Myślenie życzeniowe: Too sexy

Sławek Serafin
2012/09/20 23:39

No to w końcu jesteśmy dorośli czy nie?

No to w końcu jesteśmy dorośli czy nie? Myślenie życzeniowe: Too sexy

Granie to eskapizm. Ucieczka od rzeczywistości w świat fantazji, bezpieczny, bezstresowy, pozwalający odreagować. Trzeba się tylko zastanowić, czy przypadkiem nie jest to ucieczka w złą stronę. Spójrzmy bowiem na to w ten sposób: świat nie jest jakimś szczególnie fajnym miejscem, nie? Jest od czego uciekać, nie ma dwóch zdań. Jest w nim na przykład coś tak potwornego jak nienawiść. I pochodna nienawiści, zabijanie. Nie ma chyba straszniejszej, bardziej obciążającej ludzką psychikę rzeczy, jak zabijanie właśnie. Okropność. Ale są też rzeczy dobre, prawda? Jak miłość, na przykład. I jej pochodna, seks. Seks jest fajny i każdy go lubi. Tak mamy zaprogramowane przez ewolucję mózgi, że czerpiemy z niego przyjemność. I na całe szczęście na świecie jest więcej fizycznej miłości niż zabijania, co cieszyć nas powinno z wielu powodów. I od tego świata uciekamy do gier, tak? Tak. Do gier, gdzie nie ma seksu, jest za to mnóstwo zabijania. Rozumiecie już, co miałem na myśli mówiąc, że może zwiewając przed problemami realnego świata biegniemy nie w tym kierunku, co trzeba?

No tak, ale skąd ten sensacyjno-cielesny temat? W ubiegłym tygodniu mieliśmy nielichy skandal na Steamie. Jak pewnie wam wiadomo, niedawno ruszyła jego nowa funkcja, tzw. Zielone Światło. Gracze za jego pomocą mogą zadecydować, która z powstających gier będzie sprzedawana za pośrednictwem Steam, a która tego zaszczytu nie dostąpi. Nie będę się zagłębiał w kwestie ekonomiczne, bo to nieistotne dla całego wywodu - jest takie coś jak Greenlight i tyle. I tamże w ubiegłym tygodniu pojawiło się coś takiego jak Seduce Me. Gra logiczno-przygodowa o flirtowaniu, uwodzeniu i seksie, tak w dużym skrócie. Trochę interaktywnej powieści, trochę klikania, dwuwymiarowa, ręcznie rysowana grafika, co zaskakujące, wcale nie mangowa. Coś dla dorosłych. No i zaczęło się. Część graczy zawrzała świętym oburzeniem i zagłosowała przeciwko Seduce Me, argumentując, że nie chcą pornografii na Steamie. Ich prawo. Druga część graczy, prawie tak samo liczna, oddała jednak głosy za tym projektem, bo według opinii wielu z nich gra wyglądała na ciekawie pomyślaną, dopracowaną i stojącą na dużo wyższym poziomie niż przeciętne erotyczne produkcje, którymi usiany jest internet. I jak to się skończyło? Szybko. Valve prawie momentalnie zdjęło Seduce Me z listy, wykopując z hukiem jego autorów z kolejki. Za naruszenie praw korzystania z Greenlight, a dokładniej zasady, która mówi, że gra aspirująca do dystrybucji przez Steam nie może uwłaczać i obrażać. Złe Valve ocenzurowało grę z rozbieranymi rysunkami? Nie. To znaczy, tak. Ale to nie "złe" Valve. Cały problem polega na tym, że Seduce Me rzeczywiście było obraźliwe. Dla graczy. Steam musiał tak zareagować.

No i tego właśnie nie mogę pojąć. Żyjemy w czasach największej penetracji pornograficznej, nomen omen. Internet upowszechnił erotykę w stopniu niespotykanym do tej pory w historii. Nawet jeśli seks nadal jest tabu, to jest to tabu łamane nieustannie i tak chętnie, tak często, jak nigdy w dziejach ludzkości. I to zmieniło nasze społeczeństwo w dużym, choć niewidocznym na pierwszy rzut oka stopniu, bo rewolucja odbywa się głównie w sypialniach. A do nich wgląd mają przede wszystkim sami zainteresowani oraz seksuologowie, którzy z niedowierzaniem kręcą głowami nad coraz to nowymi i bardziej zaskakującymi wynikami badań. Seks jest wszędzie. A mimo to, jak widać, ludzie grający na PC i korzystający ze Steam boją się go jak ognia. Niepojęte.

