Until Dawn - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2015/09/04 15:00
5
0

Czy długo oczekiwane Until Dawn to kolejna gra na wyłączność PlayStation 4, która wzbudzi zazdrość u posiadaczy innych platform?

Until Dawn - recenzja

Przetrwać do świtu to cel ośmiorga nastolatków, którzy postanowili spędzić wspólnie czas w wielkim domu z dala od cywilizacji, by uczcić rocznicę tragicznych wydarzeń, w wyniku których śmierć poniosły siostry jednego z bohaterów Until Dawn. Kiedy przybyli do wspomnianej posiadłości tuż po zmroku, nic nie zapowiadało tragedii, jednak niedługo późnej, gdy zrobiło się już kompletnie ciemno, okazało się, że w pobliżu grasuje psychopata, który – niczym w popularnej serii filmów Piła – rozpoczyna z nimi niebezpieczną grę.

Jak zatem widać, scenariusz Until Dawn bazuje raczej na klasycznych fundamentach. Mamy grupkę osób w pustym domu w górach, gdzie wkrótce wydarzy się coś strasznego, ale kompletnie nie wiemy co. Pierwsze kilkadziesiąt minut służy jedynie poznaniu występujących tu postaci. Niestety, jako że mamy do czynienia ze stereotypowymi nastolatkami, każda z nich jest wyjątkowo irytująca. Tych bohaterów po prostu nie da się lubić. Dowiadujemy się, kto w kim się podkochuje, a kto z kim chodzi (lub chodził). Nastolatki robią sobie selfie, klną jak szewc i otwarcie nie darzą się zbyt wielką sympatią, choć czuć, że w głębi serca bardzo siebie lubią. Typowe zachowanie dla osób w tym wieku.

Kiedy jednak rozpoczyna się właściwa akcja Until Dawn, sytuacja zmienia się diametralnie. Choć bohaterowie nadal rozmawiają ze sobą typowym dla swojego wieku slangiem, natychmiast zaczynamy się przejmować ich losem, bo leży on w naszych rękach (o konieczności podejmowania istotnych decyzji przeczytacie nieco później). To nie tylko dzięki zróżnicowaniu charakterów, ale także z powodu świetnie napisanych, przekonujących dialogów (wciąż irytujących, ale jednak adekwatnych do wieku postaci i sytuacji, w jakiej się znaleźli). Twórcy umiejętnie dawkują elementy horroru, momentami kpią z innych przedstawicieli tego gatunku (występujących czy to w formie gier, czy też filmów) – wystarczy powiedzieć, że nastolatkowie początkowo straszą samych siebie, co jest dla nich wyjątkowo zabawne.

Niedługo później jednak uśmiech z twarzy bohaterów znika, bowiem niektórzy z nich przepadają bez śladu, co pozwala autorom na wprowadzenie ciekawego zabiegu. Until Dawn w odpowiednich momentach przełącza nas na poszczególne postaci, umożliwiając wcielenie się w każdą z nich. Warto w tym miejscu dodać, że autorzy budują napięcie nie tylko strasząc odbiorcę (i nie są to tanie chwyty, choć do klasyki horroru tu daleko), ale także urywając akcję w najciekawszym momencie. Do tego momentu gra zasługuje na bardzo wysoką ocenę, bo pomimo kilku irytujących momentów w scenariuszu, nie pozwala oderwać się od ekranu. Denerwują zwłaszcza irracjonalne zachowania bohaterów na zasadzie "o, widzę psychopatę – pójdę tam!".

W pewnej chwili jednak czar pryska, ale z jakiego powodu, nie możemy zdradzić ze względu na spoilery. Naprawdę, gra skonstruowana jest tak, że ciężko cokolwiek więcej powiedzieć, nie zdradzając przebiegu zdarzeń czy też informacji o bohaterach. W każdym razie można wyjaśnić, że finał opowieści po prostu rozczarowuje. W tym aspekcie Until Dawn prezentuje się wyjątkowo mizernie, co ma wpływ na ocenę końcową produkcji. Z powodu kiepskiego i niezbyt przekonującego zakończenia musieliśmy ją niestety obniżyć.

