Gra o Tron - recenzja

Gra o Tron cPRG, to drugie podejście studia Cyanide do znanego już dzięki serialowi HBO chyba wszystkim świata Pieśni Lodu i Ognia Geogre'a R.R. Martina. Podejście moim zdaniem znacznie bardziej udane, niż w przypadku strategii Genesis, jednak wciąż nie pozbawione wad. I to dość licznych.

Gra o Tron - recenzja

Całość zbudowana została wokół postaci dwóch głównych bohaterów: Morsa Westforda, rycerza, który wybrał służbę na Murze oraz Alestera, powracającego z dobrowolnej banicji dziedzica podupadającego rody Sarwycków. To właśnie ich działaniami kierować będziemy podczas całej niemal rozgrywki.

Co najważniejsze, nie są to byle kmiotki, Początkujący Poszukiwacze Przygód, czy inni Wybrańcy ratujący świat, tylko postaci z krwi i kości. Mające swoje bogate i niekiedy tragiczne historie, ludzie, którzy w innej rzeczywistości może i staliby się bohaterami. Westeros nauczyło ich jednak, że najlepszą strategią jest samodzielne dbanie o własną rzyć.

Rzadko trafiają się nam gry, w których mamy dwóch głównych bohaterów. Zazwyczaj mamy do czynienia z podobnymi sytuacjami w tytułach, które zakładają tryb ścisłej kooperacji. W Grze o Tron jednak nie dość, że trybu takiego nie ma w ogóle, to na dodatek każdy z bohaterów ma własny wątek fabularny, podczas którego prowadzimy tylko jego, obserwując wydarzenia i świat z dwóch różnych perspektyw.

Jest to bardzo odważne, literackie rzekłbym, zagranie, doskonale wpasowujące się w wypracowany przez Martina styl narracji. I wiecie co? Sprawdza się w grze doskonale. Osobiste historie dwójki bohaterów z czasem zaczynają mieć coraz więcej punktów stycznych, początkowo są to pojedyncze osoby, echa pewnych wydarzeń, później miejsca, pewne wątki zaczynają się łączyć...

Nie, nie będę tutaj spoilerował, dodam tylko, że scenarzystom Cyanide należą się ogromne brawa za mistrzowskie opanowanie sztuki stopniowego splatania wątków opowieści oraz odsłaniania historii i prawdy. Bo choć każdy fan cyklu Martina doskonale wie, że spiritus movens tego świata jest tytułowa Gra o Tron, kilka zwrotów akcji może zaskoczyć nawet wyjadaczy.

Tym bardziej, że opowiedziana nam historia wydaje się być żywcem wyjęta z kart powieści. Bohaterowie są pozbawieni złudzeń, świat jest okrutny i pragmatyczny, za honor i oddanie płaci się często najwyższą cenę, a naiwni szybko stają się karmą dla kruków i wron. To bardzo dorosła, poważna i miejscami okrutnie obnażająca prawdę o ludzkiej mentalności opowieść, a przy tym jedna z najlepiej zaaranżowanych historii, na jakie trafiłem w grach.

Historia wszakże dla osób cierpliwych i po prostu chcących ją do końca poznać. Cyanide, moim zdaniem słusznie, postawiło na "książkowy" styl narracji. Choć mimo liniowego charakteru rozgrywki nie brakuje zwrotów akcji, czy niespodziewanego przewartościowywania zdobytej wiedzy, akcja w Grze o Tron rozwija się powoli, bez setek spektakularnych i efekciarskich scen. To klimat "low fantasy", musicie zdawać sobie z tego sprawę.

Poza samą opowieścią, kolejnym mocnym elementem Gry o Tron są jej bohaterowie. O dwójce głównych już wspominałem, ale podobnie jest z ważnymi postaciami niezależnymi. Część z nich znałem z książek i serialu, część została wykreowana na potrzeby gry, łączy je jednak pewna wspólna cecha - są wyraziste, a przy tym zazwyczaj niejednoznaczne.

Na tej niejednoznaczności - zarówno motywów, jak i charakterów - opiera się zresztą zabawa z dialogami. Kwestie do wyboru stylizowane są na myśli naszych bohaterów, co samo w sobie jest świetnym pomysłem, pozwala bowiem unikać pomyłek w interpretacji ich wydźwięku. Dialogi utrzymane są w dość poważnym, martinowskim klimacie i w tej konwencji nieźle napisane, choć przyznam, że brakowało mi tu tej lekkości i polotu, które znalazłem choćby w naszym Wiedźminie.

