Gdyby Dark Souls było metroidvanią - recenzja gry Hollow Knight

Adam "Harpen" Berlik
2017/03/27 11:30
4
1

Nie jest to perełka na miarę Shovel Knighta, ale kolejna niezależna gra, którą powinni zainteresować się fani dwuwymiarowych platformówek akcji.

Gdyby Dark Souls było metroidvanią - recenzja gry Hollow Knight

Muszę przyznać, że Hollow Knight nie od razu przypadł mi do gustu. Pierwsze kilkadziesiąt minut rozgrywki było czymś w rodzaju poznawania terenu wroga. Poruszałem się wciąż po tych samych lokacjach, spadałem w przepaść, ginąłem i błądziłem. Za każdym razem wracając na ławkę, która w dziele studia Team Cherry pełni funkcję punktu kontrolnego. Wynikało to z faktu, że recenzowany tytuł charakteryzuje się otwartym światem, a rozgrywkę przedstawiono za pomocą dwóch wymiarów. Już po krótkim wprowadzeniu odkryłem, że mogę podążyć w jedną z kilku stron. Niezależnie od wybranej ścieżki spotykałem standardowych wrogów, których pokonanie nie było wielkim problemem, ale obok nich musiałem stawić czoła także przeciwnikom zabijającym mojego bohatera krótką serią ciosów.

Gdyby nie konieczność napisania recenzji, być może szybko pożegnałbym się z Hollow Knight. Tak się oczywiście nie stało, więc ponownie gubiłem się w bliźniaczych lokacjach, aż wreszcie nastąpił przełom - znalazłem sprzedawcę, który zaoferował mi możliwość zakupu mapy! W jego ofercie dostępny był również kompas z adnotacją, że posiadanie go jest wysoce zalecane. Spędziłem więc kilkanaście minut na farmieniu, by nabyć przedmioty niezbędne w dalszej części zabawy i okazało się, że w tym momencie świat stanął przede mną otworem. Co prawda zaglądając na mapkę nie wiedziałem, gdzie dokładnie znajduje się moja postać (do tego potrzeba innego przedmiotu), ale przynajmniej znałem rozkład pomieszczeń, kupców czy też wspomnianych już przeze mnie ławek (a właściwie jednej - póki co).

Hollow Knight bardzo szybko pokazał, gdzie jest moje miejsce w szeregu, bo po dotarciu do kolejnej nowej miejscówki okazało się, że nie posiadam mapy dla tego obszaru. Jej znalezienie sprawiło mi mnóstwo kłopotów. Wiązało się z wielokrotnym powtarzaniem tego samego fragmentu rozgrywki i uczeniu się na pamięć zarówno rozmieszczenia wrogów, jak i układu platform. Zanim tam dotarłem zdołałem pokonać bossa, który nie był zbyt wymagający, w przeciwieństwie do pierwszego "szefa", jaki stanął na mojej drodze. Ten nieźle dał mi w kość i - jak się chwilę później przekonałem - zupełnie niepotrzebnie. Po wygranym starciu zauważyłem bowiem, że nie jestem w stanie iść dalej, bo albo nie posiadam odpowiedniego przedmiotu, albo też moja postać nie dysponuje umiejętnością, która pozwoli jej wspinać się po ścianie.

Wspomnianą zdolność nabyłem jednak z czasem. A potem kolejną, i jeszcze jedną, i następną. Mogłem więc odbijać się od ścian, wykonywać podwójne skoki, korzystać z szarży, a nawet pływać w kwasie. Pod tym względem Hollow Knight przypomniało mi o Salt and Sanctuary, gdzie na kolejnych etapach zabawy otrzymywaliśmy nowe możliwości pozwalające na eksplorowanie lokacji w niedostępny wcześniej sposób. Na tym jednak nie koniec, bo mój bohater rozwijał się także w innym kierunku - mógł pokonywać wrogów nie tylko podczas walki wręcz, ale i za pomocą czarów. Z tym jednak wiąże się bardzo ciekawa mechanika rozgrywki.

Pokonywanie wrogów w Hollow Knight nagradza graczy na dwa sposoby. Po pierwsze otrzymujemy specjalne punkty, które możemy wydać na zakup przedmiotów u rozmaitych sprzedawców. Trzeba się mieć jednak na baczności, bo kiedy zginiemy, cały dobytek chwilowo przepadnie, a my będziemy mieli jedną szansę na odzyskanie go poprzez zabicie własnego ducha. Po drugie zabijanie przeciwników wypełnia specjalny okrąg widoczny w lewym górnym rogu ekranu. Zdobytą w ten sposób moc wykorzystujemy dwojako - albo regenerując energię życiową naszego protagonisty, albo też rzucając czarami.

GramTV przedstawia:

Gdyby Dark Souls było metroidvanią to nie żaden click-baitowy tytuł. Hollow Knight ma naprawdę wiele wspólnego z twórczością From Software. Co prawda nie jest trzecioosobowym RPG-iem akcji, ale rozgrywka opiera się tu na podobnych założeniach. Mowa o wielokrotnym powtarzaniu tych samych fragmentów (włącznie z odblokowywaniem skrótów w lokacjach!) w celu nauczenia się rozkładu przeciwników i pułapek, a także walce - ta jest powiedziałbym kameralna. Nie doświadczymy tu zbyt wielu momentów, w których musimy skakać wokół kilku oponentów. Starcia jeden na jednego są raczej standardem, a kiedy pojawia się większa liczba wrogów, mamy ogromny problem. Nie chodzi o to, że gra jest dwuwymiarowa, więc nasze pole manewru bywa ograniczone. Po prostu całość skonstruowano tak, by poziom trudności nie wynikał z faktu, że my zadajemy stosunkowo niewielkie obrażenia, podczas gdy pasek życia wroga rozciąga się na całą szerokość ekranu. To nie dynamiczna platformówka w stylu przywołanego już Shovel Knighta.

