Candy Crush Jelly Saga - recenzja

Katarzyna Dąbkowska
2016/01/30 16:00
0
0

Światowy hit powraca z kolejną cukierkową odsłoną.

Candy Crush Jelly Saga - recenzja

Firma King wydała Candy Crush Saga w 2012 roku. Niespełna kilkanaście miesięcy później studio mogło poszczycić się tym, że gra została pobrana 500 milionów razy. Nic dziwnego zatem, że firma Activision Blizzard sięgnęła w zeszłym roku głęboko do kieszeni i postanowiła wykupić za horrendalną sumę studio stojące za cukierkowymi produkcjami. King pod wodzą nowego szefa nie zwolniło tempa i wydało kolejny tytuł z serii - Candy Crush Jelly Saga.

Każdy, kto kiedykolwiek grał w gry typu match-3 wie, że zasady rozgrywki w tego typu produkcjach nie należą do skomplikowanych. W Candy Crush Saga musieliśmy jedynie łączyć trzy lub więcej pojawiających się na planszy słodkości. Jeśli udało nam się ustawić trzy cukierki w linii, usuwały się one z planszy. Przy odrobinie szczęścia (a raczej spostrzegawczości gracza) łączyliśmy więcej cukierków, dzięki czemu otrzymywaliśmy dodatkowe bonusy. Wystarczyło, że zdobędziemy dostateczną liczbę punktów używając określonej liczby ruchów i mogliśmy przechodzić do następnej planszy. Candy Crush Soda Saga było w zasadzie taką samą produkcją z niewielkimi zmianami, ukrytą dodatkowo pod lekko zmienioną nazwą. Zasady Candy Crush Jelly Saga są mniej więcej podobne - tutaj również musimy łączyć trzy lub więcej elementów na planszy, jednak naszym celem nie jest już zdobycie jak największej liczby punktów czy wyeliminowanie cukierków z planszy, a rozprzestrzenienie tytułowej galaretki na wszystkich polach. Wbrew pozorom jest to o wiele trudniejsze zadanie niż w poprzednich edycjach gry i tutaj często jednak trzeba ruszyć głową, żeby udało się dotrzeć do celu.

Galaretkę rozprzestrzeniamy łącząc cukierki na planszy jak w poprzednich edycjach, jednak przynajmniej jedno pole, które mamy zamiar scalić z innymi, musi być polem z galaretką. W ten sposób znikające pola zamieniają się w pola galaretowate. Proste? Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości poziomy są naprawdę wymagające, a nad grą trzeba się mocno skupić.

To jednak nie wszystkie niedogodności, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć podczas rozgrywki. Poza tym na planszy często ukrywają się robale. Poczciwe Pufflersy potrafią nie tylko ukryć się za warstwami lukru, które trzeba dodatkowo rozbijać, ale również mają możliwość poruszania się po poziomie i chowania się pod cukierkami. Efekt? Musimy cały czas krążyć po planszy w poszukiwaniu skubańców. Ich zlokalizowanie do najtrudniejszych nie należy, bo gra sama nam wskazuje, gdzie uciekający Pufflers się skrył. "Wydłubanie" robali spod lukru przed tym jak ponownie uciekną bądź przed ukończeniem wszystkich dopuszczalnych ruchów stanowi nie lada wyzwanie i nie raz potrafiło doprowadzić mnie do szału. Trzeba porządnie się namyśleć, aby nie zmarnować żadnego ze swoich ruchów.

GramTV przedstawia:

To nie są jednak najbardziej frustrujące poziomy w grze. To miano, w moim przypadku, przyznaję walkom z bossami. W tym przypadku musimy po prostu zająć całą planszę naszym kolorem galaretki zanim zrobi to oponent. Muszę przyznać, że SI w Candy Crush Jelly Saga to niezwykle wymagający przeciwnik, więc kilka razy zdarzało mi się ukazywać swoje niezadowolenie wykrzykując kilka niezbyt pochlebnych słów na temat rozgrywki w stronę mojego iPhone'a 5S. Często bywa też tak, że oponent wykorzystuje nasze ruchy na swoją korzyść, tak więc czasem trzeba myśleć do przodu i rezygnować z kuszącego połączenia cukierków, by zablokować dalszą ekspansję galaretki innego koloru. Z drugiej strony etapy te wprowadzają zawsze sporo adrenaliny i do walki chętnie się wraca (bo nie będzie mi cukierkowa łajza w galaretkę dmuchać!).

Czy Candy Crush Jelly Saga jest uzależniające? Tak i to bardzo. Na szczęście studio King mocno ograniczyło możliwości w ramach mikrotransakcji. Przejście jednego poziomu, jeżeli naprawdę mozolnie nam idzie, trwa najwyżej 10 minut. Za każde wejście na poziom płacimy wirtualnym życiem. W pakiecie mamy ich 5. Regeneracja jednego takiego życia trwa aż pół godziny. Długo zatem nie jesteśmy w stanie pograć. Efektem jest stosunek przerywany i długie wyczekiwanie na regenerację życia.

Oprawa audiowizualna nie zmieniła się zbytnio względem poprzednich odsłon. Nadal mamy tutaj do czynienia z jaskrawym światem, w którym barwy cukierków wręcz biją nas po oczach. Dźwięki w grze jak zwykle doprowadzają do szewskiej pasji, więc lepiej od razu pozbyć się ich z rozgrywki.

Z serią Candy Crush Saga jest jak z tytułowymi cukierkami. Zbyt dużo jeść ich nie można, bo to niezdrowe. I choć wiemy, że nie powinniśmy, znów sięgniemy po słodkości owinięte w kolorowe papierki. Jelly nie będzie grą, która zawojuje serca graczy, jednak i tak pobiorą ją miliony masochistów na całym świecie, którzy będą ślęczeć nad kolejnymi poziomami, by rozsmarować galaretkę na planszy. A będą siedzieć długo, bo do pokonania jest ponad 120 poziomów.

7,0
Jak to z cukierkami bywa - niezdrowe i uzależniające.
Plusy
  • nowe, ciekawe rozwiązania
  • uzależniająca rozgrywka
  • wymagające poziomy
Minusy
  • mikrotransakcje blokujące rozgrywkę
  • irytujące dźwięki w grze
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!