Rock 'n' roll w pełnym wymiarze - recenzja Sunset Overdrive

Paweł Pochowski
2014/10/27 08:30
0
0

Sunset Overdrive naładowane jest humorem równie mocno co energetyczne napoje z puszki bąbelkami - a porównanie jest nieprzypadkowe, bo to właśnie wokół tzw. "energy drinków" kręci się główna linia fabularna tej produkcji.

Rock 'n' roll w pełnym wymiarze - recenzja Sunset Overdrive

Oto w 2027 roku korporacja Fizzco wrzuca na rynek nowy produkt - OverCharge Delirium XT. Niestety, jest to napój totalnie nieprzetestowany, a jego wpływ na ludzi okazuje się odmienny od założonego. Zamiast dodawać energii przemienia on mieszkańców miasta Sunset w potwory podobne do zombie, które kierują się w swojej dość płytkiej egzystencji tylko dwoma potrzebami: chęcią zabijania oraz pragnieniem napicia się jeszcze większej ilości OverCharge. Gdyby tego było mało Fizzco tuszuje swoją wpadkę odgradzając teren miasta i prowadząc w środku czystkę, aby nikt nigdy nie dowiedział się o tym co zaszło naprawdę. Gracz ma więc utrudnione zadanie - walczy nie tylko z potworami, ale także z agentami Fizzco oraz grupą ocalałych rebeliantów tytułujących się Parchami. Problem? Bynajmniej, "czadokalipsa" to idealna okazja do walki z dziesiątkami wrogów i siania ogólnie pojętego zniszczenia, co podczas zabawy czynimy wręcz bezustannie.

"Czadokalipsa"? To bynajmniej nie autorskie określenie na sytuację w Sunset Overdrive, a słowo, które pada z ust kierowanej przez nas postaci. Gra jest w całości po polsku, włączając w to także głosy poszczególnych postaci. Początkowej zabawie towarzyszył pewien niepokój o jakość polskiego dubbingu, ale na szczęście nie okazał się on być uzasadniony. Teksty wypowiadane przez lektorów brzmią dobrze, nie drażnią ucha, napisane zostały z odpowiednim przekąsem, dobrą dawką dowcipu, a także - gdy trzeba - soczystymi przekleństwami i to tymi z gatunku "ciężkich". Co więcej, nie ranią one uszu, użyte są w odpowiednich miejscach, a polscy tłumacze wykazali się zdrową dawką kreatywności przy tłumaczeniu nazw na nasz język oraz ciekawym wykorzystaniu brzydkich słów. O istnieniu niektórych językowych tworów nie miałem nawet pojęcia, dzięki czemu tym milej się ich słuchało. Jednocześnie trzeba zaznaczyć tu fakt, że mimika twarzy totalnie nie zgrywa się ze słyszanymi kwestiami. To wina tego, że animacja ust dopasowana została do innego języka, ale w tej grze jest to widoczne mocniej niż w innych.

Wspomniany dobrze wykonany dubbing to część składowa olbrzymiej dawki humoru, którą Sunset Overdrive aplikuje graczom podczas spędzonego z nim czasu. Często oscyluje on wręcz wokół absurdu. Smacznego co prawda, ale absurdu. Rozgrywka przypomina połączenie Dead Rising 3 z Saints Row IV - w masowych wręcz ilościach ubijamy śmieszne stwory przedziwnymi broniami (np. strzelając płytami winylowymi) mając na sobie np. legginsy i czapkę w kształcie głowy zwierzaka. Także misje podszyte są dowcipem, czasem balansującym na granicy dobrego smaku, jak wtedy, gdy pewna postać (mistrz surwiwalu), którą mamy uratować, okazuje się być nieposiadającym ani rąk, ani nóg kadłubkiem, którego trzeba do bazy donieść na rękach. Tak, to nie brzmi śmiesznie, ale w grze wykonane zostało w taki sposób, że nie razi, a śmieszy. Podobnie jak sytuacje, gdy walczymy z ogromnym balonem, używamy plujących kwasem maskotek jako broni czy ścigamy po mieście paczki dla znajomych studentów-geeków, w których okazują się być masażer do stóp czy przepocone ciuchy. Dodatkowo twórcy często burzą czwartą ścianę zwracając się do gracza w bezpośredni sposób, albo też wkładając w usta postaci teksty o tym, że to przecież jest tylko gra. W Sunset Overdrive znalazło się także miejsce na nawiązanie do innych gier. I tak np. gdy podczas misji spadamy z dużej wysokości otwiera się przed nami charakterystyczny niebieski portal, a nasze postać wypada z drugiej jego (pomarańczowej) strony już w bezpiecznym miejscu. Brzmi znajomo, prawda? Śmiesznie jest także wtedy, gdy zginiemy, bo bohater powraca na mapę wychodząc z trumny, podrzucają go kosmici swoim statkiem, albo też wypełza on z telewizora niczym z filmu The Ring. A takich smaczków jest więcej.

