BattleGram: Stalingrad 1942

Sławek Serafin
2014/12/15 08:36
8
0

Słynna bitwa, w wielu grach obecna, punkt zwrotny II wojny światowej i tak dalej. Ale o co dokładnie tam chodziło?

Każdy kojarzy Stalingrad. Zima, walki w mieście, Niemcy i Rosjanie, snajperzy i w ogóle najważniejsza bitwa II wojny światowej, zaraz po wypromowanej przez popkulturę Normandii. Oczywiście, Normandia w porównaniu ze Stalingradem była tak naprawdę mało istotna i choć odniesiono tak wielkie zwycięstwo nad hitlerowską III Rzeszą, to nastąpiło to grubo ponad rok po tym, jak na przełomie 1942 i 1943 roku naprawdę zadecydowały się losy tej wojny. Właśnie pod Stalingradem. Ale jak? Ale kto? Ale dlaczego?

Szczyt potęgi

21 sierpnia 1942 strzelcy alpejscy z 1. Dywizji Górskiej zatknęli flagę ze swastyką na szczycie Elbrusu, najwyższej góry na Kaukazie. W sierpniu 1942 roku niemieckie armie kontrolowały teren, na którym przed wojną mieszkała ponad połowa ludności całego ZSRR i na którym znajdowała się połowa jego potencjału produkcyjnego jeśli chodzi o rolnictwo i przemysł. Co prawda w ubigełym roku nie udało się rzucić Rosjan na kolana i wygrać wojny w jednej kampanii, jak planowali Hitler i jego generałowie, ale gdy skończyła się zima, Wehrmacht znów zaczął wygrywać. Pobity zimą pod Moskwą, przygotowywał się do nowego ataku na wiosnę. Armia Czerwona go ubiegła, sama podejmując wiosną akcje ofensywne w kilku punktach, co skończyło się dla niej fatalnie, bo Niemcy, choć osłabieni, nadal umieli błyskotliwie wykorzystywać swój blitzkrieg. Radzieckie ofensywy były spowalniane, atakowane od skrzydeł przez dywizje pancerne, okrążane i likwidowane, jak pod Charkowem na przykład. A potem Niemcy sami ruszyli do ataku... i to nie tam, gdzie spodziewali się ich Rosjanie.

Szczyt potęgi, BattleGram: Stalingrad 1942

Stalin i jego generałowie byli przekonani, że Niemcy spróbują znów zdobyć Moskwę, by poprzez zajęcie stolicy odciąć symbolicznie i faktycznie głowę radzieckiemu niedźwiedziowi. Tam też Rosjanie się umocnili, skoncentrowali rezerwy, przygotowali obronę. A Niemcy ich zignorowali i ruszyli na południe, na Kaukaz, po ropę. Z jednej strony sami jej potrzebowali, bo nowoczesna machina wojenna połykała ropę i benzynę w porażającym tempie, a Rzesza nie miała tak naprawdę skąd ich brać, nie licząc relatywnie ubogich złóż w Rumunii. Dlatego Hitler chciał Kaukazu i kaspijskich pól naftowych w Baku. Ale chodziło też o to, by od tej samej ropy odciąć Rosjan, których armia i lotnictwo polegało na niej dokładnie tak samo jak niemieckie. Gdyby się to udało, Armia Czerwona zostałaby na dłuższą metę po prostu sparaliżowana i tym samym Hitler wygrałby wojnę. Zwłaszcza gdyby udało się zrealizować plan, według którego po przekroczeniu Kaukazu armie niemieckie miały się spotkać na polach naftowych Iranu i Iraku z idącym z Egiptu Afrika Korps Rommla. To odcięłoby od ropy drugiego wroga III Rzeszy, Wielką Brytanię, która nie mogła już korzystać z transportów z Indii Wschodnich, bo tamte roponośne tereny zajęli w ostatnich miesiącach Japończycy.

Gdy więc strzelcy alpejscy wbijali flagę w śnieg na szczycie Elbrusu, wydawało się, że Niemcy naprawdę mogą wygrać wojnę. Ich wojska pobiły Rosjan z letniej ofensywie i zepchnęły ich do podnóża Kaukazu. Tam hitlerowcy musieli się zatrzymać, nie tylko dlatego, że opór się wzmógł, ale też przez to, że zwycięski marsz oddalił ich o setki, czasem wręcz tysiące kilometrów od baz zaopatrzeniowych. Wielka odległość w połączeniu z katastrofalnym, jak na niemieckie standardy stanem dróg i linii kolejowych w ZSRR sprawiły, że czołgi nie miały paliwa, karabiny kul a żołnierze żywności i po prostu nie mogli kontynuować ataku dopóki ich nie dostali.