Ponadto poeksperymentowałem nieco i muszę powiedzieć, że wiele z podejmowanych podczas rozmów wyborów ma spory wpływ na rozgrywkę. Trudno to - po jednorazowym przejściu - ocenić w skali makro, jednak całkiem spora liczba decyzji przekłada się na wymierne i zauważalne zmiany. Warto więc ostrożnie wybierać odpowiedzi, tym bardziej, że twórcy w żaden sposób nie sugerują nam, co jest dobre, co złe, co niemiłe i w jaki sposób może wpłynąć na rozmowę. Tak powinno być w każdej grze z dialogami.

Gra o Tron, to mimo wszystko bardziej interaktywna powieść, niż gra, w której pierwsze skrzypce gra mechanika. Raczej nie zadowoli miłośników akcji, jest ewidentnie skierowana do tych graczy, którzy cenią sobie przede wszystkim dobrze opowiedzianą historię. Nawet nieliczne zadania poboczne, to najczęściej małe historyjki, nierzadko mocno powiązane z główną osią fabuły lub ja uzupełniające i również zawierające elementy podejmowania decyzji.

W tym mniej więcej miejscu kończy się jednoznacznie pozytywna ocena gry. Bo choć niezłych pomysłów w rozgrywce nie brakuje, to z ich wykonaniem bywa już różnie. Najlepszym przykładem może być choćby walka.

Jej założenia jak najbardziej mi odpowiadają. W Grze o Tron nie będziemy walczyć z hordami bestii, czy wielkimi smokami, naszymi przeciwnikami będą zazwyczaj zwyczajni ludzie. Na starcie każdy z naszych bohaterów może wybrać jedną z trzech specjalizacji stylu walki (trudno to nazwać klasami), a oprócz tego dysponować będzie zestawem umiejętności specjalnych.

Jako takich, umiejętności, które wykupujemy wraz ze zdobywaniem poziomów doświadczenia nie ma zbyt wiele, ale w tych dość kameralnych walkach ich liczba zupełnie wystarcza. Tym bardziej, że mają one cechę, na którą niewielu krytykujących zwróciło uwagę - łączą się w kombosy i to nawet między dwoma postaciami. Innymi słowy jeśli jeden z kierowanych przez nas bohaterów powali przeciwnika, drugi może wykorzystać atak, który zadaje powalonemu więcej obrażeń i poprawić takim, który go zgłuszy, co pozwoli znów temu pierwszemu na zastosowanie zdolności boleśnie raniących ogłuszonych. Jest to zresztą sztuka, którą musimy obowiązkowo opanować, aby móc poradzić sobie z trudniejszymi walkami.

Dodatkowym atutem jest dla mnie zastosowanie aktywnej pauzy, a dokładniej możliwość kilkukrotnego spowolnienia upływu czasu, aby wydać stosowne rozkazy. To chyba najlepszy od lat system walki w grach cRPG, pozwalający zarówno na taktyczne jej rozegranie, jak i zachowanie całkiem sporego realizmu. Dodam również, że choć normalny poziom trudności nie jest specjalnie wygórowany, to jednak część potyczek wymaga całkiem sporego zaangażowania i odrobiny pomyślunku. Cieszy też sensowny, chociaż oczywiście uproszczony, zaimplementowany model rozróżniający obrażenia cięte od kłutych, czy obuchowych.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wykonanie. Pierwsze skrzypce gra tu beznadziejna praca kamery, która mimo niewielkiego odjazdu od sylwetki postaci w trakcie walki, zazwyczaj utrudnia nam życie, często wręcz nie pozwalając zaznaczyć kolejnego celu. Owszem, zawsze pozostaje klawiatura, ale jeśli mam myszkę i "swobodny kursor", to właśnie nim chciałbym to robić. Problem z kamerą jest tak poważny, że niekiedy z jej powodu bliski byłem przegrania kilku ważnych walk. Poza tym często daje nam się we znaki nie tylko podczas potyczek, ale również eksploracji, czy nawet scen dialogowych.

Rozgrywki nie ułatwia też jeden z najgorszych i najmniej intuicyjnych interfejsów, jakie widziałem w grach tego typu. O ile ekrany statystyk, czy umiejętności są przyzwoite, o tyle cała reszta - z inwentarzem i zarządzaniem nim na czele - wywołała we mnie rosnące z czasem uczucie frustracji. Choć relatywnie przejrzyste, menu gry jest tak toporne i pozbawione najbardziej oczywistych ułatwień (Przewijanie tekstu rolką? Zapomnijcie!), że wygląda, jakby stworzone było przez osobę, która nigdy nie grała. A ja tak bardzo lubię czytać te wszystkie wpisy, listy i dzienniki... O zupełnie nieprzydatnej i bezsensownej mini-mapie nawet nie wspomnę.

