Tylko dla fanów zimowego szaleństwa - recenzja Steep

Paweł Pochowski
2016/12/20 12:30
0
0

Steep dostarcza aż czterech sposobów na spędzanie czasu w wirtualnych Alpach, ale jak na taką różnorodność rozgrywka wypada raczej powtarzalnie.

Tylko dla fanów zimowego szaleństwa - recenzja Steep

Ubisoft pokochał swego czasu otwarte światy, a otwarte światy ewidentnie pokochały gry Ubisoftu. Małżeństwo trwa już kilka lat, zdążyło przemielić kilka marek, w tym obrzydzić graczom Assassin’s Creed. I to do tego stopnia, że już nawet deweloperzy mieli go dość i po kolejnym „skoku wiary” wprost na wóz z sianem poproszono nadpobudliwego skrytobójcę, by sobie chwilę tam poleżał i pokontemplował w samotności nad swoim zachowaniem.

Jedną z fajniej zapowiadających się produkcji typu „open world” od francuskiego wydawcy zdecydowanie było The Crew. I choć otwarty świat i wyścigi pasują do siebie jak kromka do chleba lub czipsy do piwa, do dziś mam pewien niesmak po tym, jak zepsuto ten pomysł. Steep to kolejna produkcja wykonana z naciskiem na bycie „otwartą”. I podobnie jak w przypadku gier wyścigowych, tutaj także motyw "open world" okazuje się być strzałem w dziesiątkę.

Steep to tak właściwie ogromna, wirtualna piaskownica, która zamiast piasku ma śnieg. Deweloperzy gry przygotowali niezły kawałek Alp wraz z ich najważniejszymi szczytami, a następnie oddali w ręce graczy z poleceniem „bawcie się dobrze”. Oczywiście każdy zrozumie to trochę inaczej, ale to świetnie, ponieważ produkcja umożliwia kilka stylów zabawy, jest więc w stanie zaspokoić zróżnicowane potrzeby. Dlaczego? Bo po pierwsze, nie ma w niej żadnego głównego wątku ani linii fabularnej. Jest gracz, śnieg i stoki oraz tereny poza nimi, które także można swobodnie zwiedzać. A także cała masa wyzwań do zaliczenia. Po drugie, w Steep zawarto aż cztery różne formy zabawy. Gracze mogą jeździć na nartach i snowboardzie, a także latać na paralotni lub uprawiać tzw. wingsuiting. Generalnie mocno w całej produkcji czuć inspirację ekstremalnymi sportami, rozbudzoną kilka lat temu przez kamerki GoPro. W pewien sposób mam wrażenie, że podobny pomysł na grę miał kilka lat temu Criterion Games z tym, że u nich całość spaliła na panewce, a Ubisoft obrał podobną drogę, ale z naciskiem na sporty górskie, a projekt doprowadził do końca.

Otwarty świat Steep to jedna z największych zalet gry. Możemy zacząć zabawę praktycznie w dowolnie wybranym miejscu, a następnie jechać przed siebie przez dobrych kilka minut, mijając kolejne polany, lasy, wioski czy rzeki w zależności od tego, w której partii gór aktualnie jesteśmy. Po zjechaniu na sam dół otwieramy mapę, wybieramy nowe miejsce i pojawiamy się w nim bez żadnego ekranu wczytywania. Tak samo prosto można powtarzać trasy, którymi właśnie podążamy lub zawody, w których bierzemy udział – jeden przycisk, dwie sekundy i zabawę zaczynamy od nowa. Brak ekranów ładowania i płynne przełączanie się pomiędzy miejscami sprawiają, że w grze naprawdę czuć wolność, której tak potrzeba w grze o przebywaniu w górach. Jeżeli szukacie chwil relaksu czy wyciszenia, Steep z całą pewnością może Wam ich dostarczyć. Spokojny zjazd z alpejskiego szczytu obsypanego promieniami wschodzącego słońca, podczas którego posuwacie się powoli naprzód leniwym tempem i poszukujecie nowych ciekawych miejsc do zwiedzania naprawdę pozwala na odprężenie się. Podobnie jak i chwile spędzane latając na paralotni – to zajęcie samo w sobie jest po prostu nudne i usypiające, ale widoczki są ładne, można więc wrzucić na luz.

