From Software chciałoby zrobić taką grę - recenzja Nioh

Adam "Harpen" Berlik
2017/02/03 09:00
8
0

Niezwykle udana mieszanka Dark Souls, Bloodborne, Ninja Gaiden i Onimushy. Nioh to pozycja obowiązkowa dla fanów wymagających produkcji.

From Software chciałoby zrobić taką grę - recenzja Nioh

Na pierwszy rzut oka Nioh wygląda jak klon Dark Souls oraz Bloodborne'a, ale wystarczy kilka godzin zabawy, by dostrzec, że ekipa Team Ninja stworzyła coś więcej niż grę inspirowaną ostatnimi dokonaniami studia From Software. Ciężko powiedzieć, czy lepszą, bo to kwestia naprawdę indywidualna, ale na pewno wprowadzającą powiew świeżości do gatunku określanego mianem souls-like. Niektóre rozwiązania zostały skopiowane niemalże jeden do jednego, inne natomiast odpowiednio usprawniono, ale poza tym znajdziemy tu również mechaniki, których próżno szukać w grach Hidetaki Miyazakiego i spółki. Ale po kolei.

Umiejscowienie akcji Nioh w czasach feudalnej Japonii okazuje się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu autorzy mieli ogromne pole do popisu w trakcie projektowania kolejnych, coraz bardziej klimatycznych lokacji. Szkoda jednak, że poznawanie niuansów fabularnych nie jest tu tak samo przyjemne, jak eksploracja świata. Historia bazuje na prawdziwych wydarzeniach, ale wykorzystuje doskonale znane motywy. Główny bohater to samuraj William Adams, który rusza w pogoń za angielskim alchemikiem, Edwardem Kelleyem, by odzyskać swojego ducha opiekuńczego. Na swojej drodze spotyka yokai, czyli mityczne stworzenia znane japońskich legend, wśród których nie brakuje rozmaitych demonów, upiorów, zmutowanych zwierząt czy innych, niekiedy bardzo trudnych do opisania przeciwników.

W trakcie rozgrywki zmierzymy się nie tylko z szeregowymi przeciwnikami, ale również potężnymi bossami, których pokonanie za pierwszym podejściem graniczy niemal z cudem. Po skupieniu kamery na przeciwniku rozpoczniemy uważną obserwację zachowań naszego wroga, by wyczuć odpowiedni moment na zadanie ciosu. Jednocześnie będziemy musieli pamiętać o spoglądaniu na pasek wytrzymałości, która w Nioh funkcjonuje pod nazwą "ki". Co ciekawe jednak, tempo jej odzyskiwania jest uzależnione od wielu czynników. Możemy po prostu czekać aż pasek "ki" napełni się, co pozwoli nam na wyprowadzenie kolejnych ataków, zablokowanie ciosu lub wykonanie odskoku bądź przewrotu. Szybsza regeneracja "ki" możliwa jest po wykonaniu serii ataków i wciśnięciu przycisku R1 na padzie. Opanowanie tej sztuki wymaga trochę czasu, ale inwestycja zwraca się bardzo szybko, bo giniemy dużo rzadziej. Naszym wrogiem bywa także biało-czarna poświata, która roztacza się wokół yokai. Stojąc w niej poziom "ki" odnawia się dużo wolniej, co znacznie utrudnia walkę.

Podstawowych rodzajów broni w Nioh jest jak na lekarstwo. Miecz, dwa miecze, topór, włócznia i kusarigama - nie wygląda to zbyt imponująco, nawet jeśli dodamy do tego możliwość korzystania z łuków czy broni palnej. Szybko przekonujemy się jednak, że w istocie mamy do czynienia z setkami możliwych kombinacji. Po pierwsze dlatego, że każdy rodzaj broni można trzymać na trzy sposoby. Postawa niska skupia się na defensywie (zadajemy mniejsze obrażenia, ale łatwiej jest nam uniknąć ataków), natomiast wysoka adresowana jest do graczy ofensywnych, którzy wyprowadzają silniejsze ciosy, jednocześnie odsłaniając gardę. Oprócz tego mamy również oczywiście postawę średnią, która stanowi połączenie obu wyżej wymienionych wariantów. W zależności od przyjętej postawy nasz bohater zupełnie inaczej wyprowadza ciosy, co oczywiście zmusiło autorów do przygotowania odrębnych animacji, ale w ten sposób każda broń to - było nie było - trzy w jednym. A na tym nie koniec.

