A gdyby tak połączyć grę sportową z nowelą graficzną? Recenzja Pyre

Adam "Harpen" Berlik
2017/08/21 13:00
1
0

Pyre to kolejna, po Bastionie i Transistorze, bardzo udana produkcja od Supergiant Games. Nietypowa, piękna i wciągająca na każdym kroku.

A gdyby tak połączyć grę sportową z nowelą graficzną? Recenzja Pyre

Możliwość zanurzenia się w światach wykreowanych przez Supergiant Games zawsze stanowi ogromną przyjemność. Tak było w niesamowicie klimatycznym Bastionie i futurystycznym Transistorze, czyli poprzednich grach studia, które niedawno wydało swoje najnowsze dzieło, Pyre. Tym razem autorzy serwują nam niecodzienne połączenie - uwaga! - noweli graficznej i gry sportowej z elementami strategii.

Rzecz dzieje się w Downside, czyli krainie, do której trafiają rozmaite istoty na swoje przewinienia. Jednym z nich jest postać głównego bohatera. To właśnie jej umiejętność czytania bardzo szybko przyda się nowym towarzyszom protagonisty, który wspólnie ze swoimi nowymi kompanami weźmie udział w licznych rytuałach. Wszystko po to, by odkupić winy (nawet jeśli w istocie może nie mieć nic na sumieniu) i odzyskać utraconą wolność. Ta szybko staje się motywem przewodnim opowieści. W toku rozgrywki sami decydujemy o tym, kto opuści Downside, a kto pozostanie, by pomóc nam uporać się z kolejnymi zagrożeniami.

Jak nietrudno się domyślić, w Pyre nic nie jest ani czarne, ani białe, więc dokonywanie wyborów moralnych bywa naprawdę trudne. Zwłaszcza, że fabuła w grze odgrywa bardzo istotną rolę, a scenariusz można by wydać w formie opasłego tomiska. Historię poznajemy tak, jak w nowelach graficznych, przeklikując się przez kolejne ekrany wypełnione sylwetkami pierwszoplanowych bohaterów i rozbudowanymi dialogami. Zwykłe rozmowy mogą trwać kilka minut, a jeśli zechcemy zapoznać się ze wszystkimi kwestiami po finałowej walce, będziemy musieli zarezerwować jeszcze więcej czasu. Podczas nich dowiemy się więcej o otaczającym nas świecie, jak również samych bohaterach.

Opowieścią ciężko się znudzić, ale niektóre dialogi sprawiają wrażenie dodanych na siłę tylko po to, by wydłużyć czas potrzebny na ukończenie kampanii (dotarcie do napisów końcowych zajmuje od 8 do 10 godzin). Nie oznacza to jednak, że nie przejmujemy się losami naszych bohaterów (w tym głównego protagonisty). Wprost przeciwnie. Dzięki zróżnicowaniu postaci i tym, że każda z nich ma swoją historię, ciężko zadecydować, kto rozstanie się z naszą ekipą, by opuścić Downside. Szczególnie dokuczliwe okazuje się to pod koniec zabawy, gdzie największą sympatią darzymy najlepszych członków naszej ekipy, a jednocześnie wiemy, że to właśnie oni będą w stanie nam najbardziej pomóc w dotarciu do ostatniej bitwy.

Bitwa to jednak nie do końca właściwe słowo, bo Pyre to nie tylko nowela graficzna, ale i gra sportowa z elementami strategii, o czym już wspomniałem. Użyłem go jednak, bo w istocie walczymy tutaj o upragnioną wolność. Tyle że mechanika starć przywołuje na myśl połączenie rozwiązań znanych z piłki ręcznej oraz futbolu amerykańskiego. Opracowywanie strategii nie jest aż tak ważne, bo mecze są dynamiczne, ale kluczowe znaczenie ma wykorzystywanie umiejętności naszych bohaterów (zwłaszcza na wysokim poziomie trudności).

GramTV przedstawia:

W każdym rytuale naprzeciwko siebie stają dwa zespoły składające się z trzech zawodników. Na środku planszy znajduje się magiczna kula, a naszym zadaniem jest umieszczenie jej w stosie przeciwnika (stąd właśnie nazwa gry). W zależności od statystyk danej postaci oraz sposobu umieszczenia kuli w stosie rywali zabieramy mu stosowną liczbę punktów (np. rzucając nią można przytrzymać przycisk na tyle długo, by zdobyć ich jak najwięcej, ale jest to ryzykowne, bo przeciwnik może nam ją zabrać, a każdy kontakt z wrogiem powoduje wyłączenie naszej postaci z gry na jakiś czas), a gdy ta spadnie do zera, mecz zostanie zakończony. Bohaterowie mogą nie tylko biegać, ale potrafią również zadawać ataki obszarowe, teleportować się za pomocą portali, a nawet latać. Nie ma jednak biegania bez końca, bo każda postać opisana jest paskiem wytrzymałości. Jeśli ta spadnie do zera, bohater zostanie unieruchomiony.