Szturm na miasto Stalina

Drugim powodem, dla którego niemieckie natarcie na Kaukaz straciło tempo był... Stalingrad. Początkowo nie był on jakimś kluczowym punktem letniej ofensywy. Ot, miejsce na mapie, istotne strategicznie, ale nie bardziej niż wiele innych. Gdy jednak stopniowo Niemcy zdobywali te inne, rosło znaczenie tego jednego. Dlaczego? Otóż, w Stalingradzie można się było przeprawić przez wielką, szeroką Wołgę. Promami, nie przez most, bo w tym miejscu rzeka miała już niewiele mniej niż dwa kilometry szerokości, ale można się było przeprawić. Gdyby Stalingrad pozostał w rękach radzieckich, Armia Czerwona mogła z tego miejsca ruszyć z ofensywą jak rok wcześniej pod Moskwą, prosto w flankę niemieckich armii walczących na Kaukazie. To było zbyt wielkie zagrożenie i dlatego Stalingrad miał zostać zajęty. Do tego celu wyznaczono dwie duże, znakomicie wyposażone niemieckie armie - 6. oraz 4. Pancerną dowodzone przez generałów Paulusa i Hotha.

Szturm na miasto Stalina, BattleGram: Stalingrad 1942

Pierwsze ataki spadają na Stalingrad z powietrza jeszcze w sierpniu, z powietrza. Luftwaffe chce zrównać miasto z ziemią i spalić je do szczętu, tak by Rosjanie nie byli w stanie go bronić. To był błąd, często powtarzany w czasie II wojny światowej, od września 1939 roku i Warszawy, przez Stalingrad i Caen aż do Berlina w 1945... bo ruin broni się łatwiej, są lepszą kryjówką, lepszym schronieniem i lepszą przeszkodą dla nowoczesnej, zmechanizowanej armii oraz lotnictwa. Niemcy szybko się o tym przekonali. Ale pierwsze ich ataki odniosły wielkie sukcesy. Paulus i 6. Armia zaatakowali od północny, Hoth i 4. Pancerna od południa i nie tylko udało im się dotrzeć do miasta, ale też niemieckie panzery wyszły na tyły broniących Stalingradu Rosjan z 62. i 64. Armii. Niewiele brakowało, by jeden zdecydowany atak odciął je i okrążył na zachód od miasta, pozbawiając je obrońców. Na szczęście dla Rosjan Paulus, choć poganiany przez Hotha, czekał trzy dni zanim ruszył zamknąć kleszcze. W tym czasie udało się czerwonoarmistom porzucić przygotowane wcześniej linie umocnień na podejściach i cofnąć do samego miasta, gdzie zaczęto organizować obronę, naprędce, prowizorycznie, z tego co było pod ręką.

Niemcy ruszyli ze szturmem na właściwe miasto w połowie września. Stalingrad jest dość specyficzny - to miasto długie, ciągnące się przez prawie 30 kilometrów wzdłuż zachodniego brzegu Wołgi, ale wąskie, szerokie na kilka kilometrów zaledwie. W jego północnej części znajdowały się dzielnice przemysłowe, z fabrykami, hutami, zakładami oraz osiedlami pracowniczymi, w południowej zaś dominowała zwykła zabudowa miejska. I właśnie południowa część miasta pierwsza uległa Niemcom. Walki o nią były niesłychanie zażarte, a znajdujący się tam główny dworzec kolejowy przechodził z rąk do rąk prawie 20 razy w ciągu kilku dni, gdy radziecka 13. Dywizja Gwardii wściekle kontratakowała raz za razem próbując go odbić - i straciła w ciągu tych kilku dni 75% stanu osobowego. Podobnie morderczy bój rozegrał się w wielkim betonowym gmaszysku elewatora zbożowego, które oddziały z trzech różnych niemieckich dywizji bezskutecznie atakowały przez kilka dni, za każdym razem odpierane przez obrońców. Gdy w końcu ich opór został przełamany, Niemcy policzyli ciała i okazało się, że elewatora broniło mniej niż pół setki Rosjan, po części gwardzistów, po części marynarzy z piechoty morskiej.

