Autyzm i spluwa - recenzja filmu Księgowy

Joanna Kułakowska
2016/10/31 19:30
0
0

Księgowy w reżyserii Gavina O’Connora zaskakuje widza na wielu poziomach – począwszy od pomysłu, poprzez narrację, na puencie skończywszy.

Osoby z autyzmem lub syndromem Aspergera to wciąż zagadka i ciężki orzech do zgryzienia dla neurologów i psychiatrów. Z całą pewnością wiadomo jedynie rzeczy banalne – poszczególne przypadki bardzo różnią się między sobą, a deficyty utrudniające, a nawet uniemożliwiające funkcjonowanie w społeczeństwie mogą przeplatać się z tzw. zdolnościami wysepkowymi, które czasem przybierają formę niezwykłego talentu. Dość często obserwowane są np. zdolności związane z wykonywaniem działań matematycznych albo przetwarzaniem wzrokowo-przestrzennym. Postać autystycznego geniusza, co – poza obliczeniami – niemal z niczym sobie nie radził, rozsławił Rain Man Barry’ego Levinsona, po którym to filmie wielu ludzi nabrało przekonania, iż wszyscy autystycy skrywają niesamowite możliwości. Przeplatanie się geniuszu i ułomności to w ogóle wdzięczny temat dla kinematografii – posłużyło za kanwę bardzo dobrych obyczajowych obrazów, jak chociażby Hawking Philipa Martina czy Piękny umysł Rona Howarda. W przypadku Księgowego (ang. The Accountant) w reżyserii Gavina O’Connora zmaganie się z chorobą, które zwykle stanowi motyw przewodni dramatu obyczajowego posłużyło jako pretekst do zmyślnie skonstruowanego, kipiącego akcją filmu sensacyjnego.

Autyzm i spluwa - recenzja filmu Księgowy

Główny bohater filmu O’Connora, Christian Wolff (Ben Affleck), cierpi na zaawansowaną formę autyzmu, co, delikatnie rzecz ujmując, bardzo utrudnia mu kontakty międzyludzkie. Wiele czasu zajęło mu nauczenie się, co oznacza wyraz twarzy danego człowieka i w związku z tym jakich zachowań i reakcji może się spodziewać. Niemniej jednak większość ludzi wciąż stanowi dlań zagadkę, niemożliwy do uporządkowania, wymykający się klasyfikacjom zbiór danych. Co innego liczby. One zawsze spełniają oczekiwania. Zawsze da się znaleźć wzór i zdekodować niewiadome. Dlatego właśnie Wolff został tytułowym Księgowym. Zdolności arytmetyczne to nie wszystkie atuty naszego bohatera – precyzyjnie mierzy on dystans i z reguły trafia w cel (zarówno ciosem pięści, jak i strzałem z broni palnej), jest też super sprawny fizycznie. Wszystko to osiągnął nadludzkim wysiłkiem, de facto zmuszony przez swego ojca, despotycznego wojskowego, który twardą ręką trzymał swych synów, uznając, że dla tych dwóch nie ma rzeczy niemożliwych – trzeba ich tylko zmusić do większego wysiłku. Christian nie tylko stanowi niezwykły przykład autystyka, który codziennie katując się znienawidzonymi bodźcami, jako tako dostosował się do zewnętrznego świata, ale jest także niezwykłym księgowym. Pracuje bowiem dla najniebezpieczniejszych przestępców tego świata, ma w głowie wszystkie ich finansowe tajemnice i wciąż cieszy się życiem (o ile tak można określić jego dość specyficzne uczucia).

Powiedzmy sobie szczerze – Christian Wolff to postać bardzo mało wiarygodna, wręcz niedorzeczna (ludzie z autyzmem i syndromem Aspergera nie miewają tak szerokich uzdolnień, miewają za to problemy z koordynacją ruchów), ale to wcale nie znaczy, że nie budzi zainteresowania, a jego perypetie nie są dla widza wciągające. Autor scenariusza, Bill Dubuque, wykonał kawał solidnej roboty. Akcja biegnie trzema głównymi torami, później dwa z nich rozwidlają się w dodatkowe ścieżki. Prócz postaci centralnej śledzimy m.in. poczynania agentki Departamentu Skarbu Marybeth Mediny (Cynthia Addai-Robinson), tajemniczego najemnika Braxa (Jon Bernthal) i pewnej nader naiwnej, lecz bynajmniej niedającej sobie w kaszę dmuchać księgowej imieniem Dana (Anna Kendrick). Do największych atutów produkcji należy sposób narracji – poszczególnie wątki nie są prezentowane chronologiczne, lecz zgodnie z wybijającymi się na plan pierwszy odkryciami agentki na temat księgowego oraz reakcjami tegoż na newralgiczne sytuacje, tłumaczone dzięki flashbackom ukazującym proces, który go ukształtował. Sceny z przeszłości nieraz powracają wzbogacane o kolejne elementy, które nie tylko uzupełniają wiedzę odbiorcy na temat wydarzeń, ale i przewrotnie zmieniają ich wydźwięk.

