Helldivers - recenzja

Piotr Nowacki
2015/03/09 18:30
9
0

Helldivers wkradło się na konsole Sony po cichu, bez wielkich fanfar. Premiera tej gry mogła ujść uwadze wielu graczy - być może niesłusznie.

Za Wolność i Demokrację

Po uruchomieniu Helldivers graczy wita film stylizowany na futurystyczną propagandę. Zachęca on do przyłączenia się do tytułowej jednostki wojskowej, by stanąć w obronie Super Ziemi (czy ona różni się od zwykłej Ziemi - nie wyjaśniono), oraz jej najważniejszych wartości: wolności i "demokracji wspomaganej" (managed democracy w oryginale). Helldivers - recenzja

Parodystyczny charakter tego filmu propagandowego w widoczny sposób nawiązuje do Starship Troopers. Inspirację tym filmem (a także powieścią) widać również w pierwszym przeciwniku, którego napotykamy - krwiożerczej rasie robali. Fani Żołnierzy Kosmosu powinni być zadowoleni.

Militarny misz-masz

Skłonność twórców do czerpania inspiracji z najróżniejszych źródeł widać nie tylko w kreacji świata przedstawionego. Sama rozgrywka również jest przepełniona kreatywnie wykorzystanymi patentami z innych produkcji.

Widząc, jeszcze przed uruchomieniem gry, że Helldivers jest opisane jako twin-stick shooter, spodziewałem się arcade'owej strzelanki w duchu Dead Nation. Szybko okazało się, jak bardzo się myliłem. Mimo tego, że akcja jest bardzo dynamiczna, trudno porównać ją do tradycyjnych strzelanin obserwowanych z góry. Wprowadzono bowiem pewne elementy taktyczne.

Na każdej mapie mamy szereg misji do wykonania - np. obronę danego punktu, zniszczenie konkretnego obiektu czy uruchomienie urządzenia. Teoretycznie można próbować wykonywać je samemu, jednakże najlepiej robić to w grupie - wtedy jeden gracz może skupić się na spełnianiu warunków danej misji, podczas gdy pozostali bronią go przed nacierającą hordą.

Najlepiej oczywiście grać ze znajomymi, czy to przez Internet, czy na jednej kanapie, ułatwia to koordynację działań, co jest szczególnie ważne biorąc pod uwagę, że wiecznie należy pamiętać o friendly fire - nic nie chroni graczy przed salwami ze strony swoich kompanów. Jest to bardzo znaczące, gdyż postacie giną bardzo szybko, nawet krótka seria z karabinu czy pojedynczy granat mogą spowodować śmierć. Przy tak dużym nastawieniu na współpracę można doszukiwać się inspiracji serią Left 4 Dead.

Jeden kluczowy element rozgrywki został zaczerpnięty z Titanfalla. W każdej chwili można wezwać wsparcie w postaci dodatkowej amunicji , nowej broni nalotu bombowego, czy nawet mecha lub transportera opancerzonego. Ich ilość jest jednak ograniczona, a przed ponownym wezwaniem wsparcia należy odczekać dany okres. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że żeby zamówić wsparcie musimy wprowadzić na krzyżaku określoną sekwencję znaków. W trakcie zaciekłej walki dostarcza to dodatkowych emocji.

Jeśli chodzi o wrogów, z którymi się ścieramy, oprócz Starship Troopers twórcy zdają się wzorować na Starcrafcie. Wspomniane wcześniej Robale atakują w zwarciu, a ich jednostki dzielą się m.in. na liczne "mięso armatnie" oraz na gigantyczne robaki, cechujące się największą odpornością ze wszystkich ras. Ścieramy się również z Cyborgami, jednostkami analogicznymi do Terran. Mają one dosyć niską żywotność, dysponują jednak arsenałem podobnym do naszego - karabiny, miotacze ognia, a także większe roboty, przypominające nasze mechy. Ostatnią rasą są Illuminates, przywodzący na myśl Protossów. Są oni najbardziej zaawansowani technologicznie, starają się uzyskać nad nami przewagę z pomocą m.in. niewidzialności czy tarcz.

Walki rozgrywane są na losowo generowanych mapach, więc nie ma możliwości nauczenia się danej lokacji na pamięć. Przeciwnicy pojawiają się w pewnym stopniu przypadkowo, Robale nagle wyskakują spod ziemi, a Cyborgi przeprowadzają desant z powietrza, dlatego też cały czas trzeba się mieć na baczności. Warto również pamiętać, że zagrożenie czyha nie tylko ze strony wrogów i kompanów. Śmierć mogą przynieść na przykład zrzuty z powietrza, jeśli ustawimy się w nieprawidłowym miejscu. Dlatego też każda walka jest nieprzewidywalna i szalenie emocjonująca.