Z przeciwników wypada mnóstwo bardzo podobnych do siebie przedmiotów. Oznacza to, że możemy posiadać kilka rodzajów tej samej broni lub pancerza różniących się od siebie jedynie niuansami. Jeden miecz pozwoli na łatwiejsze przełamanie obrony przeciwnika, inna natomiast zaoferuje szybsze regenerowanie "ki", natomiast taki sam hełm może np. zwiększyć liczbę punktów życia czy też zwiększyć obronę od danego żywiołu. Dlatego też zbieranie tzw. żelastwa jest tutaj na porządku dziennym. Warto jednak pamiętać, że poszczególne rodzaje broni i pancerza możemy wykuwać u kowala, gdzie istnieje także opcja modyfikowania wybranych parametrów, o ile oczywiście posiadamy odpowiednie przedmioty umożliwiające wykonanie tej operacji. Każdy miecz, topór czy jakikolwiek inny typ oręża, charakteryzuje się ponadto odpowiednim poziomem, który świadczy o jego mocy. Istotnym atrybutem jest także znajomość, której poziom zwiększa się w momencie korzystania z danego rodzaju broni. A na tym nie koniec.

Za pokonywanie wrogów otrzymujemy punkty amrita, czyli odpowiednik dusz znanych z serii Dark Souls. Kiedy zginiemy, mamy tylko jedną szansę na dotarcie do miejsca naszego zgonu i odzyskania utraconej waluty (chyba że skorzystamy z rzadkiego przedmiotu umożliwiającego przywołanie swojego ducha opiekuńczego z grobu). Pozwala ona na rozwijanie statystyk postaci, dzięki którym zwiększamy poziom naszego życia, ki czy wielu innych atrybutów. Oprócz tego zbieramy również złoto, które umożliwia zakup przedmiotów, takich jak np. amunicja do broni palnej, strzały do łuku, odtrutki czy buffy na broń. Oprócz tego w Niohznajdziemy także drzewko rozwoju umiejętności podzielone na kilka oddzielnych kategorii powiązanych z dostępnymi rodzajami broni oraz magią. Odblokowujemy w ten sposób między innymi nowe rodzaje ataków i specjalne kombosy, jak również liczne przywileje, umożliwiające wytwarzanie dodatkowych przedmiotów.

Wszystko, o czym napisałem powyżej sprawia, że system walki w Nioh jest bardzo rozbudowany i daje ogromne możliwości taktyczne. Nie musimy korzystać z wymienionych atrakcji, opierając się jedynie na atakowaniu i unikaniu ciosów przeciwników, bo mamy do czynienia z grą, w której przede wszystkim liczą się zdolności gracza, ale szkoda byłoby się ograniczyć do podstaw, bo Team Ninja skutecznie zachęca do testowania nowych możliwości, które odblokowujemy w trakcie rozgrywki.

Nioh nie oferuje wielkiego otwartego świata czy też ciągu powiązanych ze sobą lokacji. Zamiast tego udostępniono mapę świata, gdzie wybieramy zadania główne oraz misje poboczne, a następnie przenosimy się na wybrany obszar. Rozpoczynając dany etap musimy jednak pamiętać, że Team Ninja przygotowało naprawdę wymagającą produkcję, a nie hack'n'slasha, w którym kluczem do sukcesu jest spamowanie przyciskiem ataku. Co prawda o poziomie trudności z pierwszej wersji alfa udostępnionej w ubiegłym roku można zapomnieć, ale i tak będziemy ginąć wielokrotnie, zanim opanujemy niektóre mechaniki zabawy i poznamy zachowanie naszych wrogów. Kiedy jednak zdołamy nauczyć się unikania wszystkich ataków bossa i wreszcie pokonamy go po wielu próbach, odczujemy wielką satysfakcję. Radość sprawia tu jednak nie tylko zwycięstwo nad przeciwnikiem, który przy pierwszym spotkaniu wydawał się nie do przejścia, ale także odnajdywanie nowych elementów wyposażenia i odkrywanie możliwości systemu rozwoju postaci.

Podczas trwającej kilkadziesiąt godzin przygody odwiedzimy naprawdę zróżnicowane lokacje. Nioh zabierze nas do pogrążonej w mroku twierdzy, by później zaoferować możliwość eksploracji niewielkiego lasu, z którego trafimy do zrujnowanej wioski. To jednak tylko wstęp do tego, co czeka nas w kolejnych etapach. Zwiedzanie wypełnionego pułapkami labiryntu, eksploracja kopalni z wąskimi kładkami i trującym powietrzem, a także wycieczka po portowym miasteczku i zmagania z przeciwnikami w lokacji pokrytej lodem to tylko wierzchołek... no właśnie. W każdym z takich miejsc - niczym w Dark Souls - za punkty kontrolne będą służyć nam kapliczki pełniące funkcję podobną do ognisk. Aktywując je odrodzimy wszystkich przeciwników na danym obszarze, ale będziemy mogli m.in. rozwinąć postać czy stworzyć potrzebne przedmioty. Podczas eksploracji niejednokrotnie będziemy odblokowywać skróty, by na przykład szybciej dostać się do bossa po nieudanej próbie.

