Seria Niezgodna: Zbuntowana - recenzja filmu

Kamil Ostrowski
2015/03/22 15:00

"Sobotnie popołudnie? Pójdę na drugą część tej historyjki science-fiction, której docelowym odbiorcą są trzynastoletnie dziewczynki. Pierwsza była nawet przyzwoita." Taka myśl przeszła mi przez głowę wczoraj. Dzisiaj żałuję.

Seria Niezgodna: Zbuntowana - recenzja filmu

Są takie filmy, których oglądanie zaliczamy do tzw. "guilty pleasures" (ang. przyjemność z poczuciem winy). Nie powinny nam się podobać, bo były głupie, proste, niemalże odmóżdżające, szyte pod publiczkę, ale i tak miło nam się z nimi spędzało czas. Do tego grona z pewnością zaliczam pierwszą część z serii Niezgodna. Z drugą na pewno wiąże się poczucie winy, ale przyjemność już niekoniecznie.

Wszystko, co sprawiło, że pierwszą część serii dało się oglądać, nie występuje w drugiej. Nie mamy napięcia związanego z koniecznością ukrywania swojej tożsamości, co było całkiem ciekawe w związku z prezentowanym poprzednio uczciwie-niesprawiedliwym systemem frakcji. Zamiast tego mamy podróż przez niezaprezentowaną właściwie anty-utopię i wizytę wśród kolejnych frakcji. Które są boleśnie wycięte z papieru, jeszcze bardziej niż dystrykty w Igrzyskach Śmierci.

Dobrze zresztą, że o tej drugiej serii tak naturalnie wspomniałem, bo warto porównać obydwie historie. Pierwsza z nich opowiada o faktycznie ciekawej osobie - sprytnej, walecznej, znoszącej walkę umysłów z demonicznym prezydentem i emocjonalnie wiarygodną Katniss. Bohaterka Igrzysk Śmierci pokonuje zło w jego własnej grze - tak, że jesteśmy w stanie w to uwierzyć. Seria Niezgodna przedstawia głupio-mądrą Tris, która mówiąc memicznie "odstawia jakiś szajs", a dzieje się co chce. Jej poczynania nie mają większego sensu, ciężko w ogóle zrozumieć, jakie emocje nią targają, kiedy decyduje się na jakiś krok. No, brak w tym wszystkim ładu i składu. Mówią tutaj o drugiej części, bo pierwsza pod tym względem była względnie logiczna i wiarygodna.

Żeby było jeszcze gorzej, aktorstwo w Zbuntowanej woła o pomstę do nieba. Główna aktorka strzela dwie miny przez cały film - smutną i walczącą z wewnętrznym gniewem. Jest równie charyzmatyczna, co przeciętna Edytka czy inna Bożenka z dowolnego polskiego serialu telewizyjnego. Shailene Woodley jako odtwórczyni roli Beatrice "Prior" Tris nie wzbudza żadnych emocji, a kiedy próbuje z siebie coś więcej wykrzesać, to wygląda po prostu śmiesznie. Jeszcze gorszy jest Theo James jako Cztery, który sprawił, że aktorstwo w Zmierzchu wygląda jak materiał na Oskara. Nieźle wypadają tylko starsze aktorki, a więc Kate Winslet i Naomi Watts, a także znany z Whiplash Miles Teller, którego obecność w paru scenach ocaliła mnie od estetycznego zawału. To niewiarygodne jak bardzo na tle generalnej miernoty wyróżnić potrafił się ten młody talent, mając do wzięcia tak nieznaczną i nieskomplikowaną rólkę.

GramTV przedstawia:

Żeby oddać filmowi prawdę, to pojawiły się w Zbuntowanej ze dwie sceny, które mi się spodobały. Jedna scena walki i jedna scena wspinaczki. To tyle. Chociaż mamy do czynienia z filmem akcji, to rzeczonej akcji jest jednak bardzo mało. Kiedy już sądzimy, że zaraz tempo wzrośnie, scenarzysta (czy raczej autorka książki, bo film oparty jest na nich) ucina temat. Brakuje dreszczyku emocji. Brakuje emocji w ogóle. Główna bohaterka gapiąca się tępo w przestrzeń i przeżywająca rzekomą, idiotycznie wmówioną sobie winę za śmierć swoich bliskich ("Gdybym nie była inna, to wszystko by się nie wydarzyło! Chlip, chlip!") niestety nie wystarczają.

Naprawdę chciałbym móc pochwalić za coś Zbuntowaną. Niestety, nie bardzo mam za co. Wymienić mogę najwyżej te elementy, które wypadły przyzwoicie: scenografię, muzykę i zdjęcia. Tutaj niczego nie sknocono. Nie żeby to było jakieś szczególne osiągnięcie.

Film był tak zły, że czasami przechodziły mnie ciarki żenady. Drętwe dialogi, brak akcji, generalna nuda, głupie profile psychologiczne postaci... Niestety, skupiono się w prawie stu procentach na Tris, odstawiając niemalże w ogóle kwestie związane z budową społeczeństwa, zwyczajami klas i tak dalej. Skutecznie wykastrowano przyzwoite "teen fantasy" ze wszystkiego, co stanowiło jakąkolwiek wartość, pozostawiając mdłą historyjkę o dziewczynie, która jest wyjątkowo mądra i silna, ale niestety nigdy tego nie daje po sobie poznać.