Ale Steep potrafi dostarczyć także tych ekstremalnych emocji. Szczególnie wtedy, gdy niczym najodważniejszy z kaskaderów przywdziewamy strój do latania i wyskakujemy z „zawieszonego” w powietrzu balona nabierając potwornej prędkości, a następnie mknąc pomiędzy skałami czy tuż nad czubkami drzew. Podobnie ma się sprawa z szalonymi zjazdami na nartach czy snowboardzie, podczas których wykonujemy karkołomne ewolucje, skaczemy z przerażających wysokości czy pędzimy na złamanie karku lawirując między drzewami. To jednak tylko chwile, bo Steep nie jest raczej produkcją nastawioną na dłuższe posiedzenia. Szczególnie, że czym dalej w las, tym bardziej rzucają się w oczy błędy popełnione przez Ubisoft Annecy.

Po dłuższej zabawie zaczynają dokuczać wtórność i monotonność, bo wraz z postępami odkrywamy co prawda kolejne zawody (jest ich multum!) i coraz więcej sprzętu do personalizacji wyglądu bohatera (tego też jest jak śniegu w zimę), ale poza tym nie zmienia się wiele. Gramy ciągle w podobne zadania – albo wyścigi na czasu, albo na wynik, albo podążamy za kimś, albo robimy coś abstrakcyjnego pokroju rozwalania nawiedzonych bałwanów. Wraz z docieraniem w kolejne rejony odblokowujemy nowe miejscówki do szybkiego startu i kolejne wyzwania, ale brak tu urozmaicenia. Szczególnie, że tak jak pisałem powyżej, paralotnia jest raczej nudna, narty i deska są pod względem rozgrywki dość podobne, a wingsuiting jest może i najlepszy, ale ileż można go tłuc w kółko.

GramTV przedstawia:

Doskwiera także model sterowania. Steep nigdy nie miało być grą pokroju SSX, stąd też nie wykonacie tu tak szalonych i zróżnicowanych ewolucji, ale ogólnie sterowanie w grze jest raczej trochę toporne i trzeba je mocno wyczuć, zanim przestaje irytować. Skoki na nartach/snowboardzie wraz z wykonywaniem ewolucji czy dobrym lądowaniem rozkminiać będziecie pewnie dość długo, bo czasem te elementy działają jak chcą, za co odpowiada udziwniona momentami fizyka. Oczywiście nie ma problemu z przesiadką z paralotni na deskę czy narty, odbywa się to bez loadingu, ale gra upiera się, by najpierw zatrzymać postać w miejscu. A teraz wyobraźcie sobie bardzo stromy skok po którym jedziecie na snowboardzie i bardzo chcecie się zatrzymać. Podobnie po upadkach, nasz zawodnik wstanie dopiero, gdy się zatrzyma, a postać leci niczym kukła podczas testów zderzeniowych, dodatkowo podczas kolejnych obrotów nabierając jeszcze większej prędkości.

Wszyscy przeklinamy Ubisoftowe znajdźki, ale fajnie byłoby, gdyby w Steep znalazło się więcej powodów do przemierzania świata i zaglądania gdzieniegdzie, zamiast tylko przemknąć obok. Tak niestety się nie dzieje. Pod tym względem lepiej wspominam kilkuletniego Shaun White Snowboard, które wydawał także Ubisoft. Tam postać wraz z postępem uczyła się nowych umiejętności, które pozwalały jej dotrzeć w niedostępne wcześniej miejsca. W Steep przydałyby się jakieś foty do pstrykania czy rzeczy do zbierania poukrywane tu i tam, niestety ich nie ma. Są za to opuszczone przez mieszkańców wioski czy tereny ewidentnie tworzone z nadmiernym wykorzystaniem przycisków „ctrl + v”, co bezlitośnie pokazuje, że na niektóre elementy nie starczyło czasu lub kreatywności.

Steep wykorzystuje „seamless multiplayer”, przez co chcąc pograć z innymi nie musicie włączać specjalnego trybu – innych graczy po prostu spotkacie w bardziej popularnych miejscach, gdzie z reguły będą zajęci jakimś zadaniem albo też będą bujać się po stokach większą grupką, choć to rzadkość. Jeśli chcecie bawić się z kimś najlepiej, by był to ktoś znajomy. Postacie mogą się tu teleportować, przydaje się więc komunikacja głosowa i dobry znajomy, z którym wspólnie ustalicie czym i kiedy chcecie się zająć. Ogólnie jednak wątek multi nie ma za wiele do zaoferowania. Możemy razem startować w zawodach, dodatkowo też tworzyć trasy dla innych graczy lub korzystać ze stworzonych przez nich wyzwań i to z grubsza tyle.

