10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Katarzyna Dąbkowska
2016/07/19 10:30
0
0

Niektórzy trenerzy Pokemonów z pewnością zasługują na nominację do Nagrody Darwina.

10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Świat oszalał na punkcie Pokemon Go. Chyba nie było jeszcze takiej gry, która zachęciłaby graczy do wychodzenia z domu, zbierania małych stworków i gromadzenia się. Ale gdzie fenomen, tam i problemy. W zeszłym tygodniu pisaliśmy o 10 absurdalnych sytuacjach, jakie miały miejsce w ciągu kilku pierwszych dni od premiery gry na Zachodzie. A to jeszcze nie wszystko. To dopiero początek. Oto kolejne przypadki, które przykuły nasza uwagę:

Bang! Bang!

Na początek coś, co mogła się w minioną sobotę zakończyć tragedią. Dwójka nastolatków w Palm Coast pojechała na polowanie. Niestety, 19-letni chłopach i jego 16-letnia koleżanka wybrali się na poszukiwanie Pokemonów późną nocą i zatrzymali przed domem pewnego nieświadomego mieszkańca, którego obudziły dziwne odgłosy. Chwycił więc za broń i wyszedł przed dom. Zobaczył zaparkowane przed swoją posesją auto. Kiedy do niego podszedł, usłyszał „Masz już cokolwiek?”. Jak możecie się domyślić, stwierdził, że ma do czynienia z włamywaczami. Kazał nastolatkom wyjść z wozu. Ci w panice zaczęli autem uciekać. I mało brakowało, a skończyłoby się to tragedią. Następnego dnia bowiem na policję zadzwonili zatroskani rodzice, którzy w swoim wozie znaleźli ślady po kulach. Okazało się, że winowajcy myśleli, że właściciel domu chce ich wystraszyć, tymczasem faktycznie do nich strzelał. Na szczęście obydwoje wyszli z tego cało. Ale mało brakowało. Bang! Bang!, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Magic of the Gathering

Tak, magia zgromadzeń. Zna ją każdy trener, który poznał pojęcie lure'a. I bardzo dobrze znają to mieszkańcy Rhodes w Sydney, gdzie niedawno spotkali się z niecodzienną sytuacją. Oto w okolicach godziny 3:00 nad ranem obudziły ich głośne hałasy dobiegające z ulicy. Okazało się, że pod ich osiedlem zebrał się spory tłum szukający Pokemonów. Z racji tego, że część zgromadzonych nie zachowywała się cicho, na miejsce zdarzenia została wezwana policja, która wyprosiła towarzystwo z imprezy. Zagroziła, że otrzymają oni mandat za podejrzane zachowanie w wysokości 200 australijskich dolarów. To jednak nie wszystko - rozwścieczeni mieszkańcy zaczęli zrzucać na przybyłych wodne bomby. Polowanie może więc być bardzo niebezpieczne. Magic of the Gathering, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Łapali Pokemony, a ujęli przestępców

Pokemony mogą łapać mali i duzi, grubi i chudzi, pielęgniarki i żołnierze. A jeśli już o mundurowych mowa - dwóch żołnierzy piechoty morskiej Stanów Zjednoczonych przechadzało się kilka dni temu po parku mieście Fullerton w Kalifornii. Oczywiście, łapali przy okazji Pokemony. W pewnym momencie zauważyli jednak, że do grupki dzieci (również grających w Pokemon Go) podchodzi podejrzany mężczyzna i ich zaczepia. Ujęli stręczyciela i poczekali na przyjazd policji. Seth Ortega oraz Javier Soch z pewnością nie spodziewali się, że złapany okaże się o wiele bardziej niebezpiecznym typem, niż myśleli. Kiedy policja zabrała go na posterunek okazało się, że jest poszukiwany za usiłowanie morderstwa. Łapali Pokemony, a ujęli przestępców, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Jaskinia i 4 niezbyt rozgarniętych nastolatków

Oto historia o tym, jak naprawdę nie powinno grać się w Pokemon Go. Otóż czterech nastolatków z Wiltshire udało się na poszukiwania stworków. Na swój cel wybrali... jaskinię. Bardzo szybko zorientowali się jednak, że tam raczej nie mają szans na znalezienie Pokemonów. Dlaczego? Bo w jaskiniach i długich tunelach pod ziemią niespecjalnie ma się połączenie z internetem. Co więcej, nie ma się sygnału w ogóle, więc grupka krążyła i w końcu mocno zbłądziła. Kiedy udało im się w końcu dotrzeć do miejsca, skąd mogli zadzwonić, skontaktowali się z policją. Znaleziono ich w jednym z tuneli. Oczywiście, Pokemonów nie udało im się złapać. Jaskinia i 4 niezbyt rozgarniętych nastolatków, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Po co ci praca, skoro można łapać Pokemony?

