Przyspiesza tam, gdzie hamują inni - recenzja DiRT Rally

Paweł Pochowski
2016/01/14 11:00
0
0

Podwyższone tętno, rozszerzone źrenice, zwiększona potrzeba prędkości - DiRT Rally grozi efektami ubocznymi. Korzystacie na własną odpowiedzialność.

Przyspiesza tam, gdzie hamują inni - recenzja DiRT Rally

Oj długo błądziło ze swoją marką Codemasters, zanim sytuacja zmusiła brytyjskie studio do powrotu do korzeni. Czyli do rajdów, które liczyły się najbardziej podczas prac nad Colin McRae Rally jeszcze w latach w 90-tych czy krótko po nich. Nie zrozumcie mnie źle, to nie manifest przeciwko marce DiRT, która w prostej linii wywodzi się z serii poświęconej Colinowi. Całe to przedstawienie, które oglądaliśmy w ostatnich latach, z Kenem Blockiem, wyścigami z cyklu Gymkhana, mistrzostwami X-Games i wieloma innymi dodatkowymi elementami byłoby całkiem w porządku, gdyby nie jeden fakt - było rdzeniem, a nie zawartością poboczną. Niestety, od czasów Colina McRae Rally 2005 rajdy liczyły się w tym wszystkim coraz mniej. Doszło nawet do tego, że w DiRT: Showdown najważniejszą formą rywalizacji było destruction derby.

Koniec ze smutkami, moi drodzy. Od teraz po twarzach miłośników wirtualnych rajdów mogą płynąć jedynie łzy szczęścia. DiRT Rally po latach posuchy jest jak na pustyni deszcz czy szklanka wody na drugi dzień po zakrapianej nocy - pobudza do życia i rozpala na nowo rajdowe marzenia z dzieciństwa każdego napędzanego benzyną szaleńca, który na słowa "sześćdziesiąt lewy nawrót, nie tnij" nie zastanawia się o co komu chodzi, tylko przygotowuje do zręcznego poślizgu. Gra czyni to momentami dość dosadnie, trochę szarpiąc i rwąc do przodu z siłą młodego rumaka, ale w końcu takie są rajdy - pozbawiają samochód wszelkich wygód, wygłuszenia, radia czy skórzanej tapicerki, ale w zamian dostarczają emocji. Dla mnie były to adrenalina i przyjemność.

Adrenalina, bo moim zdaniem wirtualne rajdy dostarczają największego jej zastrzyku, a rzucanie się w zakręt przy pełnej prędkości w wyścigowym bolidzie na specjalnym torze, a w środku gęsto porośniętego lasu to dwie trochę inne rzeczy. Tam, gdzie większość aktualnych wyścigówek tuż po wypadku pozwala cofnąć czas, DiRT Rally mówi "stop" i blokuje wszystkie podobne zagrywki ze skutecznością Neuera. Właśnie ta świadomość daje dodatkowego kopa. Gdy licznik przekracza 150 kilometrów na godzinę podczas gdy najeżdżasz na wysoką, finlandzką hopę ciągle wyprostowując auto z poprzedniego poślizgu i doskonale wiesz, że ten skok zakończyć się albo końcem jazdy w tym etapie albo koniecznością zrestartowania odcinka specjalnego, a mimo wszystko i tak nie możesz powstrzymać się przed dociśnięciem gazu do końca czujesz, że ktoś tu wykonał swoją pracę perfekcyjnie. A wszystko dlatego, że DiRT Rally dostarcza tak ogromnej przyjemności z prowadzenia samochodu i panowania nad nim podczas wszelkich szutrowych zakrętów, ciasnych nawrotów tuż nad przepaściami czy długich prostych pośrodku lasu, że jest to aż uzależniające. To pierwsza od jakiegoś czasu gra, w której ścigałem się dla samej przyjemności jazdy - bez patrzenia na wynik, liczenia pieniędzy czy planowania kolejnych modyfikacji w aucie. Podczas rozgrywki liczyła się tylko prędkość i kolejne wiraże, ryk silnika i to, by nie przydzwonić w betonowy słup po lewej stronie. W końcu to nie wysoka prędkość jest niebezpieczna, lecz nagłe zatrzymanie się.

