Pędząc głową w dół - recenzja ScreamRide

Paweł Pochowski
2015/03/03 20:30
0
0

ScreamRide podczas oficjalnej zapowiedzi nie wzbudził zbyt wielkiego zainteresowania graczy. Pojawiły się nawet prześmiewcze głosy sugerujące, że to wszystko, na co stać Microsoft w temacie produkcji ekskluzywnych - grę z kolejką górską w roli głównej. Czy słusznie? Przekonajcie się sami.

Pędząc głową w dół - recenzja ScreamRide

Na wstępie pozwólcie jednak, że zaznaczę jedną bardzo ważną kwestię - za stworzenie ScreamRide nie odpowiada wcale pierwszy, lepszy zespół. Twórcami tej produkcji jest Frontier Developments - to samo studio, które właśnie realizuje milionowego Elite: Dangerous, a które wieki temu wydało na świat markę RollerCoaster Tycoon. A była to produkcja, przy której niejeden domorosły fan kolejek górskich przesiedział całe tygodnie i to przynajmniej z dwóch powodów - idealnie wpisała się w modę na tycoony, a ponadto szczególnie jej dwie pierwsze części były po prostu dobre i oferowały graczom nie tylko możliwość budowania własnego parku, ale także i projektowania własnych kolejek górskich. I właśnie o tym, po części, jest ScreamRide. O ile pominiemy cały ekonomiczny wątek.

Jakie czasy, takie tycoony - chciałoby się powiedzieć, bo ScreamRide z RollerCoaster Tycoon łączy już tylko motyw górskich kolejek. Jeżeli mieliście nadzieję, że dzięki tej grze znowu będziecie mogli zaprojektować własny park rozrywki, a następnie zaprosić do niego gości, stawiać budki z popcornem, podnosić ceny biletów i pilnować, by sprzątaczki pozbyły się wymiocin z parkowych alejek, to źle trafiliście. ScreamRide w ogóle nie dotyka tych elementów, kładąc nacisk na zupełnie inny aspekt rozgrywki. A właściwie nie jeden, lecz kilka aspektów, bo jest to produkcja składająca się z oddzielnych elementów połączonych w jedną całość.

Wszystkie spięte zostały trybem kariery, o którym nie muszę na szczęście pisać zbyt wiele - uwierzcie, nie ma on żadnego znaczenia. Ot po prostu gracz trafia do korporacji, która zajmuje się różnymi dziwnymi rzeczami, a karierę można rozpocząć tam w trzech działach. Jako jeździec wrzasku wcielamy się w kierowcę górskiej kolejki, a naszym zadaniem jest zafundować siedzącym w wagonikach najbardziej ekstremalny przejazd, jaki tylko jesteśmy w stanie. I nie bójcie się, pasażerowie wypadający z kolejki czy wagoniki rozbijane o okoliczne budynki są tutaj wkalkulowane w ryzyko. Odwiedzając sześć przygotowanych przez twórców lokacji dostajemy dostęp do kolejnych tras o rosnącym poziomie trudności. I choć sterowanie taką kolejką mogłoby wydawać się proste, to wcale tak nie jest. Dbamy nie tylko o przyspieszanie czy zwalnianie przed zakrętami, ale także o przechylenia wagonika w odpowiednią stronę (np. gdy siła przeciążenia wypycha go z toru) czy odpowiednie lądowanie w miejscach, w których wyskakujemy w powietrze. Przejażdżki w ScreamRide nie przypominają bowiem tych z rzeczywistości - twórcy w wielu miejscach przygotowali niespodzianki w postaci szyn biegnących tylko po jednej stronie toru czy przeszkód, które należy omijać. Ponadto na trasie nie brakuje miejsc, w których wykazując się refleksem naładować można pasek z turbo.

