speed (właściwie to The Need for Speed jeszcze), gdzie do dyspozycji graczy oddano zaledwie osiem samochodów i kilka tras, a wszyscy potrafili spędzić w tej grze setki godzin. Czasy się jednak zmieniły i nawet jeśli gra nawiązuje do klasyków, powinna to robić w umiejętny sposób. High Hell niestety nie należy do tego grona. Rozgrywka początkowo niesamowicie angażuje, ale czar pryska w momencie, kiedy okazuje się, że zawartości jest tu jak na lekarstwo.

Z pewnością zauważyliście, że High Hell jest kolorową strzelanką z perspektywy pierwszej osoby. Ciężko powiedzieć cokolwiek konkretnego o fabule, bo ten aspekt został potraktowany po macoszemu. Autorzy nie silili się nawet na zarys historii, dlatego też można jedynie podejrzewać, że musimy uratować świat. Najpierw poprzez walkę ze złoczyńcami, a na końcu z samym Diabłem, którego pokonanie może przyprawić o lekki zawrót głowy nawet osoby mające do czynienia z FPS-ami od zarania dziejów. Ten ostatni przeciwnik, tak samo jak i pozostali wrogowie, został przedstawiony w niezwykle karykaturalny sposób, więc o jakiejkolwiek powadze nie może być mowy.

I bardzo dobrze, bo High Hell jest niezwykle szybką grą. Wpadamy na mapę, otwieramy drzwi kopniakiem, strzelamy i idziemy dalej (czasem po drodze coś niszczymy, zbieramy lub kogoś ratujemy). Liczy się refleks i umiejętność nieustannego naciskania wirtualnego spustu. Kombinowanie, jak dojść do końca poziomu, jest tutaj na porządku dziennym i skutecznie zachęca do dalszej zabawy. Cały czas trzeba się mieć na baczności ze względu na wysoki poziom trudności. Wystarczy chwila nieuwagi, by nasz bohater został wysłany na tamten świat. Zapomnijcie o takich wynalazkach, jak regeneracja energii życiowej czy też system osłon. Niejednokrotnie przeciwnicy atakują z wielu stron, a my musimy mieć oczy dookoła głowy i jedno gdzie indziej, by przetrwać. Na szczęście jednak amunicja jest nielimitowana, więc można strzelać bez przerwy, a każde zabicie wroga nieznacznie odnawia nasz i tak króciutki pasek życia.

High Hell oferuje niestety tylko jeden rodzaj broni i nic ponadto (żadnych granatów czy noży). Pukawka jest jedna i kropka. Nie strzela ona typowymi pociskami, ale raczej strumieniem energii, która zdolna jest do obalenia każdego niemilca. Szeregowych przeciwników zabijemy praktycznie od razu, ale z bossami będzie dużo ciężej. Szkoda, że autorzy nie pokusili się o bogatszy arsenał, bo gra ma ogromny potencjał, który niestety nie został wykorzystany. Przez brak pomysłów? Brak czasu? Brak budżetu? Nie wiem, to nie jest ważne - gracz ma wrażenie, że twórcy poszli na łatwiznę, bo obecność zaledwie jednej broni w strzelance to spory minus niezależnie od tego, z jakiego powodu zabrakło innych pukawek.

GramTV przedstawia:

Skoro już o ubogiej zawartości mowa, to trzeba również zaznaczyć, że lokacje i modele przeciwników w High Hell także wykonano "na jedno kopyto". Poszczególne miejscówki są do siebie bardzo podobne, a wrogowie niewiele się od siebie różnią. Na pochwałę zasługuje natomiast obecność interaktywnych plansz pojawiających się w trakcie ekranów ładowania. Nie musimy bezczynnie czekać na odpalenie misji, bo możemy w tym czasie zrobić jakiś bałagań w pomieszczeniu, np. malując obraz sprayem lub rzucając bananami w kierunku szympansów.

Jeśli mimo wszystko zamierzacie pograć w High Hell (a warto, tylko nie w pełnej cenie - czekajcie na obniżkę), musicie pamiętać, że napisy końcowe można tu zobaczyć po około dwóch godzinach rozgrywki. Czas potrzebny na dotarcie do finałowego bossa i tak jest w tym przypadku wydłużony, bo podczas 20 krótkich misji, jakie mamy do wykonania, będziemy ginąć wielokrotnie. Dlatego też po zapoznaniu się ze wszystkimi poziomami, przy drugim podejściu można wszystkie zadania wykonać dużo, dużo szybciej.

High Hell w krótkich sesjach potrafi zapewnić sporo frajdy, bo pomimo niewielkiej zawartości, system strzelania wykonano bardzo dobrze, a oprawa graficzna idealnie pasuje do humorystycznej konwencji. Nie oznacza to jednak, że gra zasługuje na wysoką notę - mimo wszystko to raczej przeciętniak z niewykorzystanym potencjałem, od którego oczekiwałem znacznie więcej pod względem zróżnicowania misji, modeli przeciwników czy dostępnego wyposażenia.

6,5
Gra jest wymagająca, system strzelania nie zawodzi, ale co z tego, skoro wieje nudą?
Plusy
  • klimatyczna oprawa
  • przyjemne strzelanie
  • dynamiczna rozgrywka
  • wysoki ale nie wyśrubowany poziom trudności
  • wszystko przedstawione z przymrużeniem oka
Minusy
  • tylko jeden rodzaj broni? serio?
  • niezbyt różnorodne lokacje
  • przydałoby się więcej modeli przeciwników
  • krótki czas rozgrywki
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!