Mimo bohaterstwa i szaleńczego poświęcenia Rosjan południowa część miasta wpadła w ręce Niemców, którym udało się nawet zająć kurhan Mamaja, wielki grób tatarskiego chana, największe ze wzniesień w okolicy, leżące w samym środku miasta i oferujące znakomity widok na przeprawę przez Wołgę. Walki o kurhan trwały będą przez cały czas bitwy stalingradzkiej, będzie on przechodził z rąk do rąk niezliczoną ilość razy i przez kolejne miesiące spadnie na niego taki gęsty deszcz bomb i pocisków artyleryjskich, że nie tylko zryte lejami po bombach wzgórze stanie się znacząco niższe, ale też w samym środku zimy nie będzie na nim ani płatka śniegu, bo będzie on się od razu topił na rozgrzanej od niezliczonych wybuchów ziemi.

Rosjanie stracili południową część miasta, ale udało im się utrzymać północ. Tutaj Niemcy okrążyli z trzech stron 62. Armię generała Czujkowa, przypierając ją plecami do Wołgi. Rosjanie swoje główne punkty obrony oparli o wielkie kompleksy przemysłowe - fabrykę traktorów im Dzierżyńskiego, fabrykę uzbrojenia Barykady, hutę Czerwony Październik i zakłady chemiczne Lazur. Tam radzieccy żołnierze, często razem z robotnikami samych zakładów, szaleńczo bronili się przez niemieckimi atakami, które grzęzły w ruinach zniszczonego miasta. Właśnie wtedy, w połowie września 1942 roku, po pierwszym szturmie na miasto, skończyła się wojna błyskawiczna, a zaczęła wojna szczurów.

Rattenkrieg

Zdobyliśmy kuchnię, ale nadal trwają walki o salon i sypialnię - tak żartowali z wisielczym humorem niemieccy żołnierze z 6. Armii walczący w Stalingradzie. To, co działo się w mieście w niczym nie przypominało im wcześniejszej wojny. Niemcy od 1939 roku wygrywali wszystkie bitwy dzięki manewrowi i dzięki ścisłej współpracy armii z lotnictwem. To właśnie ruchliwość i koordynacja oraz stawianie na samodzielność, inicjatywę i agresję na niższych szczeblach dowodzenia wygrywało Niemcom wojnę. To znaczy, do czasu Stalingradu. Tutaj nie dało się manewrować w sytuacji, gdy nie było do końca wiadomo nawet gdzie przebiega linia frontu i gdy w jednym budynku mogli się znajdować i Niemcy i Rosjanie, na różnych piętrach, strzelający do siebie przez dziury w podłogach i sufitach. Niemieccy generałowie i pułkownicy, tak świetnie radzący sobie na otwartym polu, nie ogarniali nowych realiów walki w mieście, gdzie nie operowało się już korpusami, dywizjami i pułkami, ale batalionami, pułkami i drużynami.