Nie oznacza to jednak, że Until Dawn nie zasługuje na uwagę miłośników horrorów. Najlepiej wypada środkowa część historii, czyli rozwinięcie, w którym przejmujemy się losami nastolatków i robimy wszystko, by utrzymać ich przy życiu (sukcesywnie podskakując na fotelu, bo momentów, w których można się wystraszyć naprawdę nie brakuje). Złego słowa nie można także napisać o zawiązaniu akcji – wprowadzenie jest bardzo dobrze poprowadzone. Wystarczająco długie, by odbiorca mógł poznać bohaterów i na tyle krótkie, by nie spoglądał co chwilę na zegarek w oczekiwaniu na rozpoczęcie właściwej akcji.

Sporo miejsca poświęciliśmy fabule Until Dawn – nie bez powodu. To najważniejszych aspekt produkcji od Supermassive Games i Sony. Historia gra tutaj pierwsze skrzypce i – co ciekawe – gracze mają bezpośredni wpływ na jej przebieg. Nie są to słowa pisane na wyrost, bowiem naprawdę każdy, nawet pozornie błahy wybór, może mieć istotne konsekwencje w późniejszej lub dalszej części zabawy. To cecha charakterystyczna tego tytułu, który oferuje co prawda krótki czas rozgrywki, ale zachęca do wielokrotnego przejścia w celu odblokowania wszystkich zakończeń i poznania skutków podjętych decyzji. Tutaj każdy może zginąć, każdy może przetrwać, a los nastolatków jest tylko w rękach osoby trzymającej pada. W redakcyjnym gronie zdążyliśmy już podzielić się wrażeniami z rozgrywki i wspomnieć o tym, jak wyglądał finał zabawy w naszych przypadkach. Okazało się, że każdy z nas doprowadził do innego, a w trakcie przygody podejmował inne decyzje, co z kolei zmieniło przebieg wydarzeń.

GramTV przedstawia:

Jeśli natomiast chodzi o rozgrywkę, Until Dawn pod tym względem wypada dość dobrze, ale umówmy się – gameplay jest tu jedynie dodatkiem do fabuły. Podczas rozgrywki głównie oglądamy przerywniki filmowe i podejmujemy decyzje. Kiedy jednak mamy kontrolę nad postacią, eksplorujemy kolejne lokacje, gdzie możemy natrafić na rozmaite totemy, pozwalające na zapoznanie się z wydarzeniami, które mogą wydarzyć się w przyszłości. Jeśli jednak podejmiemy inne decyzje i zmienimy ich przebieg, to być może w ten sposób ocalając jednego z bohaterów. Gdzieniegdzie natrafimy także na wskazówki, pozwalające uchronić daną postać przed zagrożeniem bądź też złym wyborem (np. dzięki jednej z nich dowiemy się, czy powinniśmy kogoś zabić, czy też raczej pozwolić mu żyć).

Until Dawn zawiera także mnóstwo niekoniecznie lubianych Quick Time Eventów, które w tym przypadku zdają egzamin. Wciskanie odpowiednich przycisków we właściwych momentach ma tutaj istotne znaczenie, bo bezpośrednio wpływa na losy bohaterów. Co prawda na ekranie nigdy nie zobaczymy napisu Game Over, ale przykładowo, jeśli nasza postać będzie skakać nad przepaścią i nie zdążymy wcisnąć trójkąta w wyznaczonym czasie, prawdopodobnie spadnie i zginie. A tego nie da się cofnąć, podobnie jak podjętych decyzji. Nie mamy możliwości utworzenia zapisu stanu rozgrywki – gra sama go przygotowuje i nadpisuje automatycznie. Dopiero po skończeniu zabawy możemy odtworzyć jeszcze raz wybrany rozdział, by przejść go w inny sposób.