GramTV przedstawia:

To jednak nie wszystko. Wspominałem już o eksploracji, choć tej tak naprawdę w Grze o tron jest niewiele. Owszem, po części wynika to założeń scenariusza, ale klaustrofobiczne, "otwarte przestrzenie" z dziesiątkami niewidzialnych ścian niekiedy bardzo mocno psują odbiór. Tym bardziej, że zaludnione są zazwyczaj niewielką liczbą klonów. Poza głównymi bohaterami i kilkoma ważniejszymi postaciami niezależnymi, w całej grze naliczyć można raptem kilkanaście różnorodnych modeli postaci.

W Grze o Tron znalazły się również elementy skradankowe, to zaś dzięki mocy Morsa, który jako warg jest w stanie przejąć kontrolę nad ciałem i zmysłami swego psa. O ile jednak kwestię tropienia po zapachu wykorzystano sprawnie, o tyle psie ataki z zaskoczenia pozostawiają spory niedosyt. Nie jestem zwolennikiem wciskania wszędzie QTE, ale akurat w tym miejscu przydałoby się zdecydowanie coś więcej, niż rytmiczne klikanie jednym przyciskiem myszki. Za sam pomysł trzeba jednak ekipę Cyanide pochwalić.

Kwestia elementów oprawy graficznej była już wcześniej sygnalizowana, jednak czas najwyższy rozprawić się z nią na dobre. Tym bardziej, że i tutaj Gra o Tron miota się między dwoma skrajnościami. Z jednej strony mamy bowiem całkiem nieźle przeniesione do gry twarze bohaterów z serialu. Z drugiej jednak absolutny niemal brak mimiki powyżej linii ust i często "martwe" oczy.

Piekielnie podoba mi się wzorowany na serialowym design, szczególnie w odniesieniu do broni i pancerzy. Brak tu tych wszelakich i tak przeze mnie znienawidzonych udziwnień, charakterystycznych dla pozbawionych gustu projektantów i mających pokazać, że mamy do czynienia ze światem fantasy. Zarówno pancerze, jak i broń wyglądają bardzo realistycznie, noszą na sobie ślady intensywnego użytkowania, są niemal pozbawione zbędnych ozdób.

Cóż z tego, skoro nie da się nie zauważyć ogólnej toporności i wręcz niekiedy przaśności oprawy graficznej. Kanciaste, mało dokładne modele, z jakich zbudowano otaczającą nas przestrzeń pokryte są zazwyczaj słabymi teksturami, choć przyznam, że w niektórych przypadkach próby oszukania naszego wzroku i uzyskania efektu głębi wypadły nader udanie. Przynajmniej z pewnej odległości, podejście do dowolnej ściany błyskawicznie niszczy ten efekt.

W Grze o Tron jesteśmy pozbawieni jakiejkolwiek interakcji z otoczeniem poza wyznaczonymi i oznaczonymi miejscami. Sporo też wszelakich drobnych błędów i niekiedy problemów z wykrywaniem kolizji, przenikania się przedmiotów, postaci i elementów otoczenia, choć zazwyczaj nie wykracza to poza normy spotykane w innych, mniej dopracowanych tytułach. Zdziwiło mnie też, że w kilku miejscach gra miała tendencję do rytmicznych utrat płynności (stuttering), co szczególnie odczuwalne było w kanałach pod Mole's Town.

Tak samo nierówne, jak oprawa graficzna, jest udźwiękowienie Gry o Tron. Dotyczy to zarówno muzyki, jak i kwestii wypowiadanych przez bohaterów dramatu. Muzyki albo nie słyszałem, albo... mnie drażniła. Szczególnie w końcówce gry, nasączonej wyjątkowo męczącymi i powtarzanymi bez opamiętania motywami, mającymi zapewne wzbudzić w graczu poczucie zagrożenia. Otóż nie. Wzbudzały one jedynie frustrację, której efektem było niemal całkowite wyciszenie muzyki.

Znacznie lepiej jest z dubbingiem, choć i tu mamy w zasadzie dwa stany: kilku bohaterów jest granych na dobrym, satysfakcjonującym poziomie, jednak dużo większa część głosów zupełnie nie przekonuje. Trudno pozbyć się wrażenia, że poza głównymi postaciami (i to nie wszystkimi), cała reszta aktorów po prostu "klepała" coś z kartki, podczas, gdy reżyser dźwięku smacznie chrapał w swej kanciapie.

