Optic Gaming - zmora FaZe Clanu, czyli podsumowanie CWL Paryż 2017

Paweł Pochowski
2017/02/22 19:00
0
0

Dlaczego CWL to nie IEM i jakie szanse ma Call of Duty na światowej, e-sportowej scenie, czyli podsumowanie wypadu na ESWC Winter we Francji.

Optic Gaming - zmora FaZe Clanu, czyli podsumowanie CWL Paryż 2017

Jeżeli choć trochę interesujecie się najważniejszymi wydarzeniami na światowej scenie e-sportowej, pewnie wiecie, że od zeszłego roku Activision wraz z PlayStation 4 organizują zawody z cyklu CWLCall of Duty World League. O tym, z czym konkretnie się to je i na czym polega pisałem dość obszernie w FAQ opublikowanym tuż przed paryskim turniejem. Jeśli dodatkowo trafiliście w weekend na relację z imprezy, pewnie wiecie już, że miałem przyjemność w niej uczestniczyć i przypatrywać się poszczególnym wydarzeniom z naprawdę bliska. Poprzednio na gorąco relacjonowałem przebieg poszczególnych wydarzeń, tym razem postanowiłem podsumować imprezę bardziej na chłodno - już z perspektywy czasu i dodatkowo siedząc we własnym mieszkaniu, a nie hotelowym pokoju.

Paryski turniej zorganizowany został przy okazji imprezy ESWC Winter. Powiem Wam szczerze, że spodziewałem się po niej więcej. I to pod wieloma względami. Pewnie wynika to z faktu, że wyobrażałem ją sobie bardziej w stylu polskiego Poznań Game Arena, gdzie miesza się wiele różnych elementów – od stoisk rodzimych i międzynarodowych wydawców gier oraz sprzętu, przez e-sportowe turnieje, cosplay, aż po różne towarzyszące wydarzenia i inicjatywy. Paryskie ESWC było natomiast bardzo odmienne – zawężone tylko do czterech e-sportowych turniejów i właściwie garstki zwiedzających. Momentami miałem wrażenie, że 1/3 widowni przy okazji poszczególnych finałów stanowili grający w inne produkcje. Z drugiej strony owa kameralność miała swój urok i jakoś niespecjalnie tęskniłem za standardowymi tłumami, które na typowo gamingowych imprezach utrudniają nie tylko dopchanie się do czegokolwiek, ale także zrobienie zakupów czy nawet dostanie się do łazienki.

ESWC Winter zaskoczyło mnie dość osobliwym doborem gier. League of Legends – wiadomo, nie ma zdziwienia, choć liczebność widowni podczas poszczególnych pojedynków Omen Trophy jak na ten tytuł z całą pewnością nie robiła wrażenia. Ale już mobilne Clash Royale? Albo mistrzostwa świata w Dance Central? Nie miałem zielonego pojęcia, że coś takiego jest organizowane, a co więcej, że się tym ktokolwiek na poważnie przejmuje. Okazało się jednak, że w tańcu tkwi ogromna siła, która nie tylko przyciągnęła do Paryża graczy z całego świata, ale i wyzwoliła w nich niesamowite emocje. Sam finał był nie tylko na wysokim poziomie (ci ludzie się naprawdę dobrze ruszają!), ale obfitował także w łzy szczęścia i sporą niespodziankę, ponieważ mistrzyni Francji uległa młodemu chłopakowi, który zrobił na jury piorunujące wrażenie. Nie, absolutnie nie stałem się przez to fanem turniejów w Dance Central, a całość obejrzałem w sumie przypadkowo pomiędzy kolejnymi meczami w Call of Duty, ale było to bardzo ciekawe doświadczenie.

Nie zmienia to jednak faktu, że dla zapalonych fanów gamingu Call of Duty (i LoL naturalnie, choć ja i MOBY nie mamy po drodze) było jedyną poważną i interesującą grą obecną na miejscu. Tak jak mówię, z Call of Duty World League żaden tam Counter Strike: Global Offensive (jeszcze!), natomiast CWL Paryż nie podskoczyłoby nawet do naszej rodzimej imprezy w postaci katowickiego IEM-u. Musicie wziąć jednak pod uwagę, że dla CoD to dopiero drugi sezon rozgrywek z tak profesjonalną ligą i pierwszy, podczas którego turnieje organizowane są także w Europie. Activision stawia więc pierwsze kroki w kierunku budowania marki Call of Duty jako światowego, e-sportowego hitu i kto wie, co będzie z tego za kilka najbliższych lat.