Początkowo może wydawać się, że mecze w Pyre nie są niczym szczególnym, ale po kilkudziesięciu minutach zabawy, kiedy zdołamy opanować zasady gry, wsiąkniemy na dobre. Mimo że ostateczny wynik nie ma tu większego znaczenia (o tym za chwilę), ciężko być bezczynnym na arenie, a każde umieszczenie kuli w bazie nieprzyjaciela powoduje radość. Tak samo, jak w tradycyjnych grach piłkarskich pokroju FIFY czy też innych tytułach nastawionych na rywalizację.

Do kolejnych lokacji dostajemy się za pomocą wozu, którego wnętrze - podobnie zresztą jak i w ogóle cała oprawa wizualna - potrafi zachwycić. To właśnie dzięki niemu jesteśmy w stanie przenosić się do nowych miejsc znajdujących się na wielkiej mapie gwiazd. Z czasem, kiedy podróż lądowa okazuje się niewystarczająca, nasz środek transportu otrzymuje możliwość latania, co pozwala dostać się w niedostępne wcześniej miejsca. Choć cel zabawy jest tylko jeden, w istocie można dotrzeć do niego na kilka sposobów. Przed wyruszeniem w drogę członkowie naszego zespołu sugerują, dokąd powinniśmy się udać. Nie wszędzie czekają na nas starcia z przeciwnikami w wyżej opisanej wariacji na temat znanych gier sportowych, gdyż bardzo często w nowych rejonach świata otrzymamy błogosławieństwa dla naszych postaci zwiększające tymczasowo ich statystyki czy też nowe przedmioty dające przewagę w dalszej fazie rozgrywki (mowa o różnego rodzaju talizmanach).

Nieliniowość objawia się również tym, że autorzy Pyre nie przewidzieli opcji porażki. Owszem, czasem zdarza się, że to przeciwnik wygra mecz, ale w takiej sytuacji nie musimy powtarzać starcia, bo historia toczy się dalej. Ciężko tutaj nawet pomylić się w trakcie rozwijania postaci, bo ten jest praktycznie automatyczny, a nasza rola sprowadza się jedynie do wyboru nowych umiejętności przedstawionych na nieskomplikowanym drzewku talentów. Ich liczba nie jest oszałamiająca, ale na tyle wystarczająca, by uznać możliwość zdobywania kolejnych zdolności za ciekawe urozmaicenie zabawy.

Do ekranu przykuwa jednak nie tylko świetna fabuła czy angażująca rozgrywka, ale przede wszystkim oprawa audiowizualna. Choć autorzy przygotowali raczej smutną opowieść, jej akcja rozgrywa się w naprawdę pięknym świecie z baśniowymi, niesamowicie klimatycznymi lokacjami i intrygującymi postaciami, wśród których znajdziemy nie tylko ludzi, ale także bliżej nieokreślone istoty (spójrzcie tylko na dołączone screeny). Zabawie towarzyszy ponadto nastrojowa ścieżka dźwiękowa, stanowiąca połączenie wzniosłych piosenek z dynamicznymi utworami słuchanymi podczas walki o wolność w kolejnych meczach.

Pyre z pewnością nie jest grą dla wszystkich. I nie ma taką być. Supergiant Games robi gry unikatowe, które co prawda oferują część rozwiązań znanych z innych tytułów (nowela graficzna to przecież nic nowego, podobnie jak opcja rozwijania postaci w trakcie zabawy), ale wprowadzają także zupełnie nowe mechaniki (ten pomysł z wariacją na temat piłki ręcznej i strategii jest niesamowity), w efekcie czego otrzymujemy niespotykane dotąd połączenie, które zasługuje na najwyższe uznanie. Zwłaszcza, że tytuł wciąga również z innych powodów. Śledzenie fabuły nie nudzi, a piękne widoczki sprawiają, że zastanawiamy się, czy nie ustawić sobie screena na tapecie.

8,7
Dopiero skończyłem Pyre, a już czekam na kolejną grę od Supergiant Games
Plusy
  • świetne połączenie noweli graficznej z grą sportową i strategią
  • wciągająca, rozbudowana fabuła
  • niesamowicie angażujące mecze
  • wiele ścieżek prowadzących do celu
  • zapadający w pamięć bohaterowie
  • trudne wybory moralne do podjęcia pod koniec kampanii
  • niesamowita oprawa graficzna
  • nastrojowa i odpowiednio zróżnicowana ścieżka dźwiękowa
Minusy
  • mecze mogłyby być bardziej wymagające
  • niektóre dialogi wydłużone na siłę
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
21/08/2017 23:19

Transistor bardzo mi się podobał, Bastion mnie nudził. Nowa gra też wygląda tak sobie.