Spacecom - zapowiedź

Sławek Serafin
2014/07/20 22:29

Kosmiczna strategia 4X w czasie rzeczywistym... z Polski? Tego się nikt nie spodziewał.

O rany, jakiś tabletowy szajs mi wcisnęli - takie było pierwsze wrażenie, jakie wywołał we mnie Spacecom. Spartańska oprawa graficzna, minimalistyczny interfejs, rozgrywka bazująca na bardzo prostych zasadach - nic dziwnego, że Spacecom na pierwszy rzut oka wygląda jak jakieś badziewie dla casuali, takie do myziania paluchami, a nie klikania myszką jak w dużych grach. Ale na szczęście to tylko pozory i pierwsze wrażenie, niekorzystne, ale całkowicie mylne. Choć prosty, Spacecom jest bardziej strategiczny niż sporo innych kosmicznych strategii, czy to rozgrywanych w czasie rzeczywistym czy też turowo. Tutaj mamy akurat do czynienia z tą pierwszą opcją, co wcale nie przeszkadzało dobrze się bawić nawet takiemu zatwardziałemu fanowi tur jak ja.

Spacecom - zapowiedź

Spacecom jest strategią szybkostrzelną. Jeśli liczycie na kilkunastogodzinne epopeje i podboje kosmosu, to nie w tej grze. Tutaj gra się szybko, intensywnie i relatywnie krótko. Czyli całkiem inaczej niż w klasycznych 4X, co zresztą jest bardzo miłą odmianą i doskonale wpisuje się w prostą, ale diabelnie skuteczną formułę Spacecom. Ta gra nie sprawdzałaby się w dłuższych rozgrywkach, bo za mało jest tutaj różnych elementów i opcji, by zabawa nie znudziła się na dłuższą metę. Co nie znaczy, że nie można przy Spacecom posiedzieć ładnych kilku godzin za jednym razem, zwłaszcza jeśli wciągniemy się w tryb misji, zaskakująco dobrze pomyślany i oferujący coraz ciekawsze wyzwania a jednocześnie uczący podstaw i zasad rządzących rozgrywką. Każde zadanie to kilkanaście lub nieco więcej minut i choć pierwsze są banalne i mają nas zaznajomić z grą, to kolejne są coraz trudniejsze i coraz bardziej przypominają strategiczne łamigłówki. Bardzo dobre łamigłówki, chciałbym zaznaczyć, zwłaszcza jeśli postanowimy zaliczyć nie tylko główny cel misji ale także te poboczne, które w późniejszych zadaniach stawiają przed nami nie lada wyzwania. I to wyzwania z gatunku tych, które chce się zaliczać dla własnej satysfakcji, a nie dlatego, że dostaniemy za to medal, punkty doświadczenia czy tam inny uśmiech kierownika. To właśnie tryb misji przekonał mnie do Spacecom i to już na przestrzeni pierwszej godziny czy dwóch. Pierwsze zadania zaliczałem na siłę, bo przecież muszę trochę pograć, żeby napisać tekst. Ale potem zaczęło się robić coraz lepiej, coraz ciekawiej i trudniej. I autentycznie nie mogłem się oderwać, główkując nad rozwiązaniami kolejnych zadań i od razu ciesząc się na niespodziankę, jaka czeka na mnie w misji następnej. Kto by pomyślał, nie? Misje. W strategii 4X. Niesłychane. A jednak.

Spacecom poza misjami ma też klasykę, czyli potyczki z kilkoma przeciwnikami na mapach różnej wielkości, przy czym tymi przeciwnikami mogą być także żywi ludzie siedzący z drugiej strony internetowego kabla. I choć jak na razie nie udało mi się w tej wczesnej wersji zagrać sieciowo z kimś, to sądząc po tym, jak wygląda zabawa z komputerem, tryb wieloosobowy będzie bardzo mocną stroną Spacecom. Przede wszystkim dlatego, że gra się tutaj tak szybko - podejrzewam, że nawet na największych mapach, tych sześcioosobowych, rozstrzygnięcia zapadną w ciągu godziny albo i jeszcze wcześniej nawet, co jest całkiem rozsądną propozycją dla gry sieciowej, prawda? Rozgrywka w czasie rzeczywistym nie pozwala na przestoje, co też gra na korzyść multiplayera, podobnie jak proste zasady, takie same dla wszystkich, nie pozwalające na uzyskanie jakiejś nieuczciwej przewagi przez żadną ze stron w żaden sposób. Nie będzie tutaj płaczu, że ktoś ma za silne jednostki albo że jakaś nacja ma przegiętą zdolność specjalną - bo wszyscy mają te same okręty kosmiczne a ras, frakcji i nacji nie ma tu w ogóle. Ty jesteś niebieski, ja pomarańczowy, a tamten zielony. Bijemy się. O wszechświat, a jakże.

Spacecom opiera się na strategicznych abstraktach i najbardziej ze wszystkich gier przypomina chyba szachy, choć działa na zupełnie innych zasadach oczywiście. Tak samo jak szachy jednak kreuje zaawansowaną, skomplikowaną rozgrywkę za pomocą kilku naprawdę prostych i zrozumiałych zasad, które wchodzą ze sobą w przeróżne zależności i interakcje, budując głębokie strategiczne doświadczenie, którego człowiek za Chiny Ludowe się nie spodziewa, gdy pierwszy raz patrzy na tę uproszczoną, umowną graficzkę.