Rattenkrieg, BattleGram: Stalingrad 1942

Czujkow, dowódca zdziesiątkowanej 62. Armii, powoli wzmacnianej cienkim strumykiem płynącym przez Wołgę, lepiej rozumiał wojnę w ruinach. Nie próbował nawet zrozumieć tego całego chaosu i dowodzić swoimi dywizjami, bo te dywizje de facto nie istniały, rozbite na małe grupki żołnierzy broniących się w sąsiednich budynkach, które równie dobrze mogłyby być oddzielone kilometrami przestrzeni. Nie próbował manewrować swoimi wojskami pancernymi, tylko kazał wszystkie czołgi wkopać w ziemię i używać w charakterze bunkrów. I przede wszystkim wymusił na wszystkich podległych sobie dowódcach "przytulanie" do Niemców. Rosjanie mieli się trzymać jak najbliżej linii wroga. Ziemię niczyją pomiędzy "frontami" mieli ograniczać do minimum, czasem do kilkunastu metrów jakich trzeba by dorzucić granatem z jednej pozycji do drugiej. Według rozkazów Czujkowa absolutnie nie wolno było zostawiać wolnego przedpola. I to działało. Niemcy, do tej pory przyzwyczajeni do wspierania swoich ataków nalotami stukasów i nawałami artylerii, teraz nie mogli ich używać, bo po prostu nie da się zbombardować pozycji wroga, które znajdują się mniej niż sto metrów od swoich linii, bez narażania się na to, że pociski spadną na nasze głowy. Wojsku nie wolno robić tego nawet teraz, w epoce komputerów, dronów i laserów, bo mimo całej precyzji i technologii to nadal zbyt wielkie ryzyko. A wtedy było to po prostu niemożliwe. I w ten sposób Wehrmacht został praktycznie pozbawiony wsparcia Luftwaffe oraz własnej artylerii a także swojej głównej przewagi taktycznej, jaką dawał manewr, komunikacja i koordynacja. Wojna w Stalingradzie sprowadzała się do zaciętych starć niewielkich grup żołnierzy, rzadko wspieranych czymkolwiek poza moździerzem lub dwoma. I w takiej sytuacji okazało się, że dotychczas ustępująca pola Niemcom Armia Czerwona wcale nie jest gorsza, wręcz przeciwnie, jeśli chodzi o zaciętość i desperacką nieustępliwość bije hitlerowców na głowę. Czy to dziewczyny z 1077. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, które opuszczały lufy swoich dział i bez wsparcia piechoty odpierały ataki niemieckich czołgów, czy to oddziały takie jak pluton lejtnanta Pawłowa, który przez dwa miesiące bronił kilkupiętrowego budynku w samym sercu miasta przez niezliczonymi atakami, czy też snajperzy jak Wasilij Zajcew polujący na oficerów i obserwatorów artyleryjskich - bezprzykładne bohaterstwo i poświęcenie było w Stalingradzie normą. Podobnie jak porażające straty. W szczytowych okresach bitwy nowo przybyły zza Wołgi żołnierz żył w mieście średnio tylko 24 godziny, a oficer przeciętnie trzy dobry. Czerwonoarmiści ginęli tysiącami, nie tylko z rąk Niemców, ale też "towarzyszy" z NKWD, którzy w trosce o wysokie morale bez skrupułów rozstrzeliwali wszystkich przejawiających "defetystyczne nastroje". Te drastyczne, przerażające środki sprawiły jednak, że Niemcy nie dali rady zdobyć miasta.

Pod koniec września podjęli drugą próbę, drugi duży zmasowany atak już w samym mieście. I zostali odparci. Rosjanie stracili niektóre tereny, ale generalnie udało im się utrzymać swoje pozycje. I cały czas dostawali posiłki, przeprawiane w nocy przez Wołgę pod ogniem i bombami. Niewiele było tych posiłków, to prawda. Mogło być więcej. Ale Czujkow dostawał tylko tyle, ile absolutnie potrzebował - i ani jednego dodatkowego człowieka. To zemściło się w połowie października, tuż przed pierwszymi atakami zimy, gdy Paulus ruszył od swojego trzeciego i jak się później okazało, ostatniego szturmu. Wzmocnione, świeże dywizje, wspierane przez specjalistów ze ściągniętych do Stalingradu czterech batalionów wyposażonych w ciężki sprzęt pionierów, przełamały obronę 62. Armii. Niemcy zajęli fabrykę traktorów, zdobyli Barykady, wyparli Rosjan z części Czerwonego Października, przez środek którego przebiegała potem przez wiele tygodni linia frontu. 29 października 1942 Niemcy kontrolują 90% Stalingradu a resztki 62. Armii zamknięte są w trzech małych kotłach, które jednak mają połączenie z Wołgą i mogą być nadal wzmacniane i zaopatrywane. Mimo to wydaje się, że to już koniec bitwy o Stalingrad. I wtedy zaczynają się prawdziwe mrozy. I kończy się okres zwycięstw III Rzeszy.

Kanny na froncie wschodnim

GramTV przedstawia:

