Republique Remastered - recenzja

Patryk Purczyński
2015/03/23 20:00
1
0

Jak to dobrze, że Camouflaj zdecydowało się przenieść Republique na pecety. Dzięki temu poznałem naprawdę świetną grę.

Republique Remastered - recenzja

Republique to gra ufundowana na Kickstarterze. Na jej powstanie uzbierano 550 tys. dolarów od 11 tys. darczyńców. Jej pierwotnym przeznaczeniem były urządzenia z systemem iOS. Studio Camouflaj postanowiło podzielić projekt na pięć epizodów. Pierwszy z nich ukazał się pod koniec 2013 roku, a dwa kolejne w 2014. W tym samym roku tytuł dotarł na Androida. Pod koniec lutego wszystkie trzy udostępnione dotąd epizody zawitały z kolei na PC i OSX jako Republique Remastered.

Metamorphosis to zagadkowe miejsce. Pilnie strzeżona placówka służy do indoktrynowania swoich wychowanków (tzw. Pre-Cals, czyli młodych osób urodzonych w jej obrębie) i kształtowania ich umysłów na totalitarną nutę. Mieszkańcy (Prizrak) przeprowadzają na Pre-Cals rozmaite eksperymenty. Nie pozwalają im ponadto zagłębiać się w literaturę, głównie ze strachu przed zatruciem ich ideą rewolucji. U jednej z dziewczyn, Hope, odzywa się jednak pragnienie ujrzenia świata zewnętrznego. Aby je urzeczywistnić, kontaktuje się nawet z agentem działającym w Metamorphosis pod przykrywką, Cooperem. Rezolutna, choć zastraszana przez strażników i swoją opiekunkę, Mireille Prideaux, bohaterka musi bezszelestnie i niezauważalnie dla strażników prześlizgiwać się przez kolejne pomieszczenia i korytarze. Pierwszym celem staje się biblioteka, w której pracuje ktoś, kto może pomóc Hope.

A gdzie w tym wszystkim jest gracz? Republique nie pozwala wcielić się w Hope, gracz jest jedynie obserwatorem, doradcą, pomocnikiem dziewczyny po drugiej stronie telefonu; urządzenia, które jest dla bohaterki jedyną szansą na ucieczkę z Metamorphosis. Akcję obserwujemy z perspektywy kamer gęsto rozsianych po placówce. Dzięki włamaniu się w tamtejszy system komputerowy jesteśmy w stanie nie tylko kontrolować pracę wspomnianych kamer - co pozwala mieć na oku nie tylko Hope, ale także wałęsających się tu i tam strażników - ale również otwierać zamknięte drzwi, zbierać informacje pozwalające lepiej poznać przedstawiony świat, a nawet odwracać uwagę Prizrak na wypadek, gdyby dziewczynie groziło niebezpieczeństwo.

Hope nie porusza się sama, kliknięciem myszy wskazujemy jej miejsce, w które powinna się udać. Wskaźnik zmienia się w zależności od tego, czy w danym miejscu będzie stała czy przykucnie za osłoną. To ważne zwłaszcza wtedy, gdy w okolicy znajdują się strażnicy. Tu pojawia się jednak pierwszy problem Republique: wskazania bywają nieprecyzyjne, a dziewczynie zdarza się obrać nie taką drogę do celu, jaką mieliśmy w zamyśle, przez co naraża się na konfrontację z Prizrak. Gdy do niej dojdzie, Hope ma jeszcze szansę wyrwać się z opresji dzięki gazowi pieprzowemu lub paralizatorowi. Jeśli jednak nie ma ich na stanie lub przeciwnik sam jest zaopatrzony w elektrycznego pieszczocha, trafiamy do swego rodzaju celi, z której oczywiście możemy się wyrwać dzięki hakerskim zdolnościom anonima po drugiej stronie telefonu - czyli gracza.

Pod względem hakowania Republique przywodzi na myśl Deus Ex: Bunt Ludzkości. W produkcji Eidos Montreal był to jeden z mocniejszych punktów (zresztą, co w niej było słabym punktem, oprócz walk z bossami?) i podobnie jest w dziele studia Camouflaj. W specjalnie wyznaczonych punktach można drogą elektroniczną przehandlować odnalezione zasoby (artykuły gazetowe, plakaty propagandowe, taśmy itd.) na gotówkę, a tę przeznaczyć na pomocne funkcje: pokazanie na mapie trasy wyznaczonej dla danego strażnika, możliwość włamywania się na skrzynki pocztowe pracowników, a nawet kupienie sobie cennego czasu poprzez chwilowe zawieszenie strażników. Korzystanie z nich w akcji bywa jednak kosztowne - niektóre zabierają jeden pasek z baterii telefonu. Tę można naładować w wyznaczonym miejscu.