Nie mam nic do zarzucenia samym miejscówkom, bo są wielopoziomowe, pełne ukrytych przejść i dodatkowych ścieżek, a liczne utrudnienia, z jakimi musimy się zmagać na poszczególnych obszarach, skutecznie urozmaicają rozgrywkę. Zastrzeżenia można mieć natomiast do tego, że akcja niektórych misji pobocznych rozgrywa się w lokacjach, gdzie wcześniej wypełnialiśmy główne zadania. Powracamy zatem do wcześniej odwiedzonych terenów (czasem więcej niż raz) o innej porze dnia czy nocy, by zapoznać się z tym samym obszarem, spotykając nowych wrogów. Kapliczki znajdują się w innych miejscach, niektóre przejścia są zablokowane, natomiast inne stoją przed nami otworem. Skoro już o wadach mowa, odnoszę wrażenie, że Team Ninja stworzyło zbyt ubogą bazę przeciwników. Zwłaszcza w początkowej fazie zabawy nieustannie spotykamy tych samych yokai, dzięki czemu łatwiej się z nimi walczy, bo znamy ataki poszczególnych oponentów, ale mimo wszystko przydałoby się więcej urozmaicenia w tym aspekcie.

Dla wielu graczy pokonanie bossów w pojedynkę może być nie lada wyzwaniem, ale spokojnie - autorzy Nioh przygotowali tryb kooperacji. Możemy zarówno dołączać do rozgrywki innych "Williamów" ze specjalnego menu na mapie świata, jak również ofiarować przedmiot w kapliczce, by wezwać pomoc. Dodatkową atrakcją rozgrywki sieciowej jest możliwość pokonywania upiorów. To nic innego, jak sterowane przez sztuczną inteligencję duchy graczy, którzy zginęli z rąk danego przeciwnika. Warto rozgrywać takie pojedynki, by zyskać dodatkowe przedmioty i zwiększyć swoją reputację.

GramTV przedstawia:

Pod względem graficznym Nioh nie pretenduje do bycia najładniejszą grą na konsole obecnej generacji, ale podobać może się klimat przedstawionego świata. Tam, gdzie będziemy narzekać na niższej jakości tekstury czy brak szczegółów w zamkniętych obszarach, jednocześnie zachwycimy się niesamowitą atmosferą. Warto dodać, że przed rozpoczęciem zabawy możemy wybrać jeden z trzech trybów wyświetlania obrazu, więc tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się na stabilizację rozdzielczości czy też płynne 30 klatek na sekundę.

Nie da się ukryć, że Team Ninja stworzyło naprawdę ogromną produkcję. Można o niej pisać jeszcze długo, wspominając o stworkach znanych jako kodamy, które pełnią funkcję bardzo istotnych znajdziek, gesturkach ewidentnie inspirowanych Soulsami, odpowiedniku przymierzy znanych z twórczości From Software, gorących źródłach dających ukojenie naszemu bohaterowi oraz trybie żyjącej broni. Tematów, jakie można by jeszcze poruszyć, jest naprawdę sporo, ale odkrywanie tego, co oferuje Nioh daje niesamowitą satysfakcję, więc w tym miejscu zakończmy.

Nioh ma wiele wspólnych mianowników z twórczością From Software, ale oferuje także sporo autorskich rozwiązań. Mimo wszystko ewidentnie widać, że gra jest skierowana do miłośników Dark Souls, którzy odnajdą się tu jak w domu podczas eksploracji. Twórcy robią także ukłon w stronę sympatyków starszych tytułów. Fani klimatu Onimushy będą cieszyć się niesamowitym klimatem przywołującym na myśl tę zapomnianą serię, a gracze, którzy zniszczyli niejednego pada starając się pokonać bossów w Ninja Gaiden docenią, że Team Ninja udało się wykorzystać całe doświadczenie zdobyte podczas pracy nad tą serią, by ostatecznie przygotować jedną z najlepszych gier na PlayStation 4. Gorąco polecam.

Gosia Trzyna o Nioh

Zwykle łatwo wciągam się w gry, ale rzadko mi się zdarza maniaczyć do upadłego, zapominając o całym świecie. Nioh jednak sprawia, że czuję się jak po dobrych proszkach, tracę poczucie czasu, zapominam nawet o obiedzie - a kiedy wreszcie odrywam się od konsoli, to sercem i duchem nadal tkwię gdzieś w Japonii w 1600 roku i walczę z yokai.

Nioh to nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale podczas beta-testów, po ubiciu trzech dostępnych wówczas bossów, poczułam tak ogromną satysfakcję, że oczekiwanie na premierę stało się wręcz agonią odliczania kolejnych dni.

