Tekken 7 - już graliśmy - szykuje się ostre mordobicie!

Katarzyna Dąbkowska
2017/05/11 13:00
1
0

Czy nowy Tekken będzie wyróżniał się pośród innych bijatyk?

Tekken 7 - już graliśmy - szykuje się ostre mordobicie!

W tym roku Tekken 7 będzie miał rywala. Injustice 2 wchodzi na rynek jeszcze przed produkcją Bandai Namco i choć z pewnością mieliście już okazję obejrzeć kilka fragmentów z gry, tak gameplay oglądany na filmikach z YouTube'a nie odda wrażeń z prawdziwej rozgrywki. My mieliśmy już szansę zagrania w „siódemkę”. Dzięki uprzejmości polskiego wydawcy, firmy Cenega, mogliśmy sprawdzić zarówno tryb kampanii, jak i wziąć udział w małym turnieju.

Tekken 7 zapewnia całkiem ciekawy tryb Story Mode, który kolejny raz uchyli rąbka tajemnicy na temat konfliktu pomiędzy Kazuyą, a jego ojcem, Heihachim. Najprawdopodobniej „siódemka” zakończy ten wątek raz na zawsze. W tle przewija się dodatkowo G Corporation, a także nowa postać - Kazumi – matka Kazuyi oraz żona Heihachiego. Miałam okazję zagrać Kazumi (choć nie w trybie kampanii) i muszę przyznać, że jak na babcię to niezła z niej żyleta. Nie dość, że wygląda przy Heihachim jak nastolatka, to jeszcze ma srogie kopnięcie. O doprowadzającym do łez rzucie tygrysem nie wspominając.

Podczas wypróbowywania Story Mode nie poznaliśmy jednak szczegółów odnośnie wpływu Kazumi na wspomniany konflikt. Dane nam było przejście jedynie kilku rozdziałów. Podczas rozgrywki przewijały się kolejne postacie, takie jak Nina czy Claudio Serafino. Nie będziemy jednak zdradzać szczegółów na temat fabularnych zwrotów akcji, żeby nie psuć wam zabawy.

Ważne jest jedno – przyzwyczajcie się do napisów. Tak, wiemy, z pewnością część z was mówi w języku angielskim, część nawet wyduka coś po włosku. Tutaj jednak każdy z bohaterów, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znalazł, mówi we własnym, ojczystym języku. Kuriozalnymi stają się wydarzenia, podczas których w rozmowie przewijają się dwa języki, by za chwile dołączyła do nich trzecia, włoska nuta. Nie jest to jednak rzecz przeszkadzająca w rozgrywce, a raczej ją wzbogaca. Trzeba również pamiętać, że Tekken 7 to wciąż bijatyka. Nie spodziewajcie się zatem przechadzek po kolejnych lokacjach z kontrolerem w dłoniach. Tutaj wszystko skrojone jest pod model cutscenka-akcja-cutscenka. Trzeba jednak przyznać, że rozgrywka wymagałaby nieco wyważenia. Walki odbywają się w trybie 1 vs 1 bądź też jesteśmy atakowani przez całą zgraję Jacków. Tych możemy pokonać z palcem w nosie, natomiast sekcje z bohaterami to często nie lada wyzwanie.

A jak wygląda sytuacja z samymi bijatykami? Cóż, Tekken 7 dostarcza sporych wrażeń. Mechanika walki niespecjalnie zmieniła się w porównaniu do tego, co mogliśmy zobaczyć w poprzednich odsłonach cyklu. Nadal mamy tutaj do czynienia z podstawowymi uderzeniami, jak również z ruchami specjalnymi, uruchamianymi poprzez odpowiednio dobraną sekwencję przycisków.

GramTV przedstawia:

Co do nowości – Tekken 7 doczekał się kilku usprawnień w stosunku do swojego poprzednika. Kluczowe w rozgrywce są jednak dwa elementy. Pierwszym z nich jest Rage Art, czyli seria ciosów, którą można załączyć, kiedy pasek życia postaci spadł do niebezpiecznego poziomu. W teorii pozwala na szansę dla zagrożonego porażką bohatera. W praktyce – często przeważa o wygranej, bo w ten sposób zdejmiemy oponentowi do 30% paska życia. Warto zatem się tego nauczyć już na wstępie przygody z grą. Mnie osobiście pomogło wygrać kilka mocno emocjonujących pojedynków. Drugą nowością natomiast jest Power Crush, który pozwala na kontynuowanie ataku bohatera nawet wtedy, kiedy jesteśmy okładani przez przeciwnika.

Warto wspomnieć, że Tekken 7 to nie tylko lekko przebudowana mechanika walki. Na wirtualnym „ringu” pojawiają się również nowe postacie. Oprócz wymienionej już Kazumi oraz Włocha Claudio do listy „świeżaków” należałoby dopisać między innymi seksowną Brazylijkę Katarinę, pochodzącego z Arabii Saudyjskiej Shaheena czy znanego bardzo dobrze fanom Street Fightera Akumę. Pojawiają się także nowe areny.

O turnieju lepiej może nie wspominać. Po krótkim rachunku sumienia doszłam do wniosku, że ostatnim ogrywanym przeze mnie (nie wspominając o niezwykle krótkich romansach z serią) tytułem z cyklu był Tekken: Dark Ressurection wydany na PSP. Pomimo tego, że w bijatyki w domu grywamy często (Dead or Alive górą!), to zapomniałam jak ważna podczas gry w Tekkena jest dobra strategia. I to był błąd. Koledzy po fachu bardzo szybko rozłożyli mnie na łopatki.

Tekken 7 to przede wszystkim dobre wyczucie momentu. Każdy z ataków można zablokować lub go ominąć. Wystarczy wiedzieć, jak to zrobić. Ataki można również przełamywać. Im więcej ćwiczymy na polu walki, tym więcej ruchów się uczymy „na blachę” i obserwujemy zachowania swoich przeciwników. Dobre wyczucie momentu zagwarantuje nam zwycięstwo w grze. Jeśli jesteś button masherem i walisz w przyciski na oślep, pożegnaj się z dobrymi wynikami i lepiej ustaw poziom trudności na łatwy. Oczywiście, jeśli grasz sam. Z partnerem – wolna wola!

Tekken 7 z pewnością zawojuje serca wszystkich miłośników serii. Gra dostarcza wielu emocji, szczególnie, kiedy w grę wchodzi drugi, żywy użytkownik, który siedzi obok nas na kanapie. Ten tryb nieustannie podoba mi się najbardziej. Przed premierą jednak odkurzę sobie wszystkie sekwencje ciosów, żeby dokopać mężowi. Czekam z niecierpliwością na czerwcową premierę gry.

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
12/05/2017 10:09

Rage Art, Power Crush. Jakoś boję się tych innowacji. Pachnie mi to serią MK i ułatwienem dla nowych graczy, a seria tekken opierała się na refleksie i jugglingu. Ale pożyjemy, zobaczymy.