Kariera w ramach jeźdźcy wrzasku jest więc jednym, wielkim pędzeniem na złamanie karu, ale zrealizowanym o dziwo ze sporym wyczuciem - na każdej z tras wyznaczono cele i kamienie milowe, wykonywanie ich podbija nasz punktowy wynik, a także odblokowuje dostęp do kolejnych tras. Szybki przejazd to natomiast kwestia nie tylko wyczucia trasy, ale także świetnego refleksu i odpowiedniego sterowania. Jednocześnie twórcy naprawdę przyłożyli się do wizualnych efektów szaleńczej jazdy, dzięki czemu prędkość odczuwana jest po prostu świetnie, a przy serii szybkich zakrętów czy zwariowanych serpentyn naprawdę można dostać zawrotu głowy (a już na pewno oczopląsu). To wszystko sprawia, że ten element zabawy jest świetny do "maksowania" - a więc przejeżdżania tras cały czas od nowa, byle tylko szybciej lub z wyższym wynikiem punktowym niż ostatnio.

Druga ze ścieżek kariery w tej przedziwnej korporacji to specjalista od wyburzeń. Otóż firma dysponuje niepotrzebnymi jej budynkami i pomyślała, że będzie zabawnie, jeżeli wysadzi je w powietrze w najbardziej widowiskowy sposób. Wraz z samochodami oraz ludźmi przechadzającymi się tuż pod wyburzanymi budowlami. Tym razem wcielamy się więc w dzielnego człowieka pakującego się do specjalnego wagonika, którym następnie własnoręcznie miotamy w powietrze uderzając w wybrane przez siebie budynki. Całość pięknie rozpada się na kawałki, szczególnie, jeżeli żywy pocisk trafi w słabe miejsce konstrukcji albo zahaczy o porozkładane materiał wybuchowe. Chodzi więc o to, by zrobić jak największe bum, zahaczając jednocześnie o jak największą listę celów dodatkowych. Wraz z postępem odblokowujemy także dostęp do nowych wagoników - chociażby takich naładowanych materiałem wybuchowym czy sterowalnych w powietrzu, dzięki czemu modyfikować można tor lotu.

GramTV przedstawia:

I wiecie co? To naprawdę bawi. Twórcy przygotowali świetne plansze, których rozwalanie na wszelkie możliwe sposoby daje sporo frajdy - szczególnie, że najlepsze wyniki zapisywane są na liście i można potem porównać swoje osiągnięcia z najlepszymi na świecie czy chociażby ze znajomymi. Odpowiednie wymierzenie "pociskiem", następnie obserwowanie i wpływanie na lot, aż w końcu podziwianie jak to wszystko pięknie się wali w drobny mak, zapewniając jednocześnie kolejne tysiące punktów na koncie ucieszy każdego, kto uśmiechał się pod nosem budując rozwalające się rollercoastery w tycoonie od Frontier Developments.

W trzeciej z dostępnych ścieżek wcielamy się natomiast w inżyniera, którego zadaniem jest dokończenie budowanej kolejki górskiej, następnie jej testowane (choć już nie własnoręcznie) i poprawianie w taki sposób, by spełnić określone wymagania. Jest to więc mniej "zabawowy" w czystym tego słowa znaczeniu aspekt rozgrywki, ale z całą pewnością znajdzie on swoich fanów. Szczególnie tych, którzy lubią trochę pogłówkować. Ale, ale - kariera inżyniera to właściwie dopiero wstęp do kolejnej ogromnej atrakcji w grze, edytora poziomów. Choć nie tylko poziomów, bo tak właściwie jest to edytor wszystkiego. Za jego pomocą można zbudować wyspę i krajobraz, na której następnie projektujemy własne budowle oraz wijącą się pomiędzy nimi kolejkę, a także maszyny, za pomocą których poślemy potem to wszystko do piachu. Każdy z tych elementów jest bardzo rozbudowany. Tworząc własne "niszczarki" mamy dostęp do różnego rodzaju zawiasów, dzięki czemu zbudować można naprawdę dziwne, lecz działające maszyny.

Podobnie budynki, które można wznieść - ich tworzenie jest na tyle rozbudowane, że spełni marzenia wszystkich domorosłych architektów. Śmiem twierdzić, że osoby, które świetnie bawią się przy Minecraft, przy ScreamRide bawić mogą się dwa razy lepiej. Chociażby dlatego, że tworzyć mogą także górskie kolejki i działające maszyny, a potem całość własnoręcznie rozwalić. Aha, no i oczywiście swoimi projektami wymieniamy się z członkami społeczności. Jeżeli tylko gra odniesie sukces, ten aspekt będzie ogromnie ważny. Już teraz udostępniono tam tylko kilka niesamowitych projektów, a jestem pewien, że najlepsze z nich pojawią się dopiero po premierze gry.

