Warhammer Quest - recenzja

Sławek Serafin
2015/01/09 09:21

Komputerowa adaptacja mobilnej adaptacji gry planszowej będącej adaptacją fabularnego RPG. I do tego mikrotransakcje

Nigdy nie zrozumiem, dlaczego Games Workshop tak kiepsko operuje swoimi licencjami w cyfrowym świecie. Ich Warhammer, zarówno w swojej odmianie fantasy, jak i futurystycznej to potężna i rozbudowana marka jeśli chodzi o systemy fabularne, gry planszowe, karciane i przede wszystkim bitewne. Warhammer Fantasy jak i Warhammer 40.000 mają setki tysięcy, jeśli nie miliony wiernych fanów. I ci fani są konsekwentnie karmieni byle czym jeśli chodzi o gry komputerowe. Gdyby nie studio Relic, które wyprodukowało dwie fantastyczne strategie Dawn of War oraz naprawdę bardzo przyzwoitą grę akcji Space Marine oraz Francuzi z Cyanide, którzy sprokurowali jednocześnie wierną i bardzo grywalną wersję planszówki Blood Bowl, dobrych gier warhammerowskich nie dałoby się policzyć nawet na palcach jednej ręki. A zwłaszcza tych bazujących na Warhammerze Fantasy, bo na tym odcinku naprawdę nie dzieje się nic ciekawego od czasu legendarnych Shadow of the Horned Rat i Dark Omen, nie licząc Warhammer: Mark of Chaos, gry słabej, ale z genialnym intro. Games Workshop albo nie robi ze swoją potężną licencją nic, albo oddaje ją jakimś przypadkowym ludziom, którzy produkują jakieś małe, nieznaczące, najczęściej słabe gierki. Takie jak Warhammer Quest na przykład. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje...

Warhammer Quest - recenzja

Warhammer Quest to komputerowa wersja niezłej planszówki osadzonej w realiach Starego Świata. A właściwie komputerowa wersja gry mobilnej wydanej już jakiś czas temu na iPada i iPhone'a, co zresztą jest mocno odczuwalne w aspekcie wizualnym i w tym, jak działa interfejs gry. Ten ostatni bazuje wyłącznie na myszce, całkowicie ignorując klawiaturę, co przywodzi na myśl kiepskie porty gier konsolowych, których twórcy skupiają się znów na samej klawiaturze, zapominając, że komputery osobiste są wyposażone także w myszki. Znów nie rozumiem dlaczego przenosząc Warhammer Quest na PC nie pozwolono choćby operować widokiem za pomocą klawiatury czy też kończyć turę za pomocą jakiegoś klawisza. Może jestem mało bystry i dlatego tak mało rozumiem, a może twórcom po prostu się nie chciało wprowadzić takich drobnych udogodnień...

Warhammer Quest, pomijając dość niewygodny interfejs oraz mocno uproszczoną, ale w sumie estetyczną oprawę wizualną, nie jest grą złą. Dobrą co prawda też nie, ale daleko jej od tragedii, jeśli chodzi o samą mechanikę czy prezentację. Dość wiernie przenosi w wirtualny świat swój planszowym pierwowzór, to trzeba przyznać. Prowadzimy tu do boju czteroosobową drużynę poszukiwaczy przygód różnej maści, rasy i profesji, która podróżując po obrzeżach Imperium podejmuje się różnych zyskownych i ryzykownych zadań. To wszystko nie jest źle zrealizowane. Wędrujemy więc sobie raźno pomiędzy wioskami i miasteczkami Stirlandu, Reiklandu i Averlandu. W każdej z osad czeka na nas misja fabularna, zgrabnie napisana, klimatyczna, często składająca się z kilku etapów i pozwalająca nawet podjąć jedną czy dwie wiążące decyzje w trakcie. W drodze pomiędzy miasteczkami też czekają na nas zadania, zwykle mniejsze, wygenerowane losowo, z różnymi nagrodami i celami. Zaliczając misje zdobywamy doświadczenie dla naszych bohaterów oraz złote korony, co pozwala nam później w osadach awansować herosów na kolejne poziomy oraz kupować dodatkowy, lepszy sprzęt. Nic wymyślnego, ale działa.

