Zabili go i uciekł - recenzja serialu Skazany na Śmierć: Sequel

Adam "Harpen" Berlik
2017/06/16 12:00
1
0

Prison Break był dla wielu widzów jednym z pierwszych seriali. Teraz powraca po wielu latach, by wzbudzić uczucie nostalgii. Ale czy tylko?

Zabili go i uciekł - recenzja serialu Skazany na Śmierć: Sequel

Nie da się ukryć, że Prison Break, znany u nas pod niefortunnym tytułem Skazany na Śmierć (pasował on zaledwie do kilkunastu odcinków pierwszego sezonu), miał swoje "pięć minut" w polskiej telewizji niespełna dziesięć lat temu. Chyba wszyscy go oglądali. Ja również. Motyw ucieczki z więzienia, a także życia za murami, fascynował mnie od zawsze, nie tylko w serialach czy filmach, ale również książkach. Dlatego też Prison Break znajduje się na mojej liście pięciu najlepszych seriali wszech czasów, bo nie dość, że przygody Michaela Scofielda potrafiły naprawdę wciągnąć (do czasu), to w dodatku Skazany na Śmierć podejmuję ciekawą dla mnie tematykę. Szkoda jednak, że z sezonu na sezon Prison Break staczał się po równi pochyłej. Aż do teraz. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z udanym powrotem.

Można wiele zarzucić piątej serii Skazanego na Śmierć, ale trzeba też powiedzieć, że jest ona znacznie lepsza od czwartej, wręcz tragicznej odsłony tego serialu. Jako że nie ma sensu rozpoczynać swojej przygody z Prison Break od najnowszej części, pozwolę sobie na kilka spoilerów z poprzednich edycji. Jak wszyscy pamiętamy, na końcu filmu Skazany na Śmierć: Ostatnia Ucieczka, w którym Sara trafiła do damskiego więzienia, byliśmy świadkami śmierci i pogrzebu Michaela Scofielda. Zwłok postaci jednak nie pokazano, dlatego też autorzy scenariusza mogli "wskrzesić" tego bohatera. I zrobili to, twierdząc przed premierą, że uda im się wyjaśnić obecność genialnego uciekiniera w bardzo przekonujący sposób.

Trzeba przyznać, że uzasadnienie, dlaczego Michael Scofield jednak żyje, wydaje się logiczne. Idealnie pasuje do konwencji serialu. Kolokwialnie rzecz ujmując - kupuję to. Ale zanim postać grana przez Wentwortha Millera pojawi się na małym ekranie w piątym sezonie Skazanego na Śmierć, autorzy stopniowo wprowadzą nas w fabułę nowego sezonu. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy T-Bag (grany przez zawsze świetnego Roberta Kneppera) opuszcza mury Fox River, a podczas odprawy dostaje tajemniczą kopertę (o tym, dlaczego akurat on, dowiemy się znacznie później). W środku znajduje się zdjęcie Michaela, które Bagwell pokazuje Lincolnowi (w tej roli sztywny jak zawsze Dominic Purcell), a ten - nie mogąc oczywiście uwierzyć w to co widzi - robi wszystko, by ustalić, gdzie przebywa jego brat. Okazuje się, Scofield został uwięziony w Jemenie.

Jak nietrudno się domyślić, Michael Scofield ma tam zadanie do wykonania. Nie może jednak pozwolić sobie na długie planowanie, jak w poprzednich sezonach, ale musi działać szybko i spontanicznie, bo w Jemenie trwa wojna domowa, a jednostki przejmujące kontrolę nad kolejnymi terenami są coraz bliżej murów więzienia. Dlatego też w trakcie serii dziewięciu odcinków nie skupiamy się jedynie na ucieczce, bo ta odbywa się stosunkowo szybko, a Prison Break tym razem oferuje znacznie więcej istotnych wątków. Nie obyło się oczywiście bez postaci głównego antagonisty odpowiedzialnego za całe zamieszanie związane z pobytem Michaela Scofielda w Azji czy też upozorowaniem jego śmierci. Choć początkowo wydaje się, że będzie to wątek tak samo tajemniczy, jak motyw (nie)obecności Pad Mana, to w istocie autorzy scenariusza nie stanęli tu na wysokości zadania.