Pod względem technicznym Steep z całą pewnością mógłby być lepiej doszlifowaną produkcją. Obstawiam, że gra będzie dopracowana do odpowiedniego poziomu za kilka łatek, ale póki co nagminnie zdarzają się problemy z zahaczaniem o przedmioty, często widziałem też bugi związane z przenikaniem się tekstur. Gra ma też sporo problemów w głupich sytuacjach. Szczególnie, przy kolizjach z innymi przedmiotami, a już w ogóle podczas zawodów. Prosty przykład: po stromym zjeździe wjeżdżacie prosto w drewnianą, przeciwlawinową konstrukcję. Jeżeli uderzenie było mocne postać wywraca się, wpada pod nią i nieudolnie próbuje wstać zahaczając o drewniane belki. Jeżeli nie było zbyt mocne, odbija się od przeszkody i niezbyt chce jechać dalej – do przodu się nie da, a na boki jakoś nie chce, bo teren jest zbyt równy. Jeśli natomiast chcielibyście zdjąć deskę czy narty, by przejść kawałek pieszo i dopiero wtedy kontynuować jazdą, to owszem da się, ale jest to jednoznaczne z anulowaniem aktualnych zawodów. Zresztą Steep ma więcej chwil, podczas których pozornie łatwa rzecz sprawia grze sporo trudności.

Pod wizualnym względem Steep wykonany jest na dobrym poziomie. Sporo tu ładnych, górskich widoków, ze wschodami czy zachodami słońca z prószącym lekko śniegiem w tle. Oczywiście znajdziecie miejsca naprawdę ładne, w których gra aż sama prosi się o robienie screenów, jak i te znacznie brzydsze czy puste. Jak wymarłe wioski, w których nie ma na czym zawiesić oka. Całkiem nieźle broni się animacja, bo postacie poruszają się naprawdę naturalnie, o ile akurat fizyka nie prawi dziwnego figla. Nawet śnieg ładnie wgniata się pod ciężarem naszego ciała, choć nie uszło moje uwadze, że tekstury podczas chodzenia pojawiają się zbyt wcześnie. Idealnie widać to, gdy wspinacie się po stromym zboczu – ślad odciśniętego śniegu pojawia się kilkadziesiąt centymetrów przed ręką postaci, a powinien naturalnie pojawiać się równo z nią. Ale to na szczęście drobnostka.

Mam wrażenie, że Ubisoft Annecy miało świetny pomysł, ale ekipie zabrakło niestety doświadczenia. Trochę się już nagrałem przez te wszystkie lata, ale dawno nie widziałem produkcji tak niewygodnie czy nieprzemyślanie zaprojektowanej pod niektórymi względami i mowa tu o różnych elementach – od niezbyt czytelnej mapy, przez elementy HUD-u, tego jak funkcjonuje momentami rozgrywka, na ekranach w menu skończywszy. Nawet zarządzanie muzyką podczas zabawy nie jest ani łatwe, ani intuicyjne, a wszystkie inne gry "o deskach" robiły do dotychczas lepiej. To wszystko wraz z bugami czy monotonią stanowi największe bolączki. Po drugiej stronie mamy ogromny świat, który przemierzamy tak jak nam się podoba, sporą liczbę wyzwań, bogatą personalizację bohaterów. Dla mnie to taka szóstka z plusem, choć ubolewam, że Steep nie jest produkcją ciut lepszą – być może wtedy nie byłby skazany na zapomnienie i doczekałaby się porządnej kontynuacji. Aktualnie szczerze w to niestety wątpię. Grę polecam, ale tylko fanom zimowego szaleństwa, dla których rozgrywka składająca się głównie z podobnych wyzwań i zimowy chill podczas swodobnej eksploaracji górskich szczytów brzmi jak dobra zabawa. Wiele więcej tu nie ma.

6,5
Steep to bardzo ciekawy eksperyment, który trafi raczej do wąskiej grupy graczy.
Plusy
  • spory, otwarty świat dostępny bez ekranów ładowania
  • snowboard, narty i wingsuit dają radę
  • dowolność w sposobie zabawy
  • sporo wyzwań
  • ładne widoki
  • można się zrelaksować, jak i poczuć dreszczyk emocji...
Minusy
  • ... niestety gra jest raczej powtarzalna i monotonna po czasie
  • bugi i glicze
  • model sterowania i fizyka lubią płatać figle
  • pustki nawet we wioskach
  • miejscami słabo zaprojektowana
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!