The Dark Eye: Demonicon - recenzja

The Dark Eye: Demonicon, czyli budżetowo, ale całkiem znośnie.

The Dark Eye: Demonicon - recenzja

Na wstępie przyznam, że po wcześniejszym zapoznaniu się z zaprezentowanymi jakiś czas temu przez twórców fragmentami rozgrywki nie spodziewałem się po The Dark Eye: Demonicon zbyt wiele. Mało tego, spodziewałem się, że będzie to wykonana na siłę, tylko po to, by popłynąć przez chwilę na fali, nędzna podróbka rodzimego Wiedźmina. Jednak, choć grze wiele brakuje do doskonałości, a niski budżet widać na każdym kroku, całość okazała się całkiem strawna. Ba, chwilami nawet intrygująca i wciągająca.

Zacznijmy jednak od podstaw. Gry komputerowe oparte na świecie papierowego systemu RPG The Dark Eye (niemal nieznanego w Polsce, a szalenie popularnego w Niemczech), są dobrze znane fanom gatunku w naszym kraju, choćby dzięki serii Drakensang, czy leciwym Realms of Arkania. Dlatego pierwszym szokiem może być dla nich formuła rozgrywki w Demoniconie. Zamiast klasycznego, drużynowego stylu zabawy i ścisłego oparcia zasad na mechanice papierowego systemu, mamy tutaj do czynienia z uproszczonym systemem rozwoju i - co chyba najważniejsze - zręcznościową walką, mogącą kojarzyć się nieco ze wspominanym już Wiesławem.

Początek absolutnie nie zachęca do zabawy. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że twórcy zrobili wszystko, by zniechęcić nas do dalszej gry. Rozgrywkę rozpoczynamy bowiem od wyjątkowo nudnej i kiepsko zrealizowanej rozmowy z naszą rodziną, po czym wyruszamy do równie nudnej i nijakiej jaskini. Przyznam szczerze, że zacząłem w tym momencie żałować, ze zdecydowałem się na recenzowanie tej produkcji. Na szczęście niedługo potem trafiłem wraz z głównym bohaterem, Caironem, do miasta, gdzie nasz heros zyskał wreszcie odrobinę swobody. Tak na marginesie, nie wiem, co Niemcy mają z twarzami głównych bohaterów w swoich grach. Zawsze wyglądają, jak bite z tej samej sztancy.

Jak już zapewne się domyślacie, nie mamy w Demoniconie możliwości wyboru bohatera, ani też żadnego wpływu na jego wygląd. Na szczęście problem ten dość szybko przestaje nam przeszkadzać, gdyż fabuła - choć główny wątek rozwija się początkowo bardzo ślamazarnie - z czasem okazuje się być intrygująca i wciągająca. Wszystko związane jest z tajemniczą przeszłością naszego herosa o twarzy parobka, a sieć wzajemnych powiązań między najważniejszymi postaciami dramatu mogłaby zawstydzić niejednego scenarzystę brazylijskich telenowel. Co więcej, poszczególne elementy układanki odsłaniane są przed nami ze sporym wyczuciem, nie brakuje też kilku zwrotów akcji.

Oczywiście sporo tu konceptów i wątków, które doskonale znamy z innych gier, czy literatury fantasy, jednak nie można odmówić scenarzystom pomysłowości. Nie tyle bowiem kopiują oklepane wzorce, co całkiem sprawnie żonglują różnorodnymi kalkami. Najlepszym tego przykładem może być choćby pojawiający się w grze motyw zombie. Nie chcę tutaj oczywiście spoilerować, ale tak oklepany zdałoby się koncept wykorzystano tu w oryginalny sposób, a nawet z odrobiną przewrotności. I tak oto po raz kolejny twórcy scenariusza do budżetowej produkcji zakasowali pomysłami przynajmniej połowę swoich kolegów z wielkich studiów.

Zapatrzenie twórców Demoniconu w Wiedźmina widać także na innej płaszczyźnie. Podczas gry przyjdzie nam bowiem dokonać kilku mniej lub bardziej ważnych wyborów. Co najistotniejsze, wszystkie one będą niemal wzorcowymi przykładami wyboru "mniejszego zła". Choć są to zazwyczaj "fabularnie interaktywne elementy tła", to zdarza się również, że w kilku przypadkach potrafią wpłynąć na otoczkę głównego wątku fabularnego. Co cieszy jeszcze bardziej, konsekwencji tychże wyborów zawsze w jakiś sposób doświadczymy; czy to w formie podziękowań od anonimowego mieszkańca, czy też mając przez dłuższy czas na karku jedną z lokalnych frakcji.