DiRT Rally sprawia, że rajdy są znowu brudne. Trzeszczą i hałasują. Codemasters osiągnęło taki efekt w zupełnie prosty sposób - udostępniło grę użytkownikom jeszcze we wczesnej wersji, a następnie wraz ze wsparciem fanów ciężko pracowali poprawiając kolejne elementy. To bardzo popularny ostatnio model, przy pomocy którego powstały Project CARS czy Assetto Corsa - bezapelacyjnie dwie najlepsze gry samochodowe ostatnich miesięcy. Jak widać pomysł sprawdził się także przy rajdach. Pozwala bowiem skupić się na tym, co najistotniejsze i oddaje ich istotę. Twórcy podeszli do swojego projektu w szczery sposób - szczery wobec fanów, ale i szczery wobec dyscypliny, na której się skupili. Efektem tego jest gra realistyczna i odmienna od tego, co serwowała ostatnio konkurencja. Nie zrozumcie mnie źle. WRC serwowane ostatnimi latami przez Milestone, teraz pod skrzydłami francuskiego Kylotonn, były nawet dobre, ale... dla osób, które tolerują kamerę umieszczoną za pojazdem i sterowanie za pomocą pada. Nie ma w tym nic złego i są gracze, którym to starczy. Może jest ich nawet więcej. Ale garstka na taki pomysł tylko się skrzywi. Bo padem to można postrzelać, kamera jest tylko jedna, a w ogóle to w nowych rajdach od Milestone leśne ścieżki są szerokości naszej drogi krajowej. Nie ma więc w tym zabawy.

Ale DiRT Rally dostarcza nie tylko adrenaliny, przyjemności i zabawy, ale także satysfakcji. Przede wszystkim z dobrze wykonanej roboty. Przygoda z tym tytułem od samego początku jest swego rodzaju wyzwaniem. Nie ma tu miejsca na żadną rajdową szkółkę, na dobrą sprawę zabrakło także porządniejszego samouczka, a pierwsze kroki stawia się głównie w trybie kariery walcząc na trasach rajdów w Lancii Fulvia lub Mini Cooperze - tym oryginalnym. Obydwa nie są zbyt szybkie, ale po pierwszych maksymalnie dwóch godzinach przychodzi pierwsza większa wypłata, a wraz z nią można zmienić oraz klasę startową. Przy wyższych prędkościach zabawa staje się poważniejszym wyzwaniem, bo i o błąd łatwiej, ale DiRT Rally jest właśnie taką symulacją, która wymaga szlifowania własnych umiejętności, coraz lepszej jazdy i daje powody do samozadowolenia. Z czasem jeździ się lepiej, szybciej, coraz szybszymi bądź trudniejszymi do opanowania samochodami przekonując się każdorazowo, że DiRT Rally naprawdę dobrze oddaje uczucie prędkości z wnętrza auta. To musi się podobać i tak jest w istocie.

GramTV przedstawia:

Skoro już mowa o samochodach i klasach warto wspomnieć o całkiem sensownie wypełnionym garażu oferowanym przez DiRT Rally. Imponującym nie przez swoją ilość, ale na swój własny dojrzały sposób, a więc przez jakość. Przekrój jest spory - od rajdówek z lat 60-tych, 70-tych, 80-tych, grupy A, grupy B (podzielonej na dwie osobne podkategorie), R4, aż do aut z lat 2000-2015. Znajdziecie tu BMW E30 M3 Evo Rally i Forda Sierrę Cosworth RS500 z charakterystycznym spoilerem. Dziką Lancię Stratos, której ujarzmienie daje sporo radości. Subaru Imprezę z 1995, 2001 i 2011 roku. Mitsubishi Lancera Evolution X. Seata Ibizę Kitcar. Forda Focusa RS Rally z lat 2001 i 2007. "Ce-czwórkę" z 2011. I całą plejadę aktualnych aut rajdowych - Mini Countryman w wersji Rally, Forda Fiestę RS Rally, VW Polo brylujące aktualnie w WRC czy najnowszą rajdówkę od Hyundaia. Lista jest więc charakterna. Brakuje tu kilku legend, ale utrzymano dość wysoki poziom.