Na wyróżnienie zasługują tu przede wszystkim postacie znane z serialu (ponoć niemal wszystkie "grane" przez tych samych aktorów) oraz Mors, choć w tym przypadku ważna jest nie tyle gra głosem, co... jego dobór. Za samo to jestem skłonny wybaczyć twórcom udźwiękowienia naprawdę wiele. To jedno z tych połączeń głosu z postacią, które - podobnie, jak kultowy Darth Vader - na długo pozostaje w pamięci i automatycznie przekłada się na klasyczne +100 do charyzmy bohatera.

Rozpoczynając podsumowanie przyznam, że po wcześniejszych opiniach zachodnich kolegów po piórze, spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Okazuje się jednak, że nie taki Cyanide straszny, jak go malują. I dodam, że gdyby nie otoczka techniczna, spartolona niekiedy mocno i pozostawiająca olbrzymi niedosyt, gotów byłbym uznać Grę o Tron za jedną z najlepszych produkcji, z jakimi miałem ostatnio do czynienia.

Głęboki, przemyślany i rewelacyjnie podany w książkowo-serialowej formule scenariusz, którego filarem są wyraziste, ale niejednoznaczne postacie bohaterów, to podstawowy atut tej gry. I choćby dla tej opowieści warto - a nawet trzeba - zapoznać się z Grą o Tron, szczególnie, jeśli ktoś mieni się fanem cyklu Martina i serialu HBO. Myślę też, że uczciwa "siódemka" będzie adekwatną oceną dla gry, która z jednej strony niemiłosiernie mnie wciągnęła, z drugiej jednak doprowadzała zbyt często do rzadko spotykanego poziomu frustracji. I tak na zmianę przez niemal 30 godzin.

7,0
Jakże wciągająca historia! Jakież toporne wykonanie...
Plusy
  • Dojrzała, wciągająca historia i sposób jej przedstawienia
  • wyraziste, choć niejednoznaczne postacie
  • wierność uniwersum Martina
  • głos Morsa
  • w założeniach niezła mechanika rozgrywki...
Minusy
  • ...skopana kulejącym wykonaniem
  • beznadziejna chwilami praca kamery
  • toporna oprawa i klaustrofobiczne obszary
  • nierówne udźwiękowienie
  • potrafiła się przyciąć
Komentarze
40
Usunięty
Usunięty
28/03/2013 17:01

Dzięki ostatniej okazji w sklepie gram.pl jestem właśnie w trakcie ogrywania Gry o Tron. Jestem dopiero w trzecim rozdziale, ale w pełni zgadzam się tak z pochwałami, jak i wadami wymienionymi przez Ciebie. Fabuła porywa (już na samym wstępie), Morsa już teraz uważam za jednego z ciekawszych bohaterów gier komputerowych, a grafika, choć nie powala, jakoś szczególnie mi się nie udziela we znaki. IMO stoi na poziomie pierwszego Wiedźmina, a to żadna ujma.Ogólnie Mysza - należysz do wąskiego grona recenzentów, po których tekstach wiem, że dana gra z pewnością mi się spodoba lub nie ma sensu do niej zasiadać. Nie ulegasz hajpowi, potrafisz docenić głębię, która nie zawsze idzie w parze z technologiczną doskonałością. I za to niech będzie Ci chwała!

