Hejterzy szczekają, pogromczynie jadą dalej - recenzja filmu Ghostbusters

Piotr Nowacki
2016/07/17 12:00

Zmiana warty przebiegła pomyślnie.

Jeszcze na długo przed premierą reboot Pogromców Duchów został zalany falą krytyki. Decyzja o tym, żeby Pogromcy stali się Pogromczyniami to w oczach fanów oryginału kolejny atak radykalnego feminizmu. W ekspresowym tempie zwiastun tego filmu stał się najczęściej minusowym trailerem w serwisie Youtube, a sądząc po komentarzach ten film to feministyczna hybryda Stalina i Godzilli, której jedynym celem jest destrukcja uwielbianego przez wszystkich oryginału w imię walki z patriarchatem. Hejterzy szczekają, pogromczynie jadą dalej - recenzja filmu Ghostbusters

Sam również miałem obawy co do tego filmu. Przede wszystkim, wskrzeszanie kultowych produkcji z lat osiemdziesiątych praktycznie nigdy nie kończy się dobrze, czego dowodem jest nowy RoboCop i Pamięć Absolutna. Ponadto, Bill Murray jest tylko jeden, a jego osoba jest moim zdaniem główną przyczyną sukcesu Pogromców Duchów. Po trzecie, bądźmy szczerzy, ten nieszczęsny zwiastun nie był szczególnie dobry, i faktycznie sugerował, że nowi Pogromcy Duchów będą jedynie mdłym odcinaniem kuponów od oryginału.

Pierwsze kilkanaście minut seansu utrwaliło to wrażenie. Z klasycznych Pogromców został zaczerpnięty zarówno zabieg fabularny z wyrzuceniem naukowców z uniwersytetu, jak i znany z trailera gag o oblepieniu ektoplazmą. W tym momencie byłem nastawiony jedynie na ciągnący się dalej festiwal ctrl+c i ctrl+v.

Na szczęście nowa ekipa szybko zyskuje własną tożsamość. To, co najbardziej niepokoiło, czyli wymiana Pogromców na Pogromczynie, jest w rzeczywistości największą siłą filmu. Między bohaterkami jest świetna chemia, a do tego poprawiono względem pierwowzoru ekranową dynamikę - podczas gdy wcześniej grany przez Billa Murraya dr Peter Venkman kradł dla siebie każdą scenę filmu, teraz każda postać dostaje swoje pięć minut.

Z tych pięciu minut najwięcej wyciąga moim zdaniem Jillian Holtzmann (w tej roli znana głównie z Saturday Night Live Kate McKinnon). Holtzmann zapada w pamięć dzięki swojej nonszalancji, braku poszanowania dla zasad BHP i dobrego wychowania oraz, przede wszystkim, niesamowitej ekranowej charyzmie. Zapewne gdyby ktokolwiek inny odgrywał tę rolę, ta postać zostałaby zapamiętana jedynie jako kolejny filmowy szalony naukowiec. Kate McKinnon w tej roli jednak kipi niesamowitą, pozytywną energią, która udziela się widowni.

Co ciekawe, zarówno w samym filmie, jak i w wypowiedziach twórców pojawiły się sugestie, że Holtzmann, podobnie jak odgrywająca ją McKinnon, jest lesbijką. Entuzjastyczne reakcje w serwisach społeczniościowych względem tej postaci sugerują, że ta bohaterka może stać się ikoną LGBT - na co w pełni zasłużyła.

GramTV przedstawia:

Drugą postacią, która najlepiej zapadła mi w pamięć jest Patty Tolan, grana przez Leslie Jones. Patty jeszcze przed premierą była źródłem kontrowersji - ta czarnoskóra postać jako jedyna z ekipy nie posiada wyższego wykształcenia, do tego jej wypowiedzi pełne są slangowych wyrażeń i, jak sama mówi, jej głównym atutem jest to, że doskonale zna Nowy Jork. Sugerowałoby to, że mamy tu do czynienia z dość rasistowskimi kliszami, które nie powinny mieć miejsca w 2016 roku. Sytuacja w rzeczywistości nie jest jednak tak jednoznaczna: tę rolę pierwotnie miała dostać Melissa McCarthy (która ostatecznie dostała angaż jako Abby Yates), jednak po tym, co Jones zaprezentowała na castingu zdecydowano się zmienić obsadę. Był to wybór ze wszech miar słuszny - Leslie Jones pokazuje niesamowity komediowy talent i sprawia, że w trakcie seansu zapomniałem o wszystkich niefortunnych stereotypach. Równocześnie widać pewien postęp względem czarnoskórego bohatera pierwowzoru, Winstona Zeddemore’a. Winston nie doczekał się jako postać porządnej charakteryzacji, służył jedynie jako przyziemny kontrast dla trójki bujających w obłokach naukowców. Patty z kolei nie jest jedynie środkiem stylistycznym, lecz pełnoprawną członkinią duchobójczego gangu.

