LEGO Władca Pierścieni - recenzja

Grzegorz Bonter
2012/11/26 18:15

Przez ostatnie lata studio Traveller's Tale nie zawodziło - konsekwentnie wypuszczali gry oparte na kultowych postaciach i markach. Niezależnie czy to był Batman, Indiana Jones czy Gwiezdne Wojny, wirtualne klocki po prostu dawały radę. Trudno więc się spodziewać, żeby takie IP jak Władca Pierścieni zostało potraktowane w odmienny sposób. Ale zobaczmy, może coś jednak zepsuto tym razem?

LEGO Władca Pierścieni - recenzja

Może zacznę od zastrzeżenia, że tytuł tej gry powinien tak naprawdę brzmieć LEGO Lord of the Rings: The Movie: The Video Game. Gierka jest w stu procentach oparta na filmie i nie ma co tutaj liczyć na jakieś poprawki albo doklejanie pominiętych przez Petera Jacksona fragmentów historii. Co prawda jednak Toma Bombadila spotykamy w grze, chociaż zamieszkuje on teren raczej trochę zbyt blisko Hobbitonu.

Ogólnie LEGO Władca Pierścieni ma dość ciekawą budowę - cała akcja każdego z filmów rozgrywa się na jednej wielkiej mapie. Główne lokacje, które są dużymi placami-piaskownicami, zostały połączone korytarzami. Dzięki temu nie ma problemu, aby wrócić się z Rivendell czy spod wejścia do Morii aż do samego Hobbitonu i znowu odpalić fajerwerki na imprezie urodzinowej Bilba. Dzięki temu rozszerzeniu świata, studio Travelers Tale mogło zrealizować ten tytuł zgodnie z kanonem gier fantasy, czyli bardziej w stylu RPG-ów.

W LEGO Władca Pierścienia ukończenie wydarzenia fabularnego nie oznacza, że już wszystko zrobiliśmy w danej strefie. Co to to nie. Nie dość, że wokół jest pełno punktów do zgarnięcia, to po całej okolicy porozrzucano specjalne miejsca, gdzie konieczne jest wykorzystanie konkretnej umiejętności lub postaci. Na papierze brzmi to świetnie - nareszcie gra, gdzie warto będzie się cofnąć na początek i przechodzić to samo drugi albo piętnasty raz! W efekcie w trakcie pierwszego przejścia gry, gdzie nie mamy dostępu do tych konkretnych postaci i przedmiotów, widzimy wokół te wszystkie sekrety, ale jedyne co możemy z nimi zrobić, to spojrzeć smutno w ich kierunku i iść dalej. Trochę to frustruje, bo nagroda jest na wyciągnięcie ręki, ale gdy sięgamy po nią, twórcy chlastają nas po łapach stwierdzając, że jeszcze nie czas.

Oczywiście naszym celem głównym jest wrzucenie zaczarowanego pierścienia wgłąb góry przeznaczenia (podpuszczam was z tym "zaczarowanym pierścieniem" - nie myjcie mi głowy w komentarzach). Niemniej oprócz tego po drodze mieszkańcy mijanych przez nas osad dorzucają nam dodatkowe zadanie, za które nagrodą są mithrilowe klocki. Twórcy gry nie szczędzili sobie tutaj poczucia humoru. O ile pierwsze questy jeszcze są w miarę rozsądne - w końcu każdemu może się zdarzyć zgubić pióro w lesie, tak z czasem idą one coraz bardziej w absurd. Przykładem niech będzie misja polegająca na zrobieniu mithrilowego cylindra jako zamiennika dla kapelusza, który przez nierozgarniętą żonkę skurczył w praniu...

GramTV przedstawia:

Skoro jesteśmy przy humorze, to LEGO Władca Pierścieni nie odbiega pod tym względem od reszty odsłon serii. Przerywniki filmowe oglądane przez gracza są nie tylko pocięte względem filmu, ale również przerobione. Taka na przykład scena w Hobbitonie po zniknięciu Bilba - pierścień ujawnia elficki napis nie w ogniu, ale po wyjęciu z kubka herbaty, do którego upuścił go fajtłapowaty Frodo. Z kolei Sam nie zostaje wyciągnięty za fraki z ogrodu, tylko spada przez komin. Oczywiście idealną ścieżką byłaby książka, film, gra, ale w tym przypadku obejrzenie filmu naprawdę ma sens - tylko wtedy gagi robią się dwa razy zabawniejsze, bo w pamięci możemy skontrastować je z patosem filmu (chociażby śmierci Boromira, który raczej nie zginął od pewnego owocu...).