Najpiękniejsze zakątki Drogi Mlecznej

Olśniewająca grafika nie jest tym, czego się spodziewamy po strzelance z perspektywą z lotu ptaka. Helldivers nie próbuje mierzyć się z Crysisem pod tym względem, trzeba przyznać, że potrafi jednak cieszyć oko.

GramTV przedstawia:

Planety, na których toczymy bitwy cechują się sporą różnorodnością. Walczymy między innymi na bagnach, w lasach, miastach czy na pustyniach. Obiekty nie grzeszą nadmiarem wielokątów, ale w ferworze akcji, przy często bardzo dużej ilości przeciwników na ekranie zupełnie to nie przeszkadza. Zastrzeżeń z kolei nie można mieć do "efektów specjalnych" - wybuchy, latające pociski, czy wystrzały z broni laserowych wyglądają świetnie. Peleryny na plecach postaci powiewają z każdym ruchem gracza, a wieżyczki strzelnicze wyrzucają z siebie gęsty potok łusek na ziemię. Ponadto, gracze mogą dopasowywać postaci do swoich upodobań dzięki udostępnionej szerokiej palecie pancerzy i hełmów. Także do oprawy dźwiękowej nie można mieć zastrzeżeń - terkot karabinów maszynowych oraz eksplozje są bardzo przyjemne dla ucha.

Galaktyczne problemy

Helldivers nie ustrzegło się niestety od pewnych niedociągnięć, na szczęście nie odbierają one radości z rozgrywki. Najwięcej problemów przysparzała kamera - większość starć rozgrywałem online, jednak obraz zdawał się być dopasowany dla graczy siedzących na jednej kanapie. Kamera nie podąża za naszym wojakiem, tylko znajduje się tam, gdzie przebywa większość graczy. Jeśli gracz zanadto się oddali, to jego postać potrafi zupełnie zniknąć z ekranu, co się kończy szybką śmiercią. W pewnym stopniu jestem w stanie to zrozumieć - dobrze, że gra zachęca do trzymania się reszty grupy, oddalanie się od pozostałych żołnierzy zmniejsza szansę sukcesu, jednak można było to rozwiązać lepiej.

W pewnym stopniu zawiódł mnie arsenał. Dostępnych do odblokowania jest 13 broni głównych, ponadto jest kilka cięższych broni, które można otrzymać w ramach zrzutu, a także podręczny pistolet. Wydaje się to być relatywnie sporą ilością, jednak w związku z tym, że nie mamy możliwości zmiany broni podręcznej, a na broń zrzucaną nie zawsze można liczyć (zwykle można ją otrzymać tylko raz w ciągu bitwy, a po śmierci ją gubimy) zwykle gracze wybierają zachowawcze zestawy. Rzadko kiedy można spotkać kogoś, kto korzysta z czegoś innego niż podstawowy karabin lub broń laserowa, czasami zdarzy się ktoś korzystający ze strzelby, a nie widziałem do tej pory nikogo z karabinem snajperskim, pomimo tego, że jest on dosyć szybko odblokowywany.

Moim zdaniem, lepszym rozwiązaniem byłaby możliwość wyboru dwóch broni - to zachęcałoby do eksperymentowania z różnymi zestawami na różne sytuacje. W tym momencie najpopularniejsze są bronie najbardziej uniwersalne. Obecny system zniechęca do kreatywności i podejmowania ryzyka.

Mam z kolei mieszane uczucia odnośnie matchmakingu. Bezpośrednio po premierze nie było żadnego problemu ze znalezieniem gry i dołączeniem do niej, grając wczoraj i dzisiaj przysparzało to już pewnych trudności. Z niewiadomych przyczyn połączenie potrafiło spaść (a nie powinien to być problem po mojej stronie, moje łącze nie sprawiało żadnych problemów do tej pory), i dołączenie do gry zajmowało mi co najmniej kilka minut. Ponadto, jednego rozwiązania nie jestem w stanie zrozumieć: gracze samodzielnie wybierają do której misji chcą dołączyć, z jakim wrogiem chcą walczyć, na jakim poziomie trudności - jest to jak najbardziej dobry pomysł. Jednak z jakiegoś powodu wyświetlają się jako dostępne również misje, które zebrały już komplet graczy i nie można do nich dołączyć. Po co je w takim razie wyświetlać? Przy ostatnich próbach dołączenia do gry zdecydowana większość misji była pełnych, i znalezienie takiej z wolnym miejscem potrafiło zająć naprawdę sporo czasu.

