Endless Legend - recenzja

Sławek Serafin
2014/09/20 22:09

Fantasy bez magii, a jednak potrafi oczarować

Nie wiem jak wy, ale ja osobiście jestem wielkim fanem Endless Space, pierwszej gry paryskiego studia Amplitude. Strasznie podobało mi się w niej to, że choć wykorzystywała dobrze znane już rozwiązania i tak naprawdę nie wnosiła ani grama innowacji, to dzięki przemyślanej konstrukcji i perfekcyjnie zaprojektowanemu intuicyjnemu interfejsowi wydawała się świeża, lekka i nowoczesna. Endless Space wyglądało jak przyszłość turowych strategii, przyszłość mile widziana, bo jednocześnie bardzo mocno zakorzeniona w tradycji i w ukochanych przez wszystkich fanów gatunku pomysłach. I prawdę mówiąc spodziewałem się, że z Endless Legend sprawy będą się miały podobnie, że gra znów będzie bardzo przyjemną mieszanką klasycznej mechaniki i współczesnego projektowania. Myliłem się. Endless Legend to coś więcej. To krok naprzód, bardzo pewny i zdecydowany. Endless Space wyglądało jak przyszłość 4X, a Endless Legend jest tą przyszłością.

Endless Legend - recenzja

Pierwsza rzecz, za którą należy się Endless Legend pochwała, to kreacja świata. Gra ewidentnie osadzona jest w świecie fantasy, z łukami, mieczami i różnymi potworami. I z magią. Tyle, że ta magia to tak naprawdę zwyczajnie niesamowicie zaawansowana technologia, niezrozumiała dla mieszkańców tego świata, ale działająca cuda. I te cuda są w grze obecne, ale w tle, na trzecim planie, w domyśle wręcz. My czarować nie będziemy, nie ma tu jakiejś księgi, z której wybieramy zaklęcia ścierające w pył armie wroga. I bardzo dobrze, że nie ma, bo czary mają rosnącą tendencję do psucia gier strategicznych - w pewnym momencie nasze miasta, armie i bohaterowie przestają mieć znaczenie, bo wszyscy zaczynają władać magią tak potężną, że to, co do tej pory budowaliśmy, na co w pocie czoła pracowaliśmy, może zostać przekreślone jednym ruchem. Endless Legend nie pozwala sobie na takie zaburzenie równowagi, a jednocześnie doskonale utrzymuje atmosferę świata fantasy, w którym magia jest jak najbardziej obecna. Magia twórców tego świata, Bezkresnych, którą ani jego mieszkańcy, ani my, nie umiemy władać. I to jest fajne.

Fajnie są również zaprojektowane rasy zamieszkujące Aurigę, świat gry. Można nawet powiedzieć, że "fajnie" to jest w tym przypadku zdecydowanie za małe słowo, bo francuskim twórcom Endless Legend udało się osiągnąć świetny efekt prawdziwego zróżnicowania frakcji. Każda z nich jest charakterystyczna do tego stopnia, że naprawdę gra się nią inaczej niż pozostałymi, przy czym w kilku przypadkach są to różnice naprawdę drastyczne, a w pozostałych na tyle istotne, że nie sposób przez cały przebieg gry zapomnieć, kim tak naprawdę jesteśmy. Endless Legend to nie Cywilizacja, w której poszczególne narody różnią się nieistotnymi szczegółami. Endless Legend nie ucieka się też do zbyt łatwej metody zastosowania klasycznych stereotypów fantasy, by w ten sposób nadać charakter swoim bohaterom. Nie ma tu szlachetnych elfów, dzikich orków, morderczych nieumarłych i innych tego typu klisz, a choć niektóre nacje z Aurigi wykazują podobieństwa z nimi, bo na przykład kochają lasy, wywodzą się z jaskiń, bądź też dawno temu umarły, to są to zbieżności bardzo powierzchowne i wystarczy pograć dosłownie chwilę, by się przekonać, że tak naprawdę nie ma porównania między ludami tego świata a standardową menażerią high fantasy. Przed napisaniem recenzji zdążyłem przejść grę prawie trzy razy i zacząć ją o parę razy więcej różnymi frakcjami - i było inaczej w każdym przypadku. Czasem trochę inaczej, a czasem zupełnie inaczej. I to tylko na poziomie samego stylu rozgrywki wymuszanego przez wybraną frakcję, jej specjalne cechy, jej unikalne jednostki i przedstawioną za pomocą ciągu misji fabułę - bo przecież w tego typu grach każda kolejna parta jest i tak inna od poprzedniej, prawda? Prawda. A w Endless Legend jest inna bardziej. I za każdym razem, gdy zaczynałem nową grę wcześniej nie ruszaną rasą, byłem podekscytowany jak dziecko perspektywą innej perspektywy, którą ta nowa frakcja mi zaprezentuje. A skoro już mowa o początkach...