Same misje są dość proste, ale przyjemne. Rozgrywane w turowej formie, według ciekawych zasad, nie porażają taktyczną głębią oraz poziomem trudności, ale nie można powiedzieć, że nie są fajne. Każdy z bohaterów ma inne statystyki, dodatkowe zdolności oraz charakterystyczne cechy, nie mówiąc już o wyposażeniu i operowanie nimi w mrocznych, pełnych goblinów, szkieletów i innego tałatajstwa jest całkiem przyjemne i daje satysfakcję z wybijania oraz łupienia tego paskudztwa. Przez kilka godzin można tutaj całkiem przyjemnie spędzić czas, nie da się ukryć. Niestety, brak jakiejś głównej linii fabularnej, która ciągnęłaby nas do przodu oraz dość schematyczna konstrukcja sprawiają, że im dłużej gramy, tym bardziej Warhammer Quest traci urok. Gra robi się rutynowa, monotonna, powtarzalna i coraz bardziej nużąca, także dlatego, że niedobór złota, potrzebnego między innymi do opłacania szkoleń na wyższe poziomy, zmusza nas do zaliczania raz po raz tych mniejszych misji z losowego generatora, co jak łatwo przewidzieć, szybko przestaje być zabawne i staje się męczące. Oczywiście, można się wybawić z finansowych tarapatów za pomocą wizyty w growym sklepiku i wymiany drogocennych złotówek z naszego konta lub karty na stertę imperialnych koron... Tak, Warhammer Quest jest grą z mikrotransakcjami. I to jednymi z najbardziej obrzydliwych i nachalnych, jakie ostatnio spotkałem w grach.

GramTV przedstawia:

Zacznijmy od tego, że podstawowa wersja Warhammer Quest, która kosztuje przecież tych prawie 60 złotych, jest bardzo uboga. W jej ramach mamy dostęp tylko do kilku bohaterów z kilkunastu w grze obecnych a także jedynie części przeciwników. Jeśli nie zapłacimy więcej, czy to dokupując resztę w sklepie po sztuce w niedorzecznych cenach czy też od razu inwestując ponad stówkę w wersję "deluxe", która ma większość tych atrakcji odblokowanych, to wspomniana wyżej monotonia i nuda dopadnie nas o wiele wcześniej. I o wiele, wiele za wcześnie jak na taką cenę początkową. Taktyczne i RPGowe aspekty Warhammer Quest nie są aż tak rozwinięte, by uzasadnić ową cenę, nie w sytuacji, gdy o wiele fajniejsze, bardziej wciągające i lepiej wyglądające gierki również łączące elementy RPG i taktyczne są dostępne albo za podobne pieniądze, albo wręcz za darmo. Warhammer Quest nie wytrzymuje porównania ani ze swoimi bezpośrednimi konkurentami, takimi jak znakomita Banner Saga ani też z odleglejszymi kuzynami, rogalikami takimi jak Dungeons of the Endless czy dungeon crawlerami jak Legend of Grimrock. Jedyne, czym może się pochwalić, a czego one nie mają, to warhammerowska licencja. A to za mało, o wiele za mało, nawet jeśli przymkniemy z jakiegoś niepojętego powodu oczy na bezczelną chciwość tutejszego systemu mikrozakupów.

Podsumowując więc, Warhammer Quest jest niestety typowo kiepskim produktem na licencji Games Workshop, obliczonym na naprawdę bardzo mało wyrafinowane wyciąganie pieniędzy od fanów. Recenzowałem wersję "deluxe", więc kilka godzin trwało, zanim się znudziłem, ale gdybym nie był fanatycznie wiernym wielbicielem Warhammerów i gdybym musiał grać w podstawową, ubożuchną wersję spoglądając w oczy szczerzącym kły mikrotransakcjom, to pewnie moje i Warhammer Quest obcowanie nie trwało by aż tak długo i wywołałoby nie znużenie, ale coś bardziej na kształt odrazy. Jeśli więc jesteście fanami Warhammera Fantasy i za pół roku czy rok traficie na Warhammer Quest na jakiejś wyprzedaży za parę groszy, to wiedzcie, że można spędzić przy tej produkcji umiarkowanie przyjemny wieczór, w porywach do wieczorów dwóch. Jednak w każdej innej sytuacji i okolicznościach trzeba Warhammer Quest powiedzieć nie, nie i po trzykroć nie, mając skrytą nadzieję, że Games Workshop przestanie w końcu błądzić, i obdarzy WFB lub WFRP grą, na którą zasługują i marka, i jej fani.