Komentarze
12
kostrowski
Redaktor
Autor
23/03/2015 14:06

@FreeFraggGHej, nie wiem też czy czytałeś recenzję w całości i w miarę uważnie, ale pisałem, że pierwsza część mi się nawet podobała. Podobały mi się też Igrzyska Śmierci (za wyjątkiem ostatniej części), podobają mi się niektóre filmy Marvela, podobał mi się nawet, żeby pozostać jednak przy "teen fantasy" Więzień Labirynku. Nie jestem z góry uprzedzony do filmów, które z reguły mają być raczej proste i przyjemne w odbiorze. Nie jestem "dorosłym gimbusem", który wymaga od kina wielkiego artyzmu i wielkiej powagi. Nie szukam w każdym filmie materiału na klasyka, bo oglądam coś codziennie i zwyczajnie by mi już klasyków nie starczyło.Zbuntowana jest złym filmem. Z reguły nie lubię podpierać się zdaniem innych, ale nie jestem jedynym, który uważa, że ta częśc jest wyraźnie gorsza, ani jedynym, który miesza film z błotem - żeby nie szukać daleko, przywołam średnią ocen na Metacritic- 44/100. Ale jak mówiłem, pozostańmy jednak przy moich wrażeniach i Twoich zarzutach. Możliwe, że gdybym czytał książkę, miałbym inne wrażenia. Zresztą, po szybkim przewertowaniu sieci zaczyna mi się zdawać, że to właśnie miłośnicy pisanego pierwowzoru najgłośniej bronią Zbuntowanej.Oczywiście, zgodzę się, że niektórym ten film może się spodobać. Niemniej, mi się nie spodobał i wierzę, że większości z tych, którzy pójdą na film z przypadku, ten film się nie spodoba. Fani pójdą tak czy inaczej, niezależnie jak mocno recenzenci by film zniszczyli, więc po co pisać recenzję dla nich?Igrzyska Śmierci były w tym samym gatunku, a były DOBRE. Nie znakomine, w żadnym wypadku, ale bardzo, bardzo solidne. Były kinem rozrywkowym, które potrafiło zadowolić prawie wszystkich. Były tak dobre, że dopiero po obejrzeniu filmu sięgnąłem po książkę. I faktycznie, była nawet lepsza. Zbuntowana niestety, w mojej opinii pozostaje nieskładnym, beznadziejnie zagranym sucharem.Aha, jeszcze jedno - nikt mnie nie zmuszał, żeby iść do kina. Sam zaproponowałem, że recenzję napiszę, bo po prostu chciałem zobaczyć kontynuację serii, której początek mi się spodobał. Ot, tyle.

Usunięty
Usunięty
23/03/2015 09:05

Ja jestem szczerze zniesmaczony tym co się ostatnio dzieje w branży filmowej i growej. Moda na gnojenie wielkich produkcji, moda na podniecanie się kinem/grami którego nie rozumieją albo wydaje im się że rozumieją krytycy. Przeciętna gala oskarowa: statuetka dla filmu o homoseksualistach/murzynach/Żydach, wyróżnienie dla nieśmiesznej komedii, nienominowanie najbardziej kasowych produkcji i wrzucenie ze dwóch/trzech normalnych filmów. W grach nie pozwalają sobie aż tak bardzo, ale widać w którym kierunku to idzie: gry roku dla hearthstone czy nominowanie child of light, albo sunset overdrive. Gry dobre, ale gdzie im do najlepszego tytułu roku?

Usunięty
Usunięty
23/03/2015 01:31

Panie i Panowie, trochę luzu. Nie jestem fanem tego, że gram.pl uderza w inne części kultury, które są dość luźno powiązane z grami (owszem, taka Niezgodna może się wydawać lekko geekowska, ale ciągle brakuje jej do tematu gier), jednak skoro już się pojawiają tego typu treści, to należy wziąć pod uwagę kilku aspektów. Po pierwsze, przed dniem czy dwoma pojawił się konkurs związany z serią Niezgodna, co jasno sugeruje, że nastąpiła jakaś akcja promocyjna, a część redakcji została zachęcona do udziału w seansie Zbuntowanej mniej lub bardziej wbrew swojej woli. Idąc dalej, autor recenzji nie ma konieczności znać w całej rozbieżności książek, filmów czy innych rzeczy ściśle kierowanych do 13-latków/ek, więc ocenił tak jak On to postrzegł. Naturalną rzeczą jest to, że co człowiek, to inna opinia, ktoś zwróci uwagę na taki aspekt, a ktoś inny na coś całkiem innego. Do tego nie sposób przelać wszystkich swoich myśli pozytywnych i negatywnych na literki, nie ważne jak świeżo jest się po seansie, to zawsze coś nam umyka, dlatego ja lubię nie oceniać zbyt pochopnie filmów. Będąc w kinie na długo wyczekiwanej produkcji idę zawsze z pewnym niepokojem, jednak, nawet jeśli z sali kinowej wyjdę lekko zażenowany, to sięgam po film ponownie w celu dokonania rewizji, na spokojnie, bez tłumów wokół, jednocześnie mogąc skupić się na innych aspektach, niż na sali kinowej. Tak więc, możemy nie zgadzać się z opinią redaktora, nie widzę problemu, żeby ktoś krytykował jego stanowisko, ale pamiętajmy, że w tym przypadku, może iść o gust, a nie sam stan faktyczny filmu. Jeśli ktoś z góry zakłada, że jest zbyt inteligentny na daną produkcję, to jest wręcz pewne, że po ''odsiedzianych'' dwóch godzinach ostatnie czego będzie chciał, to powtórka tego samego seansu, a przecież wypada napisać coś o filmie, bo trzeba z czegoś żyć. Tak więc naprawdę, nie ma potrzeby spiny. ;)Co do przyszłości takich ''wypadów kulturowych'', to z chęcią bym tutaj zobaczył jakiś kącik o książkach, filmach i komiksach ściśle growych. Sam się teraz oddaję lekturze książek Assassin''s Creed i nawet jeśli nie są najwyższych lotów, to z pewnością, fani powinni rzucić na nie okiem.




Trwa Wczytywanie