Jak za dawnych lat - recenzja Mighty Gunvolt Burst

Jakub Zagalski
2017/09/07 12:00
0
0

Z takiego duchowego następcy Mega Man może być dumny.

Jak za dawnych lat - recenzja Mighty Gunvolt Burst

Po spektakularnej porażce Mighty No. 9 zaufanie do Keijiego Inafune i studia Inti Creates drastycznie zmalało. Przypomnijmy, że ten multiplatformowy, duchowy następca Mega Mana zebrał na Kickstarterze blisko cztery miliony dolarów i po trzech latach developingu nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań (tutaj wylewałem swoje żale). Jest to o tyle dziwne, że Inti Creates to ojcowie cenionej serii Mega Man Zero czy Azure Striker Gunvolt, a ich najnowsza produkcja jest kolejną ilustracją tezy, że zmarnowanie prawie czterech milionów dolarów przy okazji Mighty No. 9 było chwilowym spadkiem formy.

Tym najnowszym dzieckiem Japończyków jest Mighty Gunvolt Burst, wydane na konsole Nintendo 3DS/2DS i Switch. Poniższe recenzja powstała w oparciu o wersję 3DS-ową, ale wiem, że gra na Switcha nie różni się ani zawartością, ani oprawą graficzną (nie licząc wyższej rozdzielczości). Mighty Gunvolt Burst to nic innego jak pomysłowy crossover przygód Becka z Mighty No. 9 i Gunvolta z Azure Striker Gunvolt, którzy spotkali się już w 2014 roku w grze Mighty Gunvolt. Jeżeli powyższe nazwy niewiele wam mówią i brzmią myląco podobnie, to wystarczy, że zapamiętacie jedną rzecz - Mighty Gunvolt Burst to prawdziwy duchowy następca serii Mega Man, który nie potrzebował wielomilionowego wsparcia od ufnych fanów.

Mighty Gunvolt Burst to rasowy przedstawiciel gatunku run'n'gun mocno zakorzeniony w stylistyce lat 80. i 90. Wszystko tu ma sprawiać wrażenie, jakby było żywcem wyciągnięte z epoki 8-bitów i muszę przyznać, że ten NES-owy rodowód sprawdza się doskonale. W ostatnich latach mieliśmy wysyp gier stylizowanych na retro, z obowiązkowymi pikselami bijącymi po oczach i chiptune'ową ścieżką dźwiękową, co w wielu przypadkach było pretensjonalne i nieatrakcyjne. W Mighty Gunvolt Burst nie ma tego problemu, bo gra jest domyślnie bardzo staroszkolna i cała ta stylizacja nie sprawia wrażenia zrobionej na siłę.

GramTV przedstawia:

Cała zabawa z udziałem Becka i Gunvolta polega na przemierzaniu ośmiu podstawowych poziomów i pokonaniu bossów wyciągniętych z Mighty No. 9. Po drodze jest oczywiście dużo skakania i strzelania, zbierania przedmiotów kolekcjonerskich i przydatnych akcesoriów, np. jedzenia uzupełniającego pasek zdrowia. Mighty Gunvolt Burst w przeciwieństwie do kultowej serii Capcomu o niebieskim robocie nie przeraża poziomem trudności, bo choć pokonywanie przeszkód potrafi być wymagające, to jedzenie i nieograniczone odradzanie się w punktach kontrolnych znaczącą ułatwiają całą zabawę.

Obecność Becka i Gunvolta oznacza, że grę można przechodzić każdym z tych bohaterów, co początkowo nie robi wielkiej różnicy, ale z czasem charakterystyczne zdolności stają się bardzo wyraźne. Obydwu panów można traktować jako okrojone wersje bohaterów z ich debiutanckich gier, co wbrew pozorom nie jest poważną wadą. Bardzo trudno byłoby pogodzić mechanikę Mighty No. 9 i Azure Striker w jednym tytule, dlatego "bardziej megamenowa" formuła Mighty Gunvolt Burst sprawdza się tu idealnie. Podstawą jest bieganie, skakanie i strzelanie, a także tytyłowy system Burst, który nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. W porównaniu do dashowania w Mighty No. 9 czy "piorunujących" zdolności Gunvolta, nowy system wypada słabo. Polega on na wykańczaniu przeciwników dosłownie na ostatnią chwilę przed wbiegnięciem na nich, co dodaje punkty do wyniku końcowego.

O wiele większe wrażenie robi rozbudowany system modyfikowania broni. Jeżeli mamy odpowiednią ilość CP (Cost Points), możemy zmieniać rodzaj i częstotliwość wystrzeliwanych pocisków, trajektorię lotu itp. Mnogość rozwiązań zadowoli nawet najbardziej wymagającego fana gatunku i co najważniejsze – wprowadzane zmiany mają realny wpływ na rozgrywkę, a nie są jedynie kosmetycznym urozmaiceniem. Grzebanie w ustawieniach broni jest dostępne w niemal dowolnym momencie, dlatego jeżeli w trakcie walki z bossem przeciwnik zacznie używać jakiegoś niestandardowego ataku, możemy się szybko dostosować.

Mighty Gunvolt Burst to z założenia mała, niedroga (niecałe 40 złotych) gierka w retro stylistyce, ale niech was nie zmyli pozorne żerowanie na legendzie Mega Mana. W przeciwienstwie do Mighty No. 9 nowe dziecko Inti Creates to świetnie pomyślana i solidnie wykonana zręcznościówka. System modyfikacji uzbrojenia to genialny dodatek, który czyni z klasycznej rozgrywki świetną zabawę. Jeżeli tęsknicie za erą 8/16 bitów, a przygody niebieskiego robocika Capcomu znacie na wylot, to Mighty Gunvolt Burst jest czymś dla was. Z drugiej strony, nieodstraszający poziom trudności i liczne ułatwienia sprawiają, że nowa przygoda Becka i Gunvolta ma szansę spodobać się gatunkowym laikom. Warto sprawdzić.

7,5
Duch Mega Mana wiecznie żywy
Plusy
  • Klimat minionej epoki
  • modyfikowanie broni
  • mnóstwo sekretów do odkrycia
  • przystępna dla nowicjuszy
Minusy
  • Dla weteranów za dużo ułatwień
  • Burst
  • zerowe wykorzystanie dolnego ekranu
  • brak efektu 3D
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!