4,0
Warhammer na misji wyciągania kasy od fanów
Plusy
  • przyjemny klimat Warhammera Fantasy
  • nieźle opisane misje główne
  • wierność wobec planszowego oryginału
  • lekka taktyka plus lekkie RPG
Minusy
  • bezczelne mikrotransakcje
  • za wysoka cena
  • schematyczna rozgrywka zaczyna szybko nużyć i nudzić
  • niedostatki interfejsu
  • bezczelne mikrotransakcje raz jeszcze
Komentarze
12
Usunięty
Usunięty
11/01/2015 14:16

Nie wiem czego się czepiacie Space Hulka mam gram i identyczny leży u mnie na szafie (planszowy znaczy się)to jest dokładnie przeniesiona planszówka co wy tu byście chcieli wodotrysków jak starcrafcie czy innych grach strategicznych . Niestety Space Hulk tak wygląda i jest wiernie przeniesiony . Warhammer Quest jest tak samo planszówką jak Space Hulk ale tu fakt zrobili go brzydko ale wiernie oddali grę planszową. Natomiast DOW jest adaptacją Warhammera40K granego na stole a to już się różni od Space Hulka Planszowego Ten sam świat inne zasady .Dziwi mnie natomiast nikt nie napisał o dwu dobrych strategiach Cień rogatego szczura i Dark Omen na podstawie Warhammer Fantazy Battle w których bitwy odbywały się jak Total War i były o wiele wcześniej od Total War

Zekzt
Gramowicz
11/01/2015 12:28

Dnia 09.01.2015 o 13:38, pz_leo napisał:

Mordheim: City of the Damned Warhammer 40,000: Armageddon Space Hulk Space Hulk Ascension Warhammer 40,000: Kill Team Warhammer 40,000: Storm of Vengeance

Wszystko crapy jakich mało.Mordeheim się tylko od tej listy odkleja, ale też dupska nie urywa. Wizualnie goście obecnie położyli sprawę, robią turówkę która miała być lekko przebajerzona graficznie a walnęli jej tak drętwe animacje, że nawet nasza legenda piłki Rasiak prezentował się lepiej.Budo ma rację - GW nędznie zarządza swoją licencją. Swego czasu bardzo się zrazili i trzymali licencję zamknięta, do czasu DoWa mielismy przecież ogromną przerwe w tytułach z pod szyldu WH i 40K w ogóle.Obecnie rzucili licencję komu popadnie - to mamy wysyp kompostu.A samo uniwersum jest genialne. Topowe fabularnie obok takiego chociażby D&D, Tolkiena, Star Warsów czy Warcrafta. Tu jest potencjał zarówno na świetne cRPG [bez znaczenia czy to będzie świat Fantasy Role Play czy 40k] jak i kolejne części strategiczne, zarówno turówka jak i rts. Dajcie nam kolejnego DoWa, dajcie mi cRPG ze świata 40k [jak mi dacie jeszcze opcję zagrania tam Necron Lordem to was ozłocę], ba nawet mmo ma tu rację bytu.MMO można by podzielić na frakcje, dodać elementy strategiczne, ba można by nawet dodać ekonomiczne [strefy wpływu, kontrole nad konkretnymi sektorami planetarnymi] - to jest tak wielki potencjał, że aż serce boli jak go marnują.

Usunięty
Usunięty
11/01/2015 10:38

Games workshop jest po prostu nieudolny i do tego ma bardzo dziwną politykę. Świat Warhammera to jedno z lepszych i większych uniwersów (powiedzmy obok Śródziemia i Star Wars), a jego potencjał jest strasznie marnowany.




Trwa Wczytywanie