62. Armia Czujkowa nie była odpowiednio wzmacniana nie bez powodu. Taki był plan Stalina i jego dwóch generałów, Żukowa i Wasilewskiego. Jeszcze we wrześniu, jeszcze przed tym zanim Paulus i 6. Armia wdarli się do miasta, szefostwo Armii Czerwonej opracowało koncepcję bitwy, która miała zmienić bieg wojny. Kluczem do niej był właśnie Stalingrad i 62. Armia, które miały być... przynętą. Zadaniem Czujkowa było nie tylko obronić miasto, ale też "zwabić" do niego możliwie najwięcej niemieckich dywizji i związać je w samym Stalingradzie. I mimo potwornych strat ten plan został zrealizowany. Hitler wpadł w taką obsesję na punkcie miasta nazwanego imieniem swojego głównego wroga, że oddał Paulusowi i jego 6. Armii wszystkie dywizje pancerne z 4. Pancernej Hotha, której resztki trzymały pozycje na zachód od Stalingradu. W październiku Hitler w specjalnym rozkazie wstrzymał działania wojenne na całym froncie wschodnim, poza Stalingradem właśnie, gdzie miał się skupić główny wysiłek jego armii. Armii, która była tak rozpaczliwie rozciągnięta na całej długości liczącego sobie tysiące kilometrów frontu, że po prostu nie mogła go bronić we wszystkich miejscach. I dlatego część odcinków podlegała nie armii niemieckiej, ale wspierającym ją armiom sojuszników z Włoch, Węgier i Rumunii. Były to oddziały zaskakująco bitne, ale fatalnie wyposażone w drugorzędny sprzęt i dowodzone przez kiepskich oficerów, a na dodatek rozciągnięte na zbyt szerokich, trudnych do obrony frontach.

Kanny na froncie wschodnim, BattleGram: Stalingrad 1942

I tak się złożyło, że choć w Stalingradzie i okolicach znajdowała się potężna 6. Armia Paulusa, to i na południe od niej i na północ frontu broniły oddziały sojusznicze, głównie rumuńskie i włoskie. Dowódcy rumuńskich armii prosili o wsparcie, o pomoc, o odwody na wypadek ewentualnych radzieckich ataków, ale ich nie dostali. A to dlatego, że Niemcy nie przewidywali ofensywy Armii Czerwonej w tym regionie. Byli przekonani, że siły Związku Radzieckiego są na wyczerpaniu i wróg nie podejmie więcej niż jednej wielkiej kontrofensywy zimą. A wiedzieli, że ta kontrofensywa uderzy gdzie indziej, na centralnym odcinku frontu wschodniego, na przyczółek rżewski, gdzie znajdowała się 9. Armia. I mieli rację, rzeczywiście Rosjanie planowali uderzyć właśnie tam. I pod Stalingradem też.

Stalin, Żukow i Wasilewski opracowali dwa plany, dwie zimowe ofensywy. Operacja Mars miała uderzyć na skrzydła 9. Armii i otoczyć ją pod Rżewem. Tym atakiem, nazwanym później "rżewską maszynką do mięsa", dowodził sam Żukow. Niemcy się o nim dowiedzieli, przygotowali się na niego i odparli go, gotując Rosjanom jedną z największych krwawych łaźni w całym ciągu wojny. Operacja Uran miała ruszyć równolegle na południu. Dowodził Wasilewski, który miał się przebić przez Rumunów i otoczyć 6. Armię w Stalingradzie. Tego ataku niemiecki wywiad się nie spodziewał. Czujkow nie dostawał wsparcia, bo wszystkie świeże dywizje przygotowywały się do ataków na południe i północ od niego. Miasto krwawiło, a dziesiątki kilometrów od niego w nocy, po cichu, bez używania radia gromadziły się gwardyjskie dywizje i pułki pancerne, gotowe do ataku na rozciągnięte przez środek płaskiego stepu pozycje armii rumuńskich. Taki był plan Rosjan, wciągnąć centrum wroga w pułapkę a potem uderzyć na jego słabe skrzydła, okrążyć i zmiażdżyć. Tak jak Hannibal zniszczył rzymskie legiony Emiliusza Paulusa pod Kannami, tak Żukow i Wasilewski chcieli zniszczyć pod Stalingradem 6. Armię. Też Paulusa. I to co nie udało się pod Rżewem, zadziałało pod Stalingradem.

Burza śnieżna

Atak Rosjan ruszył 19 listopada i całkowicie zaskoczył przeciwnika. Rumuni bronili się dzielnie, ale po prostu nie mieli czym odpierać setek radzieckich czołgów, które zalały ich pozycje. Cztery dni po rozpoczęciu ofensywy oddziały radzieckie atakujące z południa spotkały się pod Kałachem, leżącym o 70 kilometrów na zachód od Stalingradu z wojskami idącymi z północy. 6. Armia została otoczona... ale jeszcze nie skazana na zniszczenie. Rosjanie bowiem popełnili błąd w rachunkach. Spodziewali się, że w stalingradzkim kotle zamkną kilka dywizji, maksymalnie 90 tysięcy niemieckich żołnierzy. Tymczasem otoczyli 14 dywizji piechoty, 3 pancerne, 3 zmotoryzowane, przeciwlotniczą oraz dwie rumuńskie i pułk chorwacki. W sumie ćwierć miliona ludzi. Gdyby w dniu gdy oba skrzydła radzieckiego ataku spotkały się pod Kałachem Paulus nakazał 6. Armii przebić się na zachód, pozostające w rozproszeniu i zdezorganizowane jeszcze po ataku armie Wasilewskiego nie byłyby w stanie jej zatrzymać. Ale Paulus się nie ruszył. Dlaczego?