System dialogów może początkowo wywołać u "miłośników" ostatnich gier BioWare nerwowe skurcze. Na szczęście podobieństwa ograniczają się jedynie do formy; "treść" jest o wiele lepsza. Po pierwsze nie ma tutaj oznaczenia jakichkolwiek wyborów, czy opcji dialogowych znaczkami dla półanalfabetów. Po drugie, choć zabawę zacząłem sarkając na prosty system rozwoju postaci, bardzo szybko przeprosiłem twórców za swoją ignorancję. Nie dość bowiem, że w grze nastawionej na dynamiczną walkę przewidzieli umiejętność prowadzenia konwersacji, to w ramach bonusu dorzucili do tego "znajomość legend", co niejednokrotnie dodatkowo rozbudowuje opcje rozmów.

Same dialogi prezentują natomiast bardzo nierówny poziom. Mamy tutaj pełny przekrój, począwszy od drętwych i nudnych tyrad, a skończywszy na kilku błyskotliwych ripostach. Zupełnie jak w życiu. Nie ukrywam jednak, że bardzo podoba mi się poruszana przez twórców tematyka. Może nie są to wątki na miarę jakiegoś przeglądu filmów artystycznych, jednak w opowieść udanie wpleciono wiele tematów dotyczących życia społecznego, religii, czy stosunków międzyludzkich. Zresztą na tym ostatnim polu ekipa odpowiedzialna za Demonicon posunęła się - choć nieco przewrotnie - ale zdecydowanie dalej, niż ich koledzy z BioWare. A za patent z tworzeniem przykazań pomysłodawca otrzymuje ode mnie osobistą nagrodę.

System zadań jest klasyczny, podobnie ich cele; rzadko zdarza się jakieś odstępstwo od gatunkowych standardów, choć widać, że starano się unikać zadań typu "przynieś dziesięć szczurzych ogonów w grubej panierce". Plusem jest to, że nawet te najbardziej banalne mają zazwyczaj jakąś - niekiedy intrygującą - otoczkę fabularną. Często też wykonanie zadania może się wiązać z podjęciem na jego końcu (rzadziej w trakcie) decyzji, która zazwyczaj znajdzie jakieś odzwierciedlenie w otaczającej nas rzeczywistości. Miłym akcentem są też zdarzające się sporadycznie, niezbyt trudne, ale skutecznie urozmaicające rozgrywkę zagadki logiczne.

Wspomniany nieco wcześniej system rozwoju postaci opiera się na kilku filarach. Pierwszy, to główne statystyki, z których tak naprawdę warto rozwijać jedynie walkę bronią. Drugi stanowią umiejętności i właśnie tutaj warto przede wszystkim wrzucać zdobywane w pocie oraz znoju punkty doświadczenia. Trzecim są "magiczne" zdolności wynikające z Daru bohatera, z których absolutnie najważniejszą jest umiejętność zamrażania przeciwników. Co ciekawe, mimo pozornej prostoty system ten nie jest wcale prostacki. Mamy tu bowiem całkiem mocno rozbudowaną sieć powiązań między współczynnikami, co po dodaniu kilku wspomnianych warstw rozwoju sprawia, że inwestowanie zdobytych "ikspeków" wymaga często chwili namysłu.

GramTV przedstawia:

Dość istotnym elementem rozgrywki w Demoniconie jest oczywiście walka. Tutaj trafiamy na ten sam problem, który towarzyszy choćby wszystkim grom Cyanide - koncepcja jest fajna, ale wykonanie leży. Tym razem twórcy wyraźnie wzorowali się na drugim Wiedźminie, stawiając na dynamiczne potyczki w czasie rzeczywistym. Skopiowano niemal wszystkie elementy z polskiej gry: kluczową rolę uników, rzucanie czarów (znaki), czy używanie samodzielnie ważonych mikstur (wiedźmińskie dekokty). Teoretycznie mamy więc do czynienia z potencjalnym przepisem na sukces.

Sukcesu jednak nie ma, w zamian otrzymujemy częsty płacz i zgrzytanie zębów. Pominę tu nawet drobniejsze kwestie techniczne, takie jak rażące przeskoki między animacjami ruchów. Głównym problemem jest bowiem totalnie nieprecyzyjne, toporne sterowanie, całkowicie psujące radość z rozgrywki. Dodatkowo widać wyraźnie, że było tworzone ewidentnie pod gamepada i w najprostszy sposób zostało "przełożone" na mysz oraz klawiaturę, co wybitnie pogarsza komfort rozgrywki przy zastosowaniu tych kontrolerów. Nic więc dziwnego, że gdy już otrzaskamy się z obsługą, zadziwi nas bardzo niski poziom trudności potyczek. Najwyraźniej twórcy doskonale zdawali sobie sprawę ze słabości systemu i celowo obniżyli poziom wyzwań, by nie frustrować dodatkowo graczy.

Wizualnie nie jest najgorzej, choć od razu widać, że mamy tu do czynienia z końcem tabeli trzeciej ligi. Całkiem przyzwoicie prezentuje się większość obszarów, które przyjdzie nam zwiedzać. Czy to przedmieścia, czy dzikie tereny, czy co bardziej monumentalne wnętrza, wszystko to nie odpycha nas od monitora, jeśli weźmiemy poprawkę na budżet. Gorzej już niestety z modelami postaci, a szczególnie ich twarzami, niemal całkowicie pozbawionymi mimiki. Jest to szczególnie widoczne i bolesne podczas całkiem sporej liczby rozmów, których aranżacja również nie zachwyca. Ot, stoi kilka postaci, czasem zmieni się kamera (niekiedy chyba losowo, bo potrafi "wpaść" w jakiś obiekt), bardzo rzadko mamy jakąś urozmaicającą scenę animację.