Za co można złożyć gratulacje Traveller's Tale, to jak dobrze udało im się rozdzielić umiejętności dla członków orszaku pierścienia. No dobra, można ponarzekać na Merry'ego i Pippina, bo są oni traktowani trochę po macoszemu, ale z drugiej strony, to te postacie są właśnie bezużytecznymi lekkoduchami. Legolas najwyżej skacze, Sam ma łopatkę do sadzenia roślin, a na dodatek czasami konieczne jest rzucenie krasnalem albo przez zaspę albo w ścianę. Oczywiście w miarę postępu w grze współpraca pomiędzy postaciami jest coraz bardziej skomplikowana. Gollum wspina się i zrzuca kawałki drewna, Sam rozpala z nich ogień pod roślinami po to, aby Frodo mógł wejść ze świecącą fiolką do pieczary.

W zasadzie jedynym zarzutem, jaki mogę postawić tej bandzie panoszącej się za naszymi plecami to ich... głupota. W grze śmierć jest pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia - ot tracisz ileś tam tysięcy punktów, ale nawet jak opustoszysz konto, to nadal możesz się wskrzeszać. Sęk w tym, że nie raz przyłapałem Gimliego czy Sama na usilnym próbowaniu dojścia do kierowanej przeze mnie postaci, co kończyło się ich bezmyślnym upadkiem w przepaść. Jeszcze okej, gdyby zdarzyło się to raz, ale czasami po odnowieniu się, dalej parli jak osły przed siebie. W tym czasie oczywiście kolejne punkty uciekają z konta. Trochę to nie fajne względem gracza.

Jeżeli chodzi o wrażenia graficzne, to nie można narzekać. Rivendel czy Hobbiton są po prostu piękne i dołożenie filtra (co prawda moim zdaniem odrobinę przesadzonego) rozmazującego dół i górę ekranu sprawia, że ma się wrażenie patrzenia na makietę z prawdziwymi klockami. Ciężko mi będzie również nie przykleić słoneczka na lodówce Traveller's Tale za warstwę dźwiękową wyciągniętą prosto z ekranizacji powieści Tolkiena. Wszystkie postacie mają głosy aktorów, co tylko pogłębia wczucie się w efekt interaktywnego filmu.

Kończąc ten wywód, LEGO Władca Pierścieni to podniesienie poprzeczki dla studia Traveller's Tale. Gierka została zrobiona z prawdziwą pasją do świata Tolkiena i chociaż usunięto z niej mroczne fragmenty oryginalnej fabuły, to w zamian wpompowano tyle humoru i uroku, że tej gry nie da się nie lubić. Dodanie aspektów RPG z misjami pobocznymi i przedmiotami, rozbudowanie świata o bazylion znajdziek i minigierek oraz postawienie na strukturę jednej wielkiej mapy można tylko chwalić. Gdyby tylko sztuczna inteligencja nie była tak tępa i te mithrillowe klocki tak nie kusiły, to byłaby 10-tka. Zamiast tego daję 9/10, ale fani Tolkiena oraz filmów Jacksona i tak powinni mieć pudełko LEGO Władca Pierścieni na swojej półce.

9,0
Władca Pierścieni na uroczo i w stylu RPG
Plusy
  • "Pocieszny urok"
  • otwarta konstrukcja świata
  • elementy RPG
  • niedorzeczność zadań pobocznych
  • świetny balans pomiędzy wiernością względem filmów a humorem
  • momenty współpracy pomiędzy postaciami
Minusy
  • Tępa sztuczna inteligencja
  • kuszące znajdźki do zdobycia dopiero za drugim przejściem
Komentarze
38
Pablo1989
Gramowicz
29/12/2012 20:40

Nie wiem jak to jest z nowymi grami lego ale w poprzednich był coop na jednym ekranie.

Pablo1989
Gramowicz
29/12/2012 20:40

Nie wiem jak to jest z nowymi grami lego ale w poprzednich był coop na jednym ekranie.

Usunięty
Usunięty
29/12/2012 16:31

Mam pytanie, czy jak chcę grać z bratem co-opa w jednym domu to wystarczy jedna płyta tejże gry czy trzeba mieć dwie ?




Trwa Wczytywanie