A teraz czas na niespodziankę. Bo to jeszcze nie wszystko. DiRT Rally pod koniec zeszłego roku wzbogacił się o nowe dyscypliny w postaci Hillclimbu i Rallycrossu. Dla pierwszej przygotowano Peugeota 205, 405 i Audi Sport Quattro w specjalnych, ospojlerowanych od góry do dołu wersjach. W drugiej mamy do dyspozycji Forda Fiestę, VW Polo, Peugeota 208 i kilka innych aut. Obydwie są świetnym przerywnikiem dla kolejnych odcinków specjalnych. Wspinanie się na Pikes Peak ma swój unikalny charakter. Bez pilota obok, ale za to jeszcze szybciej niż zwykle, bo autami o mocy wynoszącej 600 KM. Łatwo dać ponieść się emocjom, co w wyższych partiach trasy oznacza spadek z nieprzyjemnej skarpy. Wraz z rosnącą wysokością czuć nawet różnicę w zachowaniu się auta. W końcu rozrzedzone powietrze wpływa na pracę sprężarki. Zawody w Rallycrossie także mają swój własny charakter, a rywalizacja na centymetry potrafi dostarczyć sporo wrażeń. Nie da się ukryć, że sztuczna inteligencja psuje trochę ogólne wrażenia, ale auta są szybkie, trasy ze sporą ilością zakrętów, dzieje się więc sporo.

Przy tym wszystkim naprawdę dobrze spisuje się strona techniczna gry. Silnik fizyczny czasem wariuje po mocniejszym walnięciu w przeszkodę, to fakt. Ale zniszczenia w grze mogą się podobać i to zarówno pod wizualnym, jak i mechanicznym względem. Pękają szyby, wgniata się karoseria, przebijamy opony, uszkadzamy chłodnicę czy światła - dzieje się więc całkiem sporo. Grafika stoi na niezłym poziomie, choć do najładniejszych gier motoryzacyjnych trochę brakuje. Cieszy animowana publika, choć lepiej nie przyglądać jej się z bliska przez dłuższy czas. Pozytywnie wypadają samochody i same trasy, które wyglądają realistycznie i w punkt oddają klimat poszczególnych rajdów. Dodatkowo wrażenia podnoszą warunki pogodowe. Jazda w nocy czy rzęsistym deszczu to zadania o podwyższonym poziomie trudności. Na plus zaliczamy także stronę audio. DiRT Rally nie atakuje nas może zbyt ambitną ścieżką dźwiękową, ale to nie o tu się tu rozchodzi. Świetnie brzmią pracujące silniki poszczególnych samochodów, dobrze wypada angielski lektor robiący za pilota. Nic więcej do szczęścia pod tym względem nie potrzeba.

Czy więc DiRT Rally to perfekcyjna gra o rajdach? Oczywiście nie, o to byłoby ciężko. Osobiście życzyłbym sobie więcej, mocniej zróżnicowanych odcinków specjalnych - najlepiej w nowych krajach. Co więcej, tryb wieloosobowy pozwala na ściganie się z innymi podczas zawodów w Rallycross, ale już nie w rajdach, a szkoda. Tu rywalizować można w sieciowych ligach czy eventach na najlepszy czas przejazdu, ale to trochę mało. Odblokowywanie nowych samochodów jest ograniczone przez ich wysokie ceny. Dodatkowo nowym autem musimy trochę pojeździć, bo pełnię mocy wykrzeszemy z niego dopiero po pierwszych automatycznych ulepszeniach. Do tego momentu rywalizowanie o zwycięstwo jest naprawdę ciężkie.

Dla mnie owe minusy nie mają aż tak wielkiego znaczenia. Może dlatego, że DiRT Rally to pierwsza rajdowa produkcja od lat wykonana na tym poziomie zaawansowania i oferująca takie emocje z rozgrywki, łatwiej jest więc przymknąć oko na pewne mankamenty. Zresztą, dopóki model sterowania jest naprawdę bardzo dobry, a rozgrywka wciąga oferując niezły zastrzyk adrenaliny i satysfakcję z dobrze pokonanych odcinków, reszta ma mniejsze znaczenie. DiRT Rally dokłada do tego wysokiej jakości stronę techniczną. A więcej tras i aut? Cóż, może pojawią się w DLC. Jeśli tak faktycznie będzie - sam zaopatrzę się w nie z prawdziwą przyjemnością. A to chyba najlepsza rekomendacja dla tej produkcji.

8,8
DiRT Rally przyszywa wykastrowanemu gatunkowi to, co zgubił kilka lat temu. Na taką grę fani czekali od lat.
Plusy
  • świetny model sterowania
  • wraca do korzeni
  • emocjonująca, przyjemna i satysfakcjonująca rozgrywka
  • dobra strona audiowizualna
  • nie wybacza błędów - nie oferuje możliwości cofnięcia czasu
  • tryby poboczne - hillclimb i rallycross
Minusy
  • tras czy samochodów mogłoby być więcej
  • przydałby się tryb sieciowy z prawdziwego zdarzenia
  • nic, do czego można przyczepić się na poważnie
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!