Spróbujmy opowiedzieć coś ważnego. Z naciskiem na "spróbujmy".
Spróbujmy opowiedzieć coś ważnego. Z naciskiem na "spróbujmy".
Sierżant Burden nie ma łatwego życia. Jako agent ponadrządowej organizacji musi infiltrować struktury Xenoliferów, walczących o prawa obcych w galaktyce zdominowanej przez ludzi. Ich cel, choć szlachetny, niestety realizowany jest poprzez dosyć drastyczne, można rzec terrorystyczne środki. Burden utożsamia się z celem ich działań, co rodzi w nim dylemat moralny, będący główną osią historii przedstawionej w Gods Will Be Watching. Swoją drogą, ciekawa wizja, w której to ludzie choć raz są rasą dominującą we wszechświecie.
Wielkim plusem z pewnością jest warstwa fabularna. Już od pierwszych minut zdajemy sobie sprawę z tego, że historię należy śledzić uważnie, wyłapując smaczki i wskazówki. Faktycznie, scenariusz nie prowadzi nas za rączkę, ale pozwala samemu złożyć wszystko do kupy, zanim zrobią to twórcy. To cecha porządnej historii - ma intrygować, obiecywać, żeby ostatecznie skonfrontować nas z własnymi podejrzeniami. Tak jest właśnie w Gods Will Be Watching.
Gra jest podzielona na rozdziały, a każdy z nich to nieco inna mechanika. Nie zmienia się fakt, że wydajemy polecenia naszemu bohaterowi albo członkom jego oddziału. Każde działanie to czas, który płynie w świecie gry. Raz są to godziny, mogą być minuty, a zdarzy się również, że będziemy operowali dosłownie chwilą, jednak zawsze jesteśmy uzależnieni od tych fragmentów czasu. Musimy odpowiednio zarządzać, aby móc wykonać zadanie i osiągnąć możliwie wiele.
Los pakuje sierżanta Burdena w rozmaite tarapaty. A to trzeba pracować pod presją czasu i sprawnie żonglować członkami oddziału opracowującymi lekarstwo na morderczego wirusa, podczas gdy inni muszą odkopywać zasypane wejście do jaskini. Innym razem należy przeżyć na pustyni i dotrzeć do miejsca zbiórki. Jest też scena, w której trzeba przekonać zakładników, żeby podali kody do komputera. Dostajemy do dyspozycji szereg możliwości i działań, które wybieramy na spokojnie, trochę jak w prehistorycznych, tekstowych grach RPG.
Nic się nie stanie, jeżeli poświęcimy chwilę na pomyślunek. Zresztą, to nawet wskazane, bo gra jest trudna jak diabli. Na początku zabawy stajemy przed wyborem "easy" albo "normal". Osobiście wymęczyłem Gods Will Be Watching tak, jak sobie życzyli tego twórcy, ale nie powiem, żeby była to lekka przeprawa. Misje rządzą się swoją mechaniką, którą musimy rozszyfrować metodą prób i błędów. Poza tym zawsze pojawia się pewien element losowy - można rzec, że obydwa te elementy zostały zaczerpnięte z gatunku roguelike, czyli tzw. "rogali", aczkolwiek nie łudźcie się, że po jednokrotnym przejściu gry będziecie czuć ochotę na ponowne podejście, jak np. w przypadku FTL: Faster Then Light. Należy pamiętać, że Gods Will Be Watching to doświadczenie, którego głównym motorem napędowym jest scenariusz.
Wyzwania przed jakimi stajemy jeżą włos na głowie podwójnie albo i potrójnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że prawie zawsze będziemy zmuszeni dokonywać pewnych bolesnych wyborów. Niejednokrotnie łatwiejsza droga będzie wiązała się z obciążeniem naszego sumienia - a to zabijemy zakładnika, żeby reszta nie pomyślała, że miękniemy, a to poświęcimy członka drużyny, który jest obciążeniem dla grupy. Da się wypracować "idealne rozwiązania", ale graniczy to z niemożliwością.
Niestety, kosmicznie wysoki poziom trudności wiele osób odstraszy. Zaliczycie dziesiątki, jeżeli nie setki podejść, zanim przejdziecie do kolejnego rozdziału. Najgorsze, co może się zdarzyć, to zacięcie się na amen - nie można zmienić drogi na łatwiejszą już w trakcie zabawy. Drugim mankamentem jest monotonna rozgrywka. Ostatecznie pozostaje rozszyfrować sposób, który pozostaje zawsze taki sam i zdać się na łut szczęścia, który jest niezbędny do osiągnięcia celu.
W ostatnim rozdziale okazuje się, że nasza mordęga jest fabularnie uzasadniona, ale szczerze mówiąc... nie przekonuje mnie to. Gdyby zabawa była nieco urozmaicona, gdyby projektanci zdecydowali się na oderwanie nas od powtarzania w kółko tego samego schematu, chociażby przez jakieś proste elementy zręcznościowe, odbiór Gods Will Be Watching byłby znacznie lepszy.
Po pojawieniu się napisów końcowych nie mogłem odnieść wrażenia, że scenariusz jednak nieco kulał. Zabrakło przedstawienia postaci w nieco bardziej charakterny sposób. Zabrakło wyraźnych rysów, wreszcie zabrakło nieco emocji. Niegłupi, choć bardzo kliszowy pomysł na fabułę to za mało. Jeszcze słówko o oprawie: indie standard. Wielkiego wrażenia nie robi, nawet na mnie, choć jestem fanem pixel-artu. W ucho wpadła za to parę ścieżek z soundtracku.
Ostatecznie z Gods Will Be Watching bawiłem się nieźle, ale nie powiem, żebym był zachwycony. Sześć godzin drogi przez mękę nie zirytowało mnie na tyle, żebym rzucał myszką, jednak muszę ostrzec, że to nie jest gra dla osób o słabych nerwach. Spodziewałem się troszkę więcej emocji i szerszego spojrzenia na świat, który Deconstructeam tak zmyślnie stworzyło. No i jeszcze ta monotonia. Mogło być świetnie, a jest tylko nieźle.