Co przyniesie przyszłość?

Ocenianie gry, której główną atrakcją jest rozgrywka online jest trudniejszym zadaniem niż w wypadku produkcji dla jednego gracza. Czasami niezłe produkcje umierają przez niskie zainteresowanie społeczności, w innych przypadkach produkcje, które nie zachwycają przy premierze z czasem zyskują blask dzięki poprawkom i nowej zawartości.

Helldivers zdołało zdobyć zainteresowanie graczy w pierwszych dniach po premierze, jednak może nie być w stanie go utrzymać, jeśli nie będzie się rozwijało. W obecnym kształcie gra powinna zapewnić dobrą rozgrywkę na co najmniej kilkanaście godzin. Jednak jeśli nie będą dostarczane nowe bronie, wrogowie i inna zawartość, to może po pewnym czasie znudzić graczy, a serwery zaczną pustoszeć. W związku z tym, że oceniam grę na podstawie tego, jaka ona jest dzisiaj, a nie jaka ona może być kiedyś, zmuszony jestem wystawić notę nieoddającą w pełni potencjału gry. Jeśli jednak Helldivers będzie wspierane również po premierze, do tej oceny będzie można spokojnie dodać jeden punkt.


Druga opinia - Kamil Ostrowski

Czytałem już o tym, że twórcy Helldivers czerpali inspirację ze świata Warhammera 40 000, ale szczerze mówiąc ja tutaj czuję bardziej Żołnierzy Kosmosu. Dramatycznie ostrzeliwanie się w oczekiwaniu na aktywację wyrzutni, przebijanie się przez hordy robali czy innego obcego tałatajstwa i desperacka obrona miejsca zbiórki w oczekiwaniu na pojawienie się transportera od razu skojarzyło mi się z prozą Heinleina. Z najlepszymi jej fragmentami warto dodać. Do tego świetna otoczka nawiązująca do współczesnej propagandy, a więc obrona demokracji, federacji i "naszego stylu życia". Aż chce się krzyknąć "hooah!".

Gra się w to świetnie, bo strzelanie jest odpowiednio mięsiste, poziom trudności wysoki (ale nie wyśrubowany!), rozwój postaci przemyślany, a system wojen galaktycznych sprawia, że mamy ciekawe wrażenie uczestniczenia w czymś większym. Do tego interesujący bajer z wzywaniem wsparcia przez radio, częściowo losowo generowane poziomy i. mamy zabawę na dobrych kilkanaście, albo i kilkadziesiąt godzin.

Takie gry jak Helldivers sprawiają, że przypominam sobie, dlaczego w ogóle zdecydowałem się na zakup konsoli. Dawno już brakowało mi tytułu, do którego mógłbym siąść wspólnie ze znajomymi siedząc razem na kanapie przed telewizorem. Ale nie tylko w lokalnej kooperacji Helldivers daje radę - świetnie będziemy bawić się też grając przez sieć, a to dzięki prostemu, ale zdającemu egzamin systemowi wydawania komend. Zostałem wzięty z zaskoczenia i po paru godzinach wciąż nie mogę wyjść z szoku, że taka perełka pojawiła się zupełnie znikąd. Świetna gra.

7,0
Emocjonująca kooperacja w kosmosie dla czterech graczy
Plusy
  • szybkie, emocjonujące misje
  • świetna kooperacja
  • ciekawy świat
  • system wsparcia z powietrza
Minusy
  • matchmaking
  • problemy z kamerą
  • system broni
Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
07/11/2015 16:01
Dnia 16.03.2015 o 11:23, GerBeer napisał:

Czy jest szansa, że ta gra wyjdzie na PC ? :O

Tak, w grudniu tego roku.I teraz zastanawiam się, czy brać wersję ze wszystkimi dodatkami na PS4, czy poczekać i zakupić na PC?W wersji PC nie ma wymogu posiadania PS+ - z drugiej strony, na konsoli może się fajniej grać.I tu mam pytanie: czy w grze jest single player i co op na dwa pady na jednej konsoli i jednym ekranie, jak w Diablo III?

Usunięty
Usunięty
21/03/2015 12:17

Polecam wszystkim , gra i sama akcja na ekranie to rasowe diablo w kosmosie , cos pysznego , można do tej gry nawet po zakonczeniu powracać od nowa i grać, grać , grać, losowe tereny , losowe misje zawsze wnoszą cos nowego.Tomaszzapraszam do wspólnej gry mój nick na psn to Serafin_PLczekam

GerBeer
Gramowicz
16/03/2015 11:23

Czy jest szansa, że ta gra wyjdzie na PC ? :O




Trwa Wczytywanie