Burza śnieżna, BattleGram: Stalingrad 1942

Dlatego, że Hitler kazał mu zostać i czekać na odsiecz. Von Manstein jeden z najlepszych dowódców niemieckich w całej wojnie, który sprawował pieczę nad prawie wszystkimi armiami na tym odcinku frontu, zapewnił Hitlera, że jest w stanie przeprowadzić kontratak i przebić korytarz do Stalingradu i że opuszczanie tak ważnej pozycji to zły pomysł. Goering z kolei obiecał Hitlerowi, że jest w stanie zaopatrywać okrążoną 6. Armię z powietrza przez ten czas, dokładnie tak samo jak zaopatrywano 100 tysięcy Niemców otoczonych pod Demiańskiem wiosną 1942 roku. Luftwaffe dostarczała im zaopatrzenie do momentu gdy kocioł został przerwany przez odsiecz. Tak samo miało być i tym razem. Później i von Manstein i podwładni Goeringa dokładniej przyjrzeli się sytuacji, wszystko policzyli i doszli do niezbitego wniosku, że to jednak nie będzie działało, ale Hitler już uwierzył, że Stalingrad to jego wielkie zwycięstwo i do samego końca nie wydał Paulusowi rozkazu uderzenia na zachód i porzucenia miasta w celu ratowania 6. Armii.

Okrążona niemiecka armia potrzebowała codziennie minimalnie pół tysiąca ton zaopatrzenia. Goering obiecał, że jego samoloty przetransportują przynajmniej 300 ton każdego dnia. W praktyce okazało się, że jeśli danego dnia przewieziono sto ton, to był sukces. Na początku w stalingradzkim kotle morale było wysokie, ale bardzo szybko sytuacja zaczęła się pogarszać. Spadała temperatura. Zaczynało brakować amunicji, żywności i wody, nie mówiąc już o opale, który pomógłby rozpalić ogień. Na lotniskach w Pitomiku i Gumraku, jedynych pozostających w kotle i pod kontrolą Niemców, rozgrywały się dantejskie sceny, gdy na pokłady wyładowanych samolotów transportowych próbowano wcisnąć jak najwięcej ewakuowanych rannych, często pod bombami atakujących bombowców radzieckich i ogniem artylerii. I oczywiście ciągle zaciskano pętlę. Czujkow dostał posiłki i przeszedł do ofensywy w mieście, a reszta radzieckich armii zaczęła naciskać z pozostałych stron, próbując przede wszystkim odebrać 6. Armii ostatnią nadzieję, czyli wspomniane lotniska. Te ciągłe ataki przerwane zostały w połowie grudnia, gdy ruszyła odsiecz von Mansteina.

Operacja Wintergewitter, Burza Śnieżna, rozpoczęła się 12 grudnia i już po kilku dniach było jasne, że nie ma szans na powodzenie. Opór Rosjan, którzy rzucili do obrony przez panzerami von Mansteina rezerwy szykujące się do likwidacji kotła pod Stalingradem, był zbyt silny. Natarcie ugrzęzło po tygodniu, nadal mając prawie 50 kilometrów do miasta. Von Manstein, widząc, że nie ma szans się przebić, rozkazał Paulusowi ruszyć na zachód i próbować dotrzeć do odsieczy od strony Stalingradu. Tego samego żądali generałowie dowodzący dywizjami i korpusami 6. Armii. Ale Paulus bał się sprzeciwić rozkazom Hitlera, który nigdy nie pozwolił mu opuścić "twierdzy Stalingrad". Tydzień później von Manstein musiał się wycofać, sam zagrożony przez rosyjskie ataki na swoje skrzydła, pozostawiając 6. Armię na pastwę losu.

