Sasza Hady - Na końcu wchodzą ninja - recenzja

Joanna Kułakowska
2015/12/28 15:00
0
0

Powieść o twórcach gry? Dlaczego nie. O grze z czytelnikami oraz wchodzących na końcu ninja przeczytacie w recenzji najnowszej książki Saszy Hady.

Sasza Hady (a właściwie to Aleksandra Motyka, lecz dalej pozostaniemy przy jej pseudonimie autorskim), współscenarzystka gry Wiedźmin 3: Dziki Gon i dodatku Krew i wino, jak również autorka dwóch powieści kryminalnych, tym razem postanowiła podzielić się z czytelnikami i czytelniczkami perwersyjnym szczęściem płynącym z trudu i znoju, które towarzyszą produkcji gier komputerowych. Po zdobyciu upragnionego tytułu gracze i graczki z większym lub mniejszym zadowoleniem oddają się rozgrywce, przechodzą questy, tropią smaczki i poznają motywacje postaci, najpierw jednak ktoś to wszystko musi dla nich przygotować. Na ogół komentuje się produkt finalny, a nie dywaguje o twórczym tyglu koncepcji i artystycznych planów oraz zimnym prysznicu na gorące głowy w formie oczekiwań inwestorów i daty premiery. Autorka uchyla rąbka tajemnicy, jak to wygląda od kuchni, i choć bohaterowie książki są fikcyjni, część problemów, z którymi muszą się borykać, ma silny związek z rzeczywistością (kto wie, może nawet ninja, którzy - i owszem - na końcu wchodzą).

Sasza Hady - Na końcu wchodzą ninja - recenzja

Na końcu wchodzą ninja to powieść obyczajowa, a właściwie komedia obyczajowa z satyryczną nutką, chociaż znajdziemy tu także dramatyczne, poważne wątki. Sasza Hady prowadzi grę z odbiorcą, sugerując kryminalne tło afery będącej kanwą fabuły i każąc mu tropić sedno opowieści niczym graczowi eksplorującemu świat w pogoni za głównym guestem. Książka ma bohatera zbiorowego, a gra Road to Fort Fraser 4 - tworzona w wykreowanym na potrzeby świata przedstawionego studiu Nasty Oranges - okazuje się równie ważną bohaterką utworu, co przedstawieni w nim ludzie. Gra jest bowiem w powijakach, a termin premiery zbliża się nieubłaganie, tymczasem creative director, duchowy ojciec prezentowanej w niej historii, praktycznie rozpływa się w powietrzu. Tajemnicze zniknięcie głównego twórcy generuje kłopoty z kolejnymi iteracjami i cichą histerię decydentów w Nasty Oranges... Wraz z rozwojem akcji i poznawaniem kolejnych odsłon scenariusza gry zaczynamy serio kibicować powstawaniu produktu i chcemy poznać jego tajemnice.

Wśród bohaterów prym wiodą pracownicy gamedevu, ale spotkamy także związane z nimi osoby. Jeśli malowniczo opisane charaktery i style funkcjonowania mają swe odpowiedniki w rzeczywistości, to życie ich partnerów i członków rodzin stanowi istne piekło (no chyba że sami należą do grona ekscentryków, a ich praca i/lub hobby zjada tyle czasu, że nie mają już siły, by tęsknić za wiecznie nieobecnymi devami). Warto zwrócić uwagę na podkreślaną przez autorkę specyfikę środowiska pracy, bo jest to samo w sobie ciekawe i wiele mówiące. Hady buduje dychotomię pomiędzy korporacją a studiem gier, w którym de facto pracuje się dłużej i ciężej niż w tej pierwszej, lecz jest zupełnie inna atmosfera, wymagania wobec pracowników i oczekiwania tych ostatnich.