Jeden z potrzebnych do odniesienia sukcesu elementów już ma. Są to profesjonalne zespoły, które zajmują się treningami i występowaniem w ligach oraz turniejach zupełnie na poważnie. Swoimi dywizjami nastawionymi na Call of Duty mogą pochwalić się już największe e-sportowe teamy, takie jak Fnatic, Cloud9, Evil Geniuses, EnvyUs czy Luminosity Gaming. E-sportowa scena Call of Duty wywodzi się przede wszystkim z ojczyzny tytułu, a więc USA. W końcu to tutaj nawet sprzedające się słabiej niż zawsze Infinity Warfare zajmuje pierwsze miejsce na liście najchętniej kupowanych gier roku. Nic więc dziwnego, że choć Activision europejskimi turniejami próbuje pomóc w wyrównaniu poziomów pomiędzy kontynentami, różnica jest na ten moment widoczna gołym okiem. Na osiem zespołów rozpoczynających grę w finałowej drabince zwycięzców, tylko trzy były z Europy, a konkretniej mówiąc z Wielkiej Brytanii. Dodatkowo dwa z nich stanęły do bratobójczego pojedynku, a do 1/8 dostało się już tylko Infused, które miało zaszczyt bycia wyeliminowanym przez późniejszych zwycięzców, Optic Gaming. Zresztą cała drabinka turnieju głównego składała się z Anglików lub Amerykanów zupełnie, jakby tylko oni umieli karabinami w Call of Duty za pomocą pada strzelać.

Jeżeli mógłbym pochwalić któryś z europejskich, a więc angielskich de facto zespołów, z całą pewnością słowa uznania należą się zespołowi Splyce, który tak bardzo odebrał EnvyUS siły do rywalizacji, że runda z trybem Uplink skończyła się wynikiem 14:0, a Amerykanom po takim łupniu nie pozostało już nic innego niż spakować manatki i obrać kierunek na powrót do domu. Splyce poradziło sobie następnie z Fnaticami w bardzo wyrównanym pojedynku (3:2) i dopiero w półfinale musiało uznać wyższość Rise Nation w stosunku 2:3. A o tym, że Rise Nation grało w tym turnieju naprawdę dobrze najlepiej świadczy fakt, że pokonał ich FaZe Clan, a więc późniejsi finaliści z drabinki przegranych.

GramTV przedstawia:

FaZe to zresztą najwięksi pechowcy. Clayster, Enable, Zooma i Attach przeszli przez fazę grupową jak burza. Po pokonaniu Red Reserve i Rise Nation na drodze stanął im jednak Optic Gaming, a na tę ekipę nikt nie znalazł sposobu przez bite 3 dni. FaZe po przejściu do drabinki przegranych odgrażało się co prawda rewanżem w wielkim finale i nawet było blisko, szczęście jednak im nie sprzyjało. Finał przez problemy techniczne nie tylko zaczął się godzinę później niż planowano, ale dodatkowo został przerwany po pierwszych trzech minutach. I były to minuty, podczas których FaZe dzięki agresywnej grze wyszło na prowadzenie. Niestety, po kolejnych 20 minutach przerwy Optic postanowiło zagrać bardziej defensywnie, a rozemocjonowany Clayster choć robił co mógł, nie był w stanie nawiązać już równej walki z teamem dowodzonym przez Setha Abnera. FaZe nie odstawało znacząco, ale na tyle, by nie urwać z pojedynku nawet jednej rundy.

Oczywiście nie ma co oglądać się za siebie. Przed nami kolejne turnieje, podczas których FaZe Clan jak i reszta zespołów z całą pewnością postarają się dokopać Optic Gaming i zająć miejsce na najwyższym miejscu podium wznosząc w rękach czek na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Zespoły jeszcze w marcu zmierzą się w CWL Sydney Open (3-5) oraz CWL Dallas (17-19). Nie bójcie się jednak, przyjdzie i czas na kolejne europejskie turnieje. W kwietniu CWL zawita do Birmingham, gdzie będzie częścią imprezy pt. Insomnia. W czerwcu natomiast zorganizowane zostaną zawody w Sheffield.

To zresztą dopiero początek emocji. Od kwietnia ruszy liga CWL Pro dla zespołów, które zakwalifikują się w regionalnych imprezach oraz podczas meczów online. To pierwszy przystanek dla wszystkich, którzy myślą o występie w sierpniowych mistrzostwach świata w Call of Duty. I tam to dopiero będzie się działo!

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!