Filary Indie: Anna Anthropy - królowa gier niezależnych

Bartłomiej Nagórski
2013/05/19 18:11

W jej grach znajdziecie lesbijki, wątki BDSM i wielkie, kolorowe piksele. Oto Anna Anthropy, adwokatka osób transseksualnych i wszelkiego rodzaju mniejszości.

Filary Indie: Anna Anthropy - królowa gier niezależnych

Anna Anthropy, znana także pod pseudonimem Auntie Pixelantie (co na polski można by przełożyć jako Ciotka Pikselotka), jest osobą o wielu twarzach. Urodzona jako mężczyzna, obecnie jest kobietą. Z jednej strony jest zapalonym graczem, z drugiej - autorką gier. Najpierw stwierdza, że jej kryterium jakości gry to ile występuje w niej lesbijek, by później stworzyć zaangażowaną politycznie grę dla ruchu Occupy Wall Street. Choć nie ukończyła rozpoczętych studiów growych, jest prominentną osobą w społeczności twórców gier niezależnych. Tytuły jej autorstwa to najczęściej relatywnie proste konstrukcje, natomiast ich tematyka obraca się wokół kwestii praktycznie nieobecnych w grach, także niezależnych, jak BDSM czy transseksualizm. Być może dlatego właśnie pisały o nich najbardziej renomowane portale, jak The Escapist, Rock, Paper, Shotgun czy The Penny Arcade Report.

Większość gier Anny Anthropy, to przeróbki klasyków, wyglądem i warstwą rozgrywki odwołujące się do ery ośmio- i szesnastobitowej, z dołożoną dodatkową warstwą dwuznaczności. Ot, choćby Mighty Jill Off, jedna z pierwszych produkcji Anny z 2008 roku: zwyczajna platformówka, charakteryzująca się prostą oprawą audiowizualną i piekielnym poziomem trudności. Z drugiej strony bohaterką jest pulchna lesbijka w stroju rodem z praktyk BDSM, którą piękna królowa strąciła z wieży za polizanie jej butów bez pozwolenia. Do tego tytuł, który jest dwuznaczną grą słów, nieprzetłumaczalną na polski. Miesza on nazwę starutkiej gry Might Bomb Jack z której zaczerpnięto model sterowania, ze slangowym sformułowaniem "jack off", oznaczającym masturbację, dodatkowo podmieniając Jack na Jill (a warto wiedzieć, że są to bohaterowie z angielskiego wierszyka z XVIII wieku, zaś obecnie zwrot ten funkcjonuje jak odpowiednik polskiego "chłopczyk i dziewczynka"). Wątek sado-maso wydaje się tu całkiem na miejscu - w końcu trudne retro-platformówki zawierają element masochizmu. Nie dziwi zatem fakt, że Jill wystąpiła w Super Meat Boy Edmunda McMillena jako jedna z ukrytych postaci.

Weźmy teraz Lesbian Spider-Queens From Mars, zrobioną przez Anthropy dla portalu Adult Swim. Jest to flaszówka w stylistyce retro, która spowoduje łzy nostalgii u każdego fana oldskulowych klimatów: ograniczona paleta kolorów, niska rozdzielczość i duże piksele (pseudnonim artystyczny zobowiązuje!), piskające dźwięki przeplatane okazjonalnymi samplami mowy. Oprawa Lesbian Spider-Queens From Mars przywodzi na myśl Diggera i gry na wczesne PC, mniej więcej z epoki XT i CGA, zaś mechanika jest wariacją na temat Wizard of Wor z małego Atari. Fabuła prezentowana w króciutkich przerywnikach ponownie zawiera podteksty sado-maso: pajęcza królowa łapie zbiegłych niewolników, wiążąc ich swoim "promieniem krępującym" (ahem). Warto zaznaczyć, że w odróżnieniu od Mighty Jill Off i wielu starych gier, w Lesbian Spider-Queens From Mars gra się bardzo przyjemnie. Początkowo prosta rozgrywka szybko nabiera tempa, osiągając poziom trudności zbliżony do dawnych hitów.

Anna Anthropy jest też autorką wielu tekstowych przygodówek i wielką entuzjastką programu Twine, służącego do ich tworzenia. Dwa przykłady takich gier, to nosząca wdzięczny tytuł Encyclopedia Fuckme and the Case of the Vanishing Entree (według schematu nazw powieści kryminalnych "Imię Nazwisko i przypadek Ciekawej Sprawy Do Rozwiązania"), w której mieszają się wątki BDSM, erotyczne opisy i wątek kanibalizmu, a także The Hunt For Gay Planet, czyli historyjka o poszukiwaniu planety przyjaznej lesbijkom.