Usunięty
Usunięty
31/12/2012 00:45

Ta gra nie spodoba się na pewno każdemu. Jeśli w RPGach szukasz przede wszystkim otwartego świata, tysiąca questów i miliona jaskiń z zawartością do wytłuczenia, tego w GoT nie uświadczysz. Natomiast jeżeli najwyżej cenisz sobie dobrą fabułę, warto dać tej grze szansę. Nie będę udawać, nie jest idealnie. Przeszkadza niezbyt rozległy świat, brak możliwości pogadania z przypadkowymi, nie powiązanymi z zadaniami NPCami. System walki moim zdaniem to taki słabszy Dragon Age. Założenia dobre, natomiast średnie wykonanie. Aktywna pauza bardzo na plus, natomiast skutecznie zniechęca zła praca kamery i nieczytelność obrazu (wynikająca z niemożliwości oddalenia widoku). W starciach najlepiej sprawdza się kilka schematów, przez co poza co ciekawszymi bossami przebijanie się przez tłumy żołdaków bywa monotonne. Co do grafiki, osobiście wciąż pogrywam głównie w stare tytuły i nie zwracam na nią wielkiej uwagi, w związku z tym ten element specjalnie mi nie przeszkadzał. Oczywiście, fajnie gdy można obejrzeć rozciągające się na ekranie malownicze krajobrazy, ale to wciąż w grach fabularnych kwestia drugorzędna.No właśnie, FABULARNYCH, i pod tym względem GoT sprawdza się idealnie. Naprawdę, dawno już żadna produkcja nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Jako miłośniczka sagi Martina czułam się jak w domu, brak cukierkowości, za to intrygi i brutalna polityka we wszelkich odcieniach szarości. Opowiedziana historia spokojnie mogłaby być pełnoprawnym fragmentem PLiO. Do tego dochodzi dwóch kapitalnie pomyślanych, niejednoznacznych bohaterów. Mimo iż bohaterowie byli z góry narzuceni, nie kreowani od podstaw przez gracza, już dawno nie doświadczyłam podczas grania tylu emocji, żalu, złości, bezsilności, wyrzutów sumienia. Świetne zwroty akcji, idealnie oddany klimat Westeros, sporo odniesień do książek, których wyłapywanie fanom serii może przysporzyć wiele radości. Do tego dochodzi zakończenie, w zasadzie żadne nie można nazwać happy endem, bardzo gorzkie i depresyjne (grałam Alesterem, opcje dla Morsa widziałam na gameplayu). I chyba to właśnie jest istota role-playa. Dlatego jeśli nie jesteście fanatykami sandboxów, szukacie dobrze opowiedzianej, niebanalnej historii, jesteście w stanie dla jej poznania przymknąć oczy na sporo niedoróbek, gorąco polecam, aby dać tej grze szanse. A jeżeli do tego kochacie brudny, mroczny świat PLiO, jest to pozycja absolutnie obowiązkowa.

Usunięty
Usunięty
31/12/2012 00:45

Ta gra nie spodoba się na pewno każdemu. Jeśli w RPGach szukasz przede wszystkim otwartego świata, tysiąca questów i miliona jaskiń z zawartością do wytłuczenia, tego w GoT nie uświadczysz. Natomiast jeżeli najwyżej cenisz sobie dobrą fabułę, warto dać tej grze szansę. Nie będę udawać, nie jest idealnie. Przeszkadza niezbyt rozległy świat, brak możliwości pogadania z przypadkowymi, nie powiązanymi z zadaniami NPCami. System walki moim zdaniem to taki słabszy Dragon Age. Założenia dobre, natomiast średnie wykonanie. Aktywna pauza bardzo na plus, natomiast skutecznie zniechęca zła praca kamery i nieczytelność obrazu (wynikająca z niemożliwości oddalenia widoku). W starciach najlepiej sprawdza się kilka schematów, przez co poza co ciekawszymi bossami przebijanie się przez tłumy żołdaków bywa monotonne. Co do grafiki, osobiście wciąż pogrywam głównie w stare tytuły i nie zwracam na nią wielkiej uwagi, w związku z tym ten element specjalnie mi nie przeszkadzał. Oczywiście, fajnie gdy można obejrzeć rozciągające się na ekranie malownicze krajobrazy, ale to wciąż w grach fabularnych kwestia drugorzędna.No właśnie, FABULARNYCH, i pod tym względem GoT sprawdza się idealnie. Naprawdę, dawno już żadna produkcja nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Jako miłośniczka sagi Martina czułam się jak w domu, brak cukierkowości, za to intrygi i brutalna polityka we wszelkich odcieniach szarości. Opowiedziana historia spokojnie mogłaby być pełnoprawnym fragmentem PLiO. Do tego dochodzi dwóch kapitalnie pomyślanych, niejednoznacznych bohaterów. Mimo iż bohaterowie byli z góry narzuceni, nie kreowani od podstaw przez gracza, już dawno nie doświadczyłam podczas grania tylu emocji, żalu, złości, bezsilności, wyrzutów sumienia. Świetne zwroty akcji, idealnie oddany klimat Westeros, sporo odniesień do książek, których wyłapywanie fanom serii może przysporzyć wiele radości. Do tego dochodzi zakończenie, w zasadzie żadne nie można nazwać happy endem, bardzo gorzkie i depresyjne (grałam Alesterem, opcje dla Morsa widziałam na gameplayu). I chyba to właśnie jest istota role-playa. Dlatego jeśli nie jesteście fanatykami sandboxów, szukacie dobrze opowiedzianej, niebanalnej historii, jesteście w stanie dla jej poznania przymknąć oczy na sporo niedoróbek, gorąco polecam, aby dać tej grze szanse. A jeżeli do tego kochacie brudny, mroczny świat PLiO, jest to pozycja absolutnie obowiązkowa.




Trwa Wczytywanie