NBA 2K15 - Recenzja

Zbigniew Trzeciak
2014/10/18 14:44
9
0

Konkurencja powoli wraca do gry, ale wygląda na to, że dalej nic nie zagraża prymatowi serii NBA 2K.

NBA 2K15 - Recenzja

Rzeczy się dzieją niesłychane. To już drugi producent gier sportowych, który potraktował komputery osobiste jako platformę nowej generacji. Po FIF-ie 2015, która świeciła się do nas nowy, lepszym silnikiem, to samo robi NBA 2K15. Wszyscy pecetowcy, którzy zawiedli się zeszłoroczną, bardzo okrojoną wersją, tym razem mogą odetchnąć z ulgą. Dostaliśmy naprawdę ciekawą propozycję, choć niestety słowo świetna trudno przechodzi przez gardło.

Pierwsze kroki z każdą nową odsłoną najpopularniejszej obecnie serii koszykarskiej zawsze kieruję do trybu MyPlayer czy też jak przemianowano go w tym roku - My Career. Zawsze był on dla mnie świetnym wstępem do gry, nie tylko pozwalając pokierować wyśnioną w dzieciństwie karierą sportową, ale także stanowiąc swego rodzaju samouczek. Wcielając się w zaledwie jednego zawodnika, można dogłębnie poznać mechanizmy zawiadujące rozgrywką.

Tryb kariery to zawsze było jedno z fajniejszych doświadczeń roleplay w wirtualnym świecie. W tegorocznej edycji (a także już w zeszłorocznej na PS4 i Xbox One) widać, że twórcom coraz bardziej przyświeca cel opowiedzenia jakiejś historii. Są przerywniki filmowe pokazujące nasze życie domowe i zawodowe, czasem okraszone prostym wyborem wypowiedzi z naszej strony. Zazwyczaj oznacza to wybór między gburem a świętoszkiem, ale i tak jest przyjemną odskocznią.

Zupełnie inaczej wygląda teraz początek naszej sportowej przygody. Zaczynamy jako wolny agent, pominięty w drafcie, do którego po pół roku zgłasza się kilka drużyn, oferując wykazanie się w meczu kontrolnym i być może dziesięciodniowy kontrakt. Pozwala to pominąć męczące na dłuższa metę rozmowy z trenerami i proces draftu. Obniża też losowość drużyny do jakiej trafimy, a jedynym haczykiem jest to, że w niektórych trzeba się będzie w tym jednym, jedynym meczu treningowym wykazać mocniej niż w innych.

Pominięcie nas w drafcie w pewien sposób tłumaczy też, dlaczego odstajemy od najlepszych pierwszoroczniaków w lidze, jeśli chodzi o statystyki. Nasz rozwój dalej jest jednak kluczowym elementem, bo za zdobywane podczas meczu wirtualne pieniążki (waluta w całej grze) rozwijamy statystyki naszego gracza, kupujemy mu nowe buty i ciuszki czy dobieramy animacje imitujące najznamienitszych tuzów koszykówki. Jednak zamiast inwestować w pojedyncze statystyki, tym razem przydzielamy punkty w 6 kategoriach - rzuty dystansowe i spod kosza, rozgrywanie, fizyczność, zbiórki i defensywa - a każdy kolejny poziom oznacza podniesienie kilku powiązanych atrybutów. Znakomite rozwiązanie pozwalające również bardziej ukierunkować styl naszego zawodnika.

Podobnie zresztą jak system odznaczeń definiujących nasz styl. Jeżeli jakąś czynność wykonujemy często, to otrzymamy plakietkę, która daje nam zwiększone umiejętności w tym rejonie gry. Ja na przykład gram cały czas na zasłonach i to właśnie ten medalik wpadł do mojej kolekcji jako pierwszy. Każdy z otrzymanych bonusów ma trzy poziomy, od brązowego po złoty, pokazujące jak wielki bonus dostaniemy.

Tak powstał reprezentujący mnie w grze Zbyszek Trichet, z którego postanowiłem zrobić najlepszego gracza na pozycji numer 1 w lidze. Mój pierwszy pełny sezon spędzony w Dallas skończył się zaciętymi, siedmiomeczowymi finałami i niestety brakiem tytułu mistrza NBA. Ten niewątpliwy sukces (pierwsza piątka w zespole wicemistrza) możliwy był również dlatego, że twórcy w końcu postanowili dać nam do wyboru łatwiejszy poziom trudności i trochę mniej wymagające ustawienia skuteczności zagrań. Pozwala to nawet początkującym ze słabo rozwiniętymi zawodnikami dobrze bawić się i zdobywać kolejne szczeble umiejętności.