Opowieść trzyma w napięciu i jako całość, i na poziomie dramaturgii poszczególnych scen – bardzo dobrze wygląda chociażby rozmowa w samochodzie, gdy wspomniany najemnik uprzejmie klaruje pewnemu biznesmenowi, czym poskutkuje niesubordynacja wobec przedstawianych mu sugestii, ów zaś nerwowo (co jest dla widza bardzo namacalne) kombinuje, jak tu wydostać się z pojazdu. Praktycznie nie wiadomo, na kogo wtedy patrzeć. Na oklaski zasługują sprawnie zrealizowane sekwencje walki (nie tylko w wydaniu naszego księgowego – dobrze przemyślana została np. sytuacja, w której doprowadzona do ostateczności dziewczyna broni się przed zbirami wszystkim, co wpadnie jej w ręce) oraz jeżące włos na głowie napady paniki i gniewu Christiana z czasów, gdy dopiero uczył się nad sobą panować. Jednak najlepszy ze wszystkiego jest dyskretny humor sytuacyjny – sceny, w których ów aspołeczny osobnik usiłuje postąpić tak, jak oczekuje od niego otoczenie, ale, niestety, w danej chwili nie rozpoznał prawidłowo „społecznego wzorca zachowań”, są po prostu rozbrajające. Co tu dużo mówić, z całym szacunkiem dla geniuszu głównego bohatera, celuje on w matematyce i z łatwością likwiduje żywe cele, ale gdy musi odnaleźć się w towarzyskiej relacji, zwykle trafia kulą w płot. Film O’Connora obfituje w oparte na tym motywie komiczne efekty. Zachowana została także wewnętrzna spójność świata przedstawionego – Christian lubi niezgodności, które stara się dopasować do wzorca, dlatego, choć boi się kontaktów, ma słabość do Dany. Roztrzepana dziewczyna, która chciała studiować historię sztuki, ale zajęła się księgowością, to w sumie niezgorsza „niezgodność”.

GramTV przedstawia:

Narracja filmu Księgowy trzyma niezłe tempo, natłok serwowanych wydarzeń może wywołać mętlik, jednakże z owego pozornego chaosu wyłania się kunsztowny wzór. Scenariusz Dubuque został przemyślnie skonstruowany – zasygnalizowane wątki i niewiadome zostają domknięte i odkryte (owszem, niektóre w sposób raczej mało prawdopodobny, ale za to bardzo pomysłowy, ot, po prostu fajny). Strzelby, które twórcy powiesili nad kominkiem, wypalają w odpowiednim momencie – przewijające się przez fabułę elementy: obraz Jacksona Pollocka, „psy grające w pokera”, puzzle układane przez Christiana czy osoba Brytyjki o dźwięcznym, seksownym głosie wskakują na właściwe miejsce. Jako że odmalowani tu bohaterowie w większości nie są ani do końca dobrzy, ani też źli, film ładnie gra konwencją. Ludzie ponoszą „karę”, bo główny bohater ma swoje powody, a nie dlatego że obiektywnie na to zasługują. Można też powiedzieć, że obraz O’Connora ma interesujące (nie)dydaktyczne przesłanie. Ojciec-tyran, niepozwalający Christianowi zostać w miejscu, w którym miałby spokój, w percepcji głównego bohatera jest dobry, jest jego ukochanym dobroczyńcą. Po seansie można dojść do wniosku, że zarówno wojskowy, którego łatwo posądzić o sadyzm, jak i psycholog organizujący placówkę dla osób autystycznych mieli rację – każdy na swój sposób. Dobrym posunięciem okazuje się również otwarte zakończenie, dzięki któremu twórcy unikają klisz i otwierają sobie możliwość ewentualnej kontynuacji (choć szczerze mówiąc, sequel nie wydaje się tu potrzebny).

Jeśli chodzi o aktorstwo, warto zwrócić uwagę, że takie role są wprost stworzone dla Bena Afflecka. Ten aktor bywa osobą tak „drewnianą”, że skądinąd drętwy jak mało kto Hayden Christensen wydaje się emanować witalnością. W zasadzie w pełni ożywa chyba tylko w filmach Kevina Smitha. Jednakże tak w przypadku roli dystyngowanego i niesamowicie opanowanego Bruce’a Wayne’a, jak i niniejszej postaci, której emocje są szczątkowe, aż do chwili gdy nie zaczną buzować pod wpływem szczególnie ciężkiej sytuacji, sztywność Afflecka staje się zaletą, a nie wadą. Dobrze wypadli John Lithgow (znany z tak różnych ról jak Arthur Mitchell w serialu Dexter i Dick Solomon w serialu Trzecia planeta od słońca) jako „legalny” zleceniodawca naszego księgowego, Robert C. Treveiler kreujący ojca centralnej postaci oraz John Bernthal (Brax). Anna Kendrick (Dana Cummings) wyszła nader uroczo, ale z pewnością stać ją na więcej. Cynthia Addai-Robinson i J.K. Simmons wcielający się w agentów Departamentu Skarbu zaledwie poprawnie wypełniają powierzone im zadanie.

Podsumowując: to wciągający, pomysłowy film sensacyjny z niezłą obsadą i świetnym, pozbawionym luk scenariuszem. Jednakże wątki Księgowego trzeba śledzić uważnie, aby się nie pogubić. Widzowie, którzy nie potrafią lub nie chcą się skoncentrować, mogą paść ofiarą pozornego chaosu i poczuć rozczarowanie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!