Słabym ogniwem jest z kolei wcześniej wspomniana Melissa McCarthy, czyli filmowa Abby. Wykreowaną przez nią postać cechuje przede wszystkim głośne, cokolwiek przaśne zachowanie, jej kwestie często nie są wypowiadane, lecz wręcz wykrzyczane. Opieranie żartów na takich nieznośnym manieryzmach oraz na jej nieposkromionym apetycie to był strzał kulą w płot. Na szczęście stanowi ona jedynie ćwiartkę pogromczyń i pozostałe dziewczyny nadrabiają niedostatki po jej stronie ze sporą nawiązką.

Dzięki Ghostbusters dużo w moich oczach zyskał Chris Hemsworth. Jak większość, znałem go przede wszystkim z roli Thora z filmów Marvela. Sprawdza się świetnie jako nordycki bóg, jednak trudno powiedzieć, żeby wymagane były od niego szczególne umiejętności aktorskie - jest to zasadniczo rola jednej miny. W Ghostbusters wymaga się od niego czegoś więcej oprócz bycia szalenie przystojnym, i staje na wysokości zadania. Jako uroczy, lecz przygłupi sekretarz Kevin pokazuje, że jest również doskonałym aktorem komediowym. Myślę, że już i tak liczne grono fanek Chrisa znacznie się powiększy dzięki Ghostbusters.

Fanów oryginału zainteresuje zapewne, że chociaż nie ma ciągłości fabularnej między tymi produkcjami, to na ekranie w rolach epizodycznych pojawiaja się większość z głównych aktorów z poprzednich części - za wyjątkiem Ricka Moranisa, który przeszedł na aktorską emeryturę oraz zmarłego przed dwoma laty Harolda Ramisa. Te epizody nie wydają się być próbą zaskarbienia sobie na siłę względów fanów, wyglądają raczej na szczery hołd i przywołują na twarz szczery uśmiech. Smuci jedynie sposób, w jaki został potraktowany bohater grany przez Billa Murraya - oszczędzę szczegółów, aby uniknąć niepotrzebnych spoilerów.

Nowa wersja Pogromców Duchów nie jest filmem idealnym, niektóre żarty są nietrafione, pewne motywy są zgrane, a jako widowisko nie dorównuje innym blockbusterom. Jednak wszystkie niedociągnięcia nikną wobec faktu, że ten film to po prostu kupa dobrej, niezobowiązującej zabawy. Szczególnie to cieszy w obliczu całego szlamu, którym domorośli eksperci obrzucili tę produkcję. Z uśmiechem na twarzy przyjmuję każdy kolejny dowód na to, że nie warto przejmować się opiniami internetowych pieniaczy.

Komentarze
23
Usunięty
Usunięty
26/07/2016 13:06

"Nie mówię, że jest to fantastyczny wynik finansowy, pisałem, że nie jest fatalny. Nie wszystko jest w ym świecie binarne."I dlatego nie pracujesz dla wytwórni filmowej, bo tam sprawa jest bardzo binarna - albo block buster zarabia, albo nie, bo po to firma działa - by generować zyski. Jeśli to nie oczywista oczywistość, to już nie wiem jak sprawę inaczej wyłożyćI Thac0: ja ogólnie nie będę wchodził z Tobą w polemikę, bo szkoda mi na to nerwów. Z doświadczenia na forum widzę, że jesteś bardzo odporny na fakty i na rzeczywistość, więc nie widzę za bardzo sensu w takiej dyskusji. Argumentów mam sporo, ale wiem, że dyskusja > z Tobą jest rzucaniem grochem o ścianę.Z doświadczenia widzę, iż wcześniej jak miałeś kontrargumenty to polemizowałeś z wielkim zapałem, a teraz, gdy argumentów brak, nagle odebrało Ci ochoty do dyskusji. Wcześniej, jak mogłeś zabłysnąć, rzucanie grochem Ci nie przeszkadzało. Generalnie wygląda to tak, iż stawiasz kosmiczne tezy, do których próbujesz dopasować fakty, a jak ktoś się nie zgadza to kontratakujesz. Na gramie.pl szukam rzetelnych, obiektywnych recenzji, a nie realizowania jakieś opcji czy wizji społeczno-politycznej. Oczywiście wolność słowa jest święta i nawet w tym miejscu można prowokować do debaty, ale jako autor i inicjator takowych dyskusji, za mało tu moderowania i wspólnego szukania odpowiedzi, a za dużo usilnego przekrzykiwania każdego, kto ma czelność się nie zgodzić i topornego narzucania swych poglądów. Chcesz na stronie o grach zmieniać świat? Pisz dla Polygona, a nam zostaw rzetelne teksty na temat jakości dzieła, a nie jego przypasowania (bądź też nie) do Twych liberalnych ideałów."Nie każdy PR jest dobry i jeśli ktoś uważa, że seksistowskie ataki w jakikolwiek sposób pomogły GB, czy że Sony samo nakręcało tę atmosferę, to naprawdę współczuję.Sony nie wywołało burzy, hejterzy byli są i będą i zgadzam się w całości, iż film padł ofiarą seksizmu, którego w internecie pełno. Jeśli jednak dobrze rozumiem, ludziom chodzi o to, iż Sony po fakcie samo odpowiedziało masą dziwnych komentarzy, odpierając fale hejtu (i słusznie), używając jednak mało dyplomatycznego języka. Przekrzykiwanie się z hejterami na podobnym poziomie nie przystoi studiu, a jeśli wierzysz, że Sony realizuje ten film z jakiś wyższych pobudek (jak wolność, emancypacja, feminizm itd.) niż po prostu by zbić kasę, to to jest prawdziwa negacja rzeczywistości."I co do braku obecności na rynku chińskim: to nie wynika z seksizmu czy czegokolwiek innego, tylko z faktu, że jest to film o duchach i żadne filmy o duchach nie są dopuszczane do Państwa Środka.Widzę że nie załapałeś, więc wytłumaczę: wstawka o Chińczykach to ironiczny żart. Swoją drogą zadeklarowałeś że polemizować nie chcesz, ale znalazła się pierdółka do skontrowania, to jednak piszesz, to tylko potwierdza, w jaki sposób prowadzisz dyskusje. Uwidacznia się tu także Twoje podejście do rozmówcy i debaty, a mianowicie iż celem dyskusji jest przekonanie drugiej osoby do swoich racji, a jeśli na to nie ma szans, to jedyną opcją jest się wycofać. Rozczarowująca postawa, która do niczego nie prowadzi.