Przebolałbym to jakoś, gdyby nie fakt, że Demonicon nie jest przy tym grą ani stabilną, ani dobrze zoptymalizowaną. Wywalanie do pulpitu po 2-3 godzinach zabawy było standardem, czasami zdarzało się też w mniejszych odstępach czasu. Biorąc pod uwagę, ze w grze zastosowano system automatycznego zapisu, potrafiło to być podwójnie frustrujące. Nie mogę się natomiast nadziwić, jakim cudem gra z taką grafiką w niektórych obszarach potrafiła wygenerować jedynie 25-30 klatek na moim kompie z i7, 12 GB RAM-u i GTX580. Ekipa Noumena Studios pobiła tym samym Lariana w moim prywatnym rankingu na najbardziej nieogarniające silników 3D studio.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie, to pozytywnie zaskoczyła mnie muzyka. Co prawda główny wątek brzmi, jak posklejany z fragmentów ścieżki dźwiękowej z Władcy Pierścieni i Gladiatora, ale już w samej grze mamy kilka naprawdę klimatycznych, ambientowych motywów, nieźle pasujących do zwiedzanych obszarów. Znacznie gorzej wypada natomiast angielski dubbing. Choć mamy tu kilka nieźle zagranych ról (choćby mój ulubiony, przesadnie teatralny, ale przez to paradoksalnie bardziej wiarygodny mag), to jednak większość postaci, łącznie z głównym bohaterem, duka swoje kwestie równie przekonująco, co mistrzowie kuchni w telewizyjnych reklamach.

Zresztą i tak uważam, że miałem szczęście. Spuszczę już nawet zasłonę milczenia na fakt, że uruchomienie gry wymaga rejestracji w systemie firmy Kalypso. Moda taka jest, każdy musi mieć własny launcher. Nawet ci mniejsi. Ale dlaczego po jej odpaleniu okazało się, że zainstalowała mi się - przez Steam oczywiście - wersja niemieckojęzyczna? Przez chwilę bałem się, że czeka mnie po raz pierwszy od lat kolejna rozgrywka ze słownikiem w ręku, bo w opcjach wewnętrznych gry zmiany języka nie zauważyłem. Na szczęście udało się to zrobić z poziomu Steam i już po kilku chwilach rozpoznałem poszczególne opcje menu startowego. Nie dało się tak od razu?

The Dark Eye: Demonicon nie zachwycił mnie, ale też nie jest grą do końca złą. Ma naprawdę ciekawą linię fabularną, w którą wpleciono kilka niebanalnych pomysłów i tematów, a chwilami świetnie bawi się konwencjami. Nawet prosty system rozwoju postaci okazuje się być głębszy i lepiej przemyślany, niż można początkowo sądzić. Niestety te dobre wrażenia psuje przede wszystkim nieudana implementacja "inspirowanego Wiesławem" systemu walki, który nawet po perfekcyjnym opanowaniu wszelakich zasad potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Do tego dochodzi cały szereg różnorodnych problemów technicznych z niestabilnością i słabą optymalizacją na czele.

Jednak gdy stanieje lub pojawi się w Polsce w rozsądnej cenie, warto się tym tytułem zainteresować. Bo to fajna gra jest. Tylko taka niedorobiona.

Kup cyfrową wersję The Dark Eye: Demonicon w sklepie gram.pl

6,0
Niełatwo jest zostać drugim Wiedźminem
Plusy
  • Całkiem intrygująca i nieźle poprowadzona fabuła
  • poruszanie ciekawych tematów i zabawa konwencjami
  • niejednoznaczne wybory
  • prosty, ale satysfakcjonujący system rozwoju
Minusy
  • Niedopracowany system walki z niewygodną obsługą
  • kiepski dubbing
  • niestabilność i kiepska optymalizacja kodu
  • masa innych niedoróbek technicznych
Komentarze
15
Usunięty
Usunięty
04/12/2013 15:26

A "nagrody" od Moderatora ktoś chce? Bo jestem w stanie kilka przyznać. Więc proszę się uspokoić.

Usunięty
Usunięty
04/12/2013 12:58

Niedopracowany system walki z niewygodną obsługąCóż, podobnie było w Grze o Tron, widać nie można wymagać zbyt wiele od cRPG z budżetem nieporównywalnie mniejszym do gigantów na rynku. Być może sprawdzę, skoro fabuła jest tego warta ;)

Usunięty
Usunięty
04/12/2013 12:22

Niektórzy po prostu lubią marnować swój czas. Pozwól im na to.




Trwa Wczytywanie