ScreamRide oczywiście nie jest produkcją pozbawioną wad. Scenariusz gry jest płytki jak woda na mieliźnie, a całość podlana została słabymi żartami, które - o zgrozo - dzięki dubbingowi gracze można odsłuchać w rodzimym języku. A dowcipy, którymi sypią twórcy gry, rywalizować mogą spokojnie o miano "sucharu tysiąclecia" wraz z kawałami opowiadanymi przez pewnego słynnego Karola w telewizji. Domyślam się, że taka była konwencja, ale póki całość jest bardziej żałosna i śmieszna, nie działa to na korzyść gry. Ale to oczywiście drobnostka. Dużo bardziej wkurza brak trybu wieloosobowego, chociażby w sensie podzielonego ekranu czy takiego, w którym gracze mogą sobie przekazywać kontroler z rąk do rąk i porównywać swoje wyniki. Bo ScreamRide jest grą, która aż prosi się o pokazanie znajomym, niedociągnięcia w tej kwestii są więc szczególnie bolesne.

Idąc dalej - kariera mogłaby być dłuższa, a ponadto twórcy gry nie do końca przemyśleli swoje założenia. Wagoniki wraz z pasażerami wypadają z torów i uderzają o okoliczne budynki z wielkim wybuchem, a pod wyburzanymi przez nas osobiście konstrukcjami przechadzają się ludzie. Ale zamiast zaadoptować tutaj rozwiązania rodem z Carmageddona (marzyłby mi się napis "multi kill" i ciała cywili dzielone na dziesiątki części się przy uderzeniu o betonowe ściany), twórcy całość ugrzeczniają na siłę, każdorazowo prezentując sekwencję ratowania rozbitków oraz tego, jak na pokładzie czy lądzie cieszą się cali i zdrowi z dobrze wykonanego zadania. Brakuje mi w tym konsekwencji, zresztą nie wydaje mi się, by akurat najmłodsi byli odpowiednią grupą docelową dla ScreamRide. Bo jest to produkcja, która sporą grupę graczy na wstępie może po prostu odrzucić. Nie przystaje bowiem do dzisiejszych standardów, a od tego czy spędzimy z nią miło czas zależy także to, czy lubimy włączać w sobie kreatywność realizując szalone projekty, a także zachęcać się do kolejnych prób przejazdu tej samej trasy, urywając z niej kolejne sekundy.

Mimo to ScreamRide jest grą, którą mogę szczerze polecić. Nie wszystkim oczywiście, bo nie jest to produkcja dla masowego odbiorcy, ani też standardowy konsolowy produkt. Nie jest to wymarzony tytuł ekskluzywny z marketingowego punktu widzenia, dlatego tym bardziej cieszę się, że Microsoft zadbał o to, by gra mogła się ukazać na jego platformie. Mimo pewnych niedociągnięć w długości rozgrywki i poważnej wady w postaci braku trybu multi, ScreamRide jest naprawdę fajną, wciągającą pozycją, która pewnej mniejszości zapewni dobrą rozgrywkę na dużo. Znajdziecie tu szaleńcze przejazdy górską kolejką, trochę śmiechu przy rozwalaniu budynków, a także miejsce na wyciszenie się i żmudne dopieszczanie wymarzonego budynku czy kolejki. Dla mnie, taki miks, jest naprawdę interesujący i satysfakcjonujący zarazem. Ważna jest także cena gry, która w przypadku wersji dla Xboksa One ustalona została na poziomie 150 złotych.

8,0
Zakręt w prawo, wywinięta pętla w lewo, a następnie podjazd i podwójny korkociąg - ScreamRide jest zakręcony, ale w pozytywny sposób
Plusy
  • szalone i wymagające przejażdżki
  • zachęca do przesuwania własnych granic
  • fajny tryb wyburzeń
  • rozbudowany edytor map, kolejek oraz maszyn
  • możliwość wymieniania się twórczością z innymi graczami
  • atrakcyjna cena
Minusy
  • brak trybu wieloosobowego
  • kariera mogłaby być dłuższa
  • brak konsekwencji w ogólnym pomyśle na grę i ugrzecznianie na siłę
  • humor i dubbing
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!