To znaczy, ja rozumiem. Można nie mieć ochoty grać w gry erotyczne. To wolny kraj i większość pozostałych krajów też taka jest. Nie chcę patrzeć na nagie ciała i być atakowanym przez drugo- i trzeciorzędowe cechy płciowe? Nikt mnie nie zmusi bym to przeżywał. Ale dlaczego odmawiać tego innym, jeśli mają na to ochotę? Przecież to nie zbrodnia, nie? Nie taka jak zabijanie, którego w grach jest pełno. Zabijanie to zło. Seks zaś zły nie jest. Może być kiepski, ale zły? No nie. Dlaczego więc powszechnie akceptujemy, my gracze, w naszym uciekaniu od świata, zabawę w zło, a unikamy jak ognia czegoś, co większość psychologów uznaje za najlepszy mechanizm rozładowywania stresu i frustracji? Bo dwa grzybki w barszcz? Bo za dobrze by było, jakbyśmy jednocześnie odcinali się od przykrej realności i graniem, i seksem? No bez przesady. Nie ma czegoś takiego jak za dobre uciekanie od rzeczywistości i zbyt dobry relaks, dopóki nie wiąże się to z fizycznym uzależnieniem od środków farmakologicznych lub różnych substancji pochodzenia roślinnego.

GramTV przedstawia:

No tak. Ale teoria teorią, a praktyka jest taka, że tak przecież potrzebnych gier nie ma. Tylko Japończycy są na tyle wyzwoleni, że tolerują gry mocno erotyczne lub wręcz pornograficzne. A świętoszkowate USA i w nieco mniejszym stopniu, ale nadal spętana tabu Europa? Nie. Nie na taką skalę. Jest mnóstwo gier z seksem jako daniem głównym, ale jeśli chodzi o wartości produkcyjne i budżety, to ocierają się one o dno pod warstwą mułu, w porównaniu z całą resztą gier. Jakieś żenujące flashówki, jakieś prymitywne rozbierane pokery, jakieś dziwadła 3D - nazywanie tego grami to niezasłużony komplement. To interaktywne kiepskie porno. Dlaczego nikt nie robi czegoś lepszego? Pewnie dlatego, że nie trzeba, haha...

Ale tak serio - w grach jest za mało seksu. Nie takiego seksu dla seksu, ale wynikającego z kontekstu, sensownego, uzasadnionego. Jeden Wiedźmin (a właściwie dwa), wiosny nie czynią - to wstyd, że tak naprawdę mamy tylko jedną czy dwie produkcje, które we w miarę dorosły sposób pokazują, jak wyglądają relacje między osobami, które łączy uczucie wykraczające poza infantylne trzymanie się za rączki. Jasne, są jakieś przebłyski z Dragon Age czy innego Mass Effect, warte wzmianki, ale też wspomnianej wiosny nie czyniące. A wiosna nie tylko by się przydała. Wiosna jest nam potrzebna jak powietrze, panie i panowie, nawet jeśli jeszcze tego nie czujemy. Dlaczego?

Dlatego, że my tutaj, tymi rękami na klawiaturach, kształtujemy przyszłe społeczeństwa. Gry jako dziedzina rozrywki i kultury zaczynają coraz bardziej wypierać te tradycyjne, jak kino i książki. I propagowane przez nie wzorce też. A literatura i filmy może nie zawsze pokazywały zdrowe relacje między płciami, ale generalnie całkiem nieźle im to wychodziło i potrafiły nie raz ukazać nam miłość i seks tak, jak powinny one wyglądać. A przynajmniej tak, jak chcielibyśmy, by wyglądały w naszym prawdziwym życiu i jak chcielibyśmy je przeżywać sami. A chcielibyśmy, bo nauczyły nas tego... literatura i kino. No, a czego uczą w tej materii gry? Gry i internet, które są podstawą edukacji społecznej następnych pokoleń?

Cóż, gry uczą, że seksu albo nie powinno być w ogóle, albo jest on niemile widzianą patologią z marginesu. To wynika z reakcji graczy na Seduce Me, prawda? I jeśli nie zaczniemy z takim postrzeganiem walczyć, to te wzorce się utrwalą, przenikną do zbiorowej psychiki jeszcze głębiej i... nie będzie dobrze. Może gry nie mają aż tak wielkiej roli w kształtowaniu przyszłego społeczeństwa. Psia mać, mam nadzieję, że nie mają. Jak dalej tak pójdzie, jeśli dalej zdrowy, normalny seks będzie w nich marginalizowany i traktowany jak coś niemoralnego, to... To możemy się spodziewać całkiem niezłych wynaturzeń w bliższej lub dalszej przyszłości u tych, którzy teraz żyją grami tak jak moje pokolenie żyło książkami i kinem w czasach, gdy było najbardziej podatne na takie zewnętrzne wpływy.