System walki w Nioh jest dokładnie taki, jaki lubię: nie ma mowy o bezmyślnym machaniu mieczem czy lekceważeniu nawet najmniejszego przeciwnika. Trzeba wiedzieć, kiedy uderzyć, kiedy się wycofać i kiedy blokować - niczym w osobliwym tańcu. Trochę szkoda, że zwykli wrogowie nie są specjalnie zróżnicowani, ale za to każdy boss okazał się bardzo ciekawym wyzwaniem. Często przy pierwszych próbach odnosiłam wrażenie, że jest nie do pokonania i nie dam rady nawet się do niego zbliżyć, ale z każdym kolejnym podejściem stawałam się coraz lepsza. Wystarczy nauczyć się, jak przeciwnik atakuje, a nie będzie mógł nas nawet drasnąć. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że w większości przypadków da się nawet bić samymi pięściami (w ten sposób udało mi się pokonać Ogrzycę w demie, kiedy dostępna była tylko jedna lokacja, a przechodzenie jej w ekspresowym tempie zaczęło mi się nudzić). Zwycięstwo w każdej walce daje ogromną, dziką wręcz satysfakcję, tym większą, im trudniej było na początku. Gosia Trzyna o Nioh, From Software chciałoby zrobić taką grę - recenzja Nioh

Projekt misji również przypadł mi do gustu. Lokacje nie są specjalnie rozbudowane, ale i tam łatwo się zgubić, szczególnie, jeśli chcemy np. odnaleźć wszystkie kodamy, przetrząsnąć każdą skrzynkę albo zebrać cały zestaw do herbaty. Jeśli kogoś nudzi bieganie po labiryntach, pełnych ukrytych przejść i kolekcjonowanie - ok, nie musi tego robić. Dla mnie jednak szukanie znajdziek (o ile można je policzyć na palcach dwóch rąk i nie są ukryte w takich miejscach, że nigdy nie wpadłabym na pomysł, żeby tam zajrzeć) to kolejny element gry, który po prostu uwielbiam. W Nioh dodatkowo można sobie ułatwić zadanie dzięki magii pozwalającej na wykrywanie tego, co znajduje się w okolicy.

Nioh, choć jest liniową grą z opcjonalnymi misjami pobocznymi, zachęca do wielokrotnego powracania do znanych już miejsc nie tylko znajdźkami, których nie udało się zebrać za pierwszym razem czy nagrodami typu punkty do rozdania w drzewkach rozwoju. To wręcz raj dla fanów wszelkiej maści wyzwań. Najważniejsza jest zręczność gracza, a dzierżony oręż ma drugorzędne znaczenie. Można więc próbować nie rozwijać postaci, grać bez zbroi, a nawet zrezygnować z broni - ba, w statystykach jest nawet informacja, ilu przeciwników ubiliśmy za pomocą pięści. Coś czuję, że spędzę w tej grze setki godzin, próbując swych sił w coraz bardziej niedorzecznych wyzwaniach.

9,0
Dla takich gier warto mieć PlayStation 4
Plusy
  • umiejętne połączenie rozwiązań z innych gier z wieloma autorskimi pomysłami
  • ciekawe umiejscowienie akcji i historia bazująca na prawdziwych wydarzeniach
  • rozbudowany i dający ogromne możliwości system walki
  • angażujące starcia z bossami
  • zróżnicowane lokacje
  • mnóstwo elementów wyposażenia, które są generowane losowo
  • wysoki poziom trudności
  • ogromna satysfakcja po przejściu kolejnych misji
  • długi czas rozgrywki
  • bardzo sprawnie działający tryb kooperacji
  • niezwykle klimatyczna oprawa graficzna
Minusy
  • niektóre misje poboczne zabierają nas do wcześniej odwiedzonych lokacji
  • jedynie dobra grafika
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
11/02/2017 00:45

Tytul to chyba jakis zart, daleko tej grze do Dark Souls jak dla mnie no chyba ze ktos lubi Japnoskie klimaty, latajace psy i zaby z cygarem w mordzie. Ciezko to gre brac na serio, to dark fantasy ktore funduje from software im daleko.

Usunięty
Usunięty
10/02/2017 16:27

No i smaka mi narobili :/ ale to "dopiero" drugi tytuł na wyłączność Plejaka, na który się ślinię. To co jest ekskluzywne na XBO to (może poza gyrosami) zupełnie nie moja bajka... szkoda, że póki co nie szarpnę się na PS4, naprawdę szkoda :(

MisioKGB
Gramowicz
08/02/2017 22:00

No i masz 9 na 10 i ex na PS4. Może dlatego cena tak wygórowana? Wydanie gry na wiekszej liczbie platform rownałoby się wiekszej, prawdopodobnie, ilości sprzedanych sztuk. Jakoś odbić sobie trzeba ale.. 250 zł? Za tyle to mógłbym kupić sobie nowe buty.




Trwa Wczytywanie