Ten tryb gry przeszedł tak znakomitą rewolucję, że pewne niedoróbki mogą tylko dziwić. Dlaczego, jak to bywało uprzednio, nie mogę porozmawiać z menadżerem drużyny? Dlaczego w trakcie play-offów nie mogę nigdzie znaleźć ich rozpiski? Dlaczego muszę ważyć w funtach, a mierzyć w stopach? Dlaczego nie mogę przewijać filmików, nawet tych, które się powtarzają? Ten ostatni zarzut jest szczególnie ważny w przypadku, gdy chcemy karierę zacząć od początku na innej pozycji. Oglądać musimy te same filmiki po raz kolejny. A wierzcie mi, ich jakość można znieść raz i nie więcej.

Skupiając się na jednym zawodniku, można też doświadczyć tego, co w tej serii najważniejsze. Odwzorowaniu meczu koszykówki w bardzo szczegółowy i realistyczny sposób. Silnik, na pierwszy rzut oka dodający lepsze animacje i świetną grafikę, robi o wiele więcej. Trzy mecze przeciwko Chrisowi Paulowi i trzy mecze przeciwko Derrickowi Rose'owi to kompletnie inne doświadczenie. W pierwszym przypadku, drużyna Clippers często posyłała piłki pod kosz i, jako rozgrywający, musiałem uważać na asysty, a jednocześnie nie dopuszczać bezpośredniego przeciwnika na otwartą pozycją do rzutu. Przy drugim rywalu mogłem odpuścić ścisłe krycie na obwodzie, a skupić się na zagęszczaniu miejsca pod koszem i podwajać, żeby powstrzymać bezlitosne rajdy na kosz w wykonaniu playmakera Chicago Bulls. I co najważniejsze, musiałem i mogłem się tego nauczyć, obserwując ich grę.

GramTV przedstawia:

To wspaniałe uczucie uczestniczenia w meczu, który faktycznie "się dzieje", jest w tutaj nie do przecenienia. I to niezależnie, za który z trybów się zabierzemy. Wejście na boisko zawsze oznacza wyzwanie, a gwiazdy ligi są niebezpiecznie blisko rzeczywistych odpowiedników. Ich zagrania funkcjonują tak, jak w realnych drużynach, a ich indywidualne umiejętności potrafią przechylić szalę zwycięstwa. Na wyższych poziomach trudności, gra nam nie "pomaga", trzeba się naprawdę skupić, by wykombinować, w jaki sposób zatrzymać przeciwnika. Jak w żadnej innej grze sportowej zaczynamy korzystać z ustawień taktycznych zespołu, kombinujemy z ustawieniem się w obronie i sprawdzamy, czy przypadkiem na którejś pozycji nie mamy przewagi.

NBA 2K15 jest też kompletnym produktem, jeśli chodzi o różnorodność zabawy. Oprócz wspomnianej już kariery zawodniczej, możemy również zostać menadżerem drużyny (jako ta sama wirtualna persona, bo nasz awatar funkcjonuje w większości trybów). Ta funkcja wiąże się z odpowiedzialnością za morale drużyny, finanse całego klubu, kontakty z pracownikami i całą masą malutkich i wielkich rzeczy, jakie wchodzą w obowiązki osoby zarządzającej teamem ligi NBA. A w tle majaczą też cele, które właściciel postawił nam przed sezonem. Tutaj natłok obowiązków sprawiał, że często nie miałem siły na rozgrywanie meczów na boisku, pokładając głęboką nadzieję w tym, że moje przemądre decyzji a propos materiału ludzkiego i taktyki będą mówić same za siebie.

Jeżeli nie interesuje nas taka przygoda, to zawsze możemy skorzystać z trybu, który pozwoli nam dopasować rozgrywki ligowe do własnych potrzeb. Tutak decydujemy o wszystkim. O długości sezonu i ilości meczów w play-off. O składach drużyn i wysokościach dopuszczalnych zarobków. O tym jak sztuczna inteligencja zachowa się podczas negocjowania transferów. A nawet o tym, czy na morale zawodników ma wpływać coś poza kasą, jaka spływa na ich konto. Muszę przyznać, że ta opcja sprawdziła się w moim przypadku znakomicie, pozwalając mi co chwila układać w moim zespole nowe kombinacje graczy i cieszyć się z ich wspólnych wyczynów.

Na pecety trafia w tym roku również opcja MyTeam, czyli coś na kształt trybu Ultimate Team znanego z serii FIFA. Tutaj korzystamy z kart z zawodnikami, by ułożyć jak najlepszy zespół. Karty otrzymujemy w paczkach lub kupujemy na aukcjach za punkty zdobyte za mecze rozgrywane w trybach online lub dla jednego gracza. Oprócz tego na kartach znajdziemy tez opcje treningu, przedłużenia kontraktu, dodatkowych umiejętności czy wreszcie barw klubowych, czy naszego stadionu. Wszystko razem ma służyć zbudowaniu jak najlepszej drużyny, a radość płynąca ze znalezienia w paczce supergwiazdy pokroju Kevina Duranta porównywalna jest z tym, co czułem po znalezieniu kilku lat temu Messiego w piłkarskiej karciance. Jedynym mankamentem tego trybu jest długość meczów. Cztery kwarty po 6 minut, to w efekcie pół godzinne spotkanie. A to z kolei trochę długo jak na tryb, w którym boiskowa rozgrywka służy w dużej mierze nabijaniu waluty potrzebnej na kolejne zakupy.