Zamiast Na końcu przyjdą ninja na okładce równie dobrze mógłby widnieć tytuł Witajcie w krainie crunchu, w tym bowiem okresie rozgrywa się fabuła. I właśnie przy tej okazji Sasza Hady kreśli obraz, który zaszokowałby wyrobnika Mordoru, a zarazem okazał mokrym snem niejednego dyrektora tego typu przybytku. Oto ludzie, którzy nie potrzebują życia towarzyskiego, bo. mają je w pracy, cały czas obracając się w towarzystwie osób o bardzo podobnych zainteresowaniach (niczym na permanentnym konwencie fantastyki i popkultury), ba, nie chcą wracać do domu, bo praca stanowi nie tylko źródło zarobku, ale i hobby, dlatego też niemalże z dziką rozkoszą przyjmują obowiązek nadgodzin (crunch), starając się, by ich wspólne "dziecko" udało się jak najlepiej. Na dokładkę pławią się w nich jak ryba w wodzie, czując, że życie staje się intensywniejsze. Pisarka na różne sposoby wplata myśl, że można być dorosłym, pracować i zarabiać poważne pieniądze, a jednocześnie wciąż nie stracić mentalności studenta czy wręcz hołubić swoje wewnętrzne dziecko, tak by z uciechy aż biło pietami w podłogę. Dla nastolatków ciekawą kwestią będzie zapewne to, jak trzydziestolatkowie i starsi postrzegają samych siebie - może zmieni się ich obraz rzeczywistości.

Częścią specyfiki tej branży jest niewielka liczba kobiet, co dało Hady pretekst, by dodać do powieści nader kuriozalny wątek, który jednak uwypukla cechy przedstawionych postaci, ich ewolucję i częściowo dementuje stereotypy płciowe, wskazując, że zarówno dziewczyny, jak i chłopaki to przede wszystkim unikatowe jednostki. Co jednej się podoba, drugą może wręcz obrazić, facet może być romantykiem, a babka chcieć tylko zabawy i zapomnienia, a nie wikłania się w związek itp. Kobiety też mogą spełniać się w tym zawodzie, pomimo iż seksizm nie zniknął tylko dlatego, że pojawiły się w studiach gier. Trzeba powiedzieć, że bohaterki powieści są interesujące - zarówno Avery Liddell z Road to Fort Fraser (dla której questowcy wciąż poszukują wiarygodnej motywacji, by pogłębić jej postać), jak i dziewczyny z książkowego "reala" nie wpasowują się w schemat "damy w opałach" (choć co najmniej dwie z nich potraktowane są nieco komiksowo, przez co tracą na wiarygodności). W tekście można natknąć się też na tytuły gier, gdzie żeńskie postacie są pełnokrwistymi, pełnoprawnymi bohaterkami opowieści, a nie ozdobnikami czy gadżetami dla gracza płci męskiej. Dlatego książkę Na końcu wchodzą ninja można po trosze traktować jako głos w dyskusji odnośnie do sytuacji kobiet w branży gier - zarówno w środowisku twórców, jak i samych grach.

Autorka, przedstawiając elementy procesu powstawania gry komputerowej, ukazuje, jak mogą one wpływać na życie prywatne bohaterów, wplatając w całość rozważania o relacjach jako takich - część tego materiału zainteresowałaby każdego psychiatrę. Na przykład dość upiorny wątek mizantropicznego team leadera zespołu programistów i jego dziewczyny Danki, której literatura do pewnego momentu zastępuje prawdziwe przeżycia (tu warto wspomnieć, że Sasza Hady poleca naprawdę interesujący zestaw lektur). Nakłada się nań wątek potłuczonego psychicznie (i bardzo często fizycznie) questowca Mazurka, który kieruje się szlachetnymi pobudkami, ale w gruncie rzeczy wcale nie taki przyjemny z niego typ.

Pisarce wręcz rewelacyjnie wyszedł motyw dwunastoletniej córki jednej z szych Nasty Oranges. Rzeczona osóbka jest jedną z najciekawszych postaci w całej powieści Na końcu przyjdą ninja, no i stanowi świetny pretekst do polemiki na temat oczekiwań dotyczących standardowych zainteresowań dziewczynek w tym wieku oraz charakteru więzi rodzica z dzieckiem. Tradycjonaliści zapewne podnieśliby straszliwe larum na temat niebezpieczeństw tego typu wychowania (no bo jakże to tak, żeby dziecko zachowywało się dojrzalej niż ojciec?) i tego złego "Gendera", przez którego niechybnie nieszczęsna zatraci tożsamość płciową (no bo jakże to tak - żeby dziewczynka zagrywała się w StarCrafta i Neuroshimę Hex? Żeby wchodziła do akcji z każdym szalonym pomysłem niczym ninja na końcu historii?).