No dobrze, ale czy cała growa twórczość Anthropy to tylko frywolne wygłupy z wtrętami BDSM i lesbijskimi? W żadnym razie, po prostu wśród mnóstwa produkcji których autorką jest Anna, te były najgłośniejsze - co nie dziwi, zważywszy że kontrowersyjna tematyka bardziej przykuwa uwagę. Wśród jej gier znajdziemy zatem również tytuły pozbawione podtekstów seksualnych, jak choćby piekielnie trudną zręcznościówkę When Pigs Fly z latającą świnką w roli głównej, czy >Redder, która przypomina Knytt Stories skrzyżowane z VVVVVV. Najnowszą grą Anthropy jest Triad. Jej tytuł nie oznacza chińskiej organizacji przestępczej, tylko trójkąt, i to nie w sensie figury geometrycznej, a związku między trzema osobami. W grze układamy na łóżku trójkę ludzi niesprecyzowanej płci - myliłby się jednak ten, kto uznałby, że chodzi tu o jakieś erotyczne wygibasy. Po prostu kiedyś trzeba się wyspać, a nie jest łatwo zmieścić w jednym łożu trzy osoby, z których jedna chrapie, druga się rozpycha, a trzecia turla (do tego dochodzi jeszcze kot). Zdarzają się też rzeczy nieco bardziej serio, o których dalej.

GramTV przedstawia:

Najpoważniejszą chyba grą jaką do tej pory stworzyła Anna Anthropy jest Dys4ia. Jej tytuł to fonetyczny zapis słowa dysforia, które oznacza przeciwieństwo euforii: fatalne, depresyjne samopoczucie, kiedy to cały świat człowieka drażni, boli i zasmuca. Dys4ia jest próbą opowiedzenia o procesie zmiany płci przez pryzmat gry komputerowej - Anna przechodziła terapię hormonalną i, jak można wnioskować z tytułu, nie czuła się wtedy najlepiej. Ta krótka gra flaszowa mówi o rzeczach, o których ludzie, którzy mieli szczęście urodzić się z psychiką pasującą do płci, nie mają zielonego pojęcia. W uproszczonej i symbolicznej oprawie graficznej (tym razem pasującej do wczesnej ery ośmiobitowej) pokazuje bolączki okresu przemiany za pomocą metafor, które zna każdy gracz: niedopasowane klocki, labirynty, mury nie do przejścia, atakujące pikselowe stworki. Na przekór trudnej tematyce, Dys4ia cieszyła się dużą popularnością: w samym tylko dniu premiery zagrano w nią 50.000 razy.

Innym ambitniejszym tytułem stworzonym przez Annę Anthropy jest Keep Me Occupied, gra, która powstała na potrzeby odbywającego się w Oakland marszu ruchu Occupy Wall Street. Dwójka graczy kieruje ludzikami wspinającymi się po wieży. Po drodze jest mnóstwo śluz, które wymagają, by jeden z nich stanął na przycisku, by otworzyć drogę drugiemu. Samemu nie da się nigdzie dojść - tylko współpracując gracze mogą osiągnąć sukces. Po 60 sekundach gra się kończy, a oba ludziki zostają przeniesione do ostatniego przełącznika. Odtąd dana śluza pozostaje otwarta dla kolejnych graczy, którzy wspinając się będą mijać parę poprzedników. Chodzi o przekazanie idei ruchu społecznego, gdzie każdy uczestnik przyczynia się do ogólnego sukcesu wszystkich - mówi Anna. - Ktoś kto nie jest zbyt dobrym graczem dojdzie tylko do jednego z pierwszych przycisków, ale zostanie przy nim i będzie go trzymał i pomagał wszystkim następnym graczom, w ten sposób wnosząc coś znaczącego. Komputer z Keep Me Occupied opakowano w obudowę, wyglądającą jak automat na monety, a całość nazwano OAK-U-TRON 201X (mieszając w tytule nazwę miasta Oakland i nawiązanie do Mega Mana) i obwożono na wózku w trakcie marszów protestujących. Gra cieszyła się dużą popularnością.

Jak widać, w swojej twórczości Anna Anthropy nie boi się również poważniejszych tematów. Poza grami, jest też autorką dwóch książek. Pierwsza z nich nosi długaśny tytuł Rise of the Videogame Zinesters: How Freaks, Normals, Amateurs, Artists, Dreamers, Drop-outs, Queers, Housewives, and People Like You Are Taking Back an Art Form, co wolnym tłumaczeniu przekłada się na Powstanie Chałupniczych Twórców Gier: Jak Dziwacy, Normalsi, Amatorzy, Artyści, Marzyciele, Wyrzutki, Queer, Kury Domowe i Ludzie Tacy Jak Ty Odzyskują Formę Sztuki. Anthropy pisze w niej o tym jak dostępność narzędzi i łatwość tworzenia gier dała przepustkę do świata gier wideo wszystkim tym, którzy dawniej nie mieliby do niego wstępu. Znajdziemy tam też jej filozofię twórczą, według której wartość gier nie wiąże się wyłącznie z ich poziomem technicznym czy artystycznym, ale raczej z ich tematyką, świeżością czy nową perspektywą jaką mogą zaoferować. Przykładowo, Anna Anthropy uważa że o osobach transseksualnych powinny mówić przede wszystkim one same. Zauważa, że choć postaci takie jak Poison z Final Fight i Erica Anderson z Catherine nie powielają zwyczajowych stereotypów dotyczących transseksualnych kobiet, to jednak ich autorami są mężczyźni. Nie widzę siebie w tych bohaterkach - mówi Anna. - Nie mogę się w nie wczuć. To nie to samo co postaci trans napisane przez osoby trans na podstawie ich własnego doświadczenia i nie wnosi to perspektywy trans do świata gier, w którym bardzo jej brakuje. Więcej informacji o tym tytule znajdziecie w recenzji Pawła Schreibera na Jawnych Snach.