Podobnie spory wybór jest w przypadku opcji sieciowych, gdzie również możemy grać pojedynki od 1 na 1 na osiedlowym boisku po całe ligowe rozgrywki online. Wyróżnia się w tym wszystkim opcja MyPark, w której jako stworzony przez siebie zawodnik w trybie kariery, wybiegamy na miejskie boiska, by w jednej z trzech dzielnic pokazać, kto tu rządzi. Możemy brać udział w pojedynkach od 2 na 2 do 5 na 5 i razem z internetową gromadą cieszyć się koszykówką mniej poukładaną, ale za to bardziej widowiskową, z niesamowitymi wsadami i trickami wykonywanymi przez najlepszych graczy. Funkcjonuje tu system reputacji, którą otrzymujemy za dobrą grę i wygrane mecze, a która odblokowuje nam co lepsze zagrania, sprawiając, że stajemy się prawdziwymi bogami osiedlowych rozgrywek.

Ten cały zachwyt trochę niknie w spotkaniu z największym jej problemem - zdecydowanie za dużą liczbą błędów i niedoróbek. Zaczęło się od problemów z połączeniem internetowym, co oznacza, że graczom ginęły profile zawodników, a co gorsza, kupiona za żywą gotówkę wirtualna waluta. Tych, których szczęśliwie ominęła ta atrakcja, zaskakiwały znikające postaci w przerywnikach filmowych, brak wyświetlanych statystyk podczas meczu, problemy z wykrywaniem kontrolera do gry czy nagłe wyrzucanie na pulpit. I nie były to jedynie problemy wersji na PC, ale raportowane są przez osoby wyposażonych również w konsole. Nie czynią one rozgrywki kompletnie niemożliwą, czasem w ogóle się ich nie zauważa, ale ich liczba jest na tyle wysoka, że prawdopodobnie każdy na coś się natknie. Po pięciu godzinach fantastycznej zabawy, przychodzi 10 minut frustracji, a to jest niedopuszczalne. I o ile łatka na Playstation i Xboksa już została zapowiedziana, to w przypadku pecetów coś na razie cicho.

Dla właścicieli komputerów osobistych zakochanych w koszykówce NBA 2K15 jest pozycją obowiązkową. Skok jakościowy we wszystkich elementach gry - grafice, ilości trybów, rozgrywce - jest kolosalny. W przypadku grafiki wiąże się to niestety również ze stanowczo zwiększonymi wymaganiami, a mój poczciwy laptop (Intel I7, Geforce GTX 660M, 8GB Ram), który z "czternastką" radził sobie bez zająknięcia, tutaj musiał pogodzić się z trochę gorszymi ustawieniami. Miejmy tylko nadzieję, że nie zdarzy się to co w zeszłym roku, gdzie po premierze 2K Sports zapomniało o grze, nie wspierając jej patchami i aktualizacjami. W tym roku byłby to skandal, bo o ile większość błędów nie jest dramatycznych i pewnie łatwo je wyeliminować, to ignorowanie ich na dłuższą metę zacznie graczom doskwierać.

Wciąż jednak mamy do czynienia nie tylko z najlepszym symulatorem koszykówki, bo o to w tej chwili nie trudno, ale z jedną z najlepszych gier sportowych obecnej generacji, która potrafi zachwycić i wciągnąć na bardzo długie godziny. Czy gramy samemu, czy z przyjaciółmi, spotkanie na boisku potrafi być niezapomnianym przeżyciem.

8,0
W tym roku kocham tę grę trochę mocniej
Plusy
  • Silnik gry prezentuje się świetnie
  • Wciąż fantastyczna symulacja koszykówki
  • Wersja PC dorównuje konsolowej
  • Mnóstwo trybów rozgrywki
Minusy
  • Zbyt dużo błędów, czasem psujących rozgrywkę
Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
28/10/2014 23:58
Dnia 28.10.2014 o 23:53, Gumisiek2 napisał:

Cholera, nie wiem. Może ściągnę z Xbox Live? Ujdzie?

Heh. No tak zapomniałem że są jeszcze konsole :P Tak to jest jak człowiek zamyka się w pewnym kręgu w tym przypadku PC-towym.

Gumisiek2
Gramowicz
28/10/2014 23:53

Cholera, nie wiem. Może ściągnę z Xbox Live? Ujdzie?

Usunięty
Usunięty
28/10/2014 23:10
Dnia 27.10.2014 o 00:46, Gumisiek2 napisał:

Fanem koszykówki nie jestem, ale kusi mnie, żeby zagrać w jakiś jej symulator. Sprawdzę demo którejś z poprzednich części i być może zdecyduję się na zakup.

Ciekawe skąd takowe weźmiesz, skoro 2K nie decyduje się na wydawanie demo spod znaku NBA.




Trwa Wczytywanie