Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad - betatest

Sławek Serafin
2014/09/19 21:28
7
0

Jak się lata nad najważniejszą bitwą II wojny światowej?

Stalingrad kojarzy się ze wszystkim, tylko nie z samolotami, prawda? Kluczowa bitwa na froncie wschodnim, mordercze walki w mieście, Dom Pawłowa, fabryka Barykady, snajperzy, przeprawa przez Wołgę i tak dalej, II wojna światowa w całej okazałości. Ale o tym, że nad miastem przez te wszystkie miesiące przełomu 1942 i 1943 roku trwała druga bitwa, powietrzna, jakoś się zapomina. Jasne, coś tam latało, bo przecież musiało, ale to nie Bitwa o Anglię, więc w sumie to co działo się nad Stalingradem aż takie istotne nie było, czyż nie? No właśnie nie. To znaczy, tak. Lotnictwo odegrało bardzo ważną rolę w bitwie, zwłaszcza w końcowej jej fazie, w czasie gdy Niemcy podejmowali tytaniczne wysiłki, by właśnie za pomocą sił powietrznych zaopatrywać otoczoną przez Rosjan 6. Armię. Najprzeróżniejsze samoloty transportowe, a także służące jako "ciężarówki" bombowce, ściągnięto z całego frontu i zaprzęgnięto do pracy dostarczania wszystkiego co niezbędne niemieckim obrońcom Stalingradu. Nie była to akcja szczególnie spektakularna i pewnie dlatego popkultura się nią nie interesowała, tak jak na przykład nalotami setek B-17, ale nie oznacza to, że nie była zacięta i intensywna. Zdesperowani Niemcy próbowali zaopatrzyć 6. Armię, a Rosjanie polowali na transportowce i robili co mogli, by wyłączyć z akcji te lotniska w stalingradzkim kotle, które pozostawały jeszcze pod niemiecką kontrolą. Niezły materiał na grę, prawda? Prawda. Na razie jednak nie widać, by twórcy Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad go wykorzystywali.

Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad - betatest

Do oficjalnej premiery pełnej gry zostało zaledwie kilka tygodni, jeśli się nie mylę, ale aktualna wersja w programie wczesnego dostępu jest dość okrojona. Teoretycznie jest ukończona w 70%, ale tych pozostałych 30% to chyba właśnie to wszystko, co jest związane z faktyczną zawartością trybu dla pojedynczego gracza i kampanią. Docelowo Battle of Stalingrad ma oferować pokaźną kampanię właśnie, podzieloną na pięć segmentów, z których każdy skupia się na innej fazie bitwy - prawdopodobnie jeden, a może nawet dwa z nich poświęcone będą wspomnianej walce o zaopatrzenie dla armii Paulusa. W tym momencie jednak do wyboru są jedynie dwie pojedyncze misje, niezbyt rozbudowane i na dodatek obie skupiające się na stronie rosyjskiej i atakach na cele naziemne. Jasne, można w nich polatać tytułowymi szturmowikami, ale nie ma szans, żeby sobie na ich podstawie zbudować jakikolwiek obraz tego, jak może wyglądać kampania w pełnej wersji gry. Trochę szkoda, bo ja osobiście, jeśli już miałbym w ogóle w Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad grać, to tylko singlowo, właśnie w kampanię. Tryb wieloosobowy, który zaroi się po premierze od weteranów i asów grających w zaawansowane symulatory od dekady, to stanowczo za wysokie progi, jak na moje nogi.

A nowy Sturmovik to symulator jak najbardziej zaawansowany. Można go sobie uprościć na szczęście, ale nawet w takim przypadku jest to gra zdecydowanie bardziej wymagająca niż przeznaczone dla mniej hardkorowych fanów lotnictwa takie produkcje, jak War Thunder czy World of Warplanes. Tam da się grać bez joysticka - a tu nie, tam można po prostu siąść za sterami i latać, a tu nie, tam można wywijać beczki, pętle i inne immelmany bez większego trudu - a tu nie, przynajmniej nie bez tegoż trudu właśnie. Na początku wydawało mi się nawet, że w ogóle nie umiem latać, bo samolot wyczyniał różne szalone rzeczy i zaraz potem malowniczo rozbijał się o ziemię, ale na szczęście okazało się, że to tylko skopane opcje wspomagania pilotażu. To pewnie wina niedokończonej jeszcze gry, że to, co powinno takim nowicjuszom w dziedzinie hardkorowych symulacji pomagać, tak naprawdę tylko okropnie przeszkadza. Wyłączenie tych dodatkowych opcji wspomagających sprawia, że nagle odzyskujemy kontrolę nad samolotem i możemy sobie pograć, czy też polatać, jak ludzie.

Do latania jak ludzie w aktualnej wersji Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad służą tak zwane "szybkie misje", czyli dowolnie konfigurowane rozgrywki dowolne, pozwalające organizować na szybko nieduże starcia. Możemy napuścić na siebie dwie grupy myśliwców, możemy naprzykrzać się czołgom pojedynczym szturmowcem, możemy zapolować na bombowce lub też poćwiczyć obsługę wieżyczki strzelca ogonowego. Nie są to jakieś wymyślne i rozbudowane scenariusze, ale spora ilość opcji pomaga tworzyć różne ciekawe sytuacje i przede wszystkim bezstresowo poćwiczyć sobie latanie. I startowanie, jeśli ktoś ma taki kaprys. I lądowanie, jeśli ktoś umie. Ja jeszcze nie umiem i jak na razie samolot sprowadzam na ziemię w sposób tyle widowiskowy, co nieodwracalny...

GramTV przedstawia:

Choć niewiele się można dowiedzieć z aktualnej wersji Battle of Stalingrad o tym, jak będzie wyglądała kampania, to wydaje się, że cała reszta zawartości jest już na miejscu, w tym większość samolotów oraz zaawansowanych opcji związanych z samą symulacją. Przeglądając opcje dotyczące sterowania można się nawet wprowadzić w stany lękowe na widok skomplikowanej klawiszologii dotyczącej ustawiania skoku śmigła, czy też kombinowania z ciśnieniem oleju oraz zawartością mieszanki paliwa w silniku - fani symulatorów pewnie się z tego wszystkiego cieszą, ale ja, biedny lamer, którego szczytem możliwości jest tryb arcade w War Thunder, zdrowo się przeraziłem. Na szczęście gra ma cały zestaw opcji przeskalowujących poziom trudności do takiego w miarę strawnego nawet dla profanów. Automat pozwala przestać się martwić o zaawansowane opcje, a uproszczona fizyka lotu sprawia, że niedzielny pilot jest w stanie wziąć udział w starciu powietrznym i walczyć z wrogiem, a nie z własnym samolotem - trzeba tylko pamiętać o wyłączeniu wspomnianego wcześniej wspomagania sterowania. I przyzwyczaić się do kokpitu, bo choć gra oferuje nam kilka innych opcji widoku, w tym także kamerę "bojową" zza samolotu, to tylko siedząc w środku jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić. Nawet jeśli to "cokolwiek" oznacza zwykły lot po linii prostej, który wcale nie jest taki banalny jak mogłoby się wydawać - bez możliwości spojrzenia na przyrządy w zasadzie nie da się utrzymać maszyny w locie poziomym. Odrobina praktyki wystarczy jednak, żeby jakoś się w tym odnaleźć i nawet bawić się całkiem nieźle w podniebne pojedynki tudzież ataki na te cele naziemne, które nie są artylerią przeciwlotniczą. Dwie godziny praktyki i sporo przekleństw pod adresem joysticka wystarczyły, żeby dość niezgrabnie, ale za to skutecznie zrąbać kilka messerschmittów tudzież skasować baterię artylerii bez widowiskowego rozbijania się o drzewa. I to jest w Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad fajne, z punktu widzenia niezbyt zaawansowanego miłośnika wirtualnego latania. Ale czy wystarczająco fajne? Chyba nie.

Wydaje mi się, że ta gra jest jednak przeznaczona dla weteranów. Jasne, dobrze się skaluje w dół i pozwala się bawić mniej zaawansowanym pilotom, ale to chyba trochę za mało. Za mało w sytuacji, gdy są takie gry jak War Thunder i World of Warplanes, w których można znaleźć to samo, tylko za darmo i w znacznie większym asortymencie. Skupienie się na bitwie stalingradzkiej to ciekawy pomysł, ale też pewne ograniczenie, bardzo wyraźnie widoczne w aktualnej wersji gry - latanie ciągle nad tym samym pokrytym warstwą śniegu terenem dość szybko staje się monotonne. Mam nadzieję, że kampania w pełnej wersji zajmie się także tymi fazami bitwy, które rozgrywały się późnym latem i jesienią, bo jeśli nie, jeśli autorzy skupią się głównie na zimowym Stalingradzie, to... cóż, mnie osobiście nie będzie się chciało spędzić nad nim więcej niż kilka godzin. Także dlatego, że pomijając już nawet monotonny wygląd, jest ten Stalingrad jakiś taki... martwy. Z góry, z tysiąca czy dwóch tysięcy metrów wygląda świetnie, to trzeba mu przyznać, zwłaszcza w porannych i wieczornych godzinach, przy umiarkowanym zachmurzeniu. Jest malowniczo. Ale gdy zejdziemy niżej, na dwieście metrów, robi się o wiele gorzej. I to nawet nie dlatego, że klimatycznie wyglądające z góry miasto okazuje się być zbiorowiskiem blokowatych, niezbyt atrakcyjnych obiektów. To można jeszcze przeżyć, zwłaszcza że tereny podmiejskie, lasy i tym podobne, wyglądają całkiem nieźle nawet z bliska, tak jak cele naziemne, czyli czołgi, ciężarówki czy pociągi. Nie, chodzi o to, że tam na dole w zasadzie nic się nie dzieje. Jedna z największych, najbardziej zaciętych bitew w historii ludzkości, a jak się przyjrzeć, to cisza, spokój i tylko coś się pali tu i ówdzie, dymiąc czarnymi pióropuszami. Kilka czołgów, bateria artylerii i mały konwój ciężarówek to nie Stalingrad. Gdzie okopy, gdzie wybuchy, gdzie piechota, gdzie jakaś akcja? Nie ma. Może będzie. Może gdy w pełnej wersji ruszy z kopyta kampania, to poszczególne jej misje będą rozgrywały się nad terenami, gdzie toczone są jakieś walki, gdzie coś się dzieje, gdzie widać, że ten Stalingrad to rzeczywiście jest Stalingrad, a nie jakieś tam miasto skute lodem i przysypane śniegiem. Pamiętacie początkowe sceny Wroga u bram, tę przeprawę przez Wołgę, te tłumy żołnierzy i barki bombardowane przez stukasy? Właśnie coś takiego chciałbym zobaczyć w grze, z punktu widzenia pilota tegoż stukasa, czy też tawariszcza siedzącego w kokpicie ŁaGGa-3 i osłaniającego przeprawę.

Wiem, wymagam wiele. Ale jeśli gra wymaga ode mnie posiadania joysticka i nauczenia się porządnego latania, to ja mam chyba prawo chcieć czegoś w zamian, czyż nie? Zwłaszcza, że Il-2 Sturmovik: Battle of Stalingrad to nie jest produkcja darmowa, jak War Thunder. Musi oferować więcej. I mam nadzieję, że będzie, nawet jeśli w tym momencie, w aktualnej wersji ukończonej w 70%, się na to nie zanosi. Poczekamy, zobaczymy, może jeszcze mnie ta gra czymś zaskoczy. A jeśli nawet nie, to przynajmniej hardkorowi fani zaawansowanych symulatorów będą mieli nową, fajną zabawkę.

Komentarze
7
vonYoYo
Gramowicz
23/10/2014 08:05

Ewidentnie widać, że autor tego tekstu nie ma zielonego pojęcia nawet w co gra i co tytuł wymaga od użytkownika. Jak można porównywać i pisać tutaj o War Thunder? To jakby narzekać, że w Wastland 2 nie ma takich kolorków jak w Sims 4 i że ludzie nie są uśmiechnięci. Chłopie - to są zupełnie INNE TYTUŁY przeznaczone dla innego odbiorcy. To, że tu jest samolot i tu nie oznacza, że za sterami może usiąść "byle kto" jak to ma miejsce w WT. Szkoda czasu na taki tekst - na serio. Widać, autor nie zrozumiał dla kogo ten tytuł, a do tego chciał w to latać nawet bez joysticka. Szalenie niedojrzały tekst, jakby się czytało wypociny przedszkolaka....

Usunięty
Usunięty
24/09/2014 12:12

Na razie to ludzie za to odpowiedzialni olali RoFa, który po zgarnięciu kasy za samolociki z poziomu "LofT had a dream. There were biplanes shooting Spandaus and shit" spadł do poziomu "Jason: It''s just business", a dodatkowo rozdrabniają się bez sensu na jakieś Ilya Muromiets. A BoS? lol. nawet nie chce mi się pisać.

KeyserSoze
Gramowicz
Autor
21/09/2014 00:58

> tym bardziej nie służy do grania w nią myszką (a pad jest często jeszcze gorszy, więc z góry dziękuję znawcom, którzy chcieliby z nim wystrzelić)ale kto grał w Iła myszką? ja na pewno nie.> Nikt nie robi "recenzji shootera okiem gościa grającego tylko na kierownicy" i nie udowadnia że faktycznie na kierownicy w shootera nie da się grać, bo od razu wiadomo że to nie ma sensu.ale przecież tekst jest zupełnie nie o tym, a kwestia sterowania jest tam wspomniana tylko w kontekście zaznaczania, że do gry jest potrzebny joystick, jakby ktoś nie wiedział i łudził się właśnie, że sobie pogra myszką albo padem




Trwa Wczytywanie