GramTV przedstawia:

Rozgrywka ma dwie zasadnicze warstwy. Pierwsza to ta, w której prowadzimy Hope od punktu do punktu, obserwując wszystko w czasie rzeczywistym. Druga to aktywna pauza. Przełączamy się między kamerami, zdobywamy wyliczone wcześniej znajdźki, planujemy następne posunięcie, analizując gdzie są strażnicy i gdzie można się przed nimi ukryć. Republique to jednak nie tylko skradanka. Gra od czasu do czasu raczy nas zagadkami logicznymi. Na pewno mogłaby też sporo zyskać na zapewnieniu kilku dróg do celu. W przywoływanym już DE:HR sprawdzało się to wybornie, tutaj mamy zdecydowanie większą liniowość. Uderza też niewielkie zróżnicowanie zadań, które sprowadzają się głównie do przedostania się w pożądane miejsce.

Świetnie udało się za to przenieść sterowanie z urządzeń dotykowych na peceta. Kontrola myszą nad wydarzeniami prezentowanymi na ekranie sprawdza się znakomicie. Tempo nie jest porywające, a aktywna pauza pozwala gruntownie przemyśleć kolejne posunięcia, przez co ewentualne niedociągnięcia są trudniej dostrzegalne. Poruszanie kamerami odbywa się za pomocą klawiszy WSAD i również jest bardzo poręczne.

Trudno się też do czegokolwiek przyczepić w kwestii wizualizacji. Jedynie animacjom zdarzają się drobne potknięcia - np. szamotanina ze strażnikami nie wygląda zbyt naturalnie. Zbliżenia na twarz głównej bohaterki, jej mimika i ogólne poruszanie się, a także dopracowanie szczegółów w otaczającym ją świecie nie dają powodów do czepialstwa. Ekipie Camouflaj łatwiej było to wszystko poskładać po części przez to, że cała akcja toczy się w zamkniętych pomieszczeniach. Udało się również wprowadzić kilka pomysłowych efektów, jak np. zakłócenia obrazu w kamerach zbyt mocno oddalonych od Hope. Ten artystyczny efekt wymusza na graczach trzymanie się blisko dziewczyny.

Warstwa dźwiękowa Republique jest dość uboga, a szkoda, bo odpowiednia muzyka z pewnością ubarwiłaby grę i dodała nieco dramatyzmu do niejednokrotnie napiętych wydarzeń na ekranie. Twórcom udało się natomiast zgromadzić całkiem niezłą obsadę aktorską. W jedną z ról wciela się sam David Hayter (wieloletni Snake w Metal Gear Solid), a głos pod wspomnianą wcześniej Mireille Prideaux podkłada niezwykle doświadczona Jennifer Hale, którą można było usłyszeć choćby w Mass Effect jako żeńskie wydanie komandor Sheppard. Oboje mają w Republique bardzo charakterystyczne role i wypadają w nich rewelacyjnie. Na ich tle Rena Strober w roli Hope, dla której jest to debiut w przemyśle gier, wypada nieco gorzej, ale nie na tyle, by sytuować ją w niższej lidze. Aktorstwo to zdecydowany pozytyw produkcji studia Camouflaj.

Intrygująca fabuła wyraźnie inspirowana słynnym Orwellowskim Rokiem 1984, nietuzinkowa, pomysłowa rozgrywka i elementy hakowania to zdecydowane atuty Republique. Są one na tyle duże, by przysłonić pomniejsze wpadki i zasłużyć na zdecydowaną rekomendację dla tej produkcji. Historia Hope, choć dopiero przekroczyła półmetek, rozwija się na tyle zachęcająco, że następny epizod przyjąłbym z otwartymi ramionami choćby dziś. Skala gry oczywiście mogłaby być większa, a sztuczna inteligencja strażników zdecydowanie bardziej rozwinięta, ale jak na grę przeniesioną z urządzeń przenośnych Republique Remastered wypada na pececie bardzo, bardzo solidnie.

8,0
Orwell wiecznie żywy - i bardzo dobrze!
Plusy
  • pomysł
  • zagadki logiczne
  • uniwersum
  • fabuła
  • obsada aktorska
  • interfejs
Minusy
  • SI przeciwników
  • oszczędność skali
  • tylko jedna ścieżka
  • kilka pomniejszych błędów
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
03/04/2015 10:19

powiem tylko wow