pannowacki
Gramowicz
26/07/2016 12:23

Nie mówię, że jest to fantastyczny wynik finansowy, pisałem, że nie jest fatalny. Nie wszystko jest w tym świecie binarne.I Thac0: ja ogólnie nie będę wchodził z Tobą w polemikę, bo szkoda mi na to nerwów. Z doświadczenia na forum widzę, że jesteś bardzo odporny na fakty i na rzeczywistość, więc nie widzę za bardzo sensu w takiej dyskusji. Argumentów mam sporo, ale wiem, że dyskusja z Tobą jest rzucaniem grochem o ścianę.Chciałbym jeszcze tylko odnieść się do twierdzeń, że "nie ma czegoś takiego, jak zły PR". Podam przykład bliski mojemu sercu, a także bliski poruszanej tutaj tematyce. Jestem feministą (co nie jest żadną tajemnicą), angażowałem się w miarę możliwości, gdy gorącym tematem była propozycja zaostrzenia ustawy aborcyjnej. Czy sądzicie, że ja, czy ktokolwiek o feministycznych poglądach cieszył się, kiedy Anna Zawadzka dała swój absurdalny popis w TVN-ie, krzycząc i bełkocząc o palmach? Oczywiście, że nie. Taka wypowiedź w oczywisty sposób szkodziła kobietom. Nie każdy PR jest dobry i jeśli ktoś uważa, że seksistowskie ataki w jakikolwiek sposób pomogły GB, czy że Sony samo nakręcało tę atmosferę, to naprawdę współczuję.I co do braku obecności na rynku chińskim: to nie wynika z seksizmu czy czegokolwiek innego, tylko z faktu, że jest to film o duchach i żadne filmy o duchach nie są dopuszczane do Państwa Środka.

Usunięty
Usunięty
26/07/2016 10:58

"Trochę szkoda mi czasu na ustosunkowanie się do wszystkich pojawiających się tu zarzutów"A to akurat standard, Pan Nowacki ma czas na ustosunkowanie się tylko to zarzutów na które ma jakąś ripostę, a resztę zbywa wymownym milczeniem, nic nowego."więc odniosę się jedynie do kwestii rzekomo fatalnych wyników finansowych tego filmu. Do tej pory film zgarnął ponad 122 miliony dolarów, i to przy braku obecności na rynku chińskim (a jest to jeden z najważniejszych rynków)"O tak, zgadza się, dziś to jeden z najintratniejszych rynków, więc brak zainteresowania tym tytułem o czymś świadczy (idąc za logiką twórców wychodzi na to, że Chińczycy to sami seksiści :P)"więc nie da się powiedzieć, że radzi sobie fatalnie"Oczywiście że nie da się tak powiedzieć, wynik rzeczywiście lepszy niż się spodziewano."a twierdzenie, że jest inaczej świadczy jedynie o oderwaniu od rzeczywistości i odporności na fakty."No i to drogi autorze zakrawa o autoparodię, gdyż taki tekst mógłbyś walnąć przed lustrem. Dlaczego? Ponieważ film po 2 tygodniach wyświetlania zarobił 122 mln przy budżecie 154 mln i dodatkowe 100 mln, które wydano na kampanie reklamową. Jeśli film dobije w końcu do 300 mln, to i tak Sony wyjdzie co najwyżej na zero, może zarobi parę milionów... W rzeczywistości w której ja egzystuję, taki producent (pomimo głośnych zapowiedzi) raczej zrezygnuje z sequela, gdyż block bustery mają zarabiać ogromne sumy, bo "hajs musi się zgadzać". Jeśli Sony pogrzebało "Amazing Spider-Mana 2" (co zarobił ponad 700 mln), to nie ma niestety racjonalnych przesłanek by nowych "Ghostbustersów" ciągnąć.




Trwa Wczytywanie