Paulus bronił się jeszcze przez ponad pięć tygodni, do początku lutego 1943 roku, głównie po to, by związać wokół Stalingradu kilka rosyjskich armii, tak by nie mogły zostać użyte przeciw von Mansteinowi. Ten ostatni bowiem znalazł się w opałach, podobnie jak cała reszta niemieckich wojsk na Kaukazie oraz wschodniej Ukrainie - potężne radzieckie ataki spychały Niemców coraz bardziej na zachód i tylko geniusz samego von Mansteina, który okazał się być mistrzem odwrotowych akcji opóźniających uratował tej zimy III Rzeszę przed jeszcze większą klęską, jaką byłoby odcięcie wojsk na Kaukazie. Udało się je wycofać na Ukrainę i Krym na czas, co nie zmieniło wcale losu 6. Armii w Stalingradzie, której resztki poddały się 2 lutego 1943. Resztki, czyli około 90 tysięcy żołnierzy z liczącej ćwierć miliona armii. Niemcom udało się ewakuować drogą lotniczą ponad 30 tysięcy rannych i specjalistów. Pozostali po prostu zginęli.

Krajobraz po bitwie

W sumie pod samym Stalingradem Niemcy stracili prawie 360 tysięcy żołnierzy, z czego ponad sto tysięcy trafiło do niewoli, z której po latach do Niemiec powrócił zaledwie co dwudziesty jeniec. Rosjanie zwycięstwo okupili prawie stu tysiącami zabitych, z czego połowa to cywilni mieszkańcy Stalingradu, którym zabroniono ewakuowania się za Wołgę w trosce o morale. W sumie w całej bitwie o miasto straciło życie prawie pół miliona ludzi po obu stronach, a jeśli dodać do tego całą resztę południowego frontu w 1942 roku, to ta liczba rośnie do kilku milionów, z czego aż 1,5 miliona strat do straty niemieckie. Sam Stalingrad i utrata 6. Armii nie były decydującą porażką, mimo że była to jedna z największych i najlepiej wyposażonych armii w całym Wehrmachcie. Los III Rzeszy przypieczętowało to, czego Stalingrad był symbolem i przyczyną. Tam właśnie hitlerowcy ponieśli pierwszą wielką porażkę w tej wojnie, co odbiło się na ich morale i uzmysłowiło wszystkim trzeźwo myślącym Niemcom, że tej wojny nie da się już wygrać. Tam też Armia Czerwona swoim kontratakiem położyła kres marzeniom o kaukaskiej ropie, co nawet bez utraty 6. Armii byłoby początkiem końca machiny wojennej Hitlera, która bez ropy nie miała najmniejszych szans stawić czoła potencjałowi przemysłowemu nie tylko samego ZSRR, ale też Wielkiej Brytanii a zwłaszcza dopiero wkraczających do wojny Stanów Zjednoczonych.

Krajobraz po bitwie, BattleGram: Stalingrad 1942

Pod Stalingradem pogrzebana została nie tylko 6. Armia i morale niemieckiej armii oraz marzenia o ropie z Baku, ale też sam Blitzkrieg. Po części dlatego, że w kampanii 1942 roku Niemcy stracili mnóstwo czołgów i dywizji pancernych, ale głównie przez to, że Rosjanie odebrali im inicjatywę strategiczną. Wojna błyskawiczna stosowana jest w ataku, gdy wspierane przez lotnictwo wielkie grupy pancerne przełamują front i wychodzą na tyły wroga otaczając i niszcząc jego armie. Po Stalingradzie Niemcy już nie atakowali na dużą skalę, poza ofensywą pod Kurskiem, gdzie okazało się, że Armia Czerwona wie już jak walczyć z blitzkriegiem i jak go powstrzymać. Pod Stalingradem pogrzebano też błyskotliwość niemieckich generałów. Złamany klęską Hitler, który już wcześniej nie ufał swoim dowódcom i wtrącał się w planowanie różnych operacji, po Stalingradzie jeszcze bardziej stracił do nich zaufanie i dymisjonował wszystkich, którzy sprzeciwiali się jego często bzdurnym rozkazom - taki los spotkał chociażby samego von Mansteina, którego geniusz uratował Niemców przez klęską zimą 1943 roku. Bezpośrednia kontrola armii przez Hitlera, który miał blade pojęcie o sztuce prowadzenia wojny, doprowadziła do klęski III Rzeszy tak samo pewnie, jak zwycięstwa aliantów - oczywiście Niemcy przegraliby wojnę tak czy tak, zważywszy na przewagę surowcową i przemysłową przeciwników, ale gdyby od połowy 1942 nie dowodził nimi paranoik i amator, bronili by się o wiele bardziej umiejętnie i możliwe, że II wojna światowa pociągnęłaby za sobą o wiele więcej ofiar...