Scenariusz koncentruje się wokół próby ucieczki głównego bohatera (lub bohaterki) z zarażonego miasta. Nie będzie to jednak proste, bo Fizzco mocno zależy, aby z Sunset nie wydostał się nikt - żaden potwór, a już tym bardziej ocalały, który wyjawi prawdę o wydarzeniach, które mają tam miejsce. Współpracujemy więc z neutralnie nastawionymi ocalałymi, którym oferujemy pomoc, by po zdobyciu zaufania korzystać z nowych znajomości w wykonaniu naszej misji. Misje fabularne są całkiem urozmaicone, a twórcy często uatrakcyjniają je poprzez zastosowanie ciekawych elementów - raz latamy samolotem zbudowanym na bazie samochodu, by innym razem walczyć z ogromnym robotem w kształcie maskotki Fizzco, a jeszcze kiedy indziej ścigając pociąg z porwaną znajomą. Nie brakuje tu ciekawych fabularnych twistów, a wydarzenia nie raz potoczą się niespodziewanym torem.

Dotarcie do głównych misji wymaga jednak spędzenia czasu przy mniej inspirujących czynnościach. Twórcy często przedłużają czas potrzebny na wykonanie zadania poprzez piętrzenie trudności. Rzadko zdarza się, by coś poszło po naszej myśli, ale taka już zaleta gier akcji, w których przecież musi się dziać i to sporo. Dość często musimy także wytropić, a następnie zniszczyć przedmioty przeszkadzające chociażby w nawiązaniu kontaktu z konkretnym człowiekiem czy dotarciu do interesującego nas miejsca. Nie da się także ukryć, że jakie by zadanie nie było, składa się głównie z walki, podczas której musimy jak najdłużej pozostać w ruchu - i tak na okrągło. Gra jest więc wciągająca, ale gdzieś tam cały czas da się odczuć, że w gruncie rzeczy rozgrywka składa się z tych samych elementów podawanych w różnej kolejności i natężeniu. Wykorzystują one walkę oraz system kierowania postacią.

No i właśnie ten system to najpotężniejsza rzecz w Sunset Overdrive. Sterowana przez nas postać podczas walki musi pozostawać w jak największym ruchu - zresztą i poza nią poruszanie się po ulicach nie jest bezpieczne. Skaczemy więc i odbijamy się od przeróżnych obiektów, biegamy po ścianach, ślizgamy po wodzie, poręczach i liniach wysokiego napięcia często zahaczając o nie specjalny hak niczym w BioShock Infinite, a gdy trzeba - potrafimy także przelecieć kawałek w powietrzu. Całość składa się na niesamowity mix, w którym odnajdzie się każdy, kto grał kiedyś w... Tony Hawk's Pro Skater. Przy okazji nie sposób nie wspomnieć o projekcie miasta - designerzy odwalili kawał dobrej roboty, gdzie tylko staniemy nogą, tam znajduje się przedmiot, który możemy wykorzystać do przedłużenia naszej podróży. Po odpowiednim treningu w ciągłym ruchu można zostawać już przez wiele minut pod rząd, a daje to niesamowicie wiele satysfakcji, tym bardziej, że w ten właśnie sposób prowadzimy także walki z potworami - cały czas przemieszczając się, skacząc i ślizgając z miejsca na miejsce.