A jak prezentuje się warsztat autorki? Mało jest utworów, o których można mówić w samych superlatywach, i Na końcu wchodzą ninja również ma pewne mankamenty. Hady potrafi zbudować napięcie i zaintrygować odbiorcę - kiedy niby mimochodem wtrąci słowo, zasygnalizuje informację, na ogół okazuje się to strzelbą zawieszoną nad kominkiem, która w określonym momencie wypali ku uciesze czytelników i czytelniczek. Dlatego tym bardziej rozczarowuje, gdy jakiś smakowity motyw okazuje się wydmuszką i nie zakończy go wystrzał, lecz co najwyżej smętne "pff", a ogień w kominku gaśnie bez wyjaśnienia rezultatu poczynań bohatera lub bohaterki.

GramTV przedstawia:

Sasza Hady opanowała jednak do perfekcji grę w popkulturowe skojarzenia, tak że jej książka to gratka dla pochłaniaczy seriali, filmów, książek, komiksów i gier. Plastyczne opisy przywodzące na myśl karty noweli graficznych albo filmowe sekwencje wciągają w wykreowany świat, budząc autentyczne zainteresowanie, co powieść ma jeszcze do zaoferowania. Na końcu wchodzą ninja iskrzy humorem i choć porusza w gruncie rzeczy poważne sprawy, jest to lekka literatura pisana potoczystym, zgrabnym, pełnym werwy językiem, gdzie na plan pierwszy wysuwają się rozbrajające porównania i pomysłowe metafory. Szukając literackich skojarzeń, można udać się w stronę. Edmunda Nizurskiego (Siódme wtajemniczenie, Sposób na Alcybiadesa), ponieważ czuje się pewne ulotne podobieństwo: zwyczajne otoczenie, które skrywa niejedną tajemnicę, oraz sposób narracji - lekki, ironiczny i z premedytacją nieco pompatyczny i erudycyjny. Można również odczuć klimat rodem z utworów Jonathana Carrolla - sen team leadera zespołu programistów, pub, którego nazwy nie można zapamiętać, a do którego prędzej czy później trafia każdy pracownik Nasty Oranges, albo magiczna kawiarnia Hermina z surrealistycznymi rozmowami dwóch starszych pań.

Konstrukcja fabuły opiera się na przeskokach od jednej postaci do drugiej, co działa na zasadzie słów kluczowych i związanych z nimi asocjacji. Do tego dochodzą kolejne fragmenty scenariusza Road to Fort Fraser 4, tak że losy bohaterów gry splatają się z przeżyciami jej twórców. Przez te zabiegi akcja nie biegnie do przodu zbyt szybko, ale za to umacnia się klimat, a fabuła skrywa niejednego ninja, czekającego na swoją kolej, by zaskoczyć czytelnika/czytelniczkę. Ponadto prowokują one wrażenie oglądania filmu skonstruowanego na zasadzie przenikających się tematycznie historii o różnych, nieraz obcych sobie ludziach (np. To właśnie miłość, Zakochany Nowy Jork). Do plusów książki Saszy Hady należy spis pierwszo- i drugoplanowych postaci, dzięki któremu nie pogubimy się w natłoku imion i nazwisk, oraz słownik, który wyjaśnia terminologię używaną w branży gier komputerowych. Do minusów - nieco kiczowate zakończenie rodem ze świątecznych komedii familijnych lub romantycznych, z drugiej strony łatwo uznać, że w poetyce tej opowieści, w której często puszczane jest perskie oko, ma to swój przewrotny sens.

Podsumowując: Na końcu wchodzą ninja to lektura warta polecenia jako lekka rozrywka dla zainteresowanych branżą (których rozczulą żartobliwie czołobitne wzmianki na temat studia CD Projekt RED - zapewne efekt crunchu autorki), jak również dla tych, którzy nie mają o niej zielonego pojęcia, ale intryguje ich fenomen gier komputerowych. To dobry świąteczny/noworoczny prezent - jak najbardziej na czasie, gdyż w powieści obecne są bożonarodzeniowe i sylwestrowe akcenty.

  • Tytuł: Na końcu wchodzą ninja

  • Autor: Sasza Hady

  • Wydawnictwo: SODA Studio

  • Wydanie: Oprawa miękka

  • Cena: 36 zł (wydanie cyfrowe - 31 zł)

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!