Stalingrad w grach

Jeśli chcemy zagrać w Stalingrad, to zbyt wielkiego wyboru jak na dzień dzisiejszy niestety nie mamy. Około dziesięciu lat temu byłoby lepiej, bo moglibyśmy przebierać pomiędzy poświęconymi tej bitwie strategiami z serii Close Combat i Combat Mission oraz mapami w Sudden Strike i misjami w Commandos a sugestywnymi scenami z gier z serii Call of Duty, która od swojej pierwszej odsłony, gdzie walczyliśmy o Plac Czerwony i Dom Pawłowa, kilka razy wracała do Stalingradu. Także fani Battlefield 1942 nie zapomną stalingradzkich ruin, które potem pojawiały się także w sieciowym trybie moda Red Orchestra.

I to właśnie Red Orchestra 2: Heroes of Stalingrad, realistyczna sieciowa strzelanka z 2011 roku jest najpełniejszym i najlepszym przedstawieniem tej bitwy jeśli chodzi o front growy widziany bezpośrednio z perspektywy żołnierza. Jeśli interesują nas kwestie strategiczne i chcemy w spokoju i nieco bardziej dogłębnie przyjrzeć się bitwie, to dobrym wyborem jest zaawansowana strategia z serii Panzer Campaigns, Stalingrad '42, wydana w 2005 roku. Jeśli zaś chcemy lżejszego, bardziej widowiskowego i nowoczesnego ujęcia, to kawałek bitwy stalingradzkiej pokaże nam Company of Heroes 2 wydane w ubiegłym roku. I wreszcie jeśli interesuje nas to, jak wyglądały boje nad Stalingradem, mamy do dyspozycji świeżo wydany w Polsce symulator lotniczy Il-2 Sturmovik: Bitwa o Stalingrad.

Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
16/12/2014 15:36

Co prawda nie dokładnie o sam o Stalingrad ale o cały front wschodni można zawalczyć w War in the East. Co prawda to raczej rozgrywka dla zatwardziałych strategów, ale warta polecenia.Jest też gra Heroes of Stalingrad ale nie mam pojęcia na ile dobra.

KeyserSoze
Gramowicz
Autor
16/12/2014 13:15

> Na dobrą sprawę, to sowieci i alianci wojnę by umoczyli, gdyby nie gospodarka tych ostatnich.Taka prawda, że to właśnie gospodarka wygrała II wojnę światową. Armie armiami, bitwy bitwami, ale na dłuższą metę wygrywał ten, kto miał więcej ludzi, bomb i paliwa.

Usunięty
Usunięty
16/12/2014 10:19

Może tak, może nie. De facto, na to, "co by było, gdyby" wpływa masa czynników, bitew też. Gdyby nie skrajna głupota dowódców, ta wojna była niewątpliwie krótsza - przykładami niech będą tzw. bitwa o Rzym, Market Garden czy właśnie Kursk. Hitler już był równie zaślepiony jak Napoleon w 1815 - "jak się nie uda, jak ma się udać". Niestety dla Niemiaszków, uparł się na nowe czołgi, co przesunęło termin ofensywy. Również uparł się na atakowania właśnie w pobliżu Kurska, bo ten odcinek nadawał się idealnie na atak - Sowieci też to wiedzieli i dlatego mieli tamże masę umocnień. Wariant Mansteina - czyli autora kontrataku w marcu 1943 w rejonie Donbasu, gdzie rozniósł sowieckie siły (polskie korzenie robią swoje? :P) - aby atakować bardziej z flanki, bodajże ciut niżej, na południu (poprawcie mnie, jeśli się mylę) był bardziej opłacalny i sensowny. No, ale wyszło jak wyszło.Tak jak wspomniałem, gdyby nie głupie działania dowódców - tragiczni taktycznie alianccy (tylko Patton się wyłamywał na zachodzim froncie), niewiedzący nic sowieccy (tu raptem też tylko jeden) oraz Hitler i jego pupile (np. Model; oczywiście Niemcy mieli masę świetnych dowódców, jak wspomniany Mainstein, ale Adolf skutecznie by ich blokował) - wojna by inaczej wyglądała.Na dobrą sprawę, to sowieci i alianci wojnę by umoczyli, gdyby nie gospodarka tych ostatnich.




Trwa Wczytywanie