Żeby złapać wszystkie Pokemony, trzeba naprawdę się napracować. Wie to każdy, kto próbuje znaleźć świętego Graala wśród Pokemonów - Pikachu. Tom Currie z Nowej Zelandii stwierdził jednak, że gra jest warta świeczki i postanowił ująć wszystkie z 151 stworków. Na swojej liście ma już 9, ale nie zamierza spocząć. Najciekawsze jest jednak to, że 24-latek zrezygnował z pracy, by gonić za Pokemonami. Kupił na początek 20 biletów autobusowych, by podróżować po całym kraju i łapać stworki. Co więcej, powoli zaczynają zgłaszać się do niego sponsorzy, którzy z chęcią sfinansują mu część kosztów jego wycieczki. Po co ci praca, skoro można łapać Pokemony?, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Szturm Central Parku

GramTV przedstawia:

Muszę przyznać, że kiedy przez przypadek włączyłam wideo, w którym widoczny był biegnący przed siebie, ogromny tłum ludzi, moją pierwszą myślą był atak terrorystyczny. Tym razem jednak całe zgromadzenie wcale nie uciekało, a biegło w kierunku Central Parku. Dlaczego? Otóż tam właśnie miał pojawić się jeden z rzadkich Pokemonów - Vaporeon. Niektórzy decydowali się nawet na porzucenie swoich samochodów i nawet nie wyłączali swoich silników. Po prostu biegli, by upolować stworka. Szturm Central Parku, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Gracze o wielkim sercu

Na świetny pomysł wpadło schronisko dla zwierząt w Muncie w Stanach Zjednoczonych. Przedstawiciele placówki stwierdzili, że Pokemon Go to idealny sposób na to, żeby przybliżyć chętnym kontakt z psiakami, a psiakom zaserwować darmowe spacery. Bo przecież każdy, kto zbiera Pokemony, musi sobie pochodzić. A dlaczego ma chodzić samemu? Tak więc na swojej stronie schronisko opublikowało post, w którym zachęcało użytkowników do zgłaszania się po psiaki z hasłem „Pies na Pokemony”. Akcja okazała się ogromnym sukcesem. Następnego dnia po zwierzaki ustawiła się kolejka na 73 osoby. Jeden został nawet adoptowany. Gracze o wielkim sercu, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Szukali Pokemonów i... spadli z klifu

Pokemon Go to także bardzo niebezpieczne zajęcie. Ale tylko dla tych, którzy zbierają Pokemony nieuważnie lub nieodpowiedzialnie. Na prawdziwie idiotyczny pomysł wpadło dwóch graczy z San Diego, którzy zapędzili się w poszukiwaniach dosłownie o krok za daleko. Innymi słowy - spadli z klifu. Policja przyznała, że zignorowali oni znaki ostrzegawcze, a nawet udało im się pokonać ogrodzenie, które chroniło ich przed osunięciem się z klifu. Ale żądza dorwania Pokemona była silniejsza. Ostatecznie jeden mężczyzna spadł na plażę z wysokości 15 metrów. Drugi, niestety, nie miał tyle szczęścia. Spadł z wysokości 25 metrów i stracił przytomność. Nie wiadomo, jakie dokładnie panowie odnieśli obrażenia, jednak obydwoje żyją i zostali umieszczeni w szpitalu Scripps La Jolla. Szukali Pokemonów i... spadli z klifu, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Łapali Pokemona, złapali Pokey'a

Kiedy tak pewnie czytacie o kolejnych wypadkach, znalezionych ciałach, strzelaninie, pewnie myślicie, że Pokemon Go to największe zło, jakie mogło się przytrafić graczom. Ale są też dobre strony gry. Przykładem może być przypadek Kaitlin Kouts oraz Tiffany Revay, które zostały zaalarmowane przez grę, że w pobliżu parku w Lufkin kręci się Jigglypuff. Obie postanowiły na niego zapolować. Okazało się jednak, że zamiast Pokemona znalazły zranionego szczeniaka. Był w złym stanie i nie mógł się ruszać. W całym procederze pomocy maluchowi pomógł też dostarczyciel pizzy, bo dziewczyny jeszcze przed wyjściem z domu dokonały zamówienia. Kiedy okazało się, że się spóźniają, dostarczyciel zadzwonił do nich i dowiedział się o zaistniałej sytuacji. Skyler Jerke był świeżo po skończonym kursie pomocy, co przydało się w opatrywaniu zwierzaka. Kiedy psiak doszedł do siebie, nadano mu nowe imię - Pokey. Na cześć gry, która uratowała mu życie. Pokey po operacji złamanych nóg ma trafić do ośrodka ratunkowego dla psiaków, gdzie będzie czekał na adopcję. Nie mamy wątpliwości, że przygarnie go jakiś trener. Łapali Pokemona, złapali Pokey'a, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Na ratunek chomikom

Przypadek Pokey'a nie jest jednak jedyny. Sara Perez oraz jej przyjaciel, Matthew Teague, udali się do parku w Houston w celu przejęcia tamtejszego Gyma. Znaleźli jednak zupełnie inne stworki niż Pokemony. A raczej całą gromadę stworków, bo łącznie w klatce znajdowało się 20 chomików i 7 nowo narodzonych myszy. Oczywiście, jak możecie się domyślić, zostały one po prostu porzucone na pastwę losu w palącym słońcu bez wody i pożywienia. Innymi słowy - gdyby nie „polowanie” na Pokemony, zwierzaki najprawdopodobniej by nie przeżyły. Były już mocno odwodnione, kiedy dwójka młodych ludzi je znalazła. Oczywiście, zajęli się nimi odpowiednio. Cztery chomiki znalazły już swoje domy. Reszta trafi do centrum w Houston, gdzie będzie czekała na kolejne osoby chętne, by się nimi zająć. Na ratunek chomikom, 10 absurdalnych wydarzeń ze świata Pokemon Go - część II

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!