Ale to nie jedyne zastrzeżenia wobec nowej serii Prison Break. Zacznijmy może od tego, że brakuje wyjaśnienia kilku istotnych wątków, jak chociażby obecności Sary Tancredi na wolności czy też T-Baga, który opuszcza Fox River z niewiadomych powodów (taki ktoś nie powinien otrzymać dożywocia?). Autorzy scenariusza pozwalają sobie także na zbyt wiele uproszczeń, by zachować dynamikę kolejnych scen i sprawić, że widz nie będzie czuł się znudzony tym, co widzi. Owszem - tutaj cały czas coś się dzieje, ale brakuje momentów wytchnienia, kiedy to przydałoby się co nieco dopowiedzieć i zbudować atmosferę wokół postaci (zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, bo w Skazanym na Śmierć od razu wiadomo, kto jest dobry, a kto zły). Dobrze, trochę próbowano pokazać charakter Lincolna Burrowsa, któremu nie udało się sielankowe życie po otwarciu sklepu z przedmiotami do nurkowania i znów wszedł na przestępczą ścieżkę, ale to zdecydowanie za mało.

GramTV przedstawia:

Nie zmienia to jednak faktu, że Prison Break w piątej odsłonie ma swoje momenty. Sceny, w których scenarzyści naprawdę postarali się o napisanie nie tyle ciekawych dialogów (bo te są jedynie poprawne), ale wykreowanie wątków zapadających w pamięć. Nie dotyczy to jednak przewidywalnego do bólu finału czy też ewentualnych momentów, podczas których główni bohaterowie srogo obrywają (przecież żadna postać pierwszoplanowa nie może zginąć, a nawet jeśli ktoś wyśle ją na tamten świat, to i tak z niego powróci).

Jeśli chodzi o grę aktorską, to jak już wspomniałem, Robert Knepper świetnie zagrał postać T-Baga (nie wiem nawet czy nie lepiej niż przed laty), natomiast Dominic Purcell w roli Lincolna Burrowsa nadal mnie nie przekonuje. Tak samo, jak Wentworth Miller grający Michaela Scofielda przy użyciu dwóch, może trzech grymasów na twarzy. Na ekranie zobaczymy także bohaterów znanych od pierwszego sezonu, w tym Benjamina "C-Note'a" Franklina (Rockmond Dunbar) oraz Fernando Sucre (Amaury Nolasco). Ciężko powiedzieć cokolwiek złego o ich grze, ale raczej stroniłbym od zachwytów - ot, dobra robota, nic więcej. Tak samo wypadają inni członkowie obsady, wcielający się w zupełnie nowe twarze.

Można śmiało powiedzieć, że powrót Skazanego na Śmierć był niepotrzebny (chyba że za potrzebę uznamy poprawę kondycji finansowej aktorów wcielających się w głównych bohaterów), a sam serial potrafi zachwycić jedynie sporadycznie. Sporo tu niewyjaśnionych wątków, zbytnich przeskoków w czasie i niekoniecznie przekonujących rozwiązań, które sprawiają, że znacznie częściej będziemy stukać się w czoło niż mieć frajdę z oglądania. Nie powiem jednak, że twórcy chcieli wzbudzić w odbiorach jedynie uczucie nostalgii, bo scenariusz sprawia wrażenie mocno przemyślanego. Ale nie jest na tyle dobry, bym mógł rekomendować nową odsłonę Prison Break fanom kina akcji.

Komentarze
1
Revan91
Gramowicz
17/06/2017 00:40

A mnie wciagnal, ale obejrzalem na raz moze dlatego, jedynie glowny zly fatalnie dobrany, tak dobrodusznego aktora nie kupuje jako antagoniste