Wracając jednak do Quick Time Eventów w Until Dawn trzeba dodać, że gra oferuje ciekawe urozmaicenie w tym aspekcie. Kiedy zechcemy ukryć się przed psychopatą np. pod łóżkiem, na ekranie pojawi się komunikat "nie ruszaj się". Oznacza to nie tylko, że nasza postać w grze musi pozostać bez ruchu, ale również gracz! Wówczas nie możemy poruszyć kontrolerem – jeśli to zrobimy, zostaniemy zauważeni, co może mieć poważne konsekwencje. Zadanie utrudnia fakt, że z głośników wydobywa się dźwięk szybkiego bicia serca, a pad wibruje... Tak się buduje dobry klimat. Brawo.

Pod względem oprawy audiowizualnej Until Dawn prezentuje się dość nierówno. Generalnie wygląda bardzo dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o dopracowanie poszczególnych lokacji i panujący w nich klimat. Na uwagę zasługują także modele postaci, w czym zasługa nowoczesnej technologii, dzięki której autorzy do prac nad grą zatrudnili prawdziwych aktorów, skanując ich sylwetki i przenosząc do wirtualnej rzeczywistości. Sprawiło to, że bohaterowie mocno przypominają swoich odpowiedników z prawdziwego świata, ale momentami ich twarze wyglądają tak, jakby były zrobione z plasteliny. Gdzieniegdzie można również dostrzec problemy z płynnością animacji, mimiką, doczytywaniem tekstur czy też przenikaniem się obiektów.

Until Dawn zostało wydane w pełnej polskiej wersji językowej. Podobnie, jak w innych grach, tak i tutaj rodzimy dubbing wypada gorzej od angielskiego voice-overu, ale mimo to może się podobać. Większość aktorów spisała się naprawdę dobrze. Można było poczuć ich zaangażowanie i emocje w głosie. Niektóre postacie zostały jednak nagrane fatalne. W efekcie dubbing jest bardzo nierówny. Momentami aż chce się grać po polsku, ale czasem dochodzi do sytuacji, w których odbiorca panicznie wchodzi do menu, by zmienić głosy na angielskie.

Spośród sześciu godzin potrzebnych na ukończenie Until Dawn, przez cztery gra nie pozwala odejść od telewizora, a pod koniec zaczyna irytować. Mimo wszystko jednak warto się z nią zapoznać. Nie oferuje odkrywczego scenariusza, nie wprowadza rewolucji w mechanice zabawy, ale na pewno zasługuje na uwagę fanów horrorów. Głównie ze względu na ciekawe umiejscowienie akcji, dobrze poprowadzoną opowieść (z wyłączeniem finału), przekonujących bohaterów i decyzje, które mają realny wpływ na przebieg zdarzeń. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jakby to było móc wpływać na losy bohaterów filmu, już dłużej nie musicie – tym razem ich los jest w waszych rękach.

8,0
Ich los jest w Twoich rękach!
Plusy
  • ciekawie poprowadzony scenariusz
  • bardzo dobry klimat
  • przekonujący bohaterowie
  • decyzje, które mają wpływ na przebieg zdarzeń
  • angielski voice-over
  • oprawa graficzna
Minusy
  • słabe zakończenie
  • irracjonalne zachowania niektórych postaci
  • problemy z płynnością animacji, mimiką, doczytywaniem tekstur i przenikaniem się obiektów
  • nierówny polski dubbing
Komentarze
5
Usunięty
Usunięty
07/09/2015 10:04

irracjonalne zachowania niektórych postaciO boze! Ktos mnie goni! Lepiej uciekne na pierwsze pietro zamiast uciekne tylnym oknem, bo jestem akurat na parterze.Brzmi znajomo? Banal, goni banal. Taka ta gra miala byc, ale co ja tam wiem ;D

KadwaO
Gramowicz
07/09/2015 00:35

Jak dla mnie polski dubbing był lepszy niż angielski. Co do postaci to część mnie tak mocno irytowała od początku, że jak doszedłem do momentu, gdzie w teorii miałem martwić się o nich bardziej kibicowałem by ich coś pozabijało.... chociaż była jedna postać, która mnie pozytywnie zaskoczyła :P

zadymek
Gramowicz
04/09/2015 19:59

Oglądałem niedawno prezentację tego - czy tylko mi się wydaje, czy te fotorealistyczne postaci ruszają się jak kukły?




Trwa Wczytywanie