Seduce Me to pewnie nie jest najlepszy materiał edukacyjny, jasna sprawa. Ale czymś trzeba przetrzeć szlaki. Jakoś trzeba pokazać, że jednak jesteśmy dorośli, dojrzali i wiemy co to miłość także ta fizyczna. To znaczy, jeśli chcemy, by ci, którzy będą po nas, byli dorośli i dojrzali tak jak my, a nie w jakiś nowy, dziwny sposób. Ogień trzeba zwalczać ogniem, a patologii pornografii nie wyruguje się pakowaniem głowy w piasek. Nie chcecie chamskiego porno? Stawiajcie na dobrą erotykę, drodzy gracze. Nie bójcie się, za przeproszeniem, gołej dupy i cycków, bo naprawdę są straszniejsze rzeczy na świecie...

Komentarze
77
Usunięty
Usunięty
18/11/2015 19:11

W krajach tak zwanie rozwiniętych film, w którym główny bohater dusi lub skręca karki (chodzi o brak krwi, która w Niemczech musi być... zielona) wszystkim dorosłym, w pełni zdrowym mieszkańcom miasteczka może być pokazywany od 12 lat. Jeśli przy tym kilka razy (bodaj więcej niż raz) wypowie angielskie słowo na "f" to widownia będzie musiała być starsza o 3 lata. Jeśli natomiast bohaterowi spadną spodnie to nikt przed 21 rokiem życia, udający się do specjalnego kina tego filmu nie ujrzy... Jak wszyscy wiemy na co dzień łatwiej i normalniej jest zobaczyć morderstwo niż goły tyłek, czy usłyszeć przekleństwa.Jak ja lubię mój chory świat, w którym można od czasu do czasu przekląć, a myjąc się nie trzeba gasić światła i zamykać oczu, a morderstwa nie są czymś i akceptowanym normalnym.

Usunięty
Usunięty
18/11/2015 19:11

W krajach tak zwanie rozwiniętych film, w którym główny bohater dusi lub skręca karki (chodzi o brak krwi, która w Niemczech musi być... zielona) wszystkim dorosłym, w pełni zdrowym mieszkańcom miasteczka może być pokazywany od 12 lat. Jeśli przy tym kilka razy (bodaj więcej niż raz) wypowie angielskie słowo na "f" to widownia będzie musiała być starsza o 3 lata. Jeśli natomiast bohaterowi spadną spodnie to nikt przed 21 rokiem życia, udający się do specjalnego kina tego filmu nie ujrzy... Jak wszyscy wiemy na co dzień łatwiej i normalniej jest zobaczyć morderstwo niż goły tyłek, czy usłyszeć przekleństwa.Jak ja lubię mój chory świat, w którym można od czasu do czasu przekląć, a myjąc się nie trzeba gasić światła i zamykać oczu, a morderstwa nie są czymś i akceptowanym normalnym.

Usunięty
Usunięty
11/09/2015 10:59

Jakim trzeba być dewotem i hipokrytą, żeby krytykować zaliczanie lasek Wiedźminie?Przecież seks w tej grze (poza głównym wątkiem, gdzie w grę wchodzą uczucia) wymaga wizyty u ulicznic czy w zamtuzach, jest zupełnie dobrowolny i kompletnie zbędny w toku rozgrywki. Skąd więc świętoszkowaci gracze wiedzą jak to wygląda? Najpewniej z objawienia.Natomiast przemoc - cóż, bez przemocy tej gry się nie przejdzie. Jak i 90% innych.I o tym mnie więcej jest ten tekst. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sami gracze tkwią w przekonaniu, że seks jest zły a przemoc ok. Że można grać, nie wiem, w postala czy carmageddon, a nie można w gry podejmujące temat seksu. Co ciekawe istnieje zezwolenie na seksizm, a nie na seksualność. Gra Taka jak Seduce Me jest zła, ale wykorzystywanie fotomodelki z wyeksponowanym biustem do reklamowania Need for Speed jest już w porząśiu. To społeczne upośledzenie i schizofrenia, bo jednocześnie zezwala się na przemoc i seksizm w przestrzeni publicznej, a ruguje się z niej seksualność.




Trwa Wczytywanie