Wielu graczy odbiło się od Dark Souls nie dlatego, że wrogowie sprawiali im problem w trakcie walki. Gracze rezygnowali z dalszej zabawy, bo zamiast iść optymalną ścieżką, błądzili po lokacjach, które były otwarte już po samouczku, ale w istocie należało je eksplorować dopiero pod koniec swojej przygody. Wyzwaniem było nie tylko pokonanie napotkanych przeciwników, ale i znalezienie drogi. Bez mapy, bez większych podpowiedzi, metodą prób i błędów - w Hollow Knight jest podobnie. Ponadto jak w Soulsach każda śmierć wynika z nieuwagi gracza, a nie wysokiego poziomu trudności. Grę przejdzie każdy, kto wykaże się cierpliwością, będzie logicznie myślał i zapamięta układ lokacji w wirtualnym świecie. Na tyle, by po zdobyciu mapki ta okazała się całkowicie zbyteczna.

To wszystko nie oznacza jednak, że w Hollow Knight odnajdą się jedynie masochiści. Mimo wysokiego progu wejścia i stosunkowo wymagającej rozgrywki, studio Team Cherry stworzyło naprawdę angażującą produkcję. System walki jest bardzo prosty do opanowania, ale każde starcie wymaga odmiennego podejścia. Rozprawienie się z kolejnymi wrogami, nawet pomimo ubogiego wyposażenia głównego bohatera, sprawia naprawdę mnóstwo frajdy, która nieodłącznie wiąże się z frustracją. Ta spowodowana jest koniecznością powtarzania tych samych fragmentów lokacji po każdej śmierci. Ławki umieszczono daleko od siebie, więc zgon naszego bohatera wielokrotnie sprawia, że albo mówimy sobie "teraz się uda", albo wyłączamy grę, obiecując sobie, że już do niej nie wrócimy. A i tak następnego dnia ponownie wkraczamy do tego przepięknego świata z nadzieją, że osiągniemy jakieś postępy. Choćby niewielkie, bo tu każda - nawet mała - wygrana cieszy nawet bardziej niż pokonanie bossa w jakiejkolwiek innej grze. Wspomniałem już o radości, jaką wywołał u mnie zakup mapy i kompasu? No właśnie.

Hollow Knight nie jest niestety produkcją idealną. Największym problemem dzieła studia Team Cherry są mało różnorodne lokacje. Można powiedzieć, że stworzone na jedno kopyto. W takim Salt and Sanctuary, które podobnie jak recenzowany tytuł, zapewniało ok. 30 godzin rozgrywki, nie mieliśmy mapy, ale każda miejscówka wyróżniała się na tle innej. Tutaj natomiast mapki są, co prawda czasem ciężko zyskać do nich dostęp, ale zanim takową pozyskamy, będziemy musieli nieźle pobłądzić. Autorzy zdecydowanie powinni zbudować wirtualny świat z większej liczby klocków albo skrócić kampanię o połowę.

Z powyższych akapitów wynika, że Hollow Knight nie jest grą dla wszystkich. To dwuwymiarowa platformówka, którą można z miejsca pokochać, by po chwili znienawidzić. Jednocześnie sprawia mnóstwo frajdy, ale potrafi nieźle zirytować. Jest przepiękna, ale niezbyt różnorodna. Oferuje długi czas rozgrywki i niezbyt rozbudowane opcje w zakresie rozwoju postaci. Moim zdaniem zalety mają dużo większe znaczenie niż wady, dlatego też uważam, że studio Team Cherry zasłużyło na mocną "ósemkę".

8,5
Przepiękna gra, która zapada w pamięć na długi czas
Plusy
  • niezwykle klimatyczny i otwarty świat
  • angażująca mechanika rozgrywki
  • dostęp do rozmaitych umiejętności, które otwierają nowe możliwości w zakresie eksploracji
  • kameralna walka nastawiona na pojedynki "jeden na jednego"
  • niesamowita satysfakcja z pokonywania kolejnych etapów
  • długi czas rozgrywki
Minusy
  • lokacje mogłyby być bardziej różnorodne
  • ławki pełniące funkcję punktów kontrolnych są zbyt mocno oddalone od siebie
Komentarze
4
Harpen
Redaktor
Autor
28/03/2017 08:31
Hernedpea napisał:

Grze jest bliżej do Ori and the Blind Forest (<3) czy do Dust: An Elysian Tail (bleh)?

Grałem lata temu w Dust, ale bardzo szybko mnie znudziło. Jeśli spodobało Ci się Ori and the Blind Forest, to zdecydowanie powinieneś dać szansę Hollow Knightowi. :)

Usunięty
Usunięty
27/03/2017 22:10

Miałem okazję chwilę pograć, spodziewałem się ładnej platformówki, a dostałem piękną platformówkę z zabójczym poziomem trudności :)

Usunięty
Usunięty
27/03/2017 15:27

Grze jest bliżej do Ori and the Blind Forest (<3) czy do Dust: An Elysian Tail (bleh)?




Trwa Wczytywanie