Pierwsze chwile z Endless Legend są... dezorientujące. Endless Space miało ten swój fenomenalny interfejs, dzięki któremu wszystko było oczywiste na pierwszy rzut oka, nie? A zaczynając grać w Endless Legend mamy wrażenie, że kompletnie nie wiemy co robimy. I jest tak w istocie, a to dlatego, że poziom komplikacji samej rozgrywki jest dużo wyższy... a dokładniej jest tutaj po prostu więcej wszystkiego, więcej opcji, więcej aspektów, więcej zależności i głębi. I to wszystko nas atakuje en masse od samego początku, doprowadzając do lekkiego przeładowania percepcji, w czym nie pomaga też zupełnie nieczytelna na początku mapa. Mogłoby to być problemem, gdyby nie fakt, że jeśli nie damy się przestraszyć i zaczniemy trochę po omacku grać, to wszystko zacznie zaskakująco szybko układać się w spójną, elegancką, intuicyjną całość. Jest tu sporo rzeczy, których trzeba się nauczyć, które trzeba rozpracować i zrozumieć, to fakt. Ale nauka przychodzi bardzo naturalnie i łatwo. I jest też bardzo przyjemna, bo duże poczucie satysfakcji daje odkrywanie różnych opcji i zależności, które nie są ewidentne na pierwszy rzut oka. Tak naprawdę Endless Legend ma prostą konstrukcję i interfejs równie wygodny i przejrzysty jak Endless Space, ale jest także bardziej rozbudowane wgłąb. A najlepsze jest to, że tę głębię osiągnięto za pomocą szeregu świetnych innowacji. Prawie każdy aspekt rozgrywki strategicznej i taktycznej jest tutaj rozwinięty lub wymyślony na nowo i inny niż w turówkach, w które graliśmy do tej pory - i na cud zakrawa, że te wszystkie nowe rozwiązania są zwyczajnie dobre albo bardzo dobre. Ile to już gier widzieliśmy, które próbowały na siłę forsować jakieś nowości tylko dlatego że są nowościami, a nie dlatego, że dobrze działają? Endless Legend unika tej pułapki i swoje koncepcje wprowadza z gracją, jakiej inni mogliby tylko pozazdrościć. Kurcze, już samo pisanie o tym, w jak przemyślany sposób Amplitude doprowadziło do ewolucji 4X sprawia mi przyjemność...

Znacie ten moment w Cywilizacji, w którym siada dynamika rozgrywki? Wiecie, ta chwila, w której zamiera gorączka dzikiej początkowej ekspansji, gdy ustalają się granice, gdy zaczyna się relatywnie nudny i liniowy marsz do finału? Wiem, wszyscy znają. Firaxis na wiele sposobów i na przestrzeni kilku odsłon tej legendarnej serii próbowało walczyć z tym narastającym bezwładem rozgrywki, charakterystycznym zresztą dla wszystkich strategii z eksploracją, ekspansją, eksploatacją i eksterminacją w tle. Twórcy Endless Legend również szukali remedium na tę przypadłość i znaleźli kilka różnych rozwiązań, które może nie zapobiegają do końca spadkowi tempa, ale z pewnością bardzo skutecznie łagodzą jego symptomy. Tutaj na każdym etapie rozgrywki mamy coś ciekawego do robienia, coś interesującego, czym możemy się zająć, nad czym możemy główkować, coś co wymaga od nas nieustającej uwagi i intelektualnego wysiłku. Czy to będzie całkowicie nieszablonowo pomyślana rozbudowa miast, czy też przeprojektowywanie i przezbrajanie naszych armii by stawić czoła nowemu zagrożeniu, czy aplikowanie z chirurgiczną precyzją premii oferowanych przez wyszkolonych bohaterów, czy też nawet odpowiednio zgrane w czasie wykorzystanie zestawu różnych surowców luksusowych - Endless Legend w każdym momencie rozgrywki podsuwa nam usłużnie pod nos jakieś detale, jakieś opcje, drobne, ale wystarczająco znaczące, by zasługiwały na przemyślenie naszych działań. Rutyna i nuda to są rzeczy, które w Endless Legend jest bardzo trudno znaleźć.

GramTV przedstawia:

Praktycznie wszystko mi się w tej grze podoba i gdzie bym nie spojrzał, tam widzę jakiś aspekt rozgrywki zaprojektowany tak, że po prostu nie mogę mieć zastrzeżeń, bo jest świeży, nowy i ciekawy. Ale największe wrażenie zrobiło na mnie jednak to, w jak elegancki sposób Endless Legend radzi sobie z zagadnieniem kontroli terenu i znajdujących się na nim surowców. Cały losowo wygenerowany na potrzeby aktualnej rozgrywki świat podzielony jest na regiony, takie prowincje, każda ze swoimi bogactwami naturalnymi i rdzennymi mieszkańcami w postaci jednej z kilkunastu pomniejszych, bardziej prymitywnych ras. Ten, kto pierwszy wzniesie w danej prowincji swoje miasto, przejmuje ją całą dla siebie. Jedno miasto, nie więcej.

Jednym zdecydowanym ruchem twórcy Endless Legend pozbyli się całej warstwy rozgrywki związanej z lokowaniem miast tak, by zapewnić sobie dostęp do surowców i uformować korzystne dla nas granice. I nie byłoby to zbyt miłe, takie ujmowanie ważnych aspektów strategicznych, gdyby w zamian nie dano czegoś innego, nowego i strasznie fajnego. Zajęcie danego regionu oznacza przejęcie wszystkich jego surowców i bogactw, ale jednocześnie konkretna lokalizacja miasta w owym regionie ma kluczowe znaczenie dla samego miasta, dla tego jak ono się będzie rozwijało i jaki będzie miało potencjał. Nie musimy zakładać osad-wydmuszek na pustyni, żeby zabezpieczyć to jedno pole z ropą naftową, miast, które nie mają żadnych perspektyw na rozwój i są jedynie ciężarem - o surowce nie musimy się w ogóle martwić, więc możemy zająć się tym, by nasze miasto było jak najlepsze. I dlatego w Endless Legend nie ma osad, które są nieważne, nieistotne. Każda ma znaczenie, przy każdej dłubiemy z takim samym entuzjazmem, każdą dopieszczamy jakby była najważniejsza. W genialnie prosty sposób twórcy gry zdjęli nam z barków uciążliwy obowiązek kontrolowania surowców i dali nam w zamian fajną zabawkę. A jednocześnie pozostawili w grze strategiczne znaczenie regionów i ich bogactw - w Endless Legend też będziemy się z sąsiadami ścigali i bili o ważne terytoria, tyle że bez niepotrzebnego rozdrabniania się. Chcemy zdobyć daną prowincję? To musimy zdobyć znajdujące się w niej miasto. Cała strategia zostaje skanalizowana, skierowana na to co jest naprawdę ważne, skupiona na kluczowych punktach. Jakie to inne, jakie odświeżające. Po prostu nowy sposób myślenia o globalnej strategii, którego konsekwencje odbijają się echem w całej reszcie gry, wymuszając na przykład całkiem inne manewrowanie armiami i prowadzenie wojny, w której każda bitwa jest ważna i decydująca.

Endless Legend w wielu innych aspektach rozgrywki prezentuje takie podejście, takie inne, nowe myślenie, przełamujące stosowane od dekad w tego typu grach schematy - i to przełamujące z powodzeniem. Wszystkie te nowości składają się w bardzo dobrze współgrającą, cudownie świeżą całość. I pewnie dlatego naprawdę trudno jest się od Endless Legend oderwać, trudno jest nie podchodzić do gry z ekscytacją i fascynacją nawet po kilkudziesięciu godzinach i kilku zakończonych partiach. Grałem w większość strategii 4X od czasów nawet nie pierwszej Cywilizacji, ale już starożytnego Empire na Commodore 64 i jestem przekonany, że Endless Legend to jedno ze szczytowych osiągnięć w tej dziedzinie tak w ogóle, nie w tym roku czy ostatnich latach, ale na przestrzeni całej historii tego gatunku. Jasne, trudno teraz, w zaledwie kilkadziesiąt godzin po oficjalnej premierze gry powiedzieć, jak ukształtują się rozgrywki wieloosobowe, jak będzie wyglądała sprawa modów i jak przebiegnie wspieranie gry przez twórców aktualizacjami i rozszerzeniami, więc będę ostrożny z wyrokowaniem czy Endless Legend obiektywnie jest, czy też nie jest grą genialną, ale moje subiektywne wrażenie podpowiada mi, że mam do czynienia z czymś naprawdę wyjątkowym. Endless Legend, mówiąc prosto i dobitnie, zachwyciło mnie i zauroczyło. Może przez to umknęły mi jakieś wady, może byłem ślepy na jakieś niedociągnięcia, ale od bardzo dawna nie bawiłem się tak dobrze przy strategicznej turówce.

A to z kolei pewnie oznacza, że to jednak jest naprawdę bardzo dobra gra. Bardzo dobra gra, w którą musicie zagrać, jeśli choćby przelotnie kręcą was klimaty czterech iksów. Pozycja obowiązkowa, po prostu. W kwietniu, recenzując Age of Wonders III, napisałem w podsumowaniu, że na grę, która ustanowi nowe standardy gatunkowe wśród strategii turowych przyjdzie jeszcze poczekać. Nie wiedziałem wtedy, że trzeba było to zdanie zakończyć frazą "do premiery Endless Legend"...

9,5
Cztery największe, najlepsze i nafajniejsze iksy od wielu lat
Plusy
  • oryginalne fantasy umykające kliszom
  • świeże, innowacyjne, przemyślane podejście do tematu strategii 4X
  • bardzo ładna oprawa wizualna
  • wygodny, przejrzysty interfejs
  • opcje dla modderów już w dniu premiery
  • ogólna elegancja wszystkich rozwiązań
Minusy
  • kilka drobniejszych potknięć w polskiej lokalizacji
  • potrafi się wysypać do pulpitu czasem
Komentarze
60
flymar
Gramowicz
09/07/2015 00:16

Dzięki za tę recenzję. EL kusi mnie od jakiegoś czasu i dzięki temu tekstowi na pewno ją kupię. Przy okazji, bardzo dobry język. Muszę przyznać, że już dawno nie czytałem czegoś co nie wyglądałoby jak silące się niepotrzebnie na dowcip pokrzykiwanie z bluzgami, którego nie dotknął żaden edytor:) Dzięki.

Usunięty
Usunięty
05/10/2014 20:53
Dnia 03.10.2014 o 16:54, Endriu napisał:

W zasadzie poradnik dołączony do edycji pudełkowej to instrukcja

Może były różne edycje, w mojej była tylko płyta i jakaś ulotka, poradnika, ani instrukcji nie było stąd pytanie.

Usunięty
Usunięty
05/10/2014 20:53
Dnia 03.10.2014 o 16:54, Endriu napisał:

W zasadzie poradnik dołączony do edycji pudełkowej to instrukcja

Może były różne edycje, w mojej była tylko płyta i jakaś ulotka, poradnika, ani instrukcji nie było stąd pytanie.




Trwa Wczytywanie