Jak Hitman w odcinkach zmieni branżę gier?

Piotr Nowacki
2016/03/26 17:00
0
0

Dzielenie gier na części może mieć bardzo negatywne skutki.

Branża growa kilkukrotnie podchodziła do epizodycznego modelu wydawniczego - czasami z gorszym skutkiem (Half-Life 2), czasami z lepszym (The Walking Dead). Teraz na odcinki podzielono najnowszego Hitmana, na co gracze w dużej mierze zareagowali negatywnie. Moim zdaniem ta niechęć jest w pełni uzasadniona.

Zakamuflowany pre-order

Pre-ordery to zmora branży gier. Wydawcy starają się zrobić wszystko, by jak najwięcej graczy wyłożyło pieniądze na grę przed premierą. Z punktu widzenia gracza kiedyś miało to sens - nie trzeba było w dniu premiery wymarzonej gry stać w długiej kolejce w sklepie, bojąc się, że może zabraknąć dla wszystkich. Jednak dzisiaj, kiedy cyfrowa dystrybucja gwarantuje stałą dostępność gry, takie rozwiązanie nie niesie żadnej korzyści dla gracza. Jak Hitman w odcinkach zmieni branżę gier?

Korzyść dla wydawcy pozostaje wymierna: wcześniejsze zamówienia gwarantują zachowanie płynność finansową i środki na dalszą produkcję gry. Ponadto, jeśli gracz kupi grę przedpremierowo, nie ma obaw, że się rozmyśli po przeczytaniu negatywnej recenzji. Gracze zdają sobie sprawę z zerowej korzyści z wcześniejszych zamówień, dlatego wydawcy są coraz bardziej zdesperowani by przyciągnąć klientów. Dlatego też do cyfrowych wydań dodają kolejne ubrania dla bohaterów w grze, zbroje dla konia i dodatkowe misje.

Ale co Hitman ma wspólnego z pre-orderami? Tutaj również wydawcy próbują sprzedać nam kota w worku, namawiając graczy do kupna zanim gra będzie gotowa, oferując w zamian iluzoryczną korzyść. Korzyścią jest dostęp do specjalnych kontraktów, które będą ograniczone czasowo (elusive targets, o których wspomniałem w recenzji). Ponadto gracze są zniechęcani cenowo do kupna poszczególnych odcinków zamiast całego pakietu - zakup całej serii w odcinkach będzie o około 25% droższy. W wypadku tańszych gier epizodycznych jest to mniejszy problem, jednak przy grze, której bazowa cena wynosi standardowe dla branży 60 dolarów, robi się to całkiem pokaźna kwota.

To, że Hitman to zakamuflowany pre-order jest tym bardziej prawdopodobna biorąc pod uwagę, że jego wydawcą jest Square Enix. Przy okazji Deus Ex: Mankind Divided udowodnili, że zrobią wiele, by wyciągnąć pieniądze od graczy zanim tytuł ujrzy światło dzienne.

Kot w worku

Mam również podejrzenia, że Square Enix narzucając taki model wydawniczy chce zwiększyć rolę marketingu i zmniejszyć wpływ recenzji na sprzedaż. W naszej redakcji zdecydowaliśmy, że nie będziemy oceniali poszczególnych odcinków Hitmana. Tak jak gry od Telltale przy swoim nastawieniu na fabułę i licznych zwrotach akcji dają podstawę do napisania nowych tekstów przy okazji premiery każdego epizodu, tak nastawiony na czystą rozgrywkę Hitman ze swoją szczątkową fabułą raczej nie będzie na tyle interesujący, by stać się bohaterem nowego tekstu co miesiąc. Co więcej, z moich obserwacji wynika, że nie tylko gram.pl, ale też wiele innych redakcji zdecydowało się powstrzymać z wystawianiem cyferkowej noty do momentu ukazania się ostatniego odcinka.

GramTV przedstawia:

Oba te czynniki sprawiają, że rola prasy się tutaj zmniejsza, co równocześnie zwiększa wpływ marketingowców Square Enix na sprzedaż. Zawsze pozostają opinie innych graczy, jednak nie każdy jest na tyle zaangażowany, by przed zakupem sprawdzać wrażenia na forach i grupach dyskusyjnych.

Wartości artystyczne

Oddzielną kwestią jest wpływ takiej formy narzucającej ograniczenia na samą treść gry. Nie jestem zadowolony z tego, że każdy poziom w grze zapewne będzie musiał być odpowiednio duży, by po pierwsze dało się do niego wepchnąć n opcjonalnych kontraktów, a po drugie gracz nie był zawiedziony, że wydał równowartość 10 dolarów na mapę, którą da się obejść w kilka minut.

Takie ograniczenia nie muszą być jednoznacznie złą rzeczą - narzucone warunki w wielu wypadkach prowadziły do powstania szczególnych dzieł, które w innym wypadku nie ujrzałyby światła dziennego.

Mój sceptycyzm wynika z tego, że w poprzednich częściach wiele bardzo dobrych misji to nie były typowe dla serii rozległe poziomy z licznymi opcjami, lecz zadania bardziej kameralne, czasami zupełnie zrywające z utartą formułą. Podejrzewam, że w najnowszym Hitmanie nie byłoby miejsca np. na słynną misję z Blood Money, gdzie mieliśmy za zadania zamordować ukrywającego się na sennych przedmieściach byłego bossa mafijnego, czy też na finałową masakrę w kościele, gdzie agent 47 zabija wszystkich żałobników na swoim pogrzebie.

Konserwatywny duch

Jest to już kolejna gra w ostatnim czasie, która moim zdaniem traci ze względu na przyjęty model publikacji. Tak jak pisałem w recenzji Dying Light: The Following, grze tej zaszkodziła zupełnie zbędna integracja z „podstawką”, łączenie tych gier w jeden ekosystem, który wraz z nowym systemem zdobywania doświadczenia ma przyciągnąć gracza na kolejne godziny. Hitman zdaje się być ofiarą podobnego mechanizmu: jakość gry staje na drugim miejscu, za nadrzędnym celem stworzenia platformy mającej uwiązać gracza i wyciągnąć z niego pieniądze. Na razie to tylko przypuszczenie z mojej strony, ale modułowy model wydawania gry może sprzyjać wypuszczaniu ad nauseam kolejnych DLC z misjami, brońmi czy strojami dla agenta 47.

W pewnych sprawach jestem konserwatywny i preferuję tradycyjne gry, które mają swój początek, rozwinięcie i zakończenie. Gry, które mają być „platformami” czy „ekosystemami” to zdecydowanie nie moja gratka. I chociaż nikomu nie życzę porażki, mam nadzieję, że model dystrybucji nowego Hitmana nie będzie sukcesem, gdyż obawiam się, że mógłby on wyrządzić branży gier znaczne szkody.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!