Dla równowagi druga książka Anny, zatytułowana "Star Wench - Choose Your Own Death" (co na polski można przetłumaczyć jako "Kosmiczna Zdzira - Wybierz Swą Własną Śmierć") jest raczej bliższa klimatom jej lżejszych produkcji growych. Jest to tzw. "paragrafówka", to znaczy coś podobnego do popularnych w latach dziewięćdziesiątych książeczek z cyklu "Wehikuł Czasu". Stanowi to literacki odpowiednik tekstowych przygodówek, jakie Anthropy tworzy w Twine. Sugeruje to zresztą okładka, przypominająca grafiki z pudełek gier komputerowych na ośmiobitowce.

Anna Anthropy jednych zachwyca, innych drażni. Nie musicie jej lubić, nie musicie zgadzać się z jej poglądami, ale nie sposób zaprzeczyć, że swoją obecnością i grami wprowadza powiew świeżości do zdominowanego przez heteroseksualnych mężczyzn growego światka. Zapewne właśnie dlatego jest znaczącą osobą w świecie gier niezależnych, często zapraszaną na prelekcje i do paneli sędziowskich. Podobnie jak posłanka Grodzka w polskim sejmie przypomina o istnieniu osób transeksualnych i oswaja ludzi z odmiennością. Twórczość Anthropy prowokuje, ale tym samym budzi pewien ferment, dzięki czemu niektórzy gracze może choć przez chwilę zastanowią się nad kwestiami, jakie normalnie nie zaprzątają ich umysłów.

Komentarze
55
Usunięty
Usunięty
21/05/2013 13:52
Dnia 21.05.2013 o 13:43, oksygen napisał:

Missingują pointa w swojej krytyce, bo nie wiedzą na przykład czym jest felieton. A potem mają pretensje do autora, że takowy popełnił.

Autor ex cathedra wykłada, że trzeba oswajać z odmiennością.A komentujący dają wyraz temu, że mają odmienność gdzieś.Zastanów się, może to ty nie rozumiesz natury komentarzy?Jeżeli zaś chodzi o mój zarzut, to różni się on od innych w tym temacie, ale to już powtórzyłem chyba z dziesięć razy. Niestety autor tego nie chce dostrzec, bo jest mu to niewygodne.

Dnia 21.05.2013 o 13:43, oksygen napisał:

co mi Pan zrobisz?

Nic. Co mnie obchodzi, co cię przekonuje i w co sobie wierzysz?Ja nie jestem mniejszością seksualną i nie jest mi do szczęścia potrzebne przekonanie, że wszyscy się ze mną zgadzają i mnie akceptują.

Dnia 21.05.2013 o 13:43, oksygen napisał:

Bo?

Może dlatego, że jest to odczłowieczanie rozmówcy?Takie zabiegi (w sensie odczłowieczania człowieka w ogóle, a nie rozmówcy) były dość popularne np. w słynnych materiałach Kroniki Filmowej.Ciekawe jakby został odebrany taki tekst z mojej strony:"Autor kwili o afirmację mniejszości"

Usunięty
Usunięty
21/05/2013 13:49
Dnia 21.05.2013 o 13:43, oksygen napisał:

Missingują pointa w swojej krytyce, bo nie wiedzą na przykład czym jest felieton. A potem mają pretensje do autora, że takowy popełnił.

No jak nic Kormacze

Usunięty
Usunięty
21/05/2013 13:43

Missingują pointa w swojej krytyce, bo nie wiedzą na przykład czym jest felieton. A potem mają pretensje do autora, że takowy popełnił.

Dnia 21.05.2013 o 13:30, Zajanski napisał:

Osoba, która używa wobec swoich przeciwników określeń takich jak "kwękają" nie powinna się zabierać za pisanie czegokolwiek, włączając w to wydrapywanie swoich inicjałów na ławkach.

Bo?Mnie argumenty Bartka przekonują jak najbardziej i wydają się sensowne. W przeciwieństwie do odpowiedzi interlokutorów i co mi Pan zrobisz?Zmierzam do tego, że mamy najwyraźniej odmienną optykę i poglądy, i raczej nie spotkamy się w pół drogi. I na tym należałoby chyba zakończyć tę wymianę zdań.Autor i ja to zupełnie obce osoby. Po prostu artykuł mi się spodobał, nie spodobały mi się, natomiast, komentarze pod nim.




Trwa Wczytywanie