W całym tym rozgardiaszu przydadzą się sprawne palce - Sunset Overdrive to czystej próby zręcznościówka, w której przydaje się nie tylko refleks, ale i trochę zmysłu taktycznego. Bo poruszając się i walcząc musimy mieć pomysł nie tylko odnośnie tego, co dzieje się w tej chwili, ale też następnych dwóch ruchów do przodu - trzeba wiedzieć, gdzie udamy się za moment oraz jakiej broni i przeciwko komu użyjemy. Pukawek w każdym momencie mamy do dyspozycji aż sześć i to dowolnie wybranych, a każda z nich inaczej radzi sobie z poszczególnymi rodzajami przeciwników. Niektóre nadają się tylko do walki z Odmieńcami, inne są skuteczne na Parchy, jeszcze inne pozbywają się najlepiej robotów Fizzco. Są też takie, które np. zamrażają przeciwników, tym samym otwierając nam drogę do walki wręcz. Albo miny wybuchające dopiero, gdy wróg postawi nogę tuż obok. Albo helikoptery wielkości tych sterowanych na radio z podłączonymi do nich pistoletami, które same walczą z przeciwnikami bez naszej ingerencji. A i to nie wszystko, bo bronie mogą być wzmacnianie, dzięki czemu trafieni wrogowie mogą eksplodować, a zabici - podpalać innych dookoła.

GramTV przedstawia:

To jeszcze nie koniec, bo z wzmocnień korzysta także nasza postać - możemy wybrać maksymalnie pięć aktywnych, które działają podczas konkretnych sytuacji i przypisane są do pięciu kategorii: wzmocnień wymachu, postaci, epickich, gruchnięć z powietrza oraz megapostaci. Mogą one chociażby aktywować tornado podczas walki wręcz, zadawać obrażenia przeciwnikom podczas wykonywania uników z przewrotem czy odrzucać przeciwników walczących wręcz przez pole siłowe. Ale i to jeszcze nie koniec, bo bohatera wyposażamy także w manipulatory. Odblokowują się one w zależności od stylu w jakim gramy i używanych przez nas broni. Maksymalnie sześć manipulatorów może zadawać zwiększone obrażenia konkretnym rodzajom przeciwników, zwiększyć ilość dostępnej amunicji dla broni czy chociażby zwiększać ilość produkowanego przez nas stylu. Manipulatory z kolei można rozwijać i podnosić je do wyższych poziomów, dzięki czemu wzmacniamy ich działanie.

Rozgrywka w Sunset Overdrive to nie tylko misje główne - do dyspozycji gracza twórcy oddali także zadania poboczne, w których pomagamy znajomym lub przypadkowo spotkanym NPC. Misje mogą być różne, ale najczęściej wiążą się z wykonaniem lub zdobyciem czegoś, co jest bronione przez przeciwników i standardowo dla tej produkcji wiążę się to z dużą ilością akcji. Do aktywności pobocznych zaliczyć można także wyzwania. Wykonujemy w nich określoną czynność - może to być masakra Odmieńców za pomocą narzuconego z góry wyposażenia, wyzwanie ewolucyjne polegające na pokonaniu trasy w jak najkrótszym czasie albo też zabawa w tower defense, czyli obronę bazy. To akurat pojawia się zarówno w misjach fabularnych, zadaniach pobocznych jak i trybie zabawy wieloosobowej. Dużo dzieje się już w standardowej zabawie, ale podczas obrony bazę atakują spotęgowane siły wroga i naprawdę jest nad czym pracować. Wykonano ten element dość standardowo - rozstawiamy pułapki i pilnujemy, by Odmieńcy nie przedarli się przez kolejne barykady, a jeżeli to zrobią, by nie zniszczyli zapasów OverCharge. Nawet osoby, które unikają tego typu zabawy przyznają, że do Sunset Overdrive pasuje ona jak ulał.

Wspomniana rozgrywka wieloosobowa odbywa się w trybie Brygady Chaos. Kilku graczy łączy się w jeden zespół, a następnie przechodzi szereg przygotowanych misji, podczas których - tytułowo - dzieje się sporo chaosu. Mogą to być walki z przeciwnikami, atakowanie ich składów wyposażenia, ale także zadania ewolucyjne na zręczność. Po każdej misji odbywa się głosowanie na następną, a cykl zakańczany jest przez rozgrywkę z cyklu tower defesne, która jest najtrudniejszym punktem zabawy. Następnie całość rusza od nowa. Brakuje tu trochę urozmaicenia, bo z grubsza jest to identyczna zabawy co w sinlgu, tyle że w kilka osób i z większą intensywnością. Narzekać można na ekrany wczytywania przed każdą misją - gdy zadanie dobiega końca płynnie możemy przejść do podróżowania do następnej lokacji, ale tam, po zgromadzeniu całego zespołu, czeka na nas ekran ładowania. I tak kilka razy podczas każdej sesji. Sunset Overdrive przydałby się także tryb kooperacji, szczególnie na podzielnym ekranie, ale niestety takowy w grze się nie znalazł. Trudno.

Grę pochwalić można za oprawę audiowizualną. Grafika obfituje w żywe, intensywne barwy. Twórcy stworzyli rozległe, naszpikowane detalami i przedmiotami miasto - animacje walk i potworów są śliczne i dopracowane. Dodatkowo całość prezentuje się świetnie od technicznej strony, włączając w to bardzo duży zakres widzenia. Owszem, zdarzają się sporadyczne błędy (czasem potwory przenikną przez coś, przez co przeniknąć nie powinny, innym razem bohater jednorazowo zawiesił się w teksturze budki telefonicznej, do której teoretycznie wejść się nie dało), ale nie jest ich zbyt wiele. Generalnie jednak Sunset Overdrive prezentuje się na wysokim poziomie - jest to na ten moment najładniejszy sandboks na Xboksa One i chyba dopiero premiera odświeżonego GTA V może zachwiać ten stan rzeczy. Słowa uznania dla ekipy Insomniac Games można skierować także za rockowy soundtrack, który idealnie zgrywa się z rozwałką na ekranie i sprawia, że nabiera ona dodatkowego smaczku, choć trzeba także przyznać, że piosenek powinno być więcej, bo już po kilku godzinach można odnieść wrażenie, że cały czas słuchamy tych samych kawałków i jest tak w istocie.

Reasumując, graliśmy kiedyś w mniej poważny tytuł niż Sunset Overdrive, ale szczerze powiedziawszy - nie pamiętamy już ani kiedy, ani gdzie. Produkcja dostarcza tony rock'n'rollowej rozwałki na zwariowanym poziomie z abstrakcyjnym humorem, przyjemnym scenariuszem i świetnym modelem sterowania postacią, którą można dowolnie modyfikować, a przy tym wszystkim - wygląda zachwycająco. Dla posiadaczy Xboksa One, którzy lubią klimaty Saint's Row, InFamous czy Dead Rising - absolutny "must have" tego sezonu.

8,5
Energetyczna zabawa na długie, jesienne wieczory
Plusy
  • system sterowania
  • dowolność w tworzeniu i przebieraniu postaci
  • świetnie wykreowany świat
  • grafika i muzyka
  • dużo modyfikacji do odblokowania
  • wciągający gameplay
Minusy
  • w niektórych misjach potrafi powiać nudą
  • można napotkać na małe błędy graficzne
  • ekrany wczytywania co misję w trybie multi
  • słaba synchronizacja ust postaci z wypowiadanymi kwestiami
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!