GramTV przedstawia:

Kosmos w Spacecom podzielony jest na układy planetarne połączone liniami nadprzestrzennymi, które ograniczają swobodny ruch flot w galaktyce. Układy dzielą się na kilka rodzajów. Najważniejszy z nich to stolica, bo jego utrata oznacza koniec gry. Potem mamy układy-stocznie, w których możemy produkować floty, układy-fabryki produkujące podzespoły do konstrukcji okrętów i tym podobnych oraz układy remontowe, w których naprawiamy uszkodzone floty. I do tego mamy układy, które nie robią nic, ale mogą mieć znaczenie strategiczne ze względu na swoje położenie. Banał, czyż nie? No właśnie nie. Stocznia nie wyprodukuje okrętów, jeśli nie dostanie podzespołów z fabryk, a te przewożone są automatycznie frachtowcami, którym musimy oczyścić i zabezpieczyć drogę, żeby nie zostały przechwycone i zniszczone przez wroga. Nic nam nawet po setce stoczni, jak nie mają one z czego zmontować naszych flot. Cała zabawa więc polega na zabezpieczeniu swojej logistyki... oraz próbach przecięcia linii zaopatrzeniowych wroga, rzecz jasna. W ilu "dużych" strategiach 4X trzeba myśleć tymi kategoriami? W niewielu. A przecież to właśnie strategia w czystej formie, tutaj osiągniętej za pomocą banalnie prostych narzędzi.

Flot też mamy tylko kilka rodzajów. Jedne służą do walki z innymi flotami, drugie do desantów i zajmowania układów planetarnych a trzecie do ich dokumentnego niszczenia, tak by nikt nie mógł z nich już nigdy skorzystać. Nie ma żadnych statystyk prawie, nie ma projektowania okrętów, drzewek technologii i nic w tym stylu, poza opcją zdobywania doświadczenia przez zwycięskie floty, genialną w swej prostocie zresztą. I to wystarczy, żeby stworzyć całą sieć zależności taktycznych i strategicznych potrzebną do symulowania porządnej kosmicznej wojny. Szukanie równowagi między flotami uderzeniowymi a eskortą, wielkie operacje desantowe i inwazje, rajdy na tyły wroga i niszczenie jego najcenniejszych układów - jest tu wszystko. Wystarczą trzy rodzaje flot i już, strategia pełną gębą. Mnie samego to zaskoczyło, bo na początku byłem pewien, że takie uproszczenie, takie sprowadzenie problemu do najniższego mianownika doprowadzi do spłycenia rozgrywki. A tu proszę bardzo, wręcz przeciwnie, zamiast zubożenia rozgrywki Spacecom ją fantastycznie wzbogaca. Lekki szok. A na dodatek jeszcze to rozbuchane strategicznie maleństwo jest jeszcze naprawdę ładniutkie z tą swoją elegancką, minimalistyczną, funkcjonalną estetyką. I bardzo fajnie brzmiące, ambientowo i kosmicznie.

Spacecom jest, mówiąc krótko, świetny. Całkowicie mnie zaskoczył i, cholera, chyba nawet zauroczył swoją genialną prostotą. To, że jest to produkcja polska, to tylko dodatkowy plus - nawet gdyby nie była rodzima, to robiłaby naprawdę bardziej niż solidne wrażenie. Nie wiem, gdzie się uchowali ludzie, którzy Spacecom wymyślili, ale mam nadzieję, że przyjdzie ich stamtąd więcej i zrobią jeszcze coś fantastycznego. Już w tym momencie niepełna wersja Spacecom jest naprawdę bardzo grywalna i w świetny sposób łączy strategiczną głębię z prostotą zasad i szybką, dynamiczną rozgrywką. To naprawdę takie szachy w kosmosie trochę. Tyle, że można grać nawet w sześciu. I tak, Spacecom będzie też wydany na tablety i takie tam, bo idealnie do nich pasuje. I tam i tu, na PC, będzie pozycją obowiązkową, zwłaszcza dla fanów grania strategicznego i wieloosobowego.

Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
23/07/2014 13:17

Dnia 23.07.2014 o 11:47, RazzedEdge napisał:

A wystarczyło rzucić okiem na info na ich stronie na fb, że wersja polska będzie w dniu premiery już w grze. Lepiej lamentować w komentarzach...

Przepraszam. Na drugi raz wystosuje petycje z zapytaniem do wszystkich uzytkownikow forum, czy aby moj komentarz to nie lament.

RazzedEdge
Gramowicz
23/07/2014 11:47

> > Jak dla mnie to żyjemy w takich czasach, że już naprawdę każdy powinien starać się> o> > ogarnięcie tego języka i nie narzekać później na takie bzdury.>> Bzdura jest akurat brak polonizacji w polskiej grze.> I ogarnianie jezyka po prostu nie ma tutaj nic do rzeczy, duzo fajniej mi sie gra, kiedy> nie musze na biezaco tlumaczyc w glowie wszystko co czytam.>A wystarczyło rzucić okiem na info na ich stronie na fb, że wersja polska będzie w dniu premiery już w grze. Lepiej lamentować w komentarzach...

KeyserSoze
Gramowicz
Autor
21/07/2014 18:15
Dnia 21.07.2014 o 15:44, Morgul napisał:

Jestem w szoku jak łatwo wady gry można opisać jako zalety. :)

Szachy to wyjątkowo kiepska gra. Plansza jest mało zróżnicowana a brak rozwoju technologicznego i upgrade''owania jednostek sprawia, że szybko się nudzi. Obie strony konfliktu są takie same, co jeszcze pogłębia wrażenie nijakości. Nie graj w szachy, to straszna nędza.A tak w ogóle to o jakich wadach mówiłeś?




Trwa Wczytywanie