Punkt widzenia ma znaczenie - recenzja filmu Hardcore Henry

Jakub Zagalski
2016/04/08 10:00
0
0

Nie czytajcie tej recenzji. Po prostu idźcie do kina. Ten film trzeba zobaczyć.

Punkt widzenia ma znaczenie - recenzja filmu Hardcore Henry

Jeżeli mój apel nie poskutkował i nadal tu jesteście (albo właśnie czekacie na seans), to miejcie świadomość, że Hardcore Henry nie wywraca gatunku filmów akcji do góry nogami. Nie prezentuje zupełnie nowych pomysłów, a i sama zabawa z kamerą FPP - główny selling point tej produkcji - nie jest niczym nowym w historii kinematografii. Akcję z perspektywy pierwszej osoby znamy z obrazów mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka, swoje trzy grosze w tym temacie dorzucił cały nurt found footage z The Blair Witch Project i REC na czele. Nawet w kiepskiej, ale bliskiej sercu gracza ekranizacji Dooma reżyser sięgał sporadycznie po "widok z oczu".

Hardcore Henry poszedł jednak o krok dalej, dzięki czemu na plakacie mógł się pojawić chwytliwy slogan: Pierwszy film akcji z widokiem FPP. Tak jest, przez całe 90 minut trwania filmu kamera nie opuszcza oczu tytułowego bohatera. Rosyjski reżyser i scenarzysta Ilya Naishuller już w 2013 roku dał przedsmak talentu, pomysłów i możliwości, kiedy nakręcił wideoklip dla swojej kapeli Biting Elbows do kawałka Bad Motherfucker. Pod względem realizacji Hardcore Henry stoi o kilka klasy wyżej, jednak ogólny zamysł pokrywa się z tym, co widzieliśmy w brutalnym, zaskakującym i na swój sposób zabawnym teledysku.

W pełnometrażowym debiucie Naishuller zabiera widzów do Moskwy, gdzie tytułowy bohater zmaga się z armią oprychów pod wodzą blondwłosego bad guya obdarzonego super mocami. Pozwólcie, że nie będę się zagłębiał w fabularne szczegóły, bo nie mają one większego znaczenia. Poza tym scenarzysta wykorzystał dosyć sztampową i pretekstową fabułę do przedstawienia masy pokręconych i zaskakujących pomysłów. Więc uchylanie rąbka tajemnicy i opisywanie najbardziej soczystych akcji (a takich jest cała masa) byłoby prawdziwą zbrodnią. Powiem tak: sporo już w życiu widziałem, tak w filmie jak i w grach, z wirtualną przemocą jestem za pan brat, ale Hardcore Henry udowodnił mi, że ludzka wyobraźnia nie zna granic. Dzięki temu film Naishullera określiłbym mianem filmowego odpowiednika Far Cry: Blood Dragon wymieszanego z Bulletstormem. Gdzie trup ściele się gęsto, a kreatywne mordowanie przeciwników i one linery zwalające z nóg są na porządku dziennym.

GramTV przedstawia:

Z przedpremierowego pokazu dla wybrańców z sali wyszło przed czasem bodaj sześć osób, zaś pozostali ryczeli ze śmiechu na widok wyczynów Henry'ego i słysząc teksty rzucane przez jego towarzysza. Twórcy Hardcore Henry nie mają hamulców i co chwila jadą po bandzie, serwując widzom absurdalnie komiczne widowisko przyprawiające o mdłości. Tutaj śmianie się z ludzkich szczątków latających po ekranie jest całkowicie zrozumiałe i usprawiedliwione. Hardcore Henry, który ma potencjał na zrewolucjonizowanie kina akcji, jest raczej jego parodią. Przerysowana forma bazuje na wykorzystaniu starych chwytów i ukazaniu ich z, nomen omen, nowej perspektywy.

Przed seansem miałem obawy, czy Hardcore Henry nie okaże się jedynie ciekawym eksperymentem, w którym forma przysłoni wartość treści. Tymczasem Naishullerowi udało się świetnie dopasować niemal wszystkie elementy: konsekwentne wykorzystanie kamery FPP, niesamowicie chore pomysły, humor i ścieżkę dźwiękową. Fakt, że całość jest utrzymana w tonacji kina klasy B, dodaje tylko uroku i pozwala twórcy bawić się przyjętą konwencją. Jedyny zarzut, który przychodzi mi do głowy pod adresem Hardcorowego Henry'ego, dotyczy strony technicznej. Dynamiczna praca kamery, umieszczonej "w oczach" głównego bohatera, momentami przekłada się na dyskomfort w obserwowaniu całej akcji. I wcale nie chodzi o wariujący błędnik (z tym nie miałem problemu), ale o sytuacje, gdy latająca na lewo i prawo kamera przeszkadzała w odbiorze widowiska. To oczywiście cena, jaką trzeba zapłacić za przyjętą formę i na szczęście nie jest ona zbyt wysoka.

Na koniec powtórzę: idźcie do kina na Hardcore Henry, bo to film wyjątkowy. Prawdziwy pokaz możliwości i niesamowitych pomysłów, których nikt wcześniej nie zaprezentował w takim formacie i na taką skalę. Seks, przemoc i one-linery - czego chcieć więcej?

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!