OlliOlli - recenzja

Paweł Pochowski
2014/08/19 22:00
1
0

OlliOlli to kolejna gra, która udowadnia, że w gruncie rzeczy nie liczy się oszałamiająca grafika czy miliony wydane na reklamę, co pomysł i forma jego wykonania.

OlliOlli - recenzja

Tak, wiem - znowu piksele. Też ostatnio krzywię się na modę wydawania gier wyglądających oldschoolowo. Kilka takich projektów było jeszcze ciekawych, ale moda na indie przybiera na sile, a wraz z nią pojawia się coraz więcej podobnie wykonanych produkcji. Na serwisach crowdfundingowych jest ich nawet więcej niż tradycyjnych gier. Stąd też początkowo OlliOlli nie interesowałem się w ogóle, tym bardziej, że tytuł dostępny był tylko na przenośną PlayStation Vita. Ale po odniesionym tam sukcesie ekipa Roll7 zdecydowała o poszerzeniu horyzontów, a wraz z nią przyszła informacja o debiucie OlliOlli na PC. Postanowiłem dać grze szansę.

I nie żałuję. Bo OlliOlli to kawał wciągającej zręcznościówki, w której rozgrywka jest znaczne bardziej skomplikowana niż wygląda. Podejście do tematu jeżdżenia na deskorolce w OlliOlli jest nietypowe, bo już pod koniec lat 90-tych seria Tony Hawk's Pro Skater oferowała zabawę w pełnym trójwymiarze. Z czasem jej fani przenieśli się na nowsze konsole, a tam zadebiutował absolutnie genialny Skate, który niestety przez politykę wydawniczą EA został szybko wyeksploatowany i pozostawiony w kącie. Na bezrybiu i rak ryba, jak mówią, co w przypadku OlliOlli było dla mnie dodatkową zachętą, ponieważ rynek gier cierpi ostatnio na niedostatek dobrych produkcji o deskorolkowej tematyce.

OlliOlli nie zastąpi Tony Hawk's Pro Skater, gra nie jest także lepsza od Skate, bo to nie ten format zabawy. Ale jak na małą, zręcznościową produkcję wykonaną w formie "side scroller" daje ona niebywale dużo frajdy i stanowi niezłe wyzwanie, przykuwając skutecznie do komputera. Zainteresowani tematyką odnajdą tu spory zapas grywalności, a wszystko to razem już wystarczy, by przy OlliOlli z zadowoleniem spędzić czas. A to nie koniec zalet.

Mechanika zabawy jest łatwa do nauki, lecz trudna do opanowania. Sterowany przez nas zawodnik jedzie tylko w prawą stronę ekranu i na danym etapie, podczas jednego przejazdu, nie ma możliwości cofnięcia się do już przejechanego fragmentu, co zabawę zdecydowanie utrudnia. Musimy dbać o to, by zawodnik był odpowiednio rozpędzony, wyskakiwał w odpowiednim momencie, w powietrzu wykonywał efektowne ewolucje za jak największą ilość punktu, a całość łączyć w jak najdłuższe ciągi trików, podczas których nie dotykamy ziemi. Dodatkową trudnością jest konieczność manualnego lądowania - aby dobrze wylądować należy w odpowiednim momencie (niezbyt wcześnie oraz nie za późno) nacisnąć dany przycisk. Trzeba to jednak wyczuć i opanować, bo od momentu, gdy wybijamy się z ostatniej przeszkody do chwili, gdy trzeba lądować upływa z reguły mniej niż sekunda. Spóźnione lub zepsute lądowanie psuje nam cały punktowy wynik, co z reguły oznacza konieczność rozegrania poziomu od nowa (o ile chcemy akurat pobić zadanie na "high score", a nie śmigam od tak dla zabawy).

Sterowanie nie jest więc skomplikowane, ale przyzwyczajenie się do niego i wyrobienie w sobie potrzebnych nawyków, szczególnie tych związanych z lądowaniem, wraz z nauczeniem się na pamięć potrzebnych ewolucji w powietrzu oraz przeróżnych grindów wymaga czasu. Tu ponownie odwołam się do THPS, gdzie początkowo cieszyliśmy się z wyniku 60 czy 100 tysięcy punktów, a z czasem wykręcało się te dobijające i do miliona. Pod tym względem OlliOlli jest bardzo podobne.

Główny tryb zabawy to kariera. Postępy w tym trybie przekładają się na dostęp do nowych poziomów. Zadania są różne, ale standardowe dla gier o deskorolce - trzeba kręcić jak najlepsze wyniki, wykonywać konkretne ewolucje w podanych miejscach czy zbierać rozrzucone po trasie przedmioty. Jeżeli zaliczymy odpowiednią ilość z listy "do zrobienia" - odblokowuje się następny etap. Dodatkowo jeżeli zaliczymy wszystkie zadania na amatorskim poziomie otrzymamy także dostęp do kolejnych poziomów w danej lokacji, tzw. "profesjonalnych". Tam na gracza czekają trudniejsze do zaliczenia zadania oraz tory z większą ilości przeszkód. OlliOlli rozgrywa się w pięciu lokacjach, a na każdej czeka na graczy pięć amatorskich oraz profesjonalnych tras.

Drugim z trybów rozgrywki są "miejscówki", które składają się ze specjalnie przygotowanych fragmentów poszczególnych etapów. Naszym zadaniem jest dojechanie do końca bez dotykania ziemi, bo wylądowanie na kółkach oznacza koniec próby. Podobnie jak w karierze, także i tutaj w każdej z lokacji mamy dostęp do 10 poziomów podzielonych na dwie grupy pod względem trudności. Co ciekawe, w grze nie ma trybu sieciowego, ale jest za to możliwość rywalizowania z innymi graczami - raz dziennie dodawana jest jedna miejscówka w trybie "daily grind". Zabawa toczy się tam na identycznych zasadach co do "miejscówek", z jedną różnicą - choć prób mamy do woli do punktowanego przejazdu można podejść tylko raz. Jeżeli go zepsujemy trudno, jeżeli nam się uda zostaniemy zakwalifikowani na liście najlepszych wyników i możemy podziwiać nasz skill w porównaniu do innych graczy.

GramTV przedstawia:

Poziomów nie jest szalenie dużo, trybów rozgrywki także nie, a i lokacji nie ma zbyt wiele. Wszystko to sprawia, że dla mnie przynajmniej OlliOlli to produkcja idealnie nadająca się do bycia przerywnikiem między innymi, większymi grami. Godzina z OlliOlli to już dużo, bo tytuł spisuje się najlepiej w krótkich, około trzydziestominutowych sesjach. No chyba, że siadacie do niego ze znajomymi i przekazujecie sobie pada z rąk do rąk, wtedy dobrej zabawy może starczy i na dwie godziny. Trudno się jednak dziwić, skoro produkcja została zaprojektowana z myślą o urządzeniu przenośnym - dlatego też pojedyncze przejazdy w OlliOlli nie trwają więcej niż minutę, a gra nie stawia gracza przed zbytnimi dłużyznami w żadnym swoim momencie.

Na koniec chciałbym powrócić do poruszonego na początku tematu oprawy audiowizualnej. Przy OlliOlli oldschoolowy styl graficzny naprawdę się sprawdza. Przy krótkiej zabawie, nastawionej na zręczność, absolutnie nie raziło mnie to, że gra jest "bogata w piksele". Tym bardziej, że jeździmy tylko w jedną stronę ekranu, nie brakuje mi tu nowoczesnej oprawy czy pełnego trójwymiaru, choć nie da się ukryć, że Skate pod względem graficznym to zupełnie inna liga. Ale i OlliOlli ma swój klimat, za który można grę pochwalić. No i trzeba wspomnieć także o świetnym soundtracku, który do tego rodzaju zabawy został dobrany naprawdę świetnie. Kawałki motywują do lepszej rozgrywki i pokonywania swoich granic, czuć w nich także uliczny klimat i luz, choć absolutnie nie mówię tu o żadnym ulicznym rapie, a muzyce elektrycznej. Kto taki gatunek zna, ten pewnie kojarzy nazwy Dorian Concept, The Qemists czy Long Arm i już wie dlaczego warstwa muzyczna OlliOlli jest tak dobra. Dla niezorientowanych zostawiam poniżej playlistę.

Reasumując, OlliOlli to mniejsza pod względem rozmiaru, lecz niesamowicie klimatyczna, wciągająca i wymagająca produkcja, która dla fanów deskorolkowych klimatów może w pewien sposób być lekiem na aktualną posuchę w podobnych grach. Nie zastąpi ona Skate, bo to nie ta liga, ale pozwoli Wam poćwiczyć palce i zapewni dobrą zabawę ze świetnym soundtrackiem i ciekawą oprawą graficzną. Szczerze polecam.

7,8
Prawie jak THPS2 w dwóch wymiarach
Plusy
  • łatwa do nauki, trudna do opanowania
  • wciąga
  • grywalność
  • sporo trików do wykonania
  • klimat
  • soundtrack
Minusy
  • przydałoby się więcej lokacji
  • nie pogardziłbym trybem zabawy wieloosobowej lub kooperacyjnej choćby na jednym ekranie
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
20/08/2014 09:44

Podobna recenzja do tej* recenzji :)* https://